

Na pewno w Lost mamy do czynienia z innym typem emocji, niż słyszymy muzyce w europejskiej, ale mimo wszystko, w czym tematy z "LAX", "Helen Of Joy", "Love In A Time Of Pneumonia" są słabsze od niektórych melodii jak pisze dziś Rombi. Jak dla mnie poziom jest zbliżony, przecież pierwsza minuta "Peculiar Parenting" śmiało mogła by robić za motyw przewodni jakiegoś francuskiego dramatu.Nie posiada. Przesłuchałem i nie powiem - są tu tematy, niektóre może i bardzo udane, ale nie są to "chwytliwe melodie". Chwytliwe melodie pisywali Delerue, Williams, Morricone. Dziś chwytliwe motywy pisze taki Rombi. Giacchino nie, a przynajmniej nie w LOSTach. "Chwytliwe melodie" to takie, które od razu ryją się w pamięć a ja po przesłuchaniu całości pamiętam tylko jedną aranżację a'la Ifukube - i nie pamiętam melodii a aranżację. Zatem ja rozumiem, że score Giacchino się wam podoba i przyznaję, że to muzyka o wielu zaletach, ale wystarczy jej tych faktycznych i nie trzeba jej dorabiać takich, których nie ma.
Lost momenty ma i głównie te momenty stanowią o atrakcyjności poszczególnych utworów, ale wciąż taki Sundown, (który jest taki jak piszesz, cicho, głośno, ładnie, dynamicznie) jest utworem naprawdę pod wieloma względami znakomitym, w którym dzieje bardzo wiele i który można zarówno i studiować i słuchać.To taka muzyka 'momentów'. Jak dla mnie za wiele tu skakania - i to w obrębie jednego często niedługiego utworu - pomiędzy akcją a liryką na przykład. Jedzie Giacchino z brutalnymi dęciakami, coś zaczyna się rozwijać... a nagle przestaje i mamy jakiś monotonny fortepianik i ckliwe smyczki. Nie mija paręnaście sekund a pojawia się suspens. I tak w kółko... Mało albumowa muzyka. Może w serialu to działa idealnie ale wyrwane z kontekstu dalekie to od ideału, jaki Mystery czy Łachu z tego robią.
Widzisz, w tej chwili możemy powiedzieć, że ty wciskasz kit o słabej słuchalności Lost, ale raczej nie powiemy, gdyż Lost nigdy nie był muzyką łatwą w odsłuchu. Dobrze, określił to nadszyszkownik:Poza tym to Ty pociskałeś kit o wybornej słuchalności, chwytliwych tematach, więc teraz mi tu nie wyskakuj, że ja jestem przewrażliwiony. Po prostu piszę, że wcale nie jest tak jak wszystkim wmawialiście z Mysterym. Piszmy więc o faktycznych zaletach tej muzyki, a nie o zmyślonych.
Marek Łach pisze:Tylko że do tego albumu (czy do poprzednich) trzeba przysiąść więcej niż raz, bo przy jednym odsłuchu nie wyłapie się połowy tych tematycznych chwytów (a jeśli ktoś nie zna serialu, to przegapi pewnie z 90%). Dlatego jest to score dla takich słuchaczy, którzy lubią się zagłębiać w muzykę, a nie traktują jej tylko jako tła do kotleta. Nie zdziwię się więc, gdy wcześniej czy później przyjdzie tu jakiś kozak, stwierdzi że Giacchino to smęty bo posłuchał do połowy i się znudził.Bez kilku solidnych seansów (najlepiej z pomocą rozpiski wrzuconej parę stron wcześniej przez Mystery'ego) nie ma co tego albumu krytykować.
Nie każdemu Losty odpowiadają i tu z Tomaszem się zgodzę. Mimo iż Wolę Gregsona, to mam świadomość iż losty są pracą 3 cz 4 krotnie lepszą od takiego ''The Town'' Także Myster nie przejmuj sięAlthazan pisze:No przesłuchałem... Zajęło mi to dwa dni, bo za jednym razem nie podołałem...
Muzyka ma "momenty", ale jak dla mnie - to za mało. Doceniam klasę itp itd, ale po prostu mam chyba inny gust... Koper dobrze prawi - wolę Delerue albo Rombi'ego posłuchać...
Niemal każda płyta zyskuje po obejrzeniu danego filmu/serialu choć miałem 2 czy 3 przypadki, że sobie obrzydziłem score.Mystery Man pisze:Ja teżbladerunner20 pisze:Nie każdemu Losty odpowiadają i tu z Tomaszem się zgodzę.Wychodzi na to, że jednak trzeba znać serial by tą muzykę w pełni docenić, bo z tej szóstki którą wcześniej cytowałem, finałowy sezon widziała większość.
Oczywiście. Prosty przykład. Dopiero po tej scenie, tak naprawdę utwór "LAX" w wersji albumowej nabiera rumieńcówbladerunner20 pisze:Niemal każda płyta zyskuje po obejrzeniu danego filmu/serialu choć miałem 2 czy 3 przypadki, że sobie obrzydziłem score.
Ano. Ale Koper musiał sobie wymyślić argumenty, z którymi mógłby się kłócić, bo przecież nie może być tak, że jakiś Giacchino jest tak chwalony i dostaje od Mystery'ego maksa tak jak Conan.Mystery Man pisze:Zresztą Marek o wybornej słuchalności raczej nie pisał, wspominał o bogactwie, tematyczności i że każdy znajdzie coś dla siebie, ale pisał i tak:
Marek Łach pisze:Tylko że do tego albumu (czy do poprzednich) trzeba przysiąść więcej niż raz, bo przy jednym odsłuchu nie wyłapie się połowy tych tematycznych chwytów (a jeśli ktoś nie zna serialu, to przegapi pewnie z 90%). Dlatego jest to score dla takich słuchaczy, którzy lubią się zagłębiać w muzykę, a nie traktują jej tylko jako tła do kotleta. Nie zdziwię się więc, gdy wcześniej czy później przyjdzie tu jakiś kozak, stwierdzi że Giacchino to smęty bo posłuchał do połowy i się znudził.Bez kilku solidnych seansów (najlepiej z pomocą rozpiski wrzuconej parę stron wcześniej przez Mystery'ego) nie ma co tego albumu krytykować.
a kto pisał, że Lost jest pełne chwytliwych tematów? Przestań odwracać kota ogonem, jak dobrze wiesz, że palnąłeś bzdurę.Marek Łach pisze:Ano. Ale Koper musiał sobie wymyślić argumenty, z którymi mógłby się kłócić, bo przecież nie może być tak, że jakiś Giacchino jest tak chwalony i dostaje od Mystery'ego maksa tak jak Conan.
Też mi argument.Koper pisze:W czym tematy Giacchino są gorsze od tematów Rombiego czy Delerue? Raz, że nie są chwytliwe:P:P
A Ty wyrwałeś z kontekstu jeden z moich argumentów, co zresztą Myster bardzo dobrze wypunktował powyżej, ale to już przemilczałeś.a kto pisał, że Lost jest pełne chwytliwych tematów? Przestań odwracać kota ogonem, jak dobrze wiesz, że palnąłeś bzdurę.
CichoKoper pisze: Bladu - to, że Lost jest nie tylko 3-4 ale i 7 razy lepsze od wszystkiego co w ostatnich latach pisał Gregson, to wiadomo i nie musisz się Mystery'emu podlizywać.![]()
Kurde, Łachu, czy Ty już zgłupiałeś od tych LOSTów do reszty? To że piosenki POP są chwytliwe świadczy o tym, że są chwytliwe. A o czym ma świadczyć? Czy ja pisałem, że LOST jest be, bo nie jest chwytliwy? Nie. Pisałem tylko, że dorabiacie na siłę do niego zalet, których nie ma (rzekoma mnogość chwytliwych tematów), jakby nie dość mu wystarczająco było tych faktycznych.Marek Łach pisze: Też mi argument.Popowe pioseneczki też są chwytliwe i wcale o niczym to nie świadczy.
Wcale nie w chwytliwości leży siła tematów Delerue.
Po dwóch czy trzech przesłuchaniach wyłapałem, który to temat świątyni i to TYLKO DLATEGO, że jest podobny stylowo do muzyki Ifukube. A że Ty coś wyłapałeś szybciej. Pewnie oglądasz LOSTy to raz, a dwa masz trochę pierdolca jeśli o pewne elementy muzyki chodzi.Marek Łach pisze:A Ty wyrwałeś z kontekstu jeden z moich argumentów, co zresztą Myster bardzo dobrze wypunktował powyżej, ale to już przemilczałeś.Jak dla mnie tematy Serca Wyspy, temat życia i śmierci, temat Richarda czy ten temat Świątyni są bardzo chwytliwe, dobrze je pamiętam i pewnie potrafiłbym zanucić. No i co teraz Koprze, będziemy się dalej licytować?
Nieprawda - napisałeś, że są gorsze m.in. dlatego bo nie są chwytliwe. Nawet zacytowałem Cię w powyższym poście. I nie wmawiaj, że to był niewinny żarcik, bo tę chwytliwość podkreślasz z uwielbieniem na każdym kroku.Koper pisze: To że piosenki POP są chwytliwe świadczy o tym, że są chwytliwe. A o czym ma świadczyć? Czy ja pisałem, że LOST jest be, bo nie jest chwytliwy? Nie. Pisałem tylko, że dorabiacie na siłę do niego zalet, których nie ma (rzekoma mnogość chwytliwych tematów), jakby nie dość mu wystarczająco było tych faktycznych.