Marek Łach pisze: ↑czw wrz 14, 2017 23:06 pm
A to Bishara ma taką złą renomę? Może i ciężkie w słuchaniu, ale przynajmniej niektóre jego twory są o klasę sensowniejsze niż ta hollywoodzka papka pisana na jedno kopyto, która zalewa kino rozrywkowe...
Wszystko się zgadza, tylko po prostu trochę mnie denerwuje, tym bardziej, że nie będę ukrywał, że dało mi się już słyszeć różnego rodzaju pośmiechujki z tego, że recenzuję Bisharę. I tutaj też wiadomo, że Wojtek ma rację, gdyż to 30 sekundowy fragment, ale na tego typie graniu zbudowany jest pierwszy Insidious Bishary. To przecież w recenzowanej niedawno Annabelle: Creation i takie zagranie mamy. I dla mnie samego, który osłuchał się score'ów do horrorów sporu usłyszenie, czegoś takiego to jak znalezienie ryżu w risotto. I wiadomo, że jak Paweł, czy Wojtek użyją bardziej profesjonalnych określeń, których ja tak z łatwością nie użyję to brzmi to wszystko mądrze, dumniej i podnioślej. Tylko, że właśnie takie smyczki to ja znam ze ścieżek Bishary, Wallfischa i wielu innych, którzy nie powiedziałbym, że zaliczają się do I ligi, czy też tych uważanych za największych artystów w filmówce.
A zresztą proszę można obadać drugi sezon "Hannibal" Reitzella i tam to dopiero smyczki dają radę. Chociaż co prawda sam Reitzell o Penderckim nic nie mówił, a bardziej o Toru Takemitsu.
Jedyne co jest dobre, to można sądzić (znowu to tylko 30 sekund), że Abel będzie się starał zachować ciągłość serii. Gdzie też wracamy do punktu wyjścia, ta muzyka do tych filmów zawsze tak brzmiała, tylko właśnie wtedy nie było tyle dyskusji na ten temat.