Akurat pamiętam tę wypowiedź o frustratach i konstytucji w pełnym kontekście i jemu chodziło o to, że frustratami są Ci kandydaci, którzy chcą zmienić CAŁĄ konstytucję, czyli znieść konstytucję z 1997 roku w całości, a zastąpić ją nową, napisaną od nowa. Natomiast on opowiada się nad jej nowelizacją/poprawą w niektórych miejscach, gdzie tego ona wymaga. No i cała ta akcja z JOWami polega raptem na wykreśleniu jednego słowa: "proporcjonalne", co nie ma praktycznie żadnej mocy sprawczej, ale umożliwia realną dyskusję o zmianie ordynacji wyborczej. Ze strony prezydenta to tyle, reszta w rękach sejmu i ludu. Mnie bardziej wkurza referendum, bo raz, że pytania są głupio sformułowane i on je inaczej rozumie, a inaczej rozumie je przeciętny obywatel. Bo on pytając o JOWy ma na myśli ogólną zmianę systemu proporcjonalnego na jakiś jednomandatowy, ale raczej mieszany, taki jak w Bundestagu (puszczam oko do Wawrzyńca

), a opinia publiczna od razu truchleje, bo wszyscy myślą, że chodzi o system brytyjski. To samo z finansowaniem partii. Sprawa jest otwarta, w jaki sposób to można zrobić. Tak czy siak uważam, że referendum powinno się odbyć razem z wyborami parlamentarnymi (mniejsze koszty, większa frekwencja) i powinno zawierać od razu kilka pytań więcej, np. o związki partnerskie, in vitro, aborcję, zniesienie religii w szkołach etc. i wtedy byłaby podkładka pod ewentualne dyskusje w nowej kadencji, a tak to będą prowadzić jałowe spory przez kolejne 4 lata.