Chyba w telewizji, bo w kinach jednak była oglądana w formacie kinowym.
Nick Cave i Warren Ellis
Re: Nick Cave i Warren Ellis
Ale my ją znamy głównie z telewizji, a film jest przeznaczony na Netflixa, także może coś w tym być Albo stoją za tym inne artystyczne i psychologiczne przesłanki, postać zamknięta w tym ciasnym świecie jest trochę jak ptaszek zamknięty w klatce, bardziej scentralizowana, stłamszona, samotna, pozostawiona sama sobie itd
- Wawrzyniec
- Hans Zimmer
- Posty: 33787
- Rejestracja: sob lip 12, 2008 02:00 am
- Kontakt:
Re: Nick Cave i Warren Ellis
IPADy nie mają ekranu 16:9 jak obecne telewizory, przez co wszystko nagrywane w tym formacie jest z ogromnymi pasami u dołu i u góry. Pasy jak lotniskowce. Oczywiście można zoomować, ale wtedy obcina wszystko po bokach i oglądamy w formacie jak ze starego telewizora CRT. Przy filmie w formacie 4:3 jest idealnie - brak pasów po bokach, u góry i u dołu. Film w 4:3 jest wyświetlany na całym ekranie IPADa i nie ma żadnych pasów - nawet tych po boku. "Justice League Zacka Snydera" nie ma pasów po bokach na IPADZIE, dlatego lepiej się ogląda na tym urządzeniu niż na telewizorze. Rzecz jasna jeśli pominiemy samą wielkość telewizora, która zawsze wygrywa z tabletem.
https://soyacincau.com/2021/03/21/the-z ... -ipad-pro/
Jeśli chodzi o "Blondynkę", to dobrze, że twórcy nie poszli jak Xavier Dolan w "Mamie", gdzie zastosował idealną klatkę kwadratową 1:1.
- Koper
- Ennio Morricone
- Posty: 26132
- Rejestracja: pn mar 06, 2006 22:16 pm
- Lokalizacja: Zielona Góra
- Kontakt:
Re: Nick Cave i Warren Ellis
Wcale nie cały, bo format jest różny w różnych scenach (bywa panoramiczny, a bywa i w pionie, jakby kręcony komórką), choć 4:3 jest faktycznie tym dominującym.
Ale o co chodzi z tymi formatami czy przechodzeniem z koloru do czerni i bieli to chyba wie tylko reżyser, bo jakiegoś klucza do tych "artystycznych" zabiegów nie znalazłem.
Ogólnie dziwny to film, skoncentrowany na tym by pokazać Marylin jako ofiarę otoczenia (głównie mężczyzn), którą co rusz jakieś nieszczęście spotyka, jeszcze ją do aborcji przymuszają, a ona biedna już z płodami gada.
Niektóre sceny świetne, kapitalnie nakręcone, ale niektóre albo kiczowate (jak te z płodami), albo kompletnie zbyteczne (jak poszukiwanie napiwku dla kuriera przez 2 minuty).
Muza... całkiem ok. Pasowała, swoje momenty miała.
"Hans Zimmer w tej chwili nic nie potrzebuje. (...) Ciebie też nie potrzebuje." - Paweł Stroiński
Re: Nick Cave i Warren Ellis
No to już wiadomo dlaczego ta muza brzmi jak Angelo, film jest mocno inspirowany Lynchem. Jako obraz "biograficzny" to na pewno nietuzinkowa pozycja, ale poza fantastycznymi zdjęciami i główną rolą był strasznie jednowymiarowy i fabularnie pozostawiał wiele do życzenia, ale muzykę muszę pochwalić, bo zrobiła ona kilka scen i dobrze pasowała do tego onirycznego koszmaru, a i samego soundtracka słucha się z zaciekawieniem, najlepszy Hollywodzki Cave/Ellis od 15 lat - Zabójstwo Jesse'ego Jamesa.