Bałbym się nazywać tekstów Lysego recenzjami. To po prostu opisy track-by-track ścieżki dźwiękowej, naturalnie pełne peanów i wzniosłych słów. Bo i zazwyczaj opisuje same legendarne czy klasyczne pozycje. Na końcu każdej znajduje się podziękowanie dla producentów itd. itp. Dobry marketing na pewno im robi, choć nie wątpię, że z pełni serca (taka jego natura, gość ma chyba już po 60-tce), ale nie jest to zdecydowanie tekst krytyczny/recenzja

Napisał to samo co zawsze, a poza tym co miał innego o Ben-Hurze napisać
Ale naturalnie na wydanie Tadlow czekam również z niecierpliwością.
Deprecjonowanie osiągnięć, sukcesów Tadlowa i jego ekipy to już standardzik u Adama, nie zawracałbym sobie tym głowy

Jakżeby taka niszowa, europejska wytwórnia mogłaby odnieść sukces i być poważana - ten należy się jednie wielkim, cynicznym, hollywoodzkim graczom za 14 dolców wysyłkę za płytę (jedną!)
