Jeszcze jedna rzecz, że Japończycy, jak na naród gadżeciarzy przystało, bardzo się przejmują wydawaniem muzyki filmowej i jest w czym wybierać.
Już w takiej Korei jest problem, choć kręcą chyba nawet lepsze filmy (poza animacjami, tutaj Japończykom nie dorównują) z naprawdę solidnymi score'ami. Ale z dostępnością tego w wersji płytowej jest gorzej.
Hindusi to idą w ilość, nie w jakość, poza tym chyba większość ich filmów zawiera w sobie dość specyficzne akcenty musicalowe, za którymi osobiście nie przepadam.
Ale jak znasz jakieś godne uwagi filmy tureckie (mam do obejrzenia "Pewnego razu w Anatolii" ale jakoś nie mogę się zebrać) albo hinduskie (podobno niejaki Ram Gopal Varma wykracza poza bollywoodzkie reguły, ale czy to prawda to jeszcze się nie przekonałem), to chętnie poznam Twoje opinie. Podobnie z muzyką, bo ja jestem otwarty.