Tomek pisze:potem 'uderzył' do "Elmer Bernstein Estate" i tam powiedziano mu, że oni posiadają prawa do muzyki i mając podpisane z nimi jakieś tam dokumenty, muzykę wydał. Podkreśla, że nie jest żadnym bootlegowcem, co mu sporo osób zarzucało, bo zawsze płaci tantiemy
Tak, a świstak siedzi i zawija w te sreberka...
Jak go przycisnęli, to wyznał, że zadzwonił do firmy, która ma prawa do mastera (Entertainment Film), do sekretariatu i zapytał sekretarki, czy mają prawa do SLIPSTREAM... Sekretarka odpowiedziała, że nie kojarzy tytułu i że pewnie nie mają (czyli, żeby się odp...) - na tej podstawie przyjął, że praw nie mają... Pełen profesjonalizm

W końcu właśnie dlatego pewnie na płycie jest znaczek "copyright", ale nie ma (P)

Podobno zwykłe "przeoczenie"...
Reasumując, chęć zysku przewyższa czasem chęć zrobienia tego w sposób zgodny w 100% w prawem, czasem niektórzy myślą, że wystarczy 80-90%...