Adam pisze:Problem w tym że jakbyś przesłuchał prawie wszystko co wydało z 10 innych japońskich kompozytorów to byś szybko o kawaju zapomniał

nie znasz innych więc sobie wmawiasz że kawaj jest zajebisty. to tak jak z Dżonem - nie znałeś Dżona to myślałeś że kto inny jest zajebisty, ale potem jak zacząłeś Dżona słuchać to doszło do Ciebie że jednak są rzeczy które mogą być o wiele lepsze niż myślałeś do tej pory i że można poprzeczki zawiesić wyżej. Zreszta, wysilisz się kiedyś żeby nie słuchać 268 raz Incepcji tylko posłuchać czegoś innego z ciekawosci, to przekonasz się w jakim błędzie żył Twój gust, strzelisz se facepalma i zapytasz się "jak ta muza kawaja mogła mi się az tak podobac"

Kawaj nie od paru ale od jakieś dekady prawie jest degeneratem - jak Ci napisał Myster, nie da się go praktycznie słuchać, bierze jakieś zryte 3ligowe projekty po 10 sztuk rocznie jak Badelt z których nic nie wynika do tego średnio co 3 jest wydawany w ogóle, a w tamtym kraju normą jest wydawanie wszystkiego jak leci, nawet oddzielnie samych piosenek na singlach. On w tamtym roku czy 2 lata temu zrobił chyba z 8 projektów. Co z tego wydano poza chyba 2 rzeczami? Kawaja nikt w Japonii nie chce do powaznych i ambitnych projektów od kilku lat. Widać to po tytułach jakie robi, nagrodach branżowych i plebiscytach itp. Zresztą takie same opinie możesz poczytać na zachodnich forach.
I co ja mogę tutaj napisać.

Myślałem, że po tylu latach wspólnego koegzystowania i wielu głośnych wymianach zdań, parę zasad już ustaliliśmy i okres beki i grzebania w cudzym umyśle się zakończył. Widzę, że jednak nie.
Znowu starach się przekonać, że znasz mnie lepiej od siebie samego i wiesz lepiej co słucham, a czego nie słucham.
"Zawieszanie wysoko poprzeczki"? Hm, zacząłem swoją przygodę z muzyką filmową od Johna Williamsa i choć poznałem naprawdę wiele kompozytorów i ścieżek to czegoś czy kogoś kto by stał wyżej nie odkryłem. Podobnie jak z drugim ulubionym kompozytorem, którego odkryłem zaraz po Williamsie. Słucham Zimmera, ale i nie tylko jego. I mimo, że przesłuchałem wiele soundtracków i poznałem wiele kompozytorów to jego pozycja jako No.2 jest nienaruszona. A "Inception" słucham wtedy kiedy mam ochotę. I wiedz nie tylko jej słucham, ale mimo to dalej bardzo wysoko cenię tę muzykę. A zresztą skoro zakupiłem soundtrack to nie po to, aby ładnie na półce leżał, tylko, abym go słuchał.
Wracając do Kawaia: Każesz mi poznać innych japońskich kompozytorów. Twierdzisz, że wtedy bym zapomniał o Kawaiu. Bardzo nie lubię tej brutalnej i dla mnie strasznie nieludzkiej metody, jaka tutaj na forum panuje. Kompozytorzy traktowani są jak obiekty, które jak nam się znudzą, zastępujemy je innym modelem.

Ja mimo wszystko dalej bardzo chętnie wracam do wysłużonego Kawaia.
I to nie dlatego, że nie znam innych japońskich kompozytorów. O co to to nie. Znam bardzo dobrze Hisaishiego, znam i często słucham Mizoguchiego, Sato też staram się słuchać na bierząco. Próbowałem z Kanno, czy Kajiurą czy też Sahashim, czy też Twoim ulubieńcem Iwashiro, który mi jakoś średnio podchodzi. Ale i tak ze wszystkich najlepiej mi się słucha muzyki Kawaia. Nie wiem nawet czy nie częściej go słucham do Hisaishiego. I mnie byłoby trudno znaleźć 10 japońskich kompozytorów lepszych od Kawaia, którzy by sprawili, że szybko bym o nim zapomniał. Tym bardziej, że trudno mi znaleźć jakichkolwiek innych japońskich kompozytorów o reszcie świata nie wspominając, którzy stworzyliby coś na miarę "Ghost in the Shell". I Kawai może być teraz w formie jakiej jest, ale za "Ghost in the Shell" należy się mu wieczny szacunek i na pewno nie popadnie on przez ten score w zapomnienie, a wręcz przeciwnie.
Tak rzekłem.