Przyznam, że jest tu dużo przeinaczeń i skrótów fabularnych: całkowicie pominięto postać Longa Johna Baldry'ego, członka grupy Blueslogy, od którego Reggie bierze drugi człon swojego pseudonimu, choć zostawiono Eltona Deana 9w filmie "John" to hołd dla Lenona

Zabrakło mi trochę pokazania geniuszu artysty (są krótkie przebłyski, np. scena w Royal Academy of Music), procesu powstawania muzyki oraz odbioru społecznego, tłumu, fanów, itp. Chętnie zobaczyłbym dłuższy film lub serial ale i tak, to co dostałem jest lepsze, niż film o Queen, gdyż jest bardziej szczere i nie jest to konwencjonalna biografia, choć teraz chętnie zobaczyłbym coś takiego, tylko zrobionego dobrze, a nie jak BR. Aha, mogli choć na chwilę pokazać Lenona i Mercurego.
No i, najważniejsze, tutaj aktorzy mieli co grac, i nie tylko Egerton, ale także Bell i babka, która na obcasach uciekała przed dinozaurami
