Chodzi o odcinek Star Treka?Koper pisze:Fotki Poledourisa z filmu?
CONAN THE DESTROYER COMPLETE RE-REC by TADLOW
- Paweł Stroiński
- Ridley Scott
- Posty: 9371
- Rejestracja: śr kwie 06, 2005 21:45 pm
- Lokalizacja: Spod Warszawy
- Kontakt:
Re: CONAN THE DESTROYER COMPLETE RE-REC by TADLOW
- Koper
- Ennio Morricone
- Posty: 26568
- Rejestracja: pn mar 06, 2006 22:16 pm
- Lokalizacja: Zielona Góra
- Kontakt:
Re: CONAN THE DESTROYER COMPLETE RE-REC by TADLOW
No ja nie wiem o co Tobie chodzi 

"Hans Zimmer w tej chwili nic nie potrzebuje. (...) Ciebie też nie potrzebuje." - Paweł Stroiński
- Paweł Stroiński
- Ridley Scott
- Posty: 9371
- Rejestracja: śr kwie 06, 2005 21:45 pm
- Lokalizacja: Spod Warszawy
- Kontakt:
Re: CONAN THE DESTROYER COMPLETE RE-REC by TADLOW
Wybacz, ale dla mnie niemożność załatwienia oficjalnych materiałów z filmu (a mamy blu-raya już przecież) jest trochę nieprofesjonalne po prostu. Jak bym produkował wydanie score, to bym walczył, jak się da, o to, by to wydanie było jak najbardziej profesjonalne i próbowałbym szukać tego, co jest oficjalne. Czy mamy re-recording od dawna poszukiwanego score czy album rodziny Poledourisów, który można by (albo i nie) wydać zupełnie odrębnie?Turek pisze:Przecież o zdjęcia Basila idzie nie o fotki z filmu... Mi tam foty filmowe nie są potrzebne jakoś.
Ostatnio jeden z producentów na forach, pytał o taśmy matki do jakiegoś scoru i czy coś w tym złego ?
Tu chodzi o MUZYKĘ, bo to ją nagrywają a nie zdjęcia z filmu...
Daj już Paweł spokój... Crusade continues jak widzę...
Swoją drogą, mówisz, że ja mam krucjatę, itd. (bo przy takich wartościach produkcyjnych samej muzyki, przydałoby się bardziej profesjonalne wydanie tego, co dokoła, co z tego, że mamy świetną książeczkę, jak nawet nie bardzo dbają o to, żeby to było powiązane także z samym filmem, do którego robią re-recording), a co ty sądzisz o postępowaniu Intrady, która nagle podała że robi Conana tydzień po tym, jak Fitzpatrick ogłosił re-recording Destroyera? Czy to nie jest gorsze niż moja "krucjata" jak ją nazywasz?
Pytanie fanów muzyki filmowej o taśmy matki to lekka desperacja, szczerze mówiąc. Też średnio profesjonalne, ale lepsza to sytuacja niż Perserverance z Rain Manem, gdzie po prostu zremasterowali bootlega pewnie dlatego, że Zimmer zbojkotował wydanie (bo co gorsza, nie dość, że nie akceptuje przearanżowanych składanek własnej twórczości, to jeszcze jest przeciwnikiem wydawania starych score'ów i do niektórych tylko on posiada taśmy matki, Broken Arrow to totalny fuks, że taśmy matki miał Fox).
Okładka się liczy wbrew pozorom, zwłaszcza, jeśli chcą ten score zaproponować fanbojom filmu czy samego Arnolda. Bo zdjęcia Poledourisa z albumu domowego są fajne dla fanów kompozytora, ale ktoś może rzucić okiem na półkę, powiedzieć "Jaki Conan, gdzie mój Conan?" i odłożyć płytę. Znowu fail promocyjny, moim zdaniem.
- Paweł Stroiński
- Ridley Scott
- Posty: 9371
- Rejestracja: śr kwie 06, 2005 21:45 pm
- Lokalizacja: Spod Warszawy
- Kontakt:
Re: CONAN THE DESTROYER COMPLETE RE-REC by TADLOW
Basil nie wystąpił w jakimś odcinku Star Treka przypadkiem jako statysta?Koper pisze:No ja nie wiem o co Tobie chodzi
- Koper
- Ennio Morricone
- Posty: 26568
- Rejestracja: pn mar 06, 2006 22:16 pm
- Lokalizacja: Zielona Góra
- Kontakt:
Re: CONAN THE DESTROYER COMPLETE RE-REC by TADLOW
To wiem, ale mi chodziło, żeś się tych zdjęć z filmu przyczepił. Pewnie by musieli za nie zapłacić wytwórni i w ogóle się z nimi szarpać.
Poza tym jakim fanbojom "Conana Niszczyciela" (filmu)? Litości.
Poza tym jakim fanbojom "Conana Niszczyciela" (filmu)? Litości.

"Hans Zimmer w tej chwili nic nie potrzebuje. (...) Ciebie też nie potrzebuje." - Paweł Stroiński
Re: CONAN THE DESTROYER COMPLETE RE-REC by TADLOW
Znów Zimmer...
Kurcze, Paweł, po co mają dawać zdjęcia z filmu skoro to OGROMNE pieniądze na licencje, przecież re-reca główny cel to sprawienie by muzyka zaistniała jako DZIEŁO AUTONOMICZNE i KONCERTOWE, a to czy powstałą do filmu, gry etc schodzi na dalszy nieco plan bo przeceiż chodzi o jak najlepsze zrealizowanie muzyki samej w sobie a nie ilustracji co do sekundy wyliczonej pod film.
Dajmy muzyce filmowej rozwinąć skrzydła, a nie być ciągle tylko i wyłącznie zapychaczem tła pod dialogami. Takim traktowaniem, maksymalnym podpinaniem pod film, choćby pod względem okładek, muzyka filmowa NIGDY nie wyjdzie na sale koncertowe tak szeroko jak klasyka, nie stanie się wspaniałym autonomicznym dziełem, które może zachwycać i bez filmu.
Niech muzyka swoim życiem żyje, a to czy facjata Arnolda jest na okładce czy nie, to już mniej ważna kwestia.
A poza tym Marek już mówił - po takie płyty jak re-reci nie sięgają laicy, lecz ludzie w bojach zaprawieni i czy myślisz, że komuś przeszkadza taka czy nie inna okładka i że ktoś nie kupi płyty bo nie ma ujęć z tego (żenującego swoją drogą) filmu w środku ?
Bez przesady...
Kurcze, Paweł, po co mają dawać zdjęcia z filmu skoro to OGROMNE pieniądze na licencje, przecież re-reca główny cel to sprawienie by muzyka zaistniała jako DZIEŁO AUTONOMICZNE i KONCERTOWE, a to czy powstałą do filmu, gry etc schodzi na dalszy nieco plan bo przeceiż chodzi o jak najlepsze zrealizowanie muzyki samej w sobie a nie ilustracji co do sekundy wyliczonej pod film.
Dajmy muzyce filmowej rozwinąć skrzydła, a nie być ciągle tylko i wyłącznie zapychaczem tła pod dialogami. Takim traktowaniem, maksymalnym podpinaniem pod film, choćby pod względem okładek, muzyka filmowa NIGDY nie wyjdzie na sale koncertowe tak szeroko jak klasyka, nie stanie się wspaniałym autonomicznym dziełem, które może zachwycać i bez filmu.
Niech muzyka swoim życiem żyje, a to czy facjata Arnolda jest na okładce czy nie, to już mniej ważna kwestia.
A poza tym Marek już mówił - po takie płyty jak re-reci nie sięgają laicy, lecz ludzie w bojach zaprawieni i czy myślisz, że komuś przeszkadza taka czy nie inna okładka i że ktoś nie kupi płyty bo nie ma ujęć z tego (żenującego swoją drogą) filmu w środku ?
Bez przesady...
- Paweł Stroiński
- Ridley Scott
- Posty: 9371
- Rejestracja: śr kwie 06, 2005 21:45 pm
- Lokalizacja: Spod Warszawy
- Kontakt:
Re: CONAN THE DESTROYER COMPLETE RE-REC by TADLOW
Nie no, nawet kino Ed Wooda komuś się podobać musiało!Koper pisze:To wiem, ale mi chodziło, żeś się tych zdjęć z filmu przyczepił. Pewnie by musieli za nie zapłacić wytwórni i w ogóle się z nimi szarpać.
Poza tym jakim fanbojom "Conana Niszczyciela" (filmu)? Litości.
Musieli się szarpać z wytwórnią, by w ogóle wydać ten re-recording, nie mogli skołować paru screenów z filmu przy okazji?
Ale traktowanie muzyki filmowej jako dzieła AUTONOMICZNEGO I KONCERTOWEGO to totalne oszustwo! Muzyka filmowa jest muzyką przede wszystkim i naturalnie funkcjonalną. Nie jest autonomiczna, nie jest koncertowa, jest to muzyka czysto niewolnicza względem określonego KONTEKSTU, do jakiego została napisana. Sądzenie inaczej to po prostu czysta naiwność.Turek pisze:Znów Zimmer...
Kurcze, Paweł, po co mają dawać zdjęcia z filmu skoro to OGROMNE pieniądze na licencje, przecież re-reca główny cel to sprawienie by muzyka zaistniała jako DZIEŁO AUTONOMICZNE i KONCERTOWE, a to czy powstałą do filmu, gry etc schodzi na dalszy nieco plan bo przeceiż chodzi o jak najlepsze zrealizowanie muzyki samej w sobie a nie ilustracji co do sekundy wyliczonej pod film.
Dajmy muzyce filmowej rozwinąć skrzydła, a nie być ciągle tylko i wyłącznie zapychaczem tła pod dialogami. Takim traktowaniem, maksymalnym podpinaniem pod film, choćby pod względem okładek, muzyka filmowa NIGDY nie wyjdzie na sale koncertowe tak szeroko jak klasyka, nie stanie się wspaniałym autonomicznym dziełem, które może zachwycać i bez filmu.
Niech muzyka swoim życiem żyje, a to czy facjata Arnolda jest na okładce czy nie, to już mniej ważna kwestia.
A poza tym Marek już mówił - po takie płyty jak re-reci nie sięgają laicy, lecz ludzie w bojach zaprawieni i czy myślisz, że komuś przeszkadza taka czy nie inna okładka i że ktoś nie kupi płyty bo nie ma ujęć z tego (żenującego swoją drogą) filmu w środku ?
Bez przesady...
Muzyka koncertowa? Tylko w postaci przygotowanych suit, nie przez jakichś aranżerów nie wiadomo skąd, ale przez samych kompozytorów. Jak wypadli Piraci na żywo z filmem? Nie najlepiej. Jak wypadły oficjalne suity z Piratów na koncertach po świecie? Super!
Czytałem trochę tekstów o estetyce muzyki filmowej. Nikt nie zajmuje się tym,c zy jest ona piękna czy nie. Wszyscy mówią o jej FUNKCJI. A funkcją muzyki filmowej, gatunku dość specyficznego, jest pasowanie do filmu, tak jak oryginalną funkcją Egmonta Beethovena czy Snu nocy letniej Mendelssohna była ilustracja przedstawienia teatralnego i jakoś w XIX wieku nikt nie myślał o tym, by Egmonta czy Sen nocy letniej (zwłaszcza ta pierwsza praca jest piękna, ale nie widziałem, by ktoś to proponował po filharmoniach!).
Dlaczego Williams zawsze przygotowuje OFICJALNE suity koncertowe ze swoich prac? Dlaczego to samo na każdy koncert przygotowuje Hisaishi? I dlaczego robią to samemu a nie zostawiają innym? Bo znają potencjał tematu na żywo a nie muzyki ilustracyjnej. Re-recording Conana Barbarzyńcy czy Destroyera NIE UCZYNI Z TYCH SCORE'ÓW - jakkolwiek dobrych czy, jak w przypadku pierwszego Conana, wybitnych - DZIEŁA W PEŁNI AUTONOMICZNEGO. Bo po prostu NIE PO TO Poledouris te dzieła pisał, by je grano na re-recach czy po całości na koncertach, tylko po to by spełniały odpowiednią funkcję w filmie. Chyba najpiękniej wyrażają to słowa Williamsa, który ciągle twierdzi, że chce tylko trafić w punkty synchronizacyjne. I nic więcej!
Po co wydaje się soundtracki nawet z horrorów? Jako pamiątkę z filmu, nie jako autonomiczne dzieło koncertowe. To po prostu pamiątka dla ludzi, którzy wyszli z kina i im fajnie grało po to, by producenci filmu jeszcze więcej zarobili. To naprawdę nic innego i to nie jest wielka sztuka, by to zrozumieć. Nie wydaje się soundtracków po to, by docenić Poledourisa, Zimmera, Williamsa czy Hornera, tylko po to by producenci zarobili na nich jeszcze więcej, a to ze parę procent wpłynie na konto kompozytora, to tylko lepiej. Ostatnie słowo czasem należy do kompozytora (Goldsmith nie chciał wszystkiego wydawać na przykład), ale też nie zawsze i zdarza się, że kompozytor nie ma wyboru i musi ścieżkę wydać.
I tutaj dochodzi problem ze składankami - zmiana aranżacji, która sprzedawana jest jako muzyka z np. Władcy Pierścieni NIE JEST muzyką z Władcy Pierścieni czy Hornera czy kogokolwiek. Prażanie zmieniali nawet Williamsa. Po co zmieniać Johna Williamsa?! Wyjaśni mi to kto? (mam składankę w domu, mój pierwszy album z muzyką Williamsa, i oczywiście że przeróbki Prażan są *gorsze* od oryginału). Dlatego uważam przeróbki aranżacji, za które nie odpowiada kompozytor, niezależnie od tego, który, za niemoralne oszustwo.
Re: CONAN THE DESTROYER COMPLETE RE-REC by TADLOW
no Paweł tym postem pozamiatał. szacun.
NO CD = NO SALE
Re: CONAN THE DESTROYER COMPLETE RE-REC by TADLOW
Czy uważasz więc że muzyka filmowa NIE ZASŁUGUJE na nowe nagrania, czy NIE POWINNA być nagrywana ponownie ? Czy takim wielkim, wybitnym scorom nie należy się odświeżenie, czy powtórne nagranie ?Paweł Stroiński pisze:NIE PO TO Poledouris te dzieła pisał, by je grano na re-recach
Nie ma nic piękniejszego dla kompozytora, dla danego dzieła, jak jego nowe nagranie, które pozwala muzykę odkryć na nowo, co więcej, sprzedaż i powodzenie re-reców pokazuje wyraźnie, że ludzie ich chcą i przyjmują je z otwartymi ramionami.
Uważam że SĄ scory w tym gatunku, którym nowe nagrania się po prostu NALEŻĄ...
- Paweł Stroiński
- Ridley Scott
- Posty: 9371
- Rejestracja: śr kwie 06, 2005 21:45 pm
- Lokalizacja: Spod Warszawy
- Kontakt:
Re: CONAN THE DESTROYER COMPLETE RE-REC by TADLOW
Sprzedaż i powodzenie?! Właśnie czytałem o dyskusji na FSM, w której Fitzpatrick mówił, że nadeszła era KOŃCA re-reców, bo się ŹLE sprzedają!
Uważam, że pełne score'y z muzyką filmową nie powinny być nagrywane od nowa bez brania pod uwagę oryginalnego kontekstu, bo zamierzenie kompozytora ginie w re-recordingu. Tak uważam. Uważam, że to jest nielojalne wobec kompozytorów, którzy nie przygotowują suit ze swoimi tematami.
Jest to także wielkie duże nic dla badaczy muzyki filmowej, bo po pierwsze, jak chce, to badacz muzyki filmowej pójdzie do studia i poprosi o dostęp do oryginalnych partytur, co, jeśli one nie zaginęły, dostanie (tak jak gość, który dostał dostęp do Star Treka Jerry'ego i go opisał na stronie, czytałem tę analizę), po drugie MUZYKĘ FILMOWĄ BADA SIĘ ZAWSZE W KONTEKŚCIE FILMU i badania nad muzyką filmową mają ZAWSZE charakter interdyscyplinarny, co oznacza, że badacz jest zarówno filmoznawcą, jak i muzykologiem.
O ile muzyka filmowa jest traktowana serio na Zachodzie (zwłaszcza w USA) wśród badaczy kina i muzyki, to u nas naprawdę kuleje. Ale ze względu na traktowanie autonomiczne re-recordingu, re-recording odpada jako przedmiot badań. Po prostu odpada, bo jest zrobiony nie pod film i oryginalny zamysł kompozytora ginie w re-recordingu. Może kompozytor lubi, jak się nagrywa jego muzykę parę razy, ale jest to wobec niego zupełnie nielojalne, ponieważ muzyka filmowa autonomiczna nie jest.
Więc tak, uważam jak najbardziej, na co mam poparcie po prostu metodologii naukowej, że muzyka filmowa na nowe nagranie nie zasługuje, ponieważ ginie w tym jej podstawowa funkcja. Zadaniem muzyki filmowej nie jest to, by je grać ponownie na koncercie symfonicznym, tylko podążanie za filmem, trzymanie się jego tempa i dodawanie FILMOWI wartości. Muzyce filmowej należy się szacunek za jej funkcjonalność, nie należy jej się ponowne nagranie, bo po prostu, zgodnie z wieloma aspektami od samej nazwy włącznie, muzyka filmowa traci wtedy jakikolwiek sens. Nie po to Poledouris pisał Conana, Williams Star Warsy, Goldsmith Star Treka (chociaż Goldsmith jako jeden z niewielu kompozytorów wierzył w jej autonomiczność, szkoda tylko że był przeciwnikiem wydawania większości własnych ścieżek i dla niego idealny album powinien mieć niecałe 30 minut), Rozsa Ben Hura by go wykonywać od nowa parę razy.
A jeśli któryś tak bardzo wierzy (często słusznie), że jego muzyka dobrze wypadłaby poza filmem na koncercie czy ponownych reinterpretujących nagraniach, to niech, tak jak Williams, czy koncertowo Morricone i Hisaishi, przygotuje WŁASNE suity, które da na koncert. Jeśli masz oficjalną suitę z Gwiezdnych wojen i ją zagrasz na koncercie, to OK, to jest jak najbardziej OK, ale granie całego score'u BEZ filmu jest pozbawieniem muzyki filmowej racji bytu.
Uważam, że pełne score'y z muzyką filmową nie powinny być nagrywane od nowa bez brania pod uwagę oryginalnego kontekstu, bo zamierzenie kompozytora ginie w re-recordingu. Tak uważam. Uważam, że to jest nielojalne wobec kompozytorów, którzy nie przygotowują suit ze swoimi tematami.
Jest to także wielkie duże nic dla badaczy muzyki filmowej, bo po pierwsze, jak chce, to badacz muzyki filmowej pójdzie do studia i poprosi o dostęp do oryginalnych partytur, co, jeśli one nie zaginęły, dostanie (tak jak gość, który dostał dostęp do Star Treka Jerry'ego i go opisał na stronie, czytałem tę analizę), po drugie MUZYKĘ FILMOWĄ BADA SIĘ ZAWSZE W KONTEKŚCIE FILMU i badania nad muzyką filmową mają ZAWSZE charakter interdyscyplinarny, co oznacza, że badacz jest zarówno filmoznawcą, jak i muzykologiem.
O ile muzyka filmowa jest traktowana serio na Zachodzie (zwłaszcza w USA) wśród badaczy kina i muzyki, to u nas naprawdę kuleje. Ale ze względu na traktowanie autonomiczne re-recordingu, re-recording odpada jako przedmiot badań. Po prostu odpada, bo jest zrobiony nie pod film i oryginalny zamysł kompozytora ginie w re-recordingu. Może kompozytor lubi, jak się nagrywa jego muzykę parę razy, ale jest to wobec niego zupełnie nielojalne, ponieważ muzyka filmowa autonomiczna nie jest.
Więc tak, uważam jak najbardziej, na co mam poparcie po prostu metodologii naukowej, że muzyka filmowa na nowe nagranie nie zasługuje, ponieważ ginie w tym jej podstawowa funkcja. Zadaniem muzyki filmowej nie jest to, by je grać ponownie na koncercie symfonicznym, tylko podążanie za filmem, trzymanie się jego tempa i dodawanie FILMOWI wartości. Muzyce filmowej należy się szacunek za jej funkcjonalność, nie należy jej się ponowne nagranie, bo po prostu, zgodnie z wieloma aspektami od samej nazwy włącznie, muzyka filmowa traci wtedy jakikolwiek sens. Nie po to Poledouris pisał Conana, Williams Star Warsy, Goldsmith Star Treka (chociaż Goldsmith jako jeden z niewielu kompozytorów wierzył w jej autonomiczność, szkoda tylko że był przeciwnikiem wydawania większości własnych ścieżek i dla niego idealny album powinien mieć niecałe 30 minut), Rozsa Ben Hura by go wykonywać od nowa parę razy.
A jeśli któryś tak bardzo wierzy (często słusznie), że jego muzyka dobrze wypadłaby poza filmem na koncercie czy ponownych reinterpretujących nagraniach, to niech, tak jak Williams, czy koncertowo Morricone i Hisaishi, przygotuje WŁASNE suity, które da na koncert. Jeśli masz oficjalną suitę z Gwiezdnych wojen i ją zagrasz na koncercie, to OK, to jest jak najbardziej OK, ale granie całego score'u BEZ filmu jest pozbawieniem muzyki filmowej racji bytu.
- Paweł Stroiński
- Ridley Scott
- Posty: 9371
- Rejestracja: śr kwie 06, 2005 21:45 pm
- Lokalizacja: Spod Warszawy
- Kontakt:
Re: CONAN THE DESTROYER COMPLETE RE-REC by TADLOW
O zmianach aranżacyjnych w składankach Prażan nie będę mówił nic i naprawdę uważam, że w grę wchodzi tutaj nie talent techniczny czy aranżacyjny twórców tych składanek, ale po prostu ich kompleksy. I tak, uważam składanki Prażan za niemoralne.
Re: CONAN THE DESTROYER COMPLETE RE-REC by TADLOW
Ale jakie badanie, jaki przeciętny słuchacz idzie do Universalu żeby mu taśmy matki wydali, jakie kompleksy, daj już spokój
Taki re-rec powstaje po to by był atrakcyjny DO SŁUCHANIA !
A tak poza tym - czy któryś z re- reców - Raine'a, Stromberga, Morgana, McNelly'ego, Debneya itd - był na przekór oryginałowi ?
Wszystkie są tak wierne jak się da
I powiem Ci Paweł, że ta twoja walka z re-recami to walka z wiatrakami - one będą nadal powstawać, co więcej ich jakość mówi wyraźnie że nadeszła złota era re-reców, a Ci ludzie, których wymieniłem, dalej będą nagrywać stare scory i twoja opinia, nic tu nie zmieni
Więc pogódź się z tym i nie atakuj tak, każdego kolejnego nagrania bo efektu żadnego to nie da 

Taki re-rec powstaje po to by był atrakcyjny DO SŁUCHANIA !

A tak poza tym - czy któryś z re- reców - Raine'a, Stromberga, Morgana, McNelly'ego, Debneya itd - był na przekór oryginałowi ?
Wszystkie są tak wierne jak się da

I powiem Ci Paweł, że ta twoja walka z re-recami to walka z wiatrakami - one będą nadal powstawać, co więcej ich jakość mówi wyraźnie że nadeszła złota era re-reców, a Ci ludzie, których wymieniłem, dalej będą nagrywać stare scory i twoja opinia, nic tu nie zmieni


- Paweł Stroiński
- Ridley Scott
- Posty: 9371
- Rejestracja: śr kwie 06, 2005 21:45 pm
- Lokalizacja: Spod Warszawy
- Kontakt:
Re: CONAN THE DESTROYER COMPLETE RE-REC by TADLOW
No nie wiem, czytałem ostatnio o dyskusji (nie samą dyskusję, o tej dyskusji, a to różnica), gdzie człowiek, uważający zresztą to samo, co ja (liczy się tylko nagranie oryginalne), twierdził, że Fitzpatrick powiedział, że re-recordingi są od zawsze stratne i nigdy nie zarabiają na siebie, przez co (cytuję z pamięci) "nadchodzi [a może nadszedł] koniec ery re-recordingów, bo są nieopłacalne." To jedno. Jestem gotów dać linka do posta na blogu, w którym o całej sprawie przeczytałem.
Drugie - nigdy nie mówiłem o przeciętnym słuchaczu, który i tak nie poszedłby, jak mówisz, do Universalu po taśmy-matki, a poza tym nigdy nie mówiłem o wydaniu badaczom TAŚM MATEK. Mówiłem o wydaniu w archiwach wytwórni ORYGINALNYCH ZORKIESTROWANYCH PARTYTUR, a to zdecydowanie CO INNEGO niż wydawanie taśm matek, z których zresztą niektóre są w posiadaniu samych kompozytorów i nie mają zamiaru ich wydawać NIKOMU, kto by chciał wydać ścieżkę na nowo. Odróżniasz oryginalne nuty od taśm matek czy nie?
Kompleksy Raine'a i Fitzpatricka dla mnie nie dotyczą re-recordingów, ale dotyczą tylko i wyłącznie SKŁADANEK, jakie wypuszczają Prażanie raz na jakiś czas (Goldsmith, Williams, dwie składanki Zimmera, itd.). To duża różnica, którą zdajesz się pomijać w całej dyskusji. Raine poprawia innych nie dlatego, by mieć inne wykonanie klasycznego tematu, ale dlatego, że mu nikt nie daje komponować, to próbuje wszystkim pokazać, jaki to jest lepszy od ludzi, którzy, w odróżnieniu od niego, cokolwiek w życiu osiągnęli. I nie bałbym się tego powiedzieć ani Raine'owi, ani Fitzpatrickowi, prosto w oczy.
Dla mnie re-recording ma sens, jeśli ORYGINALNE nagranie NIE JEST w ogóle dostępne, tak jak sądziliśmy, że było z Conanem, dopóki nagle nie odezwała się Intrada (i swoją drogą, jak sądził Adam - ja tych dyskusji generalnie rzecz biorąc nie czytałem, więc znam je z drugiej ręki - wbił Fitzpatrickowi tym nóż w plecy, bo ogłoszenie pojawiło się dosłownie parę dni albo tego samego dnia, co Fitzpatrick ogłosił re-rec Destroyera), że mają oryginalne taśmy i jest szansa na dobry remaster ORYGINALNYCH partytur Basila.
W tej sytuacji uważam re-recording za zbędne wydanie pieniędzy i zupełny bezsens, i tak, nie boję się tego, że odrzucam ciężką pracę Raine'a czy inne takie argumenty, bo dla mnie w tej sytuacji praca orkiestry, dyrygenta, traci swą wartość. Staje się po prostu zbędna.
Kolejna rzecz - nie słyszałem żadnego re-recordingu Debneya poza Somewhere in Time Barry'ego, ale znam opinie twierdzące, że np. Debney nie rozumie Herrmanna i jego re-recordingi są pozbawione jakiejkolwiek wartości. Ta sama osoba twierdzi (tak samo jak ja), że doskonale Herrmanna rozumie McNeely i jest to tak bliskie oryginałowi, jak się da, zresztą McNeely (którego re-recording North by Northwest posiadam i zamierzam jeszcze w tym roku zrecenzować) uważa orkiestracje Herrmanna za cholernie precyzyjne. Ta sama osoba także (fanboj kompozytora) nienawidzi re-recordingów, których dokonał sam Herrmann, twierdząc, że są one zbyt wolne.
Drugie - nigdy nie mówiłem o przeciętnym słuchaczu, który i tak nie poszedłby, jak mówisz, do Universalu po taśmy-matki, a poza tym nigdy nie mówiłem o wydaniu badaczom TAŚM MATEK. Mówiłem o wydaniu w archiwach wytwórni ORYGINALNYCH ZORKIESTROWANYCH PARTYTUR, a to zdecydowanie CO INNEGO niż wydawanie taśm matek, z których zresztą niektóre są w posiadaniu samych kompozytorów i nie mają zamiaru ich wydawać NIKOMU, kto by chciał wydać ścieżkę na nowo. Odróżniasz oryginalne nuty od taśm matek czy nie?
Kompleksy Raine'a i Fitzpatricka dla mnie nie dotyczą re-recordingów, ale dotyczą tylko i wyłącznie SKŁADANEK, jakie wypuszczają Prażanie raz na jakiś czas (Goldsmith, Williams, dwie składanki Zimmera, itd.). To duża różnica, którą zdajesz się pomijać w całej dyskusji. Raine poprawia innych nie dlatego, by mieć inne wykonanie klasycznego tematu, ale dlatego, że mu nikt nie daje komponować, to próbuje wszystkim pokazać, jaki to jest lepszy od ludzi, którzy, w odróżnieniu od niego, cokolwiek w życiu osiągnęli. I nie bałbym się tego powiedzieć ani Raine'owi, ani Fitzpatrickowi, prosto w oczy.
Dla mnie re-recording ma sens, jeśli ORYGINALNE nagranie NIE JEST w ogóle dostępne, tak jak sądziliśmy, że było z Conanem, dopóki nagle nie odezwała się Intrada (i swoją drogą, jak sądził Adam - ja tych dyskusji generalnie rzecz biorąc nie czytałem, więc znam je z drugiej ręki - wbił Fitzpatrickowi tym nóż w plecy, bo ogłoszenie pojawiło się dosłownie parę dni albo tego samego dnia, co Fitzpatrick ogłosił re-rec Destroyera), że mają oryginalne taśmy i jest szansa na dobry remaster ORYGINALNYCH partytur Basila.
W tej sytuacji uważam re-recording za zbędne wydanie pieniędzy i zupełny bezsens, i tak, nie boję się tego, że odrzucam ciężką pracę Raine'a czy inne takie argumenty, bo dla mnie w tej sytuacji praca orkiestry, dyrygenta, traci swą wartość. Staje się po prostu zbędna.
Kolejna rzecz - nie słyszałem żadnego re-recordingu Debneya poza Somewhere in Time Barry'ego, ale znam opinie twierdzące, że np. Debney nie rozumie Herrmanna i jego re-recordingi są pozbawione jakiejkolwiek wartości. Ta sama osoba twierdzi (tak samo jak ja), że doskonale Herrmanna rozumie McNeely i jest to tak bliskie oryginałowi, jak się da, zresztą McNeely (którego re-recording North by Northwest posiadam i zamierzam jeszcze w tym roku zrecenzować) uważa orkiestracje Herrmanna za cholernie precyzyjne. Ta sama osoba także (fanboj kompozytora) nienawidzi re-recordingów, których dokonał sam Herrmann, twierdząc, że są one zbyt wolne.
- Paweł Stroiński
- Ridley Scott
- Posty: 9371
- Rejestracja: śr kwie 06, 2005 21:45 pm
- Lokalizacja: Spod Warszawy
- Kontakt:
Re: CONAN THE DESTROYER COMPLETE RE-REC by TADLOW
I widzę, że na argumenty merytoryczne nie masz zupełnie nic do powiedzenia, po prostu twoja argumentacja w tej dyskusji jest zerowa.
- Koper
- Ennio Morricone
- Posty: 26568
- Rejestracja: pn mar 06, 2006 22:16 pm
- Lokalizacja: Zielona Góra
- Kontakt:
Re: CONAN THE DESTROYER COMPLETE RE-REC by TADLOW
LOOOLPaweł Stroiński pisze:I tak, uważam składanki Prażan za niemoralne.
Moralne jest jak rozumiem podpisywanie się za to na score jako first autor gdzie się spłodziło z 10 minut muzy może, żeby tylko sprzedaż była lepsza?

Dlatego kiedyś wydawano rozsądnie po 30-40 minutowe albumy selekcjonując to co ma jakąś wartość jako muzyka sama w sobie i oddzielając od tego, co na płycie znaleźć się nie powinno (sam Poledouris powtarzał, że część tego co on czy koledzy piszą do filmu absolutnie nie powinna być wydawana).Paweł Stroiński pisze:Ale traktowanie muzyki filmowej jako dzieła AUTONOMICZNEGO I KONCERTOWEGO to totalne oszustwo! Muzyka filmowa jest muzyką przede wszystkim i naturalnie funkcjonalną. Nie jest autonomiczna, nie jest koncertowa, jest to muzyka czysto niewolnicza względem określonego KONTEKSTU, do jakiego została napisana. Sądzenie inaczej to po prostu czysta naiwność.
Te na parkingu przed DreamWorks...? Nie, no, zajebiście, że hoho...Paweł Stroiński pisze:Muzyka koncertowa? Tylko w postaci przygotowanych suit, nie przez jakichś aranżerów nie wiadomo skąd, ale przez samych kompozytorów. Jak wypadli Piraci na żywo z filmem? Nie najlepiej. Jak wypadły oficjalne suity z Piratów na koncertach po świecie? Super!


Toż uwerturę z Egmonta się grywa po filharmoniach.Paweł Stroiński pisze:Czytałem trochę tekstów o estetyce muzyki filmowej. Nikt nie zajmuje się tym,c zy jest ona piękna czy nie. Wszyscy mówią o jej FUNKCJI. A funkcją muzyki filmowej, gatunku dość specyficznego, jest pasowanie do filmu, tak jak oryginalną funkcją Egmonta Beethovena czy Snu nocy letniej Mendelssohna była ilustracja przedstawienia teatralnego i jakoś w XIX wieku nikt nie myślał o tym, by Egmonta czy Sen nocy letniej (zwłaszcza ta pierwsza praca jest piękna, ale nie widziałem, by ktoś to proponował po filharmoniach!).
Bo umieją?Paweł Stroiński pisze:Dlaczego Williams zawsze przygotowuje OFICJALNE suity koncertowe ze swoich prac? Dlaczego to samo na każdy koncert przygotowuje Hisaishi? I dlaczego robią to samemu a nie zostawiają innym?

Dla kasy. Tak samo jak po to się w ogóle je kręci. Ale niektóre mają tak dobrą muzę, że żal byłoby nie wydać.Paweł Stroiński pisze:Po co wydaje się soundtracki nawet z horrorów?
Paweł Stroiński pisze:I tutaj dochodzi problem ze składankami - zmiana aranżacji, która sprzedawana jest jako muzyka z np. Władcy Pierścieni NIE JEST muzyką z Władcy Pierścieni czy Hornera czy kogokolwiek. Prażanie zmieniali nawet Williamsa. Po co zmieniać Johna Williamsa?! Wyjaśni mi to kto? (mam składankę w domu, mój pierwszy album z muzyką Williamsa, i oczywiście że przeróbki Prażan są *gorsze* od oryginału). Dlatego uważam przeróbki aranżacji, za które nie odpowiada kompozytor, niezależnie od tego, który, za niemoralne oszustwo.

To przepraszam, jak jakiś Czajkowski napisał coś tam na fortepian, a ktoś sobie wymyśli, że przearanżuje to na kwartet smyczkowy to jest niemoralne? I to już trzeba by zrobić zmartwychwstanie Czajkowskiego by sam łaskawie przearanżował swój twór?
I w ogóle Paweł PO KIEGO CH.JA TY SŁUCHASZ MUZYKI FILMOWEJ?
Albo nie... inaczej, bo ja nie wiem czy Ty filmówki słuchasz w sumie.

PO KIEGO CH.JA TY SŁUCHASZ MUZYKI ZIMMERA?
Nie pot Hansu ją pisał by spełniała rolę dzieła autonomicznego. Masz ją słyszeć ino w filmie przecież.
PS:
A Prezes Kaczyński znał sondaże wg których PiS miał wygrać...Paweł Stroiński pisze:Kolejna rzecz - nie słyszałem żadnego re-recordingu Debneya poza Somewhere in Time Barry'ego, ale znam opinie

Generalnie gdzieś coś usłyszysz, gdzieś coś wyczytasz i formułujesz opinie. Tak samo jak z Rainem. Nie znasz gości, ale niby ich rozgryzłeś, że mają kompleksy i dlatego chcą "poprawiać" kompozytorów. Biedny Erich Kunzel też musiał mieć kompleksy, że temat z Terminatora 2 bezczelnie na orkiestrę zaaranżował.

"Hans Zimmer w tej chwili nic nie potrzebuje. (...) Ciebie też nie potrzebuje." - Paweł Stroiński