Adam Krysiński pisze:całe szczęscie, może pod 20 latach orania samym Enjem wreszcie zmądrzał i zacznie co innego puszczać

Bo ostatnio Lorenca zaprosił do studia

Ale ogólnie to ten pan mnie śmieszy nieco
Adam Krysiński pisze:a czy zmiana stylu, pójście inną droga nie jest objawem kreatywnosci? dla mnie jest.
Oczywiście, że jest. Kwestia gustu słuchacza. Uważam po prostu, że kiedyś jego muzyka była ciekawsza i bardziej porywała. I dlaczego to nie miałobyć też jego "ja"?
Adam Krysiński pisze:no tutaj Lorenc wypada o niebo lepiej w konfrontacji

Może o niebo nie, ale zgadzam się, że jednak lepiej.
Adam Krysiński pisze:a tak w ogóle to ja prywatnie wole dzisiejszego Lorenca niz tego z połowy lat 90.. teraz czuje się że to jest on, wtedy niekoniecznie tak było z moimi odczuciami, a i faktem jest że wtedy jednak sporo było własnie nie-jego. wtedy bardziej brzmiało to jak hollywood czesto
Bez przesadyzmu

Akurat Lorenc lat 90-ych to był świeży oddech w stosunku do Hollywoodu

Że bardziej wyraźny, intensywny, porywający to od razu musi się = Hollywood/bliski Hollywoodu? Zauważyłem wśród polskich fanów muz. filmowej właśnie to nieco dziwne rozumowanie, którego nie rozumiem. To tak jakby napisać, że pasjonujące soundtracki Bruno Coulaisa z początku kariery są za bardzo hollywoodzkie w stosunku do jego dzisiejszej twórczości (Oceany, Koralina, Secret of Kells)

Duże upraszczanie sprawy.
Adam Krysiński pisze:a ja wole kameralną muze europejską i takie klimaty. stąd też fascynacja muza japonska, etniczną czy nawet Desplatem
Taaa... a mega-kult Arnolda czy Tylera to pewnie już nie istnieje
