Dziękuję
A teraz klimatycznie coś zupełnie innego. Postanowiłem sobie odświeżyć moją kolekcję płyt pewnej grupy, za którą kiedyś naprawdę szalałem. A na myśli ma grupę, czy też bardziej projekt muzyczny pt. Enigma.
Postanowiłem sobie przesłuchać wedle należytej kolejności dyskografię tej grupy:
MCMXC a.D.
Pierwszy album. Niesamowity klimat i świetne "Sadeness", ale też godne uwagi "Mea Culpa". Bardzo przyjemny i charakterystyczny, ach te gregoriańskie motywy, album z paroma momentami o zabarwieniu erotycznym. Przyjemność słuchania i odprężenia.
The Cross of Changes
Równie dobra płyta co pierwsza. Znakiem rozpoznawczym tego albumu to przede wszystkim bardzo ładne "Return to Innocence" (zapewne wiele kojarzy teledysk). Ale godne uwagi jest także ponad 7 minutowe "The Eyes of Truth", gdzie pod koniec utworu otrzymujemy istną eksplozję dźwięków wręcz a la Matrix. Warty uwagi jest również kawałek "Age of Loneliness (Carly's Song)", który może kojarzycie z filmu "Sliver". Ogólnie też bardzo dobry album.
Le Roi Est Mort, Vive Le Roi!
Moja ulubiona płyta

Każdy pojedynczy utwór z tej płyty zasługuje w sumie na osobny opis. "Morphing Thru Time", "T.N.T. For the Brain" czy też "The Roundabout" to naprawdę świetne utwory. Ale na łeb na szyję bije je "Beyond the Invisible". Jest to nie tylko najlepszy utwór na płycie, ale moim zdaniem i najlepszy w dyskografii Enigmy. Przepiękny, przewspaniały utwór z równie genialnym i przepięknym teledyskiem. Więcej niż polecam
The Screen Behind the Mirror
Dobra, ale już nie tak dobra jak poprzednie trzy płyty. Album ten oparty jest w dużej mierze o Carminę Buranę Carla Orffa, co mnie cieszy, gdyż bardzo lubię twórczość Orffa. Na szczególną uwagę zasługują przede wszystkim "Push the Limits" i "Gravity of Love". Reszta płyta dobra, ale na próżno szukać jakiś perełek jak w poprzednich płytach.
Voyageur
Pomyłka! Jedna wielka pomyłka

Gdzie lekkość, tajemniczość, melodyjność poprzednich płyt? Gdzie pomysłowość. Cały ten album to nadmuchany do niesamowitych rozmiarów balon, który jest całkowicie pusty w środku. Może jeszcze "Boum Boum" jest znośne, ale tak po za tym strasznie nieprzyjemny, krzykliwy album. Wielki zawód.
A Posteriori
Po pomyłce jaką był poprzedni album, teraz trochę lepiej. Przy czym dalej nie jest tak dobrze jak dawniej. Jest to bardzo elektroniczny album. Po krzykliwym "Voyageur" na tym albumie tylko sporadycznie uraczymy głosu i śpiewu. W dużej mierze są to utwory elektroniczne, mające kojarzyć się bardziej z kosmicznymi podróżami o odległymi planetami. Najbardziej podobają mi się takie utwory jak "Dreaming of Andromeda" i "Dancing with Mephisto"

Ciekawy eksperyment muzyczny, ale też nie w pełni udany.
Seven Lives Many Faces
Po "A Posteriori" myślałem, że Michael Cretu złapał wreszcie właściwy wiatr w żagle i pokieruje Enigmę we właściwą stronę. Niestety myliłem się. Ten album to niestety kolejny zawód. Nie tak straszny jak "Voyageur", ale obrany kierunek w stronę hip-hopu, R'n'B, kultur dalekiego wschodu, jakoś średnio mi przypadł do gustu.
Dziękuję za uwagę.
