
Hans Zimmer
- Paweł Stroiński
- Ridley Scott
- Posty: 9331
- Rejestracja: śr kwie 06, 2005 21:45 pm
- Lokalizacja: Spod Warszawy
- Kontakt:
Re: Hans Zimmer
Ale Weinstein groził jego żonie, że go pobije 

- Wawrzyniec
- Hans Zimmer
- Posty: 34942
- Rejestracja: sob lip 12, 2008 02:00 am
- Kontakt:
Re: Hans Zimmer
Gdyż reżyserem był Gore Verbinski, który współpracował wcześniej z Silvestrim przy "The Mexican" "Mouse Hunt", z Hansem współpracował przy 'The Ring". Plus Silvestri też potrafi łączyć elektronikę z orkiestrą, a więc też potrafi dopasować się współczesnych standardów. Ale teraz ma winnicę wielkości Sosnowca to po co ma się męczyć.

Czasami możesz mieć super układy z reżyserem i to za mało, jak chociażby Patrick Doyle i jego Thor. Wiadomo ciągle współpracuje z Kennethem Brannaghiem i tak samo przy Thorze angaż nie był zaskoczeniem I wiadomo Doyle się zabrał za robotę i ludzie od Marvela się odezwali, co też też pokazuje ile u nich reżyser ma tak naprawdę do powiedzenia i władzę nad filmem i go nie zwolnili, czy nie zagrozili, ale poprosili o zmianę stylu. Z tego co wiem to Doyle powiedział coś w stylu: "A to nie lepiej zatrudnić kogoś z Hans' Guys, albo "Hans' Boys, jeżeli takiego brzmienia chcecie?" Ale przyjaźń z Brannaghiem była silniejsza, chociaż wiedząc jak ten soundtrack brzmi, to Doyle przychylił się zaleceń od Marvela.
Oczywiście patrząc, że już trochę Zimmer jest na rynku i do jakich filmów skomponował, to dla wielu właśnie współczesny blockbuster musi mieć taką muzykę. Tutaj piszę z perspektywy producenta. A to, że wszędzie wciskaj to brzmienie, to i Zimmer jest tego świadomy. Kiedyś w Hollywood Roundtable Composers, w którym byli między innymi Thomas Newman i Hans Zimmer, Newman rozmawiał o American Beauty i powiedział, że na początku miał temptrack i to było coś Hansa podłożone. Na co Zimmer odpowiedział błyskawicznie "I'm sorry". Po czym Newman powiedział, że to żaden problem, gdyż nawet to go zmotywowało, aby pójść w innym kierunku. Co też jest ryzykowne bawić się i ryzykować z temptrackiem. Chociaż tutaj właśnie może być krytyka w stronę RCP, że oni jak mają temptrack to w takim muzycznym kierunku idą. A dla przykładu jest taka spoko ścieżka dźwiękowa Christophera Younga "The Priest", gdzie właśnie temptrackiem był "The Dark Knight" i trochę ostinat tam słychać, ale ogólnie Young tak to brzmienie przerobił, że nie słychać, aby imitował Hansa, a więc da się.
A jeżeli chodzi o odrzucone partytury, to tutaj Mefisto na Film.org.pl odwalił kawał roboty i to z ponad półwieku:
https://film.org.pl/a/muzyka/partytury- ... ne-234268/
PIRATES OF THE CARIBBEAN: THE CURSE OF THE BLACK PEARL – Partytura Alana Silvestriego została odrzucona, gdyż, jak powiedział Jerry Bruckeimer, jego muzyka była za mało „piracka”. Natomiast w innym wywiadzie Klaus Badelt, który przejął ten projekt, powiedział, że „pierwszą rzeczą, jaką wyjaśnił mu Bruckheimer, było to, że nie jest to kolejny film o piratach”. Badeltowi pomagał mocno Hans Zimmer (wraz z armią popleczników), który był pierwszym kandydatem do objęcia stołka po Silvestrim. Potem Zimmer zilustrował następne części serii.
#WinaHansa #IStandByDaenerys
- MichalP
- Nominacja do odkrycia roku
- Posty: 1156
- Rejestracja: czw wrz 07, 2017 04:28 am
- Lokalizacja: Gdzies w Kanadzie
Re: Hans Zimmer
"Wina Hansa"? No i jak tu go nie winic.Paweł Stroiński pisze: ↑śr mar 10, 2021 20:11 pmDwa razy wyleciał w ciągu jednego roku Silvestri. I za każdym razem padło na Hansa (Something's GOtta Give i Piraci). Jeszcze parę odrzutów było...
Ale w sumie to jest dobry przyklad tego co mi chodzi po glowie juz od dawna.
Zimmera lubie jako kompozytora, cenie za kilka na prawde bardzo fajnych scorow i cala mase takich tylko troche fajnych. Jest popularny i jest bogaty i zapoczatkowal cos co moglo byc zbawieniem dla filmowki a z roznych przyczyn dla mie jest przeklenstwem. Powodow jest jeszcze wiele innych - mam tego swiadomosc (trendy, widownia, sposob montowania filmow, finanse itp) - ale doprowadzilo to do wyeliminowania lub ograniczenia wielu duzo ciekawszych, smiem twierdzic kompozytorow i zastapilo ich cala masa Zimmerowych klonow (muzycznie), ktorzy nie sa w stanie wniesc zadnej nowej jakosci. I tak juz prawie 20 lat. Jakby kazdy z nich byl mnie w stanie oczarowac czyms niebagatelnym to bym zlego slowa nie powiedzial, a tak to ma tylko bol dupy. Szczegolnie jak ktos po raz setny broni tego samego i mi probuje wmawiac, ze to cos jest nie tak z moich sluchem i w ogole sie nie znam

- MichalP
- Nominacja do odkrycia roku
- Posty: 1156
- Rejestracja: czw wrz 07, 2017 04:28 am
- Lokalizacja: Gdzies w Kanadzie
Re: Hans Zimmer
Przyklad Brannagha i Doyla przy Thorze pokazuje w sumie, ze mozna jak sie chce. Wiem, ze bylo sporo mieszanych recenzji i podzielonych glosow, ale Doyle "uwspolczesnil" swoja muzyke zachowujac jednak swoj styl i melodyjnosc. Owszem mozna go bylo zrejectowac i po prostu zastapic klonem Zimmera, ale mam tez wrazenie ze Marvel jednak pozwalal na troche wiecej swobody tworczej przy dobieraniu sobie ekipy przy poszczegolnych filmach. Wiem, ze nie obylo sie bez dramatu przy niektorych filmach i nie mowie, ze niestarali sie trzymac wszystkiego za morde i utrzymac podobnej stylistyki, ale bylo troche wiecej luzu i artyzmu w tym co robili, co chyba jednak wplynelo tez na sukces tych filmow. Jackman mi w ogole nie podszedl przy kolejnych czesciach Captain America, ale w ogolnym rozrachunku i filmowo i muzycznie jest tam wiecej rzeczy, ktore mi sie podobaja.
Re: Hans Zimmer
Trochę oftopicie tymi anegdotkami, z której każda ma przynajmniej 5 wersji i jest nie do zweryfikowania.
Przykład anegdot, które przez lata były podawane za niby pewnik, a okazały się bzdurą, to choćby akcja z Kilarem i LOTR. Po latach dopiero prawdę powiedział sam Kilar w wywiadzie rzece o sobie - skomponował i nagrał muzykę do jedynki, jako pełnoorkiestrowe demo, które w efekcie nie wszystkim z produkcji podeszła, nie mogli się finalnie dogadać, wiec się rozstali, a on wziął sobie ten score i zrobił z niego w sporej części Pana Tadeusza. A wcześniej przez lata powtarzana była błędna anegdotka że odmówił bo nie chciał się chwytać za 3 filmy na raz. Wszystko można przeczytać w książce „Kilar, geniusz o dwóch twarzach”.
Ktoś tu pisał, że Hansa nigdy nie odrzucili. To ciekawe, bo ja od Skolimowskiego, który z nim pracował, słyszałem co innego - oczywiście było to na początku kariery. Williamsa tez odrzucili. Nie ma kompozytora w USA, który nie byłby odrzucony.
Także wracajmy z tematu bajek-anegdotek, do tego, że w USA już wiedzą, kto na zawołanie artysty usuwa swoje recki
Przykład anegdot, które przez lata były podawane za niby pewnik, a okazały się bzdurą, to choćby akcja z Kilarem i LOTR. Po latach dopiero prawdę powiedział sam Kilar w wywiadzie rzece o sobie - skomponował i nagrał muzykę do jedynki, jako pełnoorkiestrowe demo, które w efekcie nie wszystkim z produkcji podeszła, nie mogli się finalnie dogadać, wiec się rozstali, a on wziął sobie ten score i zrobił z niego w sporej części Pana Tadeusza. A wcześniej przez lata powtarzana była błędna anegdotka że odmówił bo nie chciał się chwytać za 3 filmy na raz. Wszystko można przeczytać w książce „Kilar, geniusz o dwóch twarzach”.
Ktoś tu pisał, że Hansa nigdy nie odrzucili. To ciekawe, bo ja od Skolimowskiego, który z nim pracował, słyszałem co innego - oczywiście było to na początku kariery. Williamsa tez odrzucili. Nie ma kompozytora w USA, który nie byłby odrzucony.
Także wracajmy z tematu bajek-anegdotek, do tego, że w USA już wiedzą, kto na zawołanie artysty usuwa swoje recki

#FUCKVINYL
- MichalP
- Nominacja do odkrycia roku
- Posty: 1156
- Rejestracja: czw wrz 07, 2017 04:28 am
- Lokalizacja: Gdzies w Kanadzie
Re: Hans Zimmer
Ta anegdota o Silvestrim to jest wyciagnieta z ksiazeczki do soundtracku Intrady, wiec chyba jest sprawdzona.
A Zimmer koniec koncow zachowal sie delikatnie mowiac bardzo niekonsekwentnie. Czy byl po paru glebszych czy nie, czy mu sie Southall pomylil z kims innym to tez nie ma znaczenia. Wygarnal komus nieladnie zarzucajac osobiste ataki, kiedy tak na prawde nic takiego nie mialo miejsca bo Southall nigdy nie powiedzial ze Junkie jest np "glupi" i mu brzytko z buzi pachnie. Sam Zimmer w niektorych wypowiedziach robil bardziej personalne wycieczki obrzucajac epitetami moze nie konkretne osoby ale pewne grupy wiec niech nie gra takiego swietego. Panowie niby sobie pozniej wszystko wytlumaczyli ale smrod pozostal i faktycznie teraz kazdy sie bedzie 2 razy zastanawial zanim napisze cos negatywnego. Z drugiej strony my zdania o pewnych kompozytorach nie zmienimy, ale tez nie mamy zadnego wplywu na poczynania bonzow w Hollywoodziu wiec raczej nam nie grozi Zimmer's rage
. Business musi krecic sie dalej i bedzie niezaleznie od tego czy ktos tam cos bedzie recenzowal, co najwyzej przestana ta muze wydawac jak sie okaze, ze nie ma komu jej sluchac - ale to raczej na razie nam nie grozi.
A Zimmer koniec koncow zachowal sie delikatnie mowiac bardzo niekonsekwentnie. Czy byl po paru glebszych czy nie, czy mu sie Southall pomylil z kims innym to tez nie ma znaczenia. Wygarnal komus nieladnie zarzucajac osobiste ataki, kiedy tak na prawde nic takiego nie mialo miejsca bo Southall nigdy nie powiedzial ze Junkie jest np "glupi" i mu brzytko z buzi pachnie. Sam Zimmer w niektorych wypowiedziach robil bardziej personalne wycieczki obrzucajac epitetami moze nie konkretne osoby ale pewne grupy wiec niech nie gra takiego swietego. Panowie niby sobie pozniej wszystko wytlumaczyli ale smrod pozostal i faktycznie teraz kazdy sie bedzie 2 razy zastanawial zanim napisze cos negatywnego. Z drugiej strony my zdania o pewnych kompozytorach nie zmienimy, ale tez nie mamy zadnego wplywu na poczynania bonzow w Hollywoodziu wiec raczej nam nie grozi Zimmer's rage

- Wawrzyniec
- Hans Zimmer
- Posty: 34942
- Rejestracja: sob lip 12, 2008 02:00 am
- Kontakt:
Re: Hans Zimmer
Nie tylko w usuniętej recenzji Tomb Raiders napisał, że "Niektórzy kompozytorzy wypominali mu, że ocenia ich pracę, a sam nie ma zdolności muzycznych. Cóż Junkie XL też ich nie ma, a tworzy muzykę filmową."
I nie żebym bronił tutaj Zimmera, ani też robił z Junkiego nowego Maxa Steinera, ale akurat to jest dość mocarny pocisk i to nie w stronę samej muzyki, ale jej kompozytora jako osoby.
Cytatu dokładnego nie podam, gdyż Southall usunął recenzję i tak jedną mega negatywną recenzją soundtracku Tomb Raidera w Internecie zostaje... Oh! Scheisse!!!...

#WinaHansa #IStandByDaenerys
- MichalP
- Nominacja do odkrycia roku
- Posty: 1156
- Rejestracja: czw wrz 07, 2017 04:28 am
- Lokalizacja: Gdzies w Kanadzie
Re: Hans Zimmer
W ostatnich latach coraz mniej czytam recek, wyjatkiem jest FilmMusicWawrzyniec pisze: ↑czw mar 11, 2021 00:17 amNie tylko w usuniętej recenzji Tomb Raiders napisał, że "Niektórzy kompozytorzy wypominali mu, że ocenia ich pracę, a sam nie ma zdolności muzycznych. Cóż Junkie XL też ich nie ma, a tworzy muzykę filmową."
I nie żebym bronił tutaj Zimmera, ani też robił z Junkiego nowego Maxa Steinera, ale akurat to jest dość mocarny pocisk i to nie w stronę samej muzyki, ale jej kompozytora jako osoby.
Cytatu dokładnego nie podam, gdyż Southall usunął recenzję i tak jedną mega negatywną recenzją soundtracku Tomb Raidera w Internecie zostaje... Oh! Scheisse!!!......


Re: Hans Zimmer
O, np, niejaki Carl Lehne - kompozytor, nie będzie rościł próśb i sugestii o usuwanie recek, bo sam sugeruje tytułem, żeby od razu usunąć score z dysku



#FUCKVINYL
- Wawrzyniec
- Hans Zimmer
- Posty: 34942
- Rejestracja: sob lip 12, 2008 02:00 am
- Kontakt:
Re: Hans Zimmer
Cóż żyjemy w czasach, gdzie w modzie jest wyciąganie czegoś co się kiedyś powiedziało i napisało w przeszłości. I sam jak patrzę na niektóre moje stare recenzje to pewnie inaczej bym je napisał. A już to co powypisywałem na forum, może spokojnie być mocną amunicją do #CancelWawrzek . I mimo, że wiadomo teraz trochę się Hansa Zimmera boję, który jak Chuck Norris, nie śpi, a czuwa, to jednak nie mam zamiaru usuwać moich starych recenzji. I jakby co recenzja Tomb Raidera Junkiego jest dalej w niezmienionej formie na stronie:
https://filmmusic.pl/index.php?act=recki&id=2596
Nawet teraz odpalę sobie oficjalny soundtrack, gdyż go posiadam, czy może jakoś moja opinia się zrewidowała. Chociaż uważam, że podszedłem do sprawy rzetelnie, z kinowym seansem i wielokrotnym słuchaniem na różnych sprzętach.
A więc zważywszy, że teraz na zagranicznych forach prowadzone są dyskusje, aby być grzecznym i miłym dla siebie i uważać na "toxic reporters" (czasami czuję się, że żyjemy w Atomicach Mrożka, gdzie wszystko i wszyscy są "toxic"), tak kto wie, czy ta recenzja powyżej niedługo nie będzie jedyną negatywną recenzją, jaką będzie można znaleźć w Internetach... Dam Dam Dam BRRRRRRRAAAAAWWWWRWRRRMRMRMMRMRMMMMM!!!
P.S. Adam nie widać obrazka.
https://filmmusic.pl/index.php?act=recki&id=2596
Nawet teraz odpalę sobie oficjalny soundtrack, gdyż go posiadam, czy może jakoś moja opinia się zrewidowała. Chociaż uważam, że podszedłem do sprawy rzetelnie, z kinowym seansem i wielokrotnym słuchaniem na różnych sprzętach.
A więc zważywszy, że teraz na zagranicznych forach prowadzone są dyskusje, aby być grzecznym i miłym dla siebie i uważać na "toxic reporters" (czasami czuję się, że żyjemy w Atomicach Mrożka, gdzie wszystko i wszyscy są "toxic"), tak kto wie, czy ta recenzja powyżej niedługo nie będzie jedyną negatywną recenzją, jaką będzie można znaleźć w Internetach... Dam Dam Dam BRRRRRRRAAAAAWWWWRWRRRMRMRMMRMRMMMMM!!!
P.S. Adam nie widać obrazka.
#WinaHansa #IStandByDaenerys
- lis23
- + Ludvig van Beethoven +
- Posty: 14281
- Rejestracja: czw lis 12, 2009 03:50 am
- Lokalizacja: Sosnowiec
Re: Hans Zimmer
Ja z Zimmerem mam jeden, podstawowy problem: wiele Jego współczesnych prac to nie jest muzyka, tylko "ścieżka dźwiękowa" w dosłownym tego słowa znaczeniu, a ja jednak nie przepadam za elektroniką i udziwnieniami, lubię klasyczne, orkiestrowe brzmienia. Dlatego też wolę mieć dobre wspomnienia z tych czasów, gdy Hans robił jeszcze podobną muzykę a i doceniam, gdy to Mu się jeszcze udaje ( nowy "Król Lew" czy część nowej Wonder Woman ), niestety, chyba już nie doczekam się partytury na poziomie "Gladiatora" czy "Ostatniego Samuraja" a ze współczesnych rzeczy choćby "Da Vinci Code".
Tylko On, Williams John 
Tylko on, Elton John


Tylko on, Elton John


Re: Hans Zimmer
Koncertów brak, więc Hans musi dorabiać do pensji u Chińczyków reklamując ich sprzęt.
https://spidersweb.pl/2021/03/oppo-find ... miera.html
youtu.be/-MkhFSgwEXc
https://spidersweb.pl/2021/03/oppo-find ... miera.html
youtu.be/-MkhFSgwEXc
- Wawrzyniec
- Hans Zimmer
- Posty: 34942
- Rejestracja: sob lip 12, 2008 02:00 am
- Kontakt:
Re: Hans Zimmer
Jako, że przez całą aferę z obroną Junkiego, wielu może mieć błędną opinię o muzycznym guście Hansa, to tylko przypomnę tutaj jego analizę twórczości Ennio Morricone. Kiedyś nawet znalazłem jego analizę score;u "Once Upon A Time In America", którą nawet Koper skomentował słowami: "Można mówić o Hansu co się chce, ale tutaj to akurat na dobrej muzie się zna". Niestety nie mogę teraz znaleźć tego artykułu. A więc zamiast tego dam to:
https://www.gramophone.co.uk/features/a ... ans-zimmer
https://www.gramophone.co.uk/features/a ... ans-zimmer
Back in 2011, one of the world’s most successful film music composers, Hans Zimmer, reflected on what makes Ennio Morricone the greatest
I grew up without television. My parents thought that television was the cultural devil and we shouldn’t have one at home. So I didn’t see any movies. I was about 12 when I snuck into the local cinema and saw Once Upon a Time in the West (1968). Not only was the film an overwhelming experience but the music completely got me and set me on my path and I knew what I wanted to do. That was really how I started becoming aware of Ennio Morricone. I saw all the Sergio Leone films; but then, after a while, it became more the case that I was listening to the music for its own sake, as opposed to seeing the film. I used to go and buy the soundtracks.
I grew up with Beethoven, Mahler and Brahms, and I’d suddenly discovered a composer who I thought was inventive and really influenced by Bach. If you listen to Once Upon a Time in the West there are many Bach influences and, actually, Mozart influences, too; he uses both styles so well and gives it completely his own voice. Analyse any one of Morricone’s pieces, look at the craftsmanship, at the inventiveness – it is absolutely on par with Bach. He is the master.
I’ve always loved Morricone’s work ethic, just as I’ve always loved his aesthetic sense. It feels like we come from the same direction. Morricone doesn’t often start without having a good tune and, as I learnt from the film composer Stanley Myers, without a melody you have nothing.
Parallel paths
I haven’t seen Ennio for ages because we are both working all the time, but we had a truly amazing moment. We were both in Bonn coincidentally and we ended up meeting at the Beethoven house, so that was a defining moment in my life: being at the Beethoven house, having Ennio Morricone explain the scores to me. That was a pretty great day.
Both Ennio and I have tried to experiment with sounds, to experiment with orchestrations and just the sheer joy of having a group of musicians around us who we repeatedly work with, which is obviously very much the case with him. I think there are similarities in that we both started in European movies where we never had a huge budget, so we had to really use the musicians that we knew were good and make them count, as opposed to being able to have a huge Hollywood-style orchestra. And later on we did both get to work with huge, Hollywood-style orchestras, and then, in a funny way, I think, went back to working with smaller sections because it was more enjoyable and more personal.
We are a generation apart but, at the same time, we are of the era where recording became an art form. Ennio’s sound is determined to a great extent by the studio he’s recording in and the players he’s working with. Part of it is to figure out how to push the technology – and by “technology” I don’t just mean what people perceive as recording technology. A cello is a piece of technology – you sit there with your player and you figure out how he can make sounds that nobody ever heard out of a cello.
A western revolution
Morricone brought the electric guitar to the western. The great thing, though, about the electric guitar in the western is that of course there were no electric guitars, so it’s completely anachronistic – but somehow Ennio did it so committedly that nobody ever questioned it. It was only much later people started to say, “How come there’s an electric guitar in there?” He needed that sound to show the grit and the machismo of those characters. There really is no other sound that can do it as well as an electric guitar, so, like the movies themselves, he took the zeitgeist of the late ’60s and put it into the 19th century.
In A Fistful of Dynamite (aka Duck, You Sucker, aka Once Upon a Time in the Revolution, 1971) there’s a track called “The March of the Beggars”. It’s absolutely a lesson in great orchestration and what you can do if you have really committed players. First of all, those notes wouldn’t have been written if Ennio hadn’t known that the collaboration between him and his musicians was going to be extraordinary, because none of the parts in there are for timid players. It starts off with a burp on a bassoon – it’s right in your face, it’s the rudest noise you’ve ever heard – and it’s not until the very end that the whole thing becomes more symphonic. Instead of using reverb he’s bringing in a church organ, and so it’s the sound of an organ in a church that provides the reverb. It’s a piece of music that just develops from a single instrument to everything.
It has a really great shape, especially from a sonic perspective. To use perspective in music, that’s what Mahler was hoping for in his Second Symphony, taking players out of the orchestra and putting them behind it, or on the balcony. Suddenly we could do that with recording. With films being in 5.1, everybody who’s very excited about 3D film forgets that music’s been 3D for rather a long time. Even in the ’60s when it was just mono, Ennio could still play with perspective, still play with the sense of depth just by having microphones set up in different places.
Imagining America
There is a direct line between Kurt Weill and Morricone. I am sure there will still be snobs who will consider Kurt Weill a music-hall composer – that’s semantics – but both composers have dealt with an America which doesn’t really exist, a Brechtian America, in their compositions time and time again. Even in films like The Untouchables, Ennio Morricone is still looking at America and hearing America with an Italian ear, seeing it through Italian eyes.
In Once Upon a Time in America (1984) he plays an amazing trick. You go into the train station in the 1920s and you hear a Dixieland jazz band, and as the camera pulls back the band plays “Yesterday” by Paul McCartney, and you go, “Hang on, this is all wrong, this is the ’20s”, and you are in the ’60s as you pull out of the shot. They must have had so much fun thinking that one up. But the job of an artist is to be a moment ahead of the zeitgeist, and you do something new and people can’t quite feel it yet. Just like Once Upon a Time in America, which was then very quickly put back into Leone’s chronology, it just takes people a second. They are shocked when they encounter something new – but a little bit of confusion is a good thing.
And that’s how composers work. By throwing ideas around and being confused, and then finding a structure in which to put that confusion. And confusion is good in music. Ennio has done a lot of really interesting, avant-garde, aleatoric things. He doesn’t shy away from any of that, he doesn’t shy away from demanding a certain commitment from the audience. It’s not all pretty. It gets under your skin. A lot of his music is very provocative, and the sounds are provocative and have an edge to them. One of the best scores Ennio ever wrote was for Bullworth (1998). The whole movie is rap music, then suddenly he gets you with the first note. With the first note of the strings, he literally transports you. And Warren Beatty knew that he could only get that out of Ennio Morricone – there wasn’t another composer who would be able to pull that one off.
Paying homage and having fun
The thing about Ennio, and this goes for most musicians and composers, is that the operative word in music is “playing” – it’s to do with not growing up and not getting old and not losing your sense of curiosity and your sense of experimentation.
My score for Broken Arrow (1996) was really a homage to the guitarist that Ennio used, because I always thought he was trying to sound like Duane Eddy. I thought, I’ll get the real guy. Part of it is that composers over the centuries have all tried to write a homage to Bach one way or the other, and Ennio has done many of those. In a way it’s not just giving homage to Ennio but a homage to that sort of harmonic sense as well, where you are suddenly going into some very nice Bach territory. It’s just great fun to write.
We love what we do and for us it’s fun, it’s not always serious. I think the misinterpretation of a composer’s mission is still formed by having read too many interviews with the European avant-garde. Music is supposed to be fun, music is supposed to be something that you enjoy doing. Listen to Bernstein, listen to him speak, it’s the serious business of joy. In my soundtrack to Pirates of the Caribbean: At World’s End there’s one cue which is essentially a riff on “Man with a Harmonica” from Once Upon a Time in the West. That’s definitely having fun, and it is a Bach bass-line with a bit of Mozart’s Requiem on top.
A place in history
Ennio Morricone is the singular talent of the 20th century, as far as film music is concerned. There is nobody else. There are other styles. There’s John Williams, of course. There’s Erich Korngold. There’s Bernard Herrmann. There are a handful of great composers. But Ennio for me personally is so above everybody. His inventiveness and his gracefulness and his daring, and at the same time the emotionality, the core truth in his music, the true heart. Which other composer reveals as much about their own heart as Ennio Morricone does?
His music is so intensely personal and seems to speak to the individual. Much more than grand pieces that seem to speak to a crowd of people, each piece Morricone writes seems to be personal to the individual listening to it, and that’s a really amazing achievement. That’s part of the reason why people want to listen to his music more and more – because the message is usually humble and there are beautiful tunes beautifully executed with great technique. It’s just that way when Alfred Brendel plays a Beethoven sonata, it’s that sort of thing where he directly reaches across to the listener. That’s his strength. That’s really the power of his music. You get to hear the man himself. You don’t get to hear the technique. The technique becomes irrelevant, and what really happens with Morricone is that he’s got the courage to let you look inside him and let you see his most vulnerable and personal feelings. And that trust he has in you as an audience, that takes a lot of courage. I think, in a funny way, by loving Morricone we acknowledge our respect for the trust he gives us. I think as long as Ennio is alive and well, film music is alive and well. And I think at the moment film music actually is very much alive and well.
#WinaHansa #IStandByDaenerys
Re: Hans Zimmer
Chodzą słuchy, że jak Junkie nie dostanie nominacji do Oscara za JL, to Hans będzie pisał do Akademii by listę nominowanych usunęli 

#FUCKVINYL