Mój problem polega na tym, że Lucas zachował się żałośnie, jeśli chodzi o zgodę na 7. epizod. Latami (!) zarzekał się, że filmy kinowe z marki SW to już przeszłość, nawet w tym roku

Co innego czwarty Indy czy Nowa Trylogia, bo o nich zawsze była mowa.
Dobrze, że Lucas pozbawił się sam kontroli, bo jest dzięki temu nadzieja, że już zostawi biedną Starą Trylogię w spokoju. Oby.
Co do nowego epizodu: tak, teraz narzekam, a potem będę zapewne uczestniczył w zbiorowym hajpie, ale dla mnie Marvel czy Piraci z Karaibów to żadne potwierdzenie jakości. Jeśli chodzi o Marvela, to Disney wypuścił dwa bardzo dobre filmy (Iron Man i Avengersi), jeden dobry (Kapitan Ameryka), dwa niezłe (Hulk i Iron Man 2) i jeden słabawy (Thor). Czy to naprawdę coś oszałamiającego? Chyba nie.
Piratów z Karaibów natomiast zarżnięto tragiczną czwartą częścią i tu bym upatrywał zalążków dowodu, że Disney prawdopodobnie nie będzie umiał powiedzieć dość, nawet jeśli coś mu na początku wyjdzie.
Jestem więc pełen obaw, ale jeśli reżyser (!) będzie z prawdziwego zdarzenia, a ponadto oderwą to czasowo od Sagi, to może coś z tego być. Dodam tylko, że zdecydowanie nie lubię podejścia do robienia sequeli czy wznawiania słynnych marek na zasadzie 'a może wyjdzie, a jak nie to trudno'. Cytując Yodę:
Do. Or do not. There is no try. 
Ale chyba jestem w mniejszości.
Trzeba jednak pamiętać, że uniwersum SW jest ogromne, a akcja w nim wybiegła dziesiątki (jeśli chodzi o komiksy, to jedna seria nawet ponad setkę) lat za akcję Powrotu Jedi, więc Disney musi się liczyć z fanami, którzy, uwierzcie, podniosą spory bunt, jeśli książki i komiksy zostaną zlane w stopniu totalnym.
Wybór kompozytora: do epizodu 7 jest oczywisty, to po prostu musi być Williams. Wiadomo, że czas leci, ale póki co maestro jest jak najbardziej aktywny zawodowo, więc do dzieła
