Hans Zimmer

Tutaj dyskutujemy w wątkach ogólnych o poszczególnych kompozytorach.
Wiadomość
Autor
Awatar użytkownika
Adam
Jan Borysewicz
Posty: 58193
Rejestracja: wt lis 24, 2009 19:02 pm

Re: Hans Zimmer

#3991 Post autor: Adam » wt mar 09, 2021 20:40 pm

Wawrzyniec - nie chce mi się cytować bo za dużo roboty:
- po pierwsze ja mam w dupie co ktoś o mnie pisze w necie (tym bardziej gdy robi to ktoś, kogo w życiu na oczy nie widziałem - jak Southall Hansa)
- po drugie jakby Hans czy jakiś JXL chciał usunięcia recek na moim własnym portalu (jak u Southalla), to by mi musiał za to sporo zapłacić żebym w ogóle raczył to rozważyć (oczywiście zrobiłbym to wyłącznie dla pieniędzy, bo skoro mój portal to mogę sobie robić z nim co chce)
- po trzecie powtórzę: Southall miał rzeczowe recki bez osobistych wycieczek. Hansowi chyba się pomyliło wylewanie jadu - miało być na Clammenssena a dostało się Southallowi, który ma jak widać skórę i asertywność na poziomie 3 letniego dziecka.
- po czwarte to jest mindfuck by drugi najbogatszy kompozytor w branży, którego majątek Forbes wycenia na +200 mln $ - robił personalne wycieczki (jakiekolwiek by one nie były, nawet grzeczne), do fanowskiego i amatorskiego portalu, nie prowadzonego przez dziennikarza i nie podlegającej pod żądny medialny koncern czy partie polityczna.
- po piąte, cała akcja, powtórzę - #MNIEŚMIESZY :D
#FUCKVINYL

Awatar użytkownika
Wawrzyniec
Hans Zimmer
Posty: 33788
Rejestracja: sob lip 12, 2008 02:00 am
Kontakt:

Re: Hans Zimmer

#3992 Post autor: Wawrzyniec » wt mar 09, 2021 20:51 pm

@Adam A czy ja tu gdzieś bronię Hansa? To raczej nie jest do obronienia, skoro następnego dnia sam Hans za to przeprasza. Tutaj bardziej się staram myśleć i raczej sobie gdybam nad jego przyjaźnią z Junkim. I tak tutaj mamy wiele hałasu o Junkiego, gdyby to jeszcze chodziło o jakiś ważny soundtrack, czy kompozytora. :P

Co do sprzeczek Southall vs Hans to pamiętam recenzję Southalla TDKR, gdzie sugerował, że i tak większość tej muzyki napisał Balfe i śpiewał "Deshi, Basara Banal". Wiem bo widziałem tę reckę i potem ją przytemperował. Ale znowu tu nie usprawiedliwiam Hansa, tylko się zastanawiam, czy naprawdę chodzi o Clemmensena, gdyż z tego co tam słyszę, to podobno Hans nie zna Filmtracks.com.

A co do kompozytorów, krytyków, to Jerry Goldsmith nie przywitał się tak z Jonem Broxtonem, że jak się dowiedział czym się zajmuje, to odwrócił się i wyszedł?

Plus taką historię znalazłem:
I remember writing, in a 1971 issue of "Movie Sounds", a review in which I said that I found much of Bernard Herrmann's output rather static and plodding, away from the films themselves. Imagine my surprise when, about two weeks later, Bernard Herrmann actually turned up at my door in the Highlands of Scotland, shouted a torrent of abuse at me, and sped off in his car, accompanied by Miklos Rozsa and Laurie Johnson.

I later discovered that he had tracked me down using "Directory Enquiries" (I thought they weren't allowed to give out that info, but I guess he used his Noo York brashness to terrify the operator into submission). I was shaking in fear for months and in fact gave up writing more reviews of film scores for about a year.
#WinaHansa #IStandByDaenerys

Awatar użytkownika
Adam
Jan Borysewicz
Posty: 58193
Rejestracja: wt lis 24, 2009 19:02 pm

Re: Hans Zimmer

#3993 Post autor: Adam » wt mar 09, 2021 20:54 pm

Przede wszystkim - to wszystko są gówno nie krytycy. Jedynym prawdziwym krytykiem piszącym o muzyce filmowej na zachodzie jest Burlingame. Facet z kierunkowym wykształceniem i bodaj +40 letnim CV w medialnych koncernach. A drugim chyba Schweiger, ale znacznie mniejsze CV. Fanboje z amatorskich portali to żadni krytycy i żadni dziennikarze. Tak, PL, tez się to tyczy.
#FUCKVINYL

Awatar użytkownika
Wawrzyniec
Hans Zimmer
Posty: 33788
Rejestracja: sob lip 12, 2008 02:00 am
Kontakt:

Re: Hans Zimmer

#3994 Post autor: Wawrzyniec » wt mar 09, 2021 20:58 pm

OK, ale teraz piszesz trochę jak Hans. To w sumie w takim razie ja i Ty słuchamy sobie soundtracku Junkiego i niby jest orkiestra, a brzmi jak samplowana i sztucznie. I czyli mamy brak wykształcenia, nie znamy, to znaczy, że po prostu źle słyszymy i nie potrafimy słuchać? :? Bo to, że Hans broni przyjaciela jest OK i to po ludzku rozumiem, ale tworzenie SafeSpace dla Junkiego jest dla mnie problematyczne.
#WinaHansa #IStandByDaenerys

Awatar użytkownika
Adam
Jan Borysewicz
Posty: 58193
Rejestracja: wt lis 24, 2009 19:02 pm

Re: Hans Zimmer

#3995 Post autor: Adam » wt mar 09, 2021 21:03 pm

Oczywiście że jest. Mi chodziło o to że w USA jest jedna/dwie osoby z kierunkowym wykształceniem i latami pracy dla największych koncernów medialnych zajmując się tylko tym. A to że paru fanbojów sobie założyło amatorskie portale nie czyni z nich dziennikarzy muzycznych i krytyków, mimo tego że dla lepszego samopoczucia i łatwiejszego wstępu na imprezy SCL sobie założyli samozwańcze i rowniez fanbojskie IFMCA.

A że Hans odleciał, to inna sprawa. I Hans i Southall grubo odlecieli ale w przeciwnych kierunkach. Jednak osobiście uważam że w tej aferce koperkowej bardziej odleciał Southall.
#FUCKVINYL

Awatar użytkownika
Wawrzyniec
Hans Zimmer
Posty: 33788
Rejestracja: sob lip 12, 2008 02:00 am
Kontakt:

Re: Hans Zimmer

#3996 Post autor: Wawrzyniec » śr mar 10, 2021 14:00 pm

Tylko też różnica jest taka, że takim Burlingame, czy Schwigerowi to płacą za tę robotę, a reszcie jak i nam nie. I w sumie gdyby z jakiegoś wielkiego pisma, ktoś mnie zaatakował to wcale nie jest powiedziane, żebym po ludzku nie zareagował. A jak jeszcze byłbym takim przyjacielem jak Hans, to może też stanąłbym w obronie mego przyjaciela za moim zdaniem niesłuszne ataki. Chociaż dalej uważam, że Junkie nie jest już małym XSem, on jest dużym XLem i chyba potrafi bronić się sam.
Tutaj poszło o takich "krytyków" jak my, którzy robią to z miłości do muzyki filmowej i nie otrzymujemy za to pieniędzy, ba sami płacimy pieniędzmi i czasem za naszą pasję.

Mój największy problem jest z tym "Safe Space" dla kompozytorów. Co prawda teraz już nie widzę tego fragmentu gdzie Southall pisze w stylu: "Parę razy kompozytorzy zarzucali mi, że nie tworząc muzykę filmową, krytykuję ją (Hm, ciekawe czy to też był Hans?). Cóż Holkenborg też nie ma pojęcia o muzyce, a tworzy ją". :P
OK, przyznaję, to jest ostry pojazd i teraz też widzę, że na zagranicznych forach są debaty, czy nie należy być bardziej wyrozumiałym itd. Po pierwsze dobrze, że żadne z tych osób nie zna polskiego i nie było u nas na stronie. Gdyż tak w sumie to chyba jesteśmy okropnymi i podłymi ludźmi. A końcówka recenzji "Apocalypto" Babucha, to zjada na śniadanie te tzw. "nasty" komentarze Southalla. :P
Oczywiście ja jestem za kulturalnym podejściem itd. ale nie oznacza to, że nie możemy mieć prawa głosu, tylko dlatego, że podobno nie mamy odpowiedniej wiedzy. To przecież nie muszę mieć ukończonej szkoły gastronomicznej, ani wiedzieć jak kucharz gotuje jedzenie, jak się czuje, czy zabrakło mu jakiejś przyprawy, aby móc powiedzieć czy mi jedzenie smakuje czy nie. Plus w ostateczności to my jesteśmy klientami i muzyka filmowa jest częścią filmu, za który aby go obejrzeć kupuję bilet do kina, czy płacę za streaming za moje pieniądze. I jak mi się nie podoba to mam przecież prawo wyrazić swoje niezadowolenie.Tak samo jak idąc na film widzę jak główny bohater obciąga kosmicznej krowie, to mam prawo wyrazić swoje niezadowolenie, nie będąc przy tym obrzucony inwektywami, albo określony rosyjskim trollem. Jak oglądam bitwę w nocy, która jest nakręcona w takiej ciemni, że nic nie widzę, to mam prawo powiedzieć, że nic nie widzę, gdyż to jest fakt, a nie zostać zaatakowanym, że nie znam się i oglądam na złym sprzęcie.

A tak ogólnie to całe zajście trochę kojarzy mi się z tym:

youtu.be/P4p_PdQsql8
#WinaHansa #IStandByDaenerys

Awatar użytkownika
Adam
Jan Borysewicz
Posty: 58193
Rejestracja: wt lis 24, 2009 19:02 pm

Re: Hans Zimmer

#3997 Post autor: Adam » śr mar 10, 2021 14:07 pm

Wawrzyniec pisze:
śr mar 10, 2021 14:00 pm
A końcówka recenzji "Apocalypto" Babucha, to zjada na śniadanie te tzw. "nasty" komentarze Southalla. :P
eee tam, nic nie przebije jego ostatniego zdania recki Troi :D
#FUCKVINYL

Awatar użytkownika
Wawrzyniec
Hans Zimmer
Posty: 33788
Rejestracja: sob lip 12, 2008 02:00 am
Kontakt:

Re: Hans Zimmer

#3998 Post autor: Wawrzyniec » śr mar 10, 2021 14:21 pm

Pamiętam jak w jednym z wywiadów Horner powiedział, że komponowanie jest dla niego czymś co przypomina malarstwo. Kompozytor nakłada pejzaż za pomocą orkiestry i wszystko wyostrza subtelną elektroniką. Szkoda że w Troi zamiast klarownego tła, dostaliśmy nieskoordynowany, pełen błędów perspektywicznych, kiczowaty landszaft. Nudne horror vacui, bez pomysłu, bez inwencji. Po prostu beznadziejne.
E tam, to akurat bardzo ciekawy komentarz. Plus Babuch jest historykiem sztuki, a więc wedle tych jakiś norm, które podobno powinny być, to ma prawo się na ten temat wypowiadać. Chociaż teraz uświadomiłem sobie, że chyba Hans znowu sam sobie zaprzecza: Gdyż jeżeli zarzuca krytykom brak odpowiedniej wiedzy, to mam nadzieję, że chodzi mu głównie o wiedzę zdobytą przez doświadczenie w branży, gdyż jeżeli chodzi o muzyczne wykształcenie, to sam przecież takiego oficjalnie nie posiada.
#WinaHansa #IStandByDaenerys

Awatar użytkownika
Paweł Stroiński
Ridley Scott
Posty: 9316
Rejestracja: śr kwie 06, 2005 21:45 pm
Lokalizacja: Spod Warszawy
Kontakt:

Re: Hans Zimmer

#3999 Post autor: Paweł Stroiński » śr mar 10, 2021 16:24 pm

Hansowi chodzi o wiedzę na temat procesu powstawania muzyki filmowej. Pamiętam, jak była inba z Muethingiem pod postem Roberta Folka sprzed lat (przypomnę, Muething to gość, który autentycznie atakuje Hansa, bardzo osobiście i bezpardonowo za każdym razem, kiedy skomentuje coś u jednego z jego "znajomych" na FB, gość kiedyś był krytykiem muzyki filmowej, nawet pisał w pismach, jeśli jednego nie prowadził) i mnie poprosił, żebym coś Muethingowi powiedział, to chodziło mu o moją wiedzę historyczną (nie żeby była wybitna, ale cicho, Hans pewnie sądzi, że jest :mrgreen: ).

Tu jest pewien problem oczywiście, gdzie Hans jest w najlepszym razie idealistą, w najgorszym po prostu do pewnego stopnia naiwny. Jasne, opowieści z procesu powstawania muzyki filmowej sobie możesz znać, bo anegdoty, które Hans potrafi rzucać, a niejedną zna, są anegdotami insiderów. Nie jest to ten problem, skala, itd., więc wybaczcie porównanie, ale to jest coś takiego, jak wychodzi sprawa Spaceya, a największym szokiem nie jest to, co się działo, ale to, że dopiero TERAZ to wyszło [tutaj nie chcę wchodzić w tematy #metoo, choć to jest bardzo ważny aspekt całej tej sprawy, bo systemowy]. Tak samo jest z historiami z procesu twórczego muzyki filmowej.

Podam przykład ostro kontrowersyjnej recenzji Southalla, która doprowadziła w ogóle do początku konfliktu (i najwyraźniej to są rzeczy, które w Hansie mocno zostały), czyli The Dark Knight Rises. Cały tekst był w dużej mierze oparty na tym, że ktoś powiedział Jamesowi, że Balfe większość score'u zrobił, co nie jest prawdą. Ale jak miał z Hansem ugadywać (autentycznym argumentem Zimmera było "trzeba było zadzwonić") jakiekolwiek rzeczy, skoro prace nad filmami Nolana są objęte totalną tajemnicą do tego stopnia, że kiedy Emma Thomas (domyśliłem się z imienia) zadzwoniła do Hansa, kiedy ja akurat byłem w londyńskim studiu z wizytą przy drugim Sherlocku (parę dni przed sesją nagraniową, z tego pierwszego spotkania, gdzie usłyszałem elektroniczną wersję suity, potem nagrywaną, wynikło zaproszenie na sesję), on grzecznie wyprosił wszystkich (łącznie z Bobem Badamim!) ze studia, by porozmawiać na osobności? Co z tego, że usłyszałem, zresztą od Southalla, historię, że Jerry Goldsmith wyleciał z Wall Street dlatego, że zarówno on, jak i Stone na pierwszej sesji nagraniowej byli mocno pod wpływem narkotyków, więc było "fajnie", skoro nie wiem, czy ktoś to potwierdzi? Co nam daje anegdota, że na sesji nagraniowej Aliens Cameron prawie przyszpilił Hornera do ściany, bo zdążyli go odciągnąć? Książeczki w edycjach limitowanych MOGĄ coś dodać, ale po pierwsze nowe score'y ich nie mają, po drugie, ich autorzy skarżą się, że muszą pisać, że drugi Speed to prawie najlepszy film akcji w historii kina, a autor książeczki do Patriot Games się wściekł, kiedy mu wycięli informację z tekstu, że jeden z tematów to kopia z klasyki.

Owszem, uważam, że powinno się (i dlatego tak mocno naciskam od pewnego czasu, że powinno się oglądać film; tak, wiem, długi czas sam tak nie robiłem) próbować z ograniczonych "danych", jakie mamy, niejako rekonstruować strukturę ścieżki i przez to swoisty proces myślowy kompozytora (nie zrekonstruujemy samego procesu twórczego na podstawie muzyki, ale sposób myślenia, owszem, to rodzaj retoryki, a retorykę można nie bez nadmiernych uproszczeń określić jako praktyczną logikę). Wtedy mamy pewną amunicję: bo nie tyle mówimy o tym, co nam się podoba albo nie, ale mówiąc dlatego, formułujemy to jako "zgadzamy się albo nie" z tym, a nie innym pomysłem. No, oczywiście trzeba uzasadnić dlaczego. Ja staram się to robić.

Awatar użytkownika
Wawrzyniec
Hans Zimmer
Posty: 33788
Rejestracja: sob lip 12, 2008 02:00 am
Kontakt:

Re: Hans Zimmer

#4000 Post autor: Wawrzyniec » śr mar 10, 2021 17:10 pm

Po części też rozumiem o co Hansowi chodzi i z jednej strony się zgadzam, z drugiej się nie zgadzam. :P Gdyż w pewnym sensie jako odbiorcę i nie ważne, czy chodzi o muzykę, film, obraz, czy nawet posiłek, to w ostateczności proces twórczy choć bywa ciekawy, to koniec końców liczy się dzieło końcowe. I w sumie czy malarz namaluje mi abstrakcyjny obraz za pomocą pędzla, czy swoich włosów i czy autor napisze coś na maszynie do pisania, czy swoją lewą stopą, to jest sprawa uboczna, gdyż liczy się dzieło końcowe.
Przy czym z drugiej strony często wiedza dlaczego coś brzmi jak brzmi jest w porządku. I choć podaję często ten przykład, ale np. w przypadku takiej Gry o tron, warto zaznaczyć, że to sami twórcy narzucili Djawadiemu, jak ta muzyka ma brzmieć, czy też bardziej jak ma nie brzmieć. I zamiast powtarzać znany tekst, że w "RCP nie umieją w drewno" to tutaj zmienia trochę fakt, że Djawadiemu zakazano po prostu zakazano ich używać. Tak samo znając trochę lepiej branżę, temp-tracki itd. nie powinno dziwić, że ścieżki Balfego do dużych produkcji brzmią jak brzmią, a np. do drobnych, niezależnych angielskich dramatów i prawdziwych historii prezentują sie o wiele lepiej.

W przypadku The Dark Knight Rises, to w sumie Southall padł ofiara kłamstwa powtarzanego wiele razy, które stało się prawdą. Tak samo jak tutaj na forum przyjęło się mówić, że za Hansa pomagierzy wszystko robią, to i to Southall w swojej recenzji powtórzył. I ja pamiętam tamto spięcie i Hans nie zarzucał, akurat Southallowi niskiej noty, tylko właśnie nieprawdę, że to niby nie jest jego muzyka i że przy niej nie pracował.

Oczywiście im więcej wiedzy tym lepiej i nawet wiem, że i Ludi czasami odnośnie recenzji się czegoś Balfego pytał i ten rzeczywiście odpowiadał. Ale wizja, że przy każdej recenzji muszę znać całe making-off tworzenia muzyki, jest już zbyt idealistyczne. No chyba, że mi Hansu zafunduje, że przy powstawaniu każdej ścieżki od niego i kogoś z RCP i jego przyjaciół, będę mógł tam być na żywo, aby cały proces widzieć? Jak tak, to oczywiście jestem na tak i o wyżywieniu i kosztach noclegów możemy po pertraktować. :wink:

Ale jeżeli chodzi o patrzenie na wszystko z trochę szerszej perspektywy, to mimo czasami mocnych pocisków, to akurat Hans Zimmer powinien z podejścia na FIlmMusic.pl być zadowolony. Gdyż np. to gdzie ja mogę i krytykuję Southalla i Broxtona, to że u nich rzadko odczuwam, że czytam recenzje muzyki filmowej z naciskiem na "filmowa". Znaczy bardzo często odnoszę wrażenie, że czytam po prostu recenzje kolejnych albumów z muzyką. I np. takie kwestie jak muzyka sprawuje się w obrazie, albo czy takie brzmienie jest uzasadnione względem obrazu. To jednak u nas, albo przynajmniej ja zawsze patrzę na film i dla mnie jest naturalnym, że przed recenzowaniem oglądam taki film, czy serial, gdyż inaczej to nawet nie byłbym sobie w stanie wyobrażać, aby móc soundtrack recenzować. I tu też wracamy do kwestii, że oglądając film Michaela Baya, wiedząc jakie one mają styl, szybki montaż, ale też znając muzyczne upodobania Baya, jest zrozumiałym, że te soundtracki brzmią jak brzmią. Dlatego tutaj nie mam problemu i ciągle to zaznaczam, że my mówimy o muzyce filmowej, a nie o zwykłych albumach do posłuchania do potupania nóżką podczas obierania ziemniaków.

Chociaż tak jak ważny jest aspekt filmowy, to jak już coś się wydaje to i też o słuchaczu trzeba myśleć. I z całą miłością Hansa do Junkiego, trzeba otwarcie powiedzieć, że 4godzinny soundtrack to przesada do kwadratu. Oczywiście można dla zagorzałych fanów zrobić wersję Deluxe, ale z myślą o słuchaczach to taki czas trwania jest po prostu niedorzeczny.
#WinaHansa #IStandByDaenerys

Awatar użytkownika
MichalP
Nominacja do odkrycia roku
Posty: 1036
Rejestracja: czw wrz 07, 2017 04:28 am
Lokalizacja: Gdzies w Kanadzie

Re: Hans Zimmer

#4001 Post autor: MichalP » śr mar 10, 2021 17:32 pm

Patrzac na to jak Hans zareagowal kiedys na recenzje Southalla i szczegolnie teraz to pomimo co Adam mowi, ze takie Southalle - recenzenci, skoro nie sa profesjonalistami tylko entuzjastami - nie powinni miec w ogole znaczenia, a jednak moze dlatego, ze wlasnie tych profesjonalistow jest tak niewielu to wyglada na to, ze jednak ich glos jakos sie liczy, a na pewno jest zauwazany przez kompozytorow. Czy ma realny wplyw na postrzeganie samych kompozytorow to juz inna sprawa.

I wiem, ze profesjonalny recenzent powinien miec bardziej obiektywne podejscie - to co Pawel wspominal - troche inside knowledge, na ile to mozliwe no i oceniac muze przez jej pryzmat funckjonowania w filmie. Ale tu sie pojawia problem z amatorami takimi jak Southalla i zwyklymi sluchaczami - podchodzimy do muzyki, ale i kompozytorow bardziej osobiscie i jak widac po naszych wypowiedziach (nikt nie jest bez winy :D ) na sposob oceniania danej muzy ma wplyw tez trend jaki sie rozwija na przestrzeni lat. Tak przynajmniej jest w moich przypadku. Zimmer cos zaczal a inni zaczeli to wykorzystywac. Na poczatku to mogla byc "guilty pleasure", pozniej mi sie juz osluchalo, teraz wrecz przypomina mi nieznosna karykature tego co kiedys wydawalo sie nawet fajne. I ja to tez slysze o czym Wawrzyniec wspomina, nawet taki Junkie czy Balfe w filmie nie blockbusterowym potrafi troche zablysnac, ale jest tego za malo, malo wyraziscie i lepiej bylo zrobione wczesniej przez innych. Wiec kiedy kazdy z nich wraca do tych sprawdzonych, ogranych zagrywek ma to wplyw na sposob w jaki postrzegamy taka muze.

Awatar użytkownika
Paweł Stroiński
Ridley Scott
Posty: 9316
Rejestracja: śr kwie 06, 2005 21:45 pm
Lokalizacja: Spod Warszawy
Kontakt:

Re: Hans Zimmer

#4002 Post autor: Paweł Stroiński » śr mar 10, 2021 17:53 pm

Wiesz co, rozwinę to w innym czasie nieco bardziej, ale tutaj jako taki teaser - to jest dość skomplikowane. Pewne źródła inside knowledge mamy, bo czytamy wywiady, niektórzy poszukają anegdot w necie (każdemu, kto choć trochę liznął Golden Age zachęcam do lektury wspomnień Raskina z czasów Złotej Ery, trochę o najważniejszych "graczach", cudowne anegdoty, uważam, że lektura obowiązkowa), a nawet i bywają książki.

Burlingame-zawodowiec, owszem, historyk gatunku (ba, nawet wykłada, nie tylko pisze). Schweiger to inna rzecz, bo on jest bardziej insiderem niż dziennikarzem. Od lat podkłada do filmów temp-tracki (i też dlatego liże kompozytorom trochę dupy zawsze), pomijając jego karierę aktora trzecioplanowego w horrorach (generalnie, gra role, w których ginie :mrgreen: ) . Więc on tutaj czuje się wręcz bardziej gościem ze środowiska, a połowa środowiska około-IFMCA ma go wręcz zablokowanego albo zablokowana przez niego na FB została.

Co do Southalla, on akurat zawsze był szczery co do swojego braku wykształcenia muzycznego i co do tego, jakie ma preferencje. Dla mnie pełna świadomość i uczciwe określenie tych preferencji (Michał, chodzi mi o angielskie "bias" z braku lepszego przekładu na ten moment) jest podstawą tego, co można by nazwać obiektywizmem recenzenta. I tak, on uczciwie przyznaje, że pisze bez znajomości filmu, co prawda w paru miejscach można by go za to zniszczyć, ale np. Interstellar i Incepcję pisał bez filmu. Piątki wyszły z samych albumów. Po obejrzeniu nic się nie zmieniło w jego prywatnej ocenie. Gorzej było z np. Kodem da Vinci (ale to akurat rozumiem :mrgreen: )

Awatar użytkownika
Wawrzyniec
Hans Zimmer
Posty: 33788
Rejestracja: sob lip 12, 2008 02:00 am
Kontakt:

Re: Hans Zimmer

#4003 Post autor: Wawrzyniec » śr mar 10, 2021 18:20 pm

A Golden Age, to w ogóle kopalnia genialnych historii, ale też sytuacji, przy którym Hans ze swoim wyskokiem na Southalla, czy ze swoimi pomagierami prezentuje się wręcz niewinnie. Tym bardziej, że tamte postacie, to dopiero miały ego i potrafiły wybuchnąć. I już nawet nie wiem, czy to Alfred Newman, czy ktoś inny też miał ghost-writerów, że był podpisany nazwiskiem przy projektach, których mało co robił.

Ale w takim razie to raczej trudno mówić, aby byli jacyś profesjonalni recenzenci. Burlingame i Schweiger to bardziej osoby znające branże niż recenzenci muzyki filmowej. Kaya Savas i całe Film.Music.Media na początku recenzowało soundtracki, ale z czasem jaka każda ścieżka z RCP otrzymywała 4/5, albo na 5/5 to to porzucili. A w ogóle po Batman v Superman to już całkowicie zrezygnowali z pisania recenzji. Pamiętam tę reckę z niską oceną i cały jej ton był wręcz przepraszający Hansa, że ocenia to tak nisko, ale po prostu nie da się inaczej. :P
MichalP pisze:
śr mar 10, 2021 17:32 pm
. I ja to tez slysze o czym Wawrzyniec wspomina, nawet taki Junkie czy Balfe w filmie nie blockbusterowym potrafi troche zablysnac, ale jest tego za malo, malo wyraziscie i lepiej bylo zrobione wczesniej przez innych. Wiec kiedy kazdy z nich wraca do tych sprawdzonych, ogranych zagrywek ma to wplyw na sposob w jaki postrzegamy taka muze.
Co do Junkiego, to nie o nim nie wspominam. Gdyż on ma jedno Brimstone, które recenzowałem i które pewnie dostał, gdyż to byłą holenderska, prestiżowa produkcja, to pewnie chcieli mieć najbardziej znanego aktualnie holenderskiego kompozytora. Jest jedno "Black Mass", ale to typowy Junkie na smyczkach i ta muzyka niewiele do filmu wnosi. A tak to jednak Junkie głównie do blockbusterów i akcyjniaków pisze. I zważywszy, że on chce być drugim Hansem Zimmerem, to raczej pozostanie w tych projektach. Balfe to widać, że jednak robi sobie odskocznię od dużych produkcji, którą też nam pokazuje, że potrafi inaczej pisać. Najlepszy action-score Henry Jackman zaprezentował w grze "Uncharted 4" i tak można różne przykłady podawać. I w sumie wśród zarzutów wobec Junkiego, też w związku z tą aferą z Hansem, to często niektórzy, że rzeczywiście inni kiedy trzeba potrafią się czymś wykazać, ale nie Junkie.
Paweł Stroiński pisze:
śr mar 10, 2021 17:53 pm
Co do Southalla, on akurat zawsze był szczery co do swojego braku wykształcenia muzycznego i co do tego, jakie ma preferencje. Dla mnie pełna świadomość i uczciwe określenie tych preferencji (Michał, chodzi mi o angielskie "bias" z braku lepszego przekładu na ten moment) jest podstawą tego, co można by nazwać obiektywizmem recenzenta. I tak, on uczciwie przyznaje, że pisze bez znajomości filmu, co prawda w paru miejscach można by go za to zniszczyć, ale np. Interstellar i Incepcję pisał bez filmu. Piątki wyszły z samych albumów. Po obejrzeniu nic się nie zmieniło w jego prywatnej ocenie. Gorzej było z np. Kodem da Vinci (ale to akurat rozumiem :mrgreen: )
Tak, ale na tej zasadzie, ja dalej twierdzę, że "Twilight: New Moon" Alexandre Desplata choć jest bardzo ładną muzyką na albumie, to jednak w obrazie taka poważna romantyczna muzyka wypada jeszcze bardziej komicznie. Tutaj Desplat trochę poszedł jak Bernstein w "Airplane", gdzie przez super poważną muzykę jeszcze bardziej zwiększył komizm. Chociaż u Bernsteina to było zamierzone, tak nie wiem czy i z Desplata taki jajcarz? :wink:
#WinaHansa #IStandByDaenerys

Awatar użytkownika
MichalP
Nominacja do odkrycia roku
Posty: 1036
Rejestracja: czw wrz 07, 2017 04:28 am
Lokalizacja: Gdzies w Kanadzie

Re: Hans Zimmer

#4004 Post autor: MichalP » śr mar 10, 2021 18:37 pm

W pelni sobie zdaje sprawe z tego, ze jest to duzo bardziej skomplikowane: kompozytor i jego preferencje, temp track, naciski producentow, montaz filmu, czas na napisanie muzy i tak by mozna bylo wymieniac. I tutaj tez tkwi problem. Jak to oceniac -nikt nie chce raczej (z pewnymi wyjatkami, o ktorych Pawel wspomnial) urazic kompozytora osobiscie, ale kusi nas zeby ocenic wlasnie ten efekt koncowy. Tylko, ze dla kazdego z nas ten efekt koncowy moze byc inny i byc oceniany przez inny pryzmat. Ja swego czasu mialem troche aspiracje do pisania recenzji muzyki filmowej - nawet sie cos niecos pojawilo na necie, ale wstyd sie do tego teraz przyznac, no i szybko sie opamietalem, bo zrozumialem, ze bez wiedzy muzycznej i odpowiednich kontaktow nie jestem w stanie obiektywnie nawet liznac tematu. A moje osobiste/subiektywne odczucia, to sie moge nimi na takim forum podzielic.

Co w sumie dostrzeglem dopiero teraz dzieki waszym wypowiedzia to, ze nawet w tym srodowisku amatorow recenzentow i co bardziej profesjonalnych to istnieja duze napiecia i ludzie z roznych powodow patrza na siebie bykiem. Generalnie chyba profesjonalisci nie lubia jak amatorzy wciskaja nos w sprawy, ktorych nie moga zrozumiec. Ale tez jednak musza sie liczyc z tym, ze skoro ktos wydaje ta muze i na tym zarabia, wiec ktos to kupuje, z roznych powodow i bedzie chcial to oceniac i jego glos moze zyskac na sile i miec na cos tam wplyw. I nie bedzie ich mozna zakrzyczec, wolajac, ze nie maja prawa bo sie nie znaja.

Fajnie bylo, jak sie wszyscy na poczatku zachwycali Zimmerem i jego modelem kompozytorskim, ale jak sie coraz glosniej slyszy glosy sprzeciwu, to sie nagle okazuje, ze sluchacze powinni siedziec cicho bo przeciez sie nie znaja :lol: .

Inna sprawa, ze skoro Junkie chce wypuscic takiego 4 godzinnego kloca to czy to wzmocni ten trend (gdzie zawsze sie co poniektorym marzylo) wydawania od reki completow. Nijak sie to ma do pieczolowitego przygotowywania albumow do sluchania, ale skoro i tak CD idzie w zapomnienie, to przestalo miec znaczenie przygotowanie muzy pod tradydyjny winyl (2x20min) czy tradycyjne CD (max 76 min). Dla mnie to jest dramat, bo po prostu coraz mniej bede sluchal tej muzy. Moj tradycyjny sposob obsluchiwania muzyki i wybierania tego co jest dla mnie wartosciowe bedzie sie musial zmienic i na razie lapie sie na tym, ze po prostu jest tego dla mnie za duzo, zebym byl w stanie wylapac rzeczy, ktore mi sie podobaja.

Awatar użytkownika
Paweł Stroiński
Ridley Scott
Posty: 9316
Rejestracja: śr kwie 06, 2005 21:45 pm
Lokalizacja: Spod Warszawy
Kontakt:

Re: Hans Zimmer

#4005 Post autor: Paweł Stroiński » śr mar 10, 2021 18:39 pm

Zawsze jest jedna kwestia, która łagodzi moim zdaniem nadmierną krytykę "osobową" kompozytora:

tę muzykę, która jest w filmie ktoś zaakceptował. Producenci, reżyser. Ktoś czegoś takiego właśnie chciał. Ja tylko przypomnę, że w przypadku New Moon może muzyka film ośmiesza (nie wypowiem się, bo nie widziałem), ale zaczęło to całkiem długą współpracę z reżyserem filmu. Balfe'a najgorszy score został przyjęty. Zawsze można zakładać, że ktoś takiej muzyki chciał, albo na poziomie akceptacji tego co jest, albo na poziomie deklaracji żądającej od kompozytora takiego i takiego podejścia (czyli żadnych fletów w Grze o tron, żadnego drewna w kinie Bruckheimera). Oczywiście, że mamy producentów idiotów i to nawet w czasach Złotej Ery, Wojtek kiedyś przytaczał mi historię, w której producent zażądał dużo waltorni (French horns) od kompozytora, bo film dzieje się w Paryżu. Randy Newman nagrywal jakiś kawałek i go producent albo reżyser spytał "a można by dać obój oktawę w górę"? Dali. Sprawa powtórzyła się jeszcze dwa razy, ale za drugim razem Newman odpowiedział "ale tak wysoko ten instrument nie zagra". Producent/reżyser: "A o pół?" Cudowna jest też anegdota Goldsmitha, który jechał kiedyś z reżyserem samochodem, leci kawałek w radiu, a reżyser do Jerry'ego, że to byłby świetny temat do ich filmu. To był ten temat.

Tak. zdarzało się, że Alfred Newman dyrygował swoim scorem, którego nuty zobaczył pierwszy raz na sesji nagraniowej.

Kompozytor ma zrobić określoną rzecz w określonym czasie, bo jak nie on to zrobi to kto inny. Trochę jak, z innej beczki, George Clooney, który przegrywał kiedyś wszystkie castingi. Aż zmienił podejście na takie, że on jest rozwiązaniem problemu twórców. Od tego momentu zaczął dostawać role. Tak samo jest z kompozytorem. On ma rozwiązać pewien problem. Od tego jest. Jak się za bardzo wychyli to zostanie sam uznany za problem, a tego bardzo nie chce.

Wybaczcie cynizm, ale zwrócę uwagę na jedną rzecz. Zimmer - i być może Williams - to jedyny kompozytor, którego NIGDY nie odrzucili. Ciekawe, czemu.

ODPOWIEDZ