Gościu jest jakimś megafanbojem lejtomotywiki i Dżonneła. Pomijam to, że dziesięć razy powtarza to samo. Pomijam to, że nie potrafi poprawnie wymówić nazwiska Desplata. W dodatku nawet poprawnie nie przeanalizował melodii/tematów/motywów w dwóch ostatnich częściach serii HP. To co on nazywa tematem Neville'a jest tak naprawdę tematem Zakonu Feniksa. W ogóle śmieszy mnie ta jego koncepcja tematu Neville'a, który powinien przewijać się przez osiem filmów - jakoś Williams go nie napisał przez 3 części, poza tym kiedy były kręcone te filmy jeszcze nie było wiadomo jaką rolę Neville odegra w ostatniej części... Idąc dalej, nie ma czegoś takiego jak "Bad Guy's Theme", to jest po prostu kawałek muzyki akcji. Zupełnie nie wspomniał za to tematu śmierciożerców/Voldemorta. I wielu innych: Dumbledore'a, Hermiony, Obliviate, właściwego tematu horkruksów (nie tylko tego skrzeczenia) itd. Kolejny z dupy zarzut, że temat Lily i temat bitwy o Hogwart są tylko w jednym filmie
No helloł, a czemu miałyby być w innych filmach?
Ja oczywiście rozumiem, że można było wykorzystać
A Window to the Past w ósmej części (Wawrzek by się ucieszył), no ale seria do tego momentu była już tak niekonsekwentna muzycznie, że wiele by to nie zmieniło. Najbardziej śmieszą mnie porównania Desplata do RCP
Że buduje napięcie poprzez "ostinata smyczkowe" i "wojenne bębny"
I że momentami ten score brzmi jak do filmu Nolana
No może i trochę tak, ale to wyraźny sygnał, że skądś ta wizja wyszła, i to raczej nie od kompozytora, bo Desplat na co dzień pisze nieco inaczej, a raczej od reżysera i producentów, którzy nie przypilnowali ciągłości muzycznej serii i wymyślili sobie, że im dalej od Hogwartu, tym mniej dźwięków przypominających dzieciństwo. To Yates wprowadził w HP różnego rodzaju elementy sound designu (skwierczenia, uderzenia w bębny itd). Inna kwestia, że te ostatnie filmy są mroczniejsze i mają mniej sekwencji pozwalających na rozwinięcie melodii (wystarczy porównać sobie długość sekwencji lotu na hipogryfie i na smoku w ostatniej części). Wystarczy popatrzeć sobie jak mocno poszatkowane i przegadane są sekwencje bitewne w HPDH2. Więc porównywanie HP do LOTRa albo SW jest bez sensu, bo tam byli kompozytorzy, którzy pisali muzykę do wszystkich części, Shore miał jeszcze to ułatwienie, że wiedział jak historia potoczy się do samego końca, więc mógł zasugerować już w pierwszej części temat Gondoru, bo wiedział, że odegra on dużą rolę w
Powrocie Króla. Dzisiaj filmy kręci się zupełnie inaczej, o czym przy
Valerianie mówił Besson - szybszy montaż itd., co powoduje, że nie ma zbyt wiele przestrzeni dla muzyki. No chyba, że trafisz na reżysera, który ci tego miejsca dużo zostawi, a współcześnie jest ich niestety niewielu. Williams miał to szczęście, że miał w dwóch pierwszych częściach piękny, czarodziejski, cukierkowy świat, a u Cuarona ten mroczny pejzaż był bardzo inspirujący i artystyczny. Nawet Newell dał Doyle'owi kilka epickich sekwencji, wynikających z fabuły książki i filmu. A potem przyszedł Yates i wszystko schrzanił...