Teraz robi Rebels, w którym trzy czwarte muzy to po prostu odtworzony na samplach score ze starej trylogii. Ten marsz to jeden z nielicznych przebłysków, powiedziałbym, że nie jest tragicznie i ogólnie w rebelsach ta jego muza ma trochę więcej sensu i oryginalności (chociaż też zdarzały się zrzyny np. ze Źródła), ale dalej jest to raczej przeciętniactwo z paroma przebłyskami. Poza tym cierpi na jeszcze jeden problem: często ta muzyka nie pasuje do świata SW. I np. finał drugiego sezonu rebels miał muzykę całkiem solidną, ale rozpisaną na etniczną perkusję, kobiecy wokal i jakieś duduki czy inne dziwne instrumenty, przez co miałem lekki dysonans poznawczy, gdy słyszę muzę a la Price czy co to tam teraz modne jest, a widzę na ekranie Dartha Vadera :p Zupełnie inaczej do tematu podchodzili kompozytorzy gier, tacy jak Soule czy Griskey (miałem jakis czas temu okazję pograć chwilę w ten online MMO i tam naprawdę muza ma świetny klimat i wspaniale sie łączy z trackami Williamsa - może po obronie uda mi się w to jeszcze pociupać i wysmażyć reckę?

Także za muzykę w serialu dałbym wojnom klonów 2/5, a rebelsom takie solidne 3/5, może ciut więcej, gdybym sobie odświeżył
