Ghostek pisze:No mnie to nie przekonuje. Wolę jechanie na schematach współczesnego Hansa niż te dziwolągi z przeszłości.
Drugiś Wawrzek, czy jak?

Idź za karę posłuchaj Sherlocka 2 albo Megamindu i wytrzeźwiej
Koper pisze:Następny przesadza, tylko w innym kierunku. Jak Bates napisze temat na miarę, już nie mówię Beverly Hills Cop, bo to nieosiągalne dla tego człowieka w najbliższych 7 wcieleniach, ale jakiegoś Fletcha czy Running Mana, to będziesz mógł zestawiać tych panów. Na razie troszeczke nie wypada.

Też racja. Nie zapominajmy, że to właśnie Faltermayer (i Giorgio Moroder) "przecierali" szlaki Hansowi w latach 80-ych, prezentując podobne brzmienia. No i chyba jeszcze Jan Hammer. Co ciekawe, Ci elektroniczni "pionierzy" wywodzili się z Europy - Czechy, Włochy i Niemcy
Wawrzyniec pisze:Straciłem swój cenny dar. Straciłem swoje fanbojstwo. Jeszcze wczoraj było, kiedy sobie słuchałem Hansa, dzisiaj słucham "Black Rain" i niby muzyka OK, ale nie czuję tego "czegoś".
Wawrzek, ale to w sumie dobry objaw

Oznacza, że nie jesteś jednak skończonym fanbojem
Templar pisze:Po prostu Black Rain robił brat bliźniak Hansa Zimmera - Hans Zimmer, o którym już kiedyś mówiliśmy, a Wawrzek lubi tylko jednego z braci.
Na początku Hansu podpisywał się jako Hans F., więc przyjmijmy, że ten któremu Wawrzek składa modły to Hans Zimmer, a ten, które go nie "czuje" to Hans Florian Zimmer
Paweł Stroiński pisze:Tutaj Black Rain bije Rain Mana na głowę a nawet i na dupę.
Paweł Stroiński pisze:Po prostu Black Rain jest, niezależnie od słuchalności na albumie, lepszą MUZYKĄ.
Nie miało być raczej:
LEPSZĄ muzyką ?
Wawrzyniec pisze:Spokojnie jestem politeistą i nie zapominajmy o Johnie Williamsie.

Ale czy naprawdę jestem teraz świadkiem upadku z Olimpu?

Słuchanie muzyki Hansa Zimmera było dla mnie jak spożywanie ambrozji, a "Black Rain" smakuje jak dobry napój, ale z puszki.

Jak chcesz się pobawić w metafory, to słuchanie "Black Rain" smakuje jak spożywanie wina z dobrego rocznika, które leżało długo zakurzone gdzieś w piwnicy

Słuchanie większości współczesnych prac Hansa natomiast to jak picie wód słodzonych z Biedronki...
Wawrzyniec pisze:Nie wiem czy też trochę gitara elektryczna nie jest nad-eksploatowana, aby pokazać coolskość i wyluzowaność tej muzyki. Ale tutaj mogę się już bardziej czepiać.
No tak, na pewno nie jest to tak "mroczne i realistyczne", jak dzisiaj brzmi Hans, szczególnie do pewnych wiadomych filmów...
Wawrzyniec pisze:Czasami czuję się jakbym słuchał nieukończonego score'u, tylko jego szkieletu. Gdyby ta elektronika służyła za podkład, na który nałożyłoby się, bo ja wiem inne instrumenty, sekcję dętą i blaszaną, jakieś ostinato, czy całą orkiestrę to efekt byłby świetny. A tak to miejscami naprawdę dziwnie to brzmi, trochę tak jakby Zimmer bawił się klawiszami, tak jak David bawił się w "Prometeuszu" naciskaniem wszystkiego.
LOL. Przecież ten właśnie score pokazuje jego maestrię w aranżacji elektronicznych brzmień. Faktycznie, Paweł chyba ma rację, choć z początku uważałem, że trochę traktuje Was "z góry", pisząc, że nie znacie się na kwestiach technicznych

Uważasz, że to co robi dziś, gdzie jego elektroniczny podkład to jedna, wielka, basowa, ambientowa ściana dźwięku to wybitne elektroniczne osiągnięcie?
Wawrzyniec pisze:Ale co gorsza nie czuję jakiejś wewnętrznej potrzeby posiadanie oryginału tego wydania.

I co jeszcze jest straszniejsze, nie wiem czy moja ocena nie będzie wynosić tylko
4/5, a może nawet
3,5/5
Wiemy, że wolisz posiadać Piratów 4 czy Sherlocka 2
Wawrzyniec pisze:Jedyną nadzieję widzę w tym, że od dłuższego czasu na przemian słucham "Bikes - Fight - Nick And Masa" i "Suite: Nick And Masa". Ale to chyba ciągle za mało.
Le fanboy est mort...
No, jak na takiego fanboja, to raczej...
