Ogląda sobie człowiek koreański mix horroru i filmu sensacyjnego (taki akcyjniak gore) "Project Wolf Hunting", muza to takie postRCP'owe orkiestrowo-elektroniczne standardy, nic wybijającego się, ani fail'owego, koniec filmu, epilog, i nagle: o, lol, a wydawałoby się że jakieś małpowanie "Gladiatora" to modne było za czasów gdy Steve Jablonsky robił "Wyspę", a tu jednak nie, w Korei pokazują że ciągle można i nawet właściwie to chyba małpują bardziej Jablo jak Hansa, ale, kurde, całkiem nawet im to wyszło