Film po prostu zaliczony. Trochę się obawiałem jak pisano, że nie ma tu fabuły czy postaci, ale jak się okazuje wszystko tu jest i to jak się okazało nawet nieźle połączone i poszczególnymi postaciami i historiami można się było trochę przejąć, ale jak dla mnie było to za mało i ogólnie przez projekcję przeszedłem dosyć obojętnie, a największą empatię poczułem chyba na samym początku filmu, gdzie jednemu z głównych bohaterów nie było dane spokojnie się wysrać

Dunkirk ani szczególnie mnie nie wciągnęło, ani trzymało w napięciu, ba pół seansu się wierciłem, ale wytrzymałem, nie to co dwie laski z tyłu, które wyszły po 20 minutach jak skończyła im się cola i popcorn, ale w sumie się nie dziwię, przyszły na film, a tu cały czas strzelają... Warstwa techniczna również bez większych fajerwerków, fajnie to zrealizowane i tyle, ale żeby się tu nad czymś szczególnie spuszczać to nie, parę latających w kółko samolotów i statków to za mało, jedynie statyści robili jakieś wrażenie. Świetny był za to montaż, zdjęcia też, szczególnie te kilka ujęć samolotów na tle bezkresu morza i nieba. Tak też Nolan po raz kolejny mnie nie zachwycił i jego ostatnim dobrym filmem, wciąż pozostaje Incepcja.
Co do Hansa to nie była dobra muzyka filmowa. Złą muzykę filmową można łatwo rozpoznać po tym, że przeszkadza w odbiorze filmu, a tu było tak nie w jednej czy dwóch scenach, które można wybaczyć, a niemal przez pół sensu, jedynie końcówka filmu była satysfakcjonująca, no i lżejsze momenty, gdzie wydawało się, że gra muza z jego Batmanów. Scena gdy torpeda uderza w statek i ten tonie, ten w kółko narastający motyw był tak głośny i denerwujący, że chciało się albo zamknąć uszy, albo wyjść, a pojawił się on później jeszcze nie raz. Chappie, Inferno, Batman v Superman, Dunkirk, jak tak ma wyglądać współczesny Hans, to niech lepiej już szybciej udaje się na tą nową trasę koncertową.