EFEKTY SPECJALNE

To jest miejsce gdzie można podyskutować o samych filmach. Czekamy na wasze analizy, opinie, ciekawe spostrzeżenia, no i przede wszystkim produkcje godne polecenia. Zarówno te ambitne jak i te komercyjne. Piszcie, dyskutujcie, spierajcie się, niech forum zacznie wrzeć.
Wiadomość
Autor
Awatar użytkownika
Thedues
Site Admin
Posty: 299
Rejestracja: śr lip 13, 2005 12:52 pm
Lokalizacja: Kraków(9miesiecy w roku:D)
Kontakt:

EFEKTY SPECJALNE

#1 Post autor: Thedues » czw lis 10, 2005 13:01 pm

Nie od dawna wiadomo, iż obecnie światem filmowym rządzą wszechobecne prawie w każdym filmie EFEKTY SPECJALNE bądź też EFEKTY WIZUALNE. Najpoważniejsza grupą robiąca efekty specjalne jest oczywiście ILM(Industrial Light and Magic nota bene założony przez twórcę Star Wars’ów Georga Lucasa), ale pojawiają się też inne firmy zajmujące i specjalizujące się w tego typu pracy jak choćby WETA ostatnio pracująca nad mega produkcją Opowieści z Narnii: Lew, Czarownica i Stara Szafa. Czy znacie jakieś inne grupy zajmujące się tego typu rzeczami? Co uważacie za przełomowe w dziedzinie efektów specjalnych? Które efekty wgniotły was w fotel?! O których chcecie zapomnieć?!?! W jakich filmach efekty specjalny powinny odgrywać znaczącą rolę?
psychiczny redaktor & admin portalu filmmusic.pl

Awatar użytkownika
Mariusz Tomaszewski
Szofer w RCP
Posty: 164
Rejestracja: sob kwie 30, 2005 21:04 pm
Lokalizacja: Łódź
Kontakt:

#2 Post autor: Mariusz Tomaszewski » pt lis 11, 2005 07:36 am

Ale ty trudne pytania zadajesz :D Tak szczerze mówiąc nieomal w każdym filmie efekty specjalne mnie zachwycają. Jestem jeszcze ze starego pokolenia, gdzie dzielił i rządził na ekranie Van Damme 8) W tamtych filmach to były dopiero efekty :P Stąd też to co teraz się dzieje, jest wręcz cudowne. Zastanawiam się, jak te filmy będą wyglądały powiedzmy... za 10 lat :?: Idąc dalej, najbardziej chyba lubię te subtelne efekty u Zemeckisa. Są ultra-nowoczesne, a jednak mają coś w sobie z magii kina. Idealnie komponują się z obrazem. Nie ma mowy, żeby wychodziły na pierwszy plan. Co zaś do kaszany, największa chyba nadal przede mną. Ale nie mogę się przemóc, żeby obejrzeć Wiedźmina :lol:
Seksowny redaktor portalu www.filmmusic.pl :P

Awatar użytkownika
Ghostek
Hardkorowy Koksu
Posty: 10218
Rejestracja: śr kwie 06, 2005 23:17 pm
Lokalizacja: Wyłoniłem się z Nun
Kontakt:

#3 Post autor: Ghostek » pt lis 11, 2005 23:14 pm

Fakt faktem animatoryka przysłużyła się bardzo filmowi. Zniosła niejako granice dzielące możliwości filmowców od ich wyobraźni. Obecnie cenię sobie produkcje, gdzie efekty wizualne stanowią środek pomocniczy w realizacji wizji reżysera, a nie gdzie na ich fundamentach budowany jest film (nowe Gwiezdne Wojny, cukierkowate filmy fantastyczne, czy ekranizacje komiksów ostatnich kilku lat). Nie oszukujmy się, animacje komputerowe to już standard w kinie. Oczekuję (przynajmniej ja) czegoś więcej niż tylko perfekcyjnej strony technicnzej obrazu. Może dlatego potwornie nudzą mnie ostatnie superprodukcje, wielkie widowiska szlifowane pixel po pixelu, a puste wewnętrznie.
Obrazek

Awatar użytkownika
Thedues
Site Admin
Posty: 299
Rejestracja: śr lip 13, 2005 12:52 pm
Lokalizacja: Kraków(9miesiecy w roku:D)
Kontakt:

#4 Post autor: Thedues » pn lis 14, 2005 11:04 am

Co do ekranizacji komiskowych... to jakoś nie wyborażam sobie realnego przedstawienia Spider-mana jako latającego gościa w plenareach:P Tu niestety efekty specjalne nadają pewnej wiarygodności mimo że często łamią prawa fizyki:/
Natomiast zgodze sie z faktem ze animacje komputerowe to codzienność w prawie każdym filmie. Jedyne co razi to brak rozgraniczenia fabuły od efektów która dla reżysera staje sie czasem ważniejsza niż ogólny zarys scenariusza i pewnie dlatego mamy tyle nieprzemyślanych filmów które nadają się jedynie do śmietnika:)
psychiczny redaktor & admin portalu filmmusic.pl

Awatar użytkownika
Koper
Ennio Morricone
Posty: 26136
Rejestracja: pn mar 06, 2006 22:16 pm
Lokalizacja: Zielona Góra
Kontakt:

#5 Post autor: Koper » pn mar 06, 2006 23:44 pm

Dwa słowa:
Stan Winston
:)
To mistrz efektów specjalnych, ale tych tradycyjnych - animatronika i charakteryzacja, a nie te cyfrowe paskudztwa. :)
Gwoli przypomnienia: Stan Winston jest twórcą wyglądu predatora, terminatora, królowej obcych z Aliens, velociraptorów z Jurassic Park i wielu, wielu innych kultowych storów i potworów. :)

A ogólnie moje zdanie co do efektów jest takie, że dziś 99% reżyserów kina spod znaku wielkich budżetów i F/X jest tak zachłyśnięte możliwościami technologii cyfrowej, że nie dostrzega ich niedoskonałości i faszeruje nimi swoje filmy bez umiaru. Efekty komputerowe fajnie wyglądają na dalekich planach ale przy zbliżeniach widać ich sztuczność, nieprawdziwość. Są takie niefizyczne, sterylne... Nie potrafię tego określić ale chyba każdy wie o co chodzi. :) A najgorsze bywają plenery. Twórcom tak cholernie ostatnio nie chce się jechać w teren z ekipą zdjęciową, tylko wszystko by na zielonym tle kręcili, a potem mamy takie pożla się boże cyfrowe Karpaty w Van Helsingu (by sobie reżyser starą Planetę Małp obejrzał, by zobaczył jak cudowne plenery można znaleźć na Ziemi i to w USA chociażby).

Dla mnie królem wykorzystywania efektów specjalnych w swoich filmach był James Cameron. Aliens, Abyss i Terminator 2, mimo że powstały lata temu na głowę biją większość współczesnych produkcji pod względem efektów. A przecież do ich realizacji użyto tak prostych środków.
Na drugim miejscu wśród rezyserów dałbym (niestety) kiczowatego Rolanda Emmericha. Jego filmy głupie są, bo głupie, ale akurat pod względem technicznym bez zarzutu.

Awatar użytkownika
Thedues
Site Admin
Posty: 299
Rejestracja: śr lip 13, 2005 12:52 pm
Lokalizacja: Kraków(9miesiecy w roku:D)
Kontakt:

#6 Post autor: Thedues » śr mar 08, 2006 15:15 pm

Koper pisze:Dwa słowa:
Stan Winston
:)
To mistrz efektów specjalnych, ale tych tradycyjnych - animatronika i charakteryzacja, a nie te cyfrowe paskudztwa. :)
Gwoli przypomnienia: Stan Winston jest twórcą wyglądu predatora, terminatora, królowej obcych z Aliens, velociraptorów z Jurassic Park i wielu, wielu innych kultowych storów i potworów. :).
To prawda:) Winston nie używa komputerów do tworzenia efektów tylko korzysta z tradycyjnych metod ich wykonywania;)
Chociaż jak ogladałem w jakis sposób robili T3 to nie mogę powiedzieć iż Winston głównie oparł sie o własny trafycyjny styl.
Koper pisze: A ogólnie moje zdanie co do efektów jest takie, że dziś 99% reżyserów kina spod znaku wielkich budżetów i F/X jest tak zachłyśnięte możliwościami technologii cyfrowej, że nie dostrzega ich niedoskonałości i faszeruje nimi swoje filmy bez umiaru. Efekty komputerowe fajnie wyglądają na dalekich planach ale przy zbliżeniach widać ich sztuczność, nieprawdziwość. Są takie niefizyczne, sterylne... Nie potrafię tego określić ale chyba każdy wie o co chodzi. :) A najgorsze bywają plenery. Twórcom tak cholernie ostatnio nie chce się jechać w teren z ekipą zdjęciową, tylko wszystko by na zielonym tle kręcili, a potem mamy takie pożla się boże cyfrowe Karpaty w Van Helsingu (by sobie reżyser starą Planetę Małp obejrzał, by zobaczył jak cudowne plenery można znaleźć na Ziemi i to w USA chociażby).
Niby tak ale zobacz jak genialnie wypadły plenery w King Kongu szczególnie wyspa czaszek oraz Nowy York.wszystko to ma zazadanie pokrycie kosztów, kótre będą mniejsze jeżeli uzyjemy do tego animacji komputerowej. Fakt faktem, że nawet najlepsza animatronika nie da tego co może dać naturalny krajboraz;)
Koper pisze: Dla mnie królem wykorzystywania efektów specjalnych w swoich filmach był James Cameron. Aliens, Abyss i Terminator 2, mimo że powstały lata temu na głowę biją większość współczesnych produkcji pod względem efektów. A przecież do ich realizacji użyto tak prostych środków.
Na drugim miejscu wśród rezyserów dałbym (niestety) kiczowatego Rolanda Emmericha. Jego filmy głupie są, bo głupie, ale akurat pod względem technicznym bez zarzutu.
Faktycznie Cameron był i będzie w tym mistrzem, ale nie zapominajmy o Lucasie i jego starych GW. Poza tym jak wiesz Cameron korzysta tylko z jednego studia efektów specjalnych ILM gdzie właściwie powstaja najlepsze efekty na naszej ziemii;) Wszystko zależy jaką kasą dysponuje dany film jeżeli ma ogromy budżet to i efekty będą realizowane na najwyższym poziomie=)
psychiczny redaktor & admin portalu filmmusic.pl

Awatar użytkownika
Koper
Ennio Morricone
Posty: 26136
Rejestracja: pn mar 06, 2006 22:16 pm
Lokalizacja: Zielona Góra
Kontakt:

#7 Post autor: Koper » śr mar 08, 2006 16:54 pm

Ale w Terminatorze chyba ILM nie maczała palców. Na pewno robił przy tym Stan Winston i niejaka Fantasy IV, ale ILM chyba jeszcze przy tej produkcji nie było. :) Tak czy siak wiele pomysłów było autorstwa samego Camerona, który doświadczenie zdobywał jako asystent przy niskobudżetowych horrorach.

Lucas faktycznie nieźle "zabawiał się" efektami w starych SW, niestety w nowych przedobrzył z cyfrowymi trikami i nowe SW są dla mnie jakieś takie... sztuczne (już kiepskie scenariusze pomijam).

Co do plenerów, to King Konga nowego nie widziałem, ale na bank naturalnych krajobrazów i tak nie przebijają. Trochę to dziwne, że akurat na takich rzeczach twórcy oszczędzają, mając do dyspozycji budżety w granicach 100-200 milionów dolarów. Pamiętacie "Planetę Małp" z 1968 roku? Jakież tam były wspaniałe plenery (zdaje się, że kręcone gdzieś w Arizonie i kanionie Colorado). A niedysponującazbyt wysokim budżetem "Anakonda"? A europejska "Misja"? A "Cienka Czerwona Linia"? Zdjęcia z tych filmów są naprawdę wspaniałe? A dlaczego? Bo kręcona w naturze, a nie wymodelowane cyfrowo. :)

Awatar użytkownika
Thedues
Site Admin
Posty: 299
Rejestracja: śr lip 13, 2005 12:52 pm
Lokalizacja: Kraków(9miesiecy w roku:D)
Kontakt:

#8 Post autor: Thedues » śr mar 08, 2006 17:21 pm

Koper pisze:Ale w Terminatorze chyba ILM nie maczała palców. Na pewno robił przy tym Stan Winston i niejaka Fantasy IV, ale ILM chyba jeszcze przy tej produkcji nie było. Tak czy siak wiele pomysłów było autorstwa samego Camerona, który doświadczenie zdobywał jako asystent przy niskobudżetowych horrorach.
Rozczaruje Ci miło;) Terminatora robiło ILM:) a oto dowód z mojej strony;) link do tej firmy:)
http://www.ilm.com/ilm_services.html
Co do Camerona to racja, wcześniej zdobywał doświadczenie w niskobudżetowych horrokach;) ale od czegoś musiał zacząć. Na pewno to zaowocowało w przyszłości. Bowiem za bardzo małe pieniądze zrealizował Terminatora i Aliens. Tam to dopiero działy sie fenomenalne rzeczy podczas realizacji filmu. Jak ekipa różnorodnymi sztuczkami zaskakiwała sama siebie;)
Koper pisze:Co do plenerów, to King Konga nowego nie widziałem, ale na bank naturalnych krajobrazów i tak nie przebijają. Trochę to dziwne, że akurat na takich rzeczach twórcy oszczędzają, mając do dyspozycji budżety w granicach 100-200 milionów dolarów. Pamiętacie "Planetę Małp" z 1968 roku? Jakież tam były wspaniałe plenery (zdaje się, że kręcone gdzieś w Arizonie i kanionie Colorado). A niedysponującazbyt wysokim budżetem "Anakonda"? A europejska "Misja"? A "Cienka Czerwona Linia"? Zdjęcia z tych filmów są naprawdę wspaniałe? A dlaczego? Bo kręcona w naturze, a nie wymodelowane cyfrowo.
Żałuj, że nie widziałeś KK:) tam scenografia była po prostu fantastyczna!!:)
Już Ci tłumacze na czym rzecz polega. Zobacz, że takiego Konga nie można robić w dwóch miejscach jednocześnie.
Po pierwsze przeniesienie ekipi z jednego miesca na drugi to kolosane wydatki:/ Blue Screen daje podobne efekty za o wiele mniejsze pieniądze a dzięki temu można pokusić się o lepsze efekty specjalne.
To że kiedyś kręcona w plenerach to wynikało z małego rozwoju technologicznego jaki wtedy ujawniał się. Nie można było zrobić efektów na takim poziomie jak teraz;)[/quote]
psychiczny redaktor & admin portalu filmmusic.pl

Awatar użytkownika
Koper
Ennio Morricone
Posty: 26136
Rejestracja: pn mar 06, 2006 22:16 pm
Lokalizacja: Zielona Góra
Kontakt:

#9 Post autor: Koper » czw mar 09, 2006 17:09 pm

Eee... Jeszcze dziś kręci się sporo filmów w kilku różnych miejscach (bodajże przy "Syrianie" ekipa się trochę najeździła), a Nowa Zelandia daje akurat spore możliwości plenerowe, co widać było choćby w LOTR (gdzie jednak też w wielu scenach wspomagano się cyfrowym tłem). Chyba jednak część plenerów z KK była autentyczna? Tak przynajmniej mi się wydawało po trailerach.

Zresztą akurat w przypadku filmów Jacksona do efektów nie ma się co czepiać, ale wiele innych produkcji mimo ogromnych budżetów i zaawansowanej technologii prezentuje się wręcz koszmarnie jeśli chodzi o cyfrowe plenery (vanHelsing to mój "faworyt" :D ).

Co do Planet of the Apes, to akurat tam też trochę się trzeba było najeździć - pustynne jeziora, skaliste kaniony, zwrotnikowa puszcza, brzeg morza - i na pewno była możliwość uniknięcia tego, w końcu były już wówczas znane metody tylnej projekcji czy malowanego tła, ale prawie z tego nie skorzystano (Z wyjątkiem bodaj dwóch scen), choć byłoby to dużo tańcze niż obwożenie ekipy po całych Stanach. :) Ale ktoś chciał zrobić film dobrze a nie byle jak. :)

Marcin Bensz
Gość od wnoszenia fortepianu
Posty: 97
Rejestracja: wt maja 31, 2005 12:20 pm

#10 Post autor: Marcin Bensz » sob maja 13, 2006 22:19 pm

Najlepsze efekty jakie do tej pory widziałem były w... filmie zrobionym przez moich kolegów ze studiów. ;-) Film nosił tytuł KOMANDOS i traktował o super tajnej misji pulp-fictionowców w celu zdobycia taniego wina. ;-)

PS. Niedługo zabieram się razem z nimi za nakręcenie drugiego filmu, który nie ma tytułu. :-) Film na podstawie mojego scenariusza będzie traktował o zemście Samuraja na 2-osobowej meksykańskiej mafii handlującej plackami ziemniaczanymi (serio!). :-)

Awatar użytkownika
Tomek
Redaktor Kaktus
Posty: 4257
Rejestracja: pn maja 02, 2005 21:43 pm
Kontakt:

#11 Post autor: Tomek » pn maja 29, 2006 15:39 pm

Koper pisze:Ale w Terminatorze chyba ILM nie maczała palców. Na pewno robił przy tym Stan Winston i niejaka Fantasy IV, ale ILM chyba jeszcze przy tej produkcji nie było. :)
Do dzisiaj robią wrażenie "modelowe" efekty specjalne z prologu, widać że to model, ale czuje się jakąś fizyczność tegoż a jak spojrzę na milion statków w prologu Zemsty Sithów to jest to obdarte z jakiejkolwiek magii...
Koper pisze:Lucas faktycznie nieźle "zabawiał się" efektami w starych SW, niestety w nowych przedobrzył z cyfrowymi trikami i nowe SW są dla mnie jakieś takie... sztuczne (już kiepskie scenariusze pomijam).
Mroczne widmo jest jeszcze do zniesienia, łączenie cyfrowych teł z żywą akcją jest jeszcze znakomite, natomiast wygląd Ataku klonów jest już paskudny - szczególnie kiczowato-komputerowe krajobrazy na Geonosis - 100 razy lepszy efekt uzyskałby gdyby namalowano je.

Jeżeli już jesteśmy przy tłach "malowanych" to ostatnio zwróciłem uwagę na tła malowane w ET oraz Bliskich spotkaniach Speilberga. Szczególnie chodzi mi o sceny nocne, kiedy ET patrzy się na namalowaną panoramę świecoącego w ciemnościach miasta oraz słynna scena z Bliskich spotkań na drodze z małym chłopcem. Widać, że obie kręcone są w studio z namalowanym tłem i mimo tego czuć jakiś artyzm, jakiś pomysł, jakiś wysiłek jaki włożyli w to scenograf czy Spielberg. W nowych GW widzę tylko kolesia za komputerem... :D
Koper pisze:Co do plenerów, to King Konga nowego nie widziałem, ale na bank naturalnych krajobrazów i tak nie przebijają. Trochę to dziwne, że akurat na takich rzeczach twórcy oszczędzają, mając do dyspozycji budżety w granicach 100-200 milionów dolarów. Pamiętacie "Planetę Małp" z 1968 roku? Jakież tam były wspaniałe plenery (zdaje się, że kręcone gdzieś w Arizonie i kanionie Colorado). A niedysponującazbyt wysokim budżetem "Anakonda"? A europejska "Misja"? A "Cienka Czerwona Linia"? Zdjęcia z tych filmów są naprawdę wspaniałe? A dlaczego? Bo kręcona w naturze, a nie wymodelowane cyfrowo. :)
Tu jest pewna różnica istotna, ponieważ Jackson robił to w studiu oraz za pomocą miniatur, dzięki takim zabiegom wygląd scen zyskuje pewnej baśniowości, nie-realności, Jackson mógł go naginać tak jak sobie tego życzył, myślę, że naturalny 100% plener nie dałby tych samych rezultatów, byłoby to za rzeczywiste i takie normalne a jednak Kong opowiada o nie-realnym, fantastycznym świecie. Podobne rozwiązanie zastosował Ridley Scott w Legendzie, gdzie rolę magicznego lasu (porażająca scenografia, która spłonęła...) gra studio a cała sekwencja z Jednorożcami została wykreowana również w studio. Naturalne lokacje nie dałyby takich rezultatów moim zdaniem... :)
Obrazek

Marcin Bensz
Gość od wnoszenia fortepianu
Posty: 97
Rejestracja: wt maja 31, 2005 12:20 pm

#12 Post autor: Marcin Bensz » pn maja 29, 2006 17:48 pm

Tak jak to Mariusz napisał powyżej - efektów z Wiedźmina nic nie przebije. Nie widziałem filmu, ale widziałem spot reklamowy w TV (ale nie NBS, tylko w TVP). Zielony (dobrze pamiętam?) dmuchany smok ze sklepu zabawkowego był tak strasznie realistyczny, że zamiast śmiechu na sali kinowej budził grozę! Zaraz, zaraz... Czy to nie miało być na odwrót? ;-)

Łosiu
Parkingowy przed studiem nagrań
Posty: 9
Rejestracja: wt kwie 04, 2006 22:43 pm
Lokalizacja: z nienacka
Kontakt:

#13 Post autor: Łosiu » pn maja 29, 2006 23:12 pm

Wg mnie obecnie najlepsza drogę wytycza Jackson. Zarówno w King Kongu, jak i LOTR połączenie miniatur, animacji komputerowych i plenerów pozwoliło stworzyć świat, który mimo swojej basniowości jest jak najbardziej namacalny. Zresztą już w Martwicy mózgu i Przerażaczach udowodnił, że dość zręcznie porusza się w świecie efektów. Widać że dla PJ efekty są narzędziem, a nie celem samym w sobie. Nie zachłysnął się komputerami, widać że efekty cyfrowe używa tam gdzie to konieczne, a nie tam gdzie się da (jak np w Klonach). Już nie mogę się doczekać jego wersji Dambusters :D

A Złoty Smok (o ile pamiętam tak się nazywał ten potworek dorównujący grafiką postaciom z Super Mario :) ) powienien być pokazywany każdemu polskiemu reżyserowi który pomyśli nad efektami komputerowymi w swoim filmie :) Szybo mu się odechce :D.
Z tego co pamiętam Bagiński tworzył efekty do filmu Superprodukcja - sekwencja z odlatującym samolotem (na końcu) była przykładem, że nawet przed Nim daleka droga do tworzenia samodzielnych efektow na tą skalę...

Awatar użytkownika
Tomek
Redaktor Kaktus
Posty: 4257
Rejestracja: pn maja 02, 2005 21:43 pm
Kontakt:

#14 Post autor: Tomek » wt maja 30, 2006 12:19 pm

Łosiu pisze:Wg mnie obecnie najlepsza drogę wytycza Jackson. Zarówno w King Kongu, jak i LOTR połączenie miniatur, animacji komputerowych i plenerów pozwoliło stworzyć świat, który mimo swojej basniowości jest jak najbardziej namacalny. Zresztą już w Martwicy mózgu i Przerażaczach udowodnił, że dość zręcznie porusza się w świecie efektów. Widać że dla PJ efekty są narzędziem, a nie celem samym w sobie. Nie zachłysnął się komputerami, widać że efekty cyfrowe używa tam gdzie to konieczne, a nie tam gdzie się da (jak np w Klonach). Już nie mogę się doczekać jego wersji Dambusters :D
Zgadzam się. To w tej chwili taki Spielberg dzisiejszego kina, fantastyczna zręczność połączona z fantazją młodego Spielberga. Tajemnicą jego sukcesu jest to, że nie rusza się z Nowej Zelandii :D Jeżeli już używa cyfrowych efektów, są one doskonale wkomponowane i stoją na doskonałym poziomie.
Łosiu pisze:A Złoty Smok (o ile pamiętam tak się nazywał ten potworek dorównujący grafiką postaciom z Super Mario :) ) powienien być pokazywany każdemu polskiemu reżyserowi który pomyśli nad efektami komputerowymi w swoim filmie :) Szybo mu się odechce :D.
Z tego co pamiętam Bagiński tworzył efekty do filmu Superprodukcja - sekwencja z odlatującym samolotem (na końcu) była przykładem, że nawet przed Nim daleka droga do tworzenia samodzielnych efektow na tą skalę...
Tu się do końca nie zgodzę, ponieważ ta scena nie miała 100% imitować realizmu, miała być właśnie taka troszkę "z przymróżeniem oka", więc wygląda jak wygląda. Ale nie oczekuj też, że jeden polski zapaleniec będzie uzyskiwał ten sam wynik co 350 jednostek centralnych w siedzibie ILM :D Wizualny artyzm i doskonałość jego Sztuki spadania bije na głowę ich cyfrowe wyczyny a la Van Helsing ;)
Obrazek

Awatar użytkownika
Koper
Ennio Morricone
Posty: 26136
Rejestracja: pn mar 06, 2006 22:16 pm
Lokalizacja: Zielona Góra
Kontakt:

#15 Post autor: Koper » wt maja 30, 2006 17:05 pm

Tomek pisze: Mroczne widmo jest jeszcze do zniesienia, łączenie cyfrowych teł z żywą akcją jest jeszcze znakomite, natomiast wygląd Ataku klonów jest już paskudny - szczególnie kiczowato-komputerowe krajobrazy na Geonosis - 100 razy lepszy efekt uzyskałby gdyby namalowano je.

Jeżeli już jesteśmy przy tłach "malowanych" to ostatnio zwróciłem uwagę na tła malowane w ET oraz Bliskich spotkaniach Speilberga. Szczególnie chodzi mi o sceny nocne, kiedy ET patrzy się na namalowaną panoramę świecoącego w ciemnościach miasta oraz słynna scena z Bliskich spotkań na drodze z małym chłopcem. Widać, że obie kręcone są w studio z namalowanym tłem i mimo tego czuć jakiś artyzm, jakiś pomysł, jakiś wysiłek jaki włożyli w to scenograf czy Spielberg. W nowych GW widzę tylko kolesia za komputerem... :D
Co do malowanego tła to świetne było w "Enemy Mine", natomiast w innym filmie Petersena - "Never Ending Story" chyba owo tło i w ogóle scenografia chyba najbardziej magiczna. A te kolory! Czuć w tym artyzm a nie tylko inżynierską precyzję grafików komputerowych.

Ostatnio podobała mi się scenografia do "Nieustraszonych Braci Grimm" - las był naprawdę baśniowy. :) Szkoda jednak, że Gilliam za bardzo zawierzył grafikom komputerowym przy tworzeniu postaci (wilk był fatalny - co prawda, Gilliam tłumaczył, że próbowali robić modele animatroniczne, ale efekt był zły, no ale to trzeba było zmienić modelarzy na lepszych a nie od razu grafików zatrudniać. :D

Co do P. Jaksona to mam mieszane uczucia. Z jednej strony w miarę nieźle radzi sobie z efektami, z drugiej za bardzo się nimi "podnieca", bo te wszystkie dniozaury (jakieś takie dziwne w ogóle), robaki i inne dziwadłą z "King Konga" to służyły chyba tylko pokazaniu duzej ilości efektów.

Co do Jacksona, to mam mieszane uczucia.

ODPOWIEDZ