Re: Elton John
: ndz cze 16, 2019 13:58 pm
Ja tam laurki nie widzę, są leki i prochy popijane wódką z gwinta, są imprezy a nawet orgie, próba samobójcza, bohater zapomina już, gdzie i po co jest, itp. W filmie o Queen w ogóle nie mówi się o słabościach Freddiego, ten film w zasadzie opiera się na tych słabościach, niedoskonałościach,wadach, błędach, itp.
Przyznam, że jest tu dużo przeinaczeń i skrótów fabularnych: całkowicie pominięto postać Longa Johna Baldry'ego, członka grupy Blueslogy, od którego Reggie bierze drugi człon swojego pseudonimu, choć zostawiono Eltona Deana 9w filmie "John" to hołd dla Lenona ), nie ma stałych współpracowników muzyka, gitarzysty Dave'a Jothsone'a i perkusisty, Nigela Olsena, na przesłuchaniu pod koniec lat 60-tych grają piosenki z lat 70 - tych i 80-tych, a odwyk, który Elton przeszedł na początku lat 90-tych, tutaj odbywa się, chyba gdzieś w połowie lat 80-tych? Itp. Itd.
Zabrakło mi trochę pokazania geniuszu artysty (są krótkie przebłyski, np. scena w Royal Academy of Music), procesu powstawania muzyki oraz odbioru społecznego, tłumu, fanów, itp. Chętnie zobaczyłbym dłuższy film lub serial ale i tak, to co dostałem jest lepsze, niż film o Queen, gdyż jest bardziej szczere i nie jest to konwencjonalna biografia, choć teraz chętnie zobaczyłbym coś takiego, tylko zrobionego dobrze, a nie jak BR. Aha, mogli choć na chwilę pokazać Lenona i Mercurego.
No i, najważniejsze, tutaj aktorzy mieli co grac, i nie tylko Egerton, ale także Bell i babka, która na obcasach uciekała przed dinozaurami
Przyznam, że jest tu dużo przeinaczeń i skrótów fabularnych: całkowicie pominięto postać Longa Johna Baldry'ego, członka grupy Blueslogy, od którego Reggie bierze drugi człon swojego pseudonimu, choć zostawiono Eltona Deana 9w filmie "John" to hołd dla Lenona ), nie ma stałych współpracowników muzyka, gitarzysty Dave'a Jothsone'a i perkusisty, Nigela Olsena, na przesłuchaniu pod koniec lat 60-tych grają piosenki z lat 70 - tych i 80-tych, a odwyk, który Elton przeszedł na początku lat 90-tych, tutaj odbywa się, chyba gdzieś w połowie lat 80-tych? Itp. Itd.
Zabrakło mi trochę pokazania geniuszu artysty (są krótkie przebłyski, np. scena w Royal Academy of Music), procesu powstawania muzyki oraz odbioru społecznego, tłumu, fanów, itp. Chętnie zobaczyłbym dłuższy film lub serial ale i tak, to co dostałem jest lepsze, niż film o Queen, gdyż jest bardziej szczere i nie jest to konwencjonalna biografia, choć teraz chętnie zobaczyłbym coś takiego, tylko zrobionego dobrze, a nie jak BR. Aha, mogli choć na chwilę pokazać Lenona i Mercurego.
No i, najważniejsze, tutaj aktorzy mieli co grac, i nie tylko Egerton, ale także Bell i babka, która na obcasach uciekała przed dinozaurami