Ale Oskar naprawdę jest Dzieckiem Zło.
Damien...
King Joffrey...
Pussies
Liczy się tylko Oskar Schell:
Nie pamiętam, kiedy ostatni raz oglądając film czułem taką, awersję, odrazę do pewnej postaci?

I to już nawet nie chodzi mi o jego arogancję, zarozumiałość i uważanie się za lepszego od innych. Ale brak jakiejkolwiek empatii, totalny egoizm, zapatrzenie się w siebie i nieliczenie się z innymi. Życzenie własnej matce aby zginęła 11 września w WTC

Hej, to już chyba Eminem powiedziałby dzieciakowi, że przesadza. A motyw z podmienieniem telefonu i zostawieniem rozmów na automatycznej sekretarce, tylko dla siebie? Co za pieprzony egoista

A matka? To była jego żona. Przecież postać grana przez Toma Hanksa kochała swoją żonę. Ale ten dzieciak jest zaborczy i co gorsza uważa się za lepszego i cierpiącego więcej od innych. Pomijam już gnębienie spokojnych obywateli i wprowadzanie niepotrzebnej paniki z noszeniem maski przeciwgazowej w metrze. Pomijam wspomnianą arogancję, zarozumiałość i przemądrzanie się. Ale to odnoszenie się do innych, ten jego stosunek do matki, z okłamywaniem jej, urąganiem jej, życzeniem jej śmierci (powiedział to dwa razy). To już Terminator z pierwszej części ma więcej uczuć i empatii od tego dziecka. Aż mi ciśnienie skoczyło. Przepraszam, ale po prostu strasznie impulsywnie reaguję, kiedy myślę o Oskarze Schellu. Po prostu nawet dla mnie Człowieka-Zło, taka ilość zła jest przerażająca. Ja nie tylko nie cierpię Oskara Schella, ja się go boję, ja się go naprawdę boję. Myślicie, że dziewczyna z "Ringa" była straszna? Oj, nie. Dziewczynka z "Ringa" jawi się jako miłe dziecię, w porównaniu z Oskarem Schellem, który przerażał mnie jak cholera. Długo jeszcze po seansie nie mogłem dojść do siebie po tym co zobaczyłem, mimo że muzyka Desplata tak ładnie grała...