Pewnie trafił za to do piekła miłośników filmówki i torturują go puszczaniem najgorszych tworów tych wszystkich szoferów, nosikabli i innych podnóżków z RCP.
Dla miłośników Desplata, to brzmi rzeczywiście jako piękło. Oczywiście o ile sam Desplat lekko nie RCPezuje.
Trudno mi sobie wyobrazić większe piekło i cierpienie dla miłośnika Desplata... Chociaż po namyśle jedynie gorszy dla takiej osoby mógłby być koncert Hansa Zimmera, gdzie Hans lansuje się po zdobyciu drugiego Oscara (czym zrównał się z Desplatem) i gdzie muzyka jest tak głośna, że aż cała hala dudni. To musiałaby dopiero być katorga i prawdziwe potępienie, płacz i zgrzytanie zębów...
Bo w sumie, jak się weźmie ten toporny styl RCP, da esy floresy na dętych drewnianych i zmieni blaszane na coś innego niż BWWWWRRRRAAAAAAMMMM to nagle nie słychać aż tak bardzo, że to styl RCP.
No tak, od czasu RCP zwłaszcza pojęcie ostinato zaczęło się kojarzyć z banałem. Chłopaki mocno spłycili tę formę wyrazu, a przecież wcześniej, tylko w filmówce, posługiwali się nim chociażby Herrmann czy Morricone. A nikt wszak nie zarzuca im trywialności.
Gdyby nie piraci, byłbym jak Zbigniew Hołdys - Eric Clapton.
W dawnych czasach hp_gof wrzucalłby takie posty i reklamował score przez najbliższy rok, po parę razy dziennie. Cóż teraz kiedy go nie ma,ktoś inny musi wrzucać trailer do Pinokia Del Toro, do którego muzykę napisał Alexandre Desplat:
Wygląda jak film Henry'ego Sellicka. Niemniej, projekt wydaje się z pewnością inspirujący i nawet czekam na ten score. W końcu będzie wiadomo, czy Desplat się skończył, czy nie.
Gdyby nie piraci, byłbym jak Zbigniew Hołdys - Eric Clapton.
Cóż Bruno Coulais też skomponował świetny soundtrack do Coraline o podobnym stylu animacji i potem się... skończył.
Czy i Desplat się skończy, oto jest pytanie???... Dam Dam Dam... O najmocniej przepraszam, chciałem napisać Plum Plum Plum.
Hp_gof wiedział, kiedy ze sceny zejść... niepokonanym.
Odszedł w chwale dwóch Oscarów dla Desplata. Czyli wtedy o jednego więcej niż Hans. Plus ze zwycięstwem Grand Budapest Hotel nad Interstellar, które przez lata będzie dyskutowane.
Chociaż po namyśle jedynie gorszy dla takiej osoby mógłby być koncert Hansa Zimmera, gdzie Hans lansuje się po zdobyciu drugiego Oscara (czym zrównał się z Desplatem) i gdzie muzyka jest tak głośna, że aż cała hala dudni. To musiałaby dopiero być katorga i prawdziwe potępienie, płacz i zgrzytanie zębów...
