
Może to jest jakaś marna próba tłumaczenia się, ale to już pozostawiam do Państwa oceny. Tak samo jak i ciekaw jestem jaki jest wasze zdawnie w tym całym temacie.
Dziękuję za uwagę.
Wcale nie tak kontrowersyjnego.Wawrzyniec pisze:Zmierzam jednak do dość kontrowersyjnego stwierdzenia, że My, czyli fani muzyki filmowej, jesteśmy czasami wręcz zmuszeni do piractwa.
Jedyny poważny problem jaki dostrzegam to brak gotówki.Wawrzyniec pisze: Mimo wszystko uważam, że w szczególności jeżeli chodzi o soundtracki to problemy z tzw. "piratami" są jak najbardziej poważne.
Pytałeś czy w ogóle kiedyś mieli? Może klienci akurat wykupili. W Niemczech jest raczej większe zainteresowanie..Dla przykładu dzisiaj byłem w 4 sklepach z muzyką w Berlinie, przy czym w jednym naprawdę bardzo dobrym (fani Golden Age'u mieliby co wybierać) i zapytałem się o coś Kenji Kawaia, cokolwiek. I jak też się spodziewałem w bazie danych nie znaleziono nic tego japońskiego kompozytora. I co robić![]()
No to jest akurat dziwny argument, czy raczej usprawiedliwienie. A co stoi na przeszkodzie, żeby wyrobić kartę płatniczą?I właśnie w takich sytuacjach, czasami wręcz czuję się "zmuszony" do ściągania jakiejś muzyki, skoro mimo moich dobrych chęci nie mogę jej zdobyć.
To akurat rozumiem, tylko co się dzieje ze ściągnietą ścieżką, jeśli po odsłuchu okazuje się, że nie warto kupować oryginału? Jest kasowana?Koper pisze:Trudno też, nawet jeśli jakaś ścieżka, choćby Kawai'ego, jest dostępna na zagranicznych sklepach internetowych, brać ją w ciemno. Film u nas nie dostępny, nie wiemy co to i z czym się je, to nie ma wyjścia, trzeba ściągnąć score i sprawdzić. :]
Bo o Kenji Kawai to powinno się pytać w sklepach w Japonii...Wawrzyniec pisze:zapytałem się o coś Kenji Kawai
Jeśli jest słaba, to pewnie, bo po co ma się walać na dysku?Bucholc Krok pisze: To akurat rozumiem, tylko co się dzieje ze ściągnietą ścieżką, jeśli po odsłuchu okazuje się, że nie warto kupować oryginału? Jest kasowana?![]()
A to oczywiście ja się zgadzam i też zdecydowanie wolę albumy z całą tą otoczką: płyta, pudełko, książeczka niż mp3. I filmy na oryginalnym dvd niż w avi. Niestety w kwestii filmów, to nasi dystrybutorzy sami zachęcają do ściągania z sieci, gdyż pomijając już fakt, że niektóre pozycje nie są dostępne w Polsce czy po prostu w polskich wersjach językowych (bo niektóre wydania zagraniczne mają opracowane polskie napisy), to niektóre filmy wydawane są w tak skandaliczny sposób (obraz ścięty z panoramy do formatu telewizyjnego; jakość obrazu i dźwięku jak na VHS), że nie pozostaje nic innego, jak ściągnąć ów film z internetu. :]Bucholc Krok pisze: Jeśli o mnie chodzi to ja generalnie jestem negatywnie nastawiony do ściągania z sieci. Ale nie z powodów prawnych, tylko estetycznych.Niestety mam ten problem, że lubię, gdy w 'degustacji' biorą udział także inne zmysły - węch, wzrok i dotyk.
Dlatego nienawidzę słuchać mp3 (pomijam juz ich jakość) czy innych plików komputerowych. Podobnie nie lubię czytać długaśnych tekstów na kompie (jak ludzie mogą w ten sposób czytać książki???), czy grać z piratów (choć nie jestem przeciwnikiem robienia kopii zapasowych, jak najbardziej to pochwalam, bo w celu ochrony oryginałów sam ich używam
). Jaki jest tego skutek chyba nie muszę pisać...
No właśnie. A znam jednostki, które ściągają na próbę, a gdy się muzyka nie podoba to zostawiają 'na wszelki wypadek'. Choć, gdy się podoba, to też raczej nie kupują oryginału.Koper pisze:Jeśli jest słaba, to pewnie, bo po co ma się walać na dysku?
b) A czasami moja sytuacja finansowa jest po prostu sporą barierą.Bucholc Krok pisze:No to jest akurat dziwny argument, czy raczej usprawiedliwienie. A co stoi na przeszkodzie, żeby wyrobić kartę płatniczą?
Ale ja nikomu nie zarzucam piractwa!Wawrzyniec pisze:Coś czuję, że zostałem źle zrozumiany z moją argumentacją i to chyba w szczególności przez pana Bucholca. Ja ma się rozumieć, też jestem jak najbardziej za oryginlanymi płytam, ze wszystkimi okładkami itd.
W większości są to płyty japońskie, które już w samej Japonii są drogie, a co dopiero po imporcie (nałożeniu podatku). I tutaj nie ma co liczyć, że będa po 15$. Chyba, że wyjdą jak Ghost... (jak się domyślam) w Europie lub USA. Jeśli jednak chcesz mieć płyte to jednak lepiej wyrobić tę kartę i sprowadzać bezpośrednio z kraju pochodzenia.b) A czasami moja sytuacja finansowa jest po prostu sporą barierą.
(...)ale jak ja znalazłem na Amazon "Sky Crawlers" za około 30 dolarów, a "Patlabor 2" za około 40 dolarów to mina zrzedłaI tutaj przykro mi, ale mnie po prostu nie stać na razie na taki wydatek.
Możliwość istnieje (prawie) zawsze. Maddalenę (wersję japońską) można ściągnąć z Japonii (jak się wie jak) za około $35-$40, czasem pojawia się wydanie Saimel-a (ostatnio w cenie około $20).Wawrzyniec pisze:Tak samo też jak nie wiem czy w ogóle istnieje możliwość zdobycia "Maddaleny" Ennio Morricone czy też "König der Letzten Tage" Wojciecha Kilara?
Ale to są wszystko nówki, czy używane?Althazan pisze: Maddalenę (wersję japońską) można ściągnąć z Japonii (jak się wie jak) za około $35-$40, czasem pojawia się wydanie Saimel-a (ostatnio w cenie około $20).
Od kiedy działa u nas Paypal? Jakieś 2-3 lata temu prowadziłem korespondencję z gościem, który musiał zakładać konto w niemieckim banku, żeby Paypal działał. Przynajmniej tak twierdził.lub konto bankowe wystarczy (teraz paypal-em można płacić bez karty kredytowej, wystarczy tam przelać kasę z własnego konta w banku).
Prosto.Koper pisze:Właśnie? Jak to z tym PayPalem?
Jeżeli tytuł jest już wyprzedany to są to płyty używane (czasem oczywiście trafi się nówka - tak jak u nas zafoliowany "Zabić Sekala" albo "Fairy Tale". Jeżeli chodzi jednak o wydania japońskie - tam jest kultura o 50 lat do przodu i płyty używane można w 90% śmiało kupować - wyglądają praktycznie jak nowe...Bucholc Krok pisze:Ale to są wszystko nówki, czy używane?Althazan pisze: Maddalenę (wersję japońską) można ściągnąć z Japonii (jak się wie jak) za około $35-$40, czasem pojawia się wydanie Saimel-a (ostatnio w cenie około $20).
Źle twierdził. Płacę paypalem od 2005r.Od kiedy działa u nas Paypal? Jakieś 2-3 lata temu prowadziłem korespondencję z gościem, który musiał zakładać konto w niemieckim banku, żeby Paypal działał. Przynajmniej tak twierdził.