Muza filmowa interesowała mnie od dzieciństwa magia kina i muza filmowa zostały we mnie zaszczepione na przełomie cudownego okresu lat 70-80' ciężko było coś u nas zdobyć w tym okresie na nośnikach. Nie ukrywam ze interesowała mnie muzyka italo disco, new romantic itp, dobrze się wówczas na tym bawiłem na dyskotekach. Potem przyszedł czas buntu Metallica, Slayer, Iron Maiden, Halloween, Nirvana, następnie czas wyciszenia Pink Floyd, Mike Oldfield, JM Jarre. Do dziś lubię sobie posłuchać w/w klimatów. A zapomniałem o klimatycznych audycjach na programie 3 PR "Spotkania z L muzyka" o wieczornych porach latem 2-3 w nocy siadało się na balkonie w rozgwieżdżoną noc i przy dźwiękach Bryana Eno wpatrywało przez teleskop w gwiazdy lub obcinało sąsiadki

Pod koniec lat 80 zaczeły pojawaiać się w sklepach pirackie kasety z muzą filmową wsysałem wszystko co było wówczas dostępne. Nagrywało się audycje z muzą filmową z 2 i 3 progr PR, ech to były czasy człowiek fascynował się każdą nutą nie było obozów Zimmera, Hornera, Williamsa była muzyka filmowa. Pierwszą płytą CD jaką kupiłem był The Wall następnie Division Bell trzecią już była muza filmowa - Legend Clannad. A jako ciekawostka pierwszymi pirackimi kasetami były Return of the Jedi -album LP, Robocop, Masters of the Universe, Robin Hood Kamena. A pierwszym filmem na którym dostrzegłem muzykę filmową były Szczęki miałem wtedy 6 lat

Reasumując zapoznawałem się z wieloma gatunkami niezależnie jednak muzyka filmowa była w moim sercu od początku.