Nawet nie to, co mówisz.
Kompozycyjna prostota wydaje się przyjętym z góry założeniem Hansa, które jednak nie do końca broni się w kontekście muzyki akcji. Jedynka za oryginalność była po części protestem przeciwko jednemu z wielkich fanbojów Hansa, ktory twierdził, jak to ten score jest wybitnie oryginalny. Gość nie przeczyta tego tekstu, bo po pierwsze polskiego nie zna (angielskiego też nie, jego próby porozumiewania się po angielsku są słodkie), jest Hiszpanem, a po drugie i tak mnie zablokował na Facebooku, bo gdzieś indziej publicznie skrytykowałem jego spuszczanie się nad tym score. Generalnie przyjmuję zasadę, że jeśli ocena za oryginalność jest o dwie gwiazdki niższa niż za resztę, nie wpływa to na ocenę ogólną. Trochę zresztą zastanawiałem się czy jedynka czy dwójka, ale jednak postanowiłem być w tej sprawie konsekwentny. Natomiast Cristiada to nie tyle to, że zaniżam oceny tylko Hornerowi, ale tylko TEMU Hornerowi; po prostu Cristiada była w dużej mierze tekstem z góry założonym jako swego rodzaju tekst "polityczny", sprzeciwiający się pewnemu sposobowi spojrzenia Hornera na własną kompozycję.
W zasadzie moja jedyna polemika z Southallem i spółką polega nie na tym, że wystawiłem wyższą ocenę niż oni, a macie!, tylko na tym, że sądzę, że fakt, że film jest o Supermanie trochę nie pozwolił im dostrzec tego, o czym tak naprawdę jest to origin story. I tutaj moim zdaniem strzał w stopę samych filmowców (nie do końca jestem w stanie krytykować za to samego Hansa, który zrobił to, co zrobił w oparciu o to, co mu Snyder powiedział o tym, jaki jest film). O ile temat Człowieka ze stali jest bardzo ważny (w tym dla mnie osobiście), to nie wiem, czy dobrym pomysłem (choć potencjalnie wszystko, czego trzeba, tam jest!) było zrobienie tego w formie opowieści o tak ważnym dla Ameryki superbohaterze. Innymi słowy, sami się zapędzili w kozi róg, bo nikt z krytyki nie zwróci uwagi na to, co próbują powiedzieć o tożsamości i, chyba nawet, sensie życia, tylko na to, że jest to zrobiony śmiertelnie poważnie i patetycznie film o gościu, który umie latać, palić oczyma i reprezentuje "prawdę, sprawiedliwość i amerykański sposób życia".
Co do krytyki pewnych aspektów kompozycji. Oczywiście, zgadzam się - co sądzę skrytykowałem - że w przypadku muzyki akcji jest jak jest, tylko chciałbym zwrócić uwagę, że kiedy rytm z Terraforming (i z This Is Madness!) pojawił się 17 lat temu w Twierdzy, to nikt jakoś akurat po tym rytmie nie jechał. Znowu fakt, ze to Superman, a nie dzieciak, który nie wie, kim jest i co ma robić w życiu? Archaiczny sposób budowania atmosfery? Oczywiście, że tak, ponieważ nawet sam Hans powiedział, że te gitary to najlepszy analogowy pad, jaki w życiu słyszał. Innymi słowy, on traktował te nagrane gitary, czyli de facto, instrumenty akustyczne, jako
syntezator. Oczywiście fajnie by było, gdyby dał jakąś polifonię, jakieś fajne partie na to, ale trzeba powiedzieć jedno.
Prostota tematyki i prostota całego brzmienia to nawrót do tego, co było 3 dekady temu i to nawrót zamierzony. Hans postanowił wrócić do źródeł (także w kwestii miksu), ponieważ, żeby powiedzieć, co chciał powiedzieć (ile osób słyszało Earth i zestawiało z takim Days of Thunder), wiedział, że musi wrócić do źródeł. Atak na technikę kompozytorską Hansa w tym przypadku uważam za niezbyt trafiony (a mówienie o analfabetyzmie wręcz za niesprawiedliwe) ze względu na to, że zapewne zastanawiając się w dość dużym lęku, co ma zrobić i co mu powiedział Snyder, zrobił to co zrobił z pełną świadomością. Można z tym polemizować, ale nie wiem, czy uczciwe jest krytykowanie techniki kompozytorskiej z perspektywy całości muzyki filmowej jako takiej, a nie patrzenie z perspektywy wewnętrznej.
Bo to jest to, co dokładnie chciałem zrobić - spojrzeć na score Hansa od wewnątrz, a nie od zewnątrz. Zobaczyć, co Zimmer robi, by opowiedzieć to, co chce opowiedzieć, i czy jest w tym konsekwentny. Skoro konsekwentny nie jest, to trzeba skrytykować wszelkie błędy, które w tej ścieżce wychodzą od środka. A trochę tych jest.
I uważam, że błędy narracyjne są ważniejsze niż to, czy Zimmer odwołuje się do Tangerine Dream i nie bierze pod uwagę osiągnięć ambientu w ostatnich latach. A to, co w tym score dobre, moim zdaniem jednak broni przed tym, co było złe. Co do tego, co powiedział Marek - nigdzie nie mówię, że pomysł, by dać dwa tematy, to coś wybitnie oryginalnego. Mówię tylko, że dzięki temu w jednym score Hansowi udaje się to, czego nie udało się przekonująco osiągnąć przez całą trylogię. A to chyba trochę co innego
Oceny za płytę jestem w stanie bronić z różnych perspektyw. O ile Incepcja bardzo urosła w moich oczach w ostatnich kilku latach (dochodząc prawie do poziomu miłości Wawrzyńca), to sądzę, że ocena była uczciwa i pokazała to, że nie każdy musi być jej fanem. I choć prywatnie bardzo chciałbym ją podwyższyć, nie zrobię tego, ze względu na to, że to by było nieuczciwe.
Co do Batmanów, poza TDKR, uważam, że we wszystkich wypadkach (BB, TDK - za długi album np.), wszystko się uczciwie zeruje, tak że wychodzi, że w odbiorze te score'y są na podobnym poziomie,