
POLSKIE KINO - dyskusja
- kiedyśgrześ
- + W.A. Mozart +
- Posty: 6088
- Rejestracja: sob lip 09, 2011 12:05 pm
- Koper
- Ennio Morricone
- Posty: 26548
- Rejestracja: pn mar 06, 2006 22:16 pm
- Lokalizacja: Zielona Góra
- Kontakt:
Re: ANTONI KOMASA-ŁAZARKIEWICZ - GOREJĄCY KRZEW (2013)
Ale że co? Sweterek rasistowski? 

"Hans Zimmer w tej chwili nic nie potrzebuje. (...) Ciebie też nie potrzebuje." - Paweł Stroiński
- Marek Łach
- + Jerry Goldsmith +
- Posty: 5671
- Rejestracja: śr maja 04, 2005 16:30 pm
- Lokalizacja: Kraków
Re: ANTONI KOMASA-ŁAZARKIEWICZ - GOREJĄCY KRZEW (2013)
Przy odrobinie dobrej woli i wysiłku o Róży też można powiedzieć, że porusza uniwersalne problemy, osadzone tylko w specyficznym środowisku (myślę, że bliższym przeciętnemu Europejczykowi, pomnemu doświadczeń drugowojennych, aniżeli kultura Dalekiego Wschodu) - bo przecież rdzeń tego filmu to po prostu relacja dwójki ludzi, między którymi rodzi się jakaś więź, którzy wspólnie próbują odnaleźć się w nowej rzeczywistości i stanąć na nogi po koszmarze konfliktu. Jeśli nawet tło historyczno-społeczne będzie dla kogoś z zagranicy niejasne - choć podstawowe informacje w filmie są podane i wystarczają do jego zrozumienia - to przecież emocje międzyludzkie nie różnią się od emocji obcokrajowców. Od przeciętnego filmu zagranicznego Smarzowski różni się głównie tym, że jest brutalniejszy i bardziej dosadny, ale przecież w innych krajach też regularnie powstają brutalne, brudne, naturalistyczne filmy.Wawrzyniec pisze:Ale jednocześnie jest to dobra historia rodzina, która po pozbawieniu danej otoczki mogłaby się dziać czy to w Stanach, Niemczech czy Polsce. Problemy tam poruszane są uniwersalne.
Poza tym ponownie podkreślę: internet pokazuje, że ci nieliczni obcokrajowcy, którzy do Róży dotarli, byli z filmu zadowoleni i nie narzekali na jego hermetyczność. Czyli to nie jest tak, jak zdajesz się twierdzić, że Smarzowski jest wyzuty z uniwersalizmu i tak silnie zakorzeniony w polskim poletku, że nie ma prawa przemówić do przedstawiciela innej narodowości.
Ale jednak oferta kina polskiego jest bogatsza, może z winy dystrybutorów umyka to zagranicą, ale wartościowe polskie kino to nie tylko takie produkcje, jakie przywołujesz. Tak samo zdarzają się filmy poświęcone polskim artystom, poświęcone współczesności innej niż Śląsk. W większości nie są to wprawdzie żadne wybitne produkcje, ale horyzonty polskich filmowców "zaangażowanych" są jednak szersze. Zresztą nawet jeśli by katolicko-cierpiętnicza tematyka stanowiła 80% dorobku polskiego kina, to jednak stanowi o pewnej tożsamości narodowej i kulturowej, którą - tak mi się przynajmniej wydaje - kulturoznawca nie powinien tak łatwo bagatelizować. Może się nie podobać to, że tyle tu katolików, bezrobotnych i pokrzywdzonych przez wojny oraz PRL, ale od tego tematu po prostu nie uciekniemy, bo to część naszej rzeczywistości. Tylko że znowu podkreślę: obok tej tematyki od dawna rozkwita już filmowy komentarz tyczący nowoczesnej rzeczywistości XXI wieku, który nie sięga po mroczne zakamarki naszej historii. Więc koniec końców mamy filmy i takie i takie.(...) I tylko o tym w polskich filmach mówimy. I nawet na super prestiżowych i wydumanych festiwalach z czasem coś takiego zaczyna się nudzić. OK wiemy, że wy Polacy macie bezrobocie na Śląsku, jesteście super katoliccy i bardzo cierpieliście i cierpicie. Tylko tyle jesteście w stanie nam powiedzieć? My już znamy te historie, my znamy waszą kulturę? Nie macie nic innego do zaoferowania?
Nie wydaje mi się, żeby wchodziła tu w ogóle w grę kwestia szacunku do widza. Jeśli już, to właśnie na odwrót, internauci mają raczej tendencję do wydawania ocen bez zrozumienia filmu, i co najwyżej to nazwałbym brakiem szacunku, tyle że dla twórcy. Poza tym demonizujesz, pisząc, że europejski artysta "może mieć gdzieś widza". Gwarantuję Ci, że poza może jakiś skromnym promilem skrajnych ekscentryków, twórcy europejscy nie mają gdzieś widza. Oni chcą dotrzeć do widza, bo kino europejskie wprost wywodzi się ze sztuki przełomu XIX/XX wieku - sztuki zaangażowanej, nowatorskiej, w której artysta niósł "pochodnię postępu". Różnica jest tylko taka, że kino europejskie zwykle chce wstrząsnąć widzem i może to robić ze względu właśnie na system finansowania. A jednocześnie kino amerykańskie (ale tylko to, powiedzmy, mainstreamowe) ze względów ekonomicznych musi niestety mniej lub bardziej przypodobać się widzowi - stąd mniejsza siła rażenia problemów poruszanych przez te filmy. Możesz mieć inny pogląd, ale dla mnie "przypodobanie się" widzowi wprowadza od razu nutkę fałszu w autentyczność autorskiej wypowiedzi takiego reżysera.Kino europejskie zdecydowanie mniej szanuje widza niż by można było sądzić.
Konsekwentnie powiem - w obu przypadkach wina jest po stronie naszego lenistwa, nie po stronie artysty.Koper pisze:Wracając do hermetyczności i przygotowania do kontaktu ze "sztuką" - może ja mam tak samo ze Smarzowskim i tak samo mi się chce wgłębiać w to, jak Tobie w "Wujka Bonmee".

No to jest prawda. Nie sięgnąłbym, bo nigdy bym o nim nie usłyszał. Ale czy to byłaby wina Weerasethakula czy tajskich dystrybutorów? Dlatego nie krytykujmy Smarzowskiego za to, że nie trafia (choć jak udowodniliśmy - trafiał, a Locarno jest jednak dalej niż Karlove VaryNatomiast zważ jeszcze jedno - odnośnie potrzeby zdobywania nagród zagranicą. Dlaczego sięgnąłeś po "Wujka Bonmee"? Sięgasz po każdy film, jaki Tajowie u siebie wyróżnią, czy zadecydowały wyróżnienia, które zyskał poza ojczyzną? I czy gdyby nie Cannes i cała reszta, to byś po to nie sięgnął? Dalej nie piszę, bo już na pewno rozumiesz do czego zmierzam a propos filmów WS.

- Koper
- Ennio Morricone
- Posty: 26548
- Rejestracja: pn mar 06, 2006 22:16 pm
- Lokalizacja: Zielona Góra
- Kontakt:
Re: ANTONI KOMASA-ŁAZARKIEWICZ - GOREJĄCY KRZEW (2013)
Akurat polscy dystrybutorzy -wydaje mi sie- nie zajmują się dystrybucją polskich filmów zagranicą, tylko odwrotnie. Natomiast zagraniczny dystrybutor decydując się wprowadzić polski film do obiegu w swoim kraju zapewne kieruje się tym, czy ktoś ten obraz zechce oglądać. Jak widać nikt nie uważa, by nagroda "Orła" była tu zachętą, a już wyróżnienie w Cannes czy Berlinie byłoby pewnie odbierane inaczej. Ostatnia sprawa to fakt, jak wiele osób interesuje tematyka "polish cinema"?Marek Łach pisze:No to jest prawda. Nie sięgnąłbym, bo nigdy bym o nim nie usłyszał. Ale czy to byłaby wina Weerasethakula czy tajskich dystrybutorów? Dlatego nie krytykujmy Smarzowskiego za to, że nie trafia (choć jak udowodniliśmy - trafiał, a Locarno jest jednak dalej niż Karlove Vary) na zagraniczne festiwale, tylko krytykujmy dystrybutorów/włodarzy polskiej kinematografii.
Zgoda, ale obok biedy i nędzy w tym kraju jednak jest masa ludzi, którzy żyją ot tak, przeciętnie: bez większych patologii, bez przesadnej dramaturgii etc. Ot, takie szare, nudne życie. I ci ludzie chcą oglądać filmy, które dadzą im rozrywki, a nie tylko refleksje lub pseudorefleksje nad tymi, co to mają lub mieli gorzej. A nasze kino rozrywkowe to jest właściwie dno, trzy tony mułu i wodorosty. Poważniejsze dramaty - ok, ale zgadzam się trochę z Wawrzkiem. Taki Smarzowski niczym Słowacki z Mickiewiczem wychodzi chyba z założenia, że Polska jest "Chrystusem narodów", więc pokazują jak to nasi rodacy cierpią za miliony.Marek Łach pisze:Zresztą nawet jeśli by katolicko-cierpiętnicza tematyka stanowiła 80% dorobku polskiego kina, to jednak stanowi o pewnej tożsamości narodowej i kulturowej, którą - tak mi się przynajmniej wydaje - kulturoznawca nie powinien tak łatwo bagatelizować. Może się nie podobać to, że tyle tu katolików, bezrobotnych i pokrzywdzonych przez wojny oraz PRL, ale od tego tematu po prostu nie uciekniemy, bo to część naszej rzeczywistości.

"Hans Zimmer w tej chwili nic nie potrzebuje. (...) Ciebie też nie potrzebuje." - Paweł Stroiński
- kiedyśgrześ
- + W.A. Mozart +
- Posty: 6088
- Rejestracja: sob lip 09, 2011 12:05 pm
Re: ANTONI KOMASA-ŁAZARKIEWICZ - GOREJĄCY KRZEW (2013)
bo to tylko Polacy się w megalomanię bawiąKoper pisze:...Taki Smarzowski niczym Słowacki z Mickiewiczem wychodzi chyba z założenia, że Polska jest "Chrystusem narodów", więc pokazują jak to nasi rodacy cierpią za miliony.


przynajmniej jesteśmy oryginalni, u nas same pejoratywy i cierpiętnictwo

Re: ANTONI KOMASA-ŁAZARKIEWICZ - GOREJĄCY KRZEW (2013)
Przepraszam za przeszkodzenie w dyskusji, ale:

Pozdrawiamy,

Marek Łach pisze:A nie jesteś w stanie stwierdzić z całkowitą pewnością, że żaden z filmów Smarzowskiego nie zostałby zrozumiany zagranicą.
Koper pisze:Natomiast zważ jeszcze jedno - odnośnie potrzeby zdobywania nagród zagranicą.
Marek Łach pisze:Ale jednak oferta kina polskiego jest bogatsza, może z winy dystrybutorów umyka to zagranicą, ale wartościowe polskie kino to nie tylko takie produkcje, jakie przywołujesz.
W takich przypadkach piszemy "za granicą", oddzielnie, a nie razemKoper pisze:Akurat polscy dystrybutorzy -wydaje mi sie- nie zajmują się dystrybucją polskich filmów zagranicą, tylko odwrotnie.

Pozdrawiamy,

- Wawrzyniec
- Hans Zimmer
- Posty: 34969
- Rejestracja: sob lip 12, 2008 02:00 am
- Kontakt:
Re: ANTONI KOMASA-ŁAZARKIEWICZ - GOREJĄCY KRZEW (2013)
OK, może "Róża" tragiczna historia, wojna w tle i takie tam, to rzeczywiście może być uniwersalne. Ale "Wesele" "Dom Zły" to już filmy tak hermetycznie osadzone w Polsce, że zagranicą nigdy nie będą miały takiej siły jak u nas. Nawet "Drogówka" najbardziej przystępny film Smarzowskiego jednak koncentruje się wobec tej tytułowej "drogówki", która swój specyficzny kult ma w Polsce. Nie zapominajmy, że policja w Polsce nie cieszy się dobrą opinią. Np. w Niemczech policja zawsze jest na szczycie rankingów instytucji/służb o największym zaufaniu społecznym. Fakt dowcipy o policjantach, korupcja i takie rzeczy niby światowe, ale mimo wszystko to znowu film tak zakorzeniony w polskim bagienku, że cztery koparki by nie były w stanie wydrzeć tych korzeni.Marek Łach pisze:Przy odrobinie dobrej woli i wysiłku o Róży też można powiedzieć, że porusza uniwersalne problemy, osadzone tylko w specyficznym środowisku

Podam przykład z moich studiów, skoro jesteśmy przy KuWi.Marek Łach pisze:Ale jednak oferta kina polskiego jest bogatsza, może z winy dystrybutorów umyka to zagranicą, ale wartościowe polskie kino to nie tylko takie produkcje, jakie przywołujesz. Tak samo zdarzają się filmy poświęcone polskim artystom, poświęcone współczesności innej niż Śląsk. W większości nie są to wprawdzie żadne wybitne produkcje, ale horyzonty polskich filmowców "zaangażowanych" są jednak szersze. Zresztą nawet jeśli by katolicko-cierpiętnicza tematyka stanowiła 80% dorobku polskiego kina, to jednak stanowi o pewnej tożsamości narodowej i kulturowej, którą - tak mi się przynajmniej wydaje - kulturoznawca nie powinien tak łatwo bagatelizować. Może się nie podobać to, że tyle tu katolików, bezrobotnych i pokrzywdzonych przez wojny oraz PRL, ale od tego tematu po prostu nie uciekniemy, bo to część naszej rzeczywistości. Tylko że znowu podkreślę: obok tej tematyki od dawna rozkwita już filmowy komentarz tyczący nowoczesnej rzeczywistości XXI wieku, który nie sięga po mroczne zakamarki naszej historii. Więc koniec końców mamy filmy i takie i takie.

Nie wspominając o tym, że Polacy są bardzo przewrażliwieni na wszelakie stereotypy, ale dokładnie je powielają w swoich filmach. Co otrzymujemy w tych filmach (mówimy o tych 80%)? Pijaństwo, biedę i cierpienie. Jedna z pierwszych scen "W Imię" Małgośki: Na zarośniętym, wiejskim boisku do piłki nożnej z rozpadającymi się bramkami, grają dzieciaki w piłkę (oczywiście). W tle zaś nagle przez boisko przebiega wiejska baba ze stadem krów. Sala wybuchła śmiechem! Gdyż właśnie to jest taki obraz Polski jak niestety większość osób zagranicą ma. I polskie filmy wyświetlane na festiwalach pomagają kreować taki obraz.
Tak samo jak kiedyś jedna znajoma na uniwersytecie w Strasburgu zaprosiła swoich francuskich znajomych na pokaz polskiego dokumentu "Arizona", który okazał się być o taniej wódce Arizonie i o pijaństwie w Polsce.
Co do mojego przykładu USA vs. EU to jak wspomniałem, że jest to bardzo uogólniający i narysowany grubą kredką przykład. Mimo wszystko wolna ręka artystyczna przez dostanie dofinansowania, sprawia, że i niestety przez chęć szokowania, poruszania i artystycznego przekazu, dostajemy naprawdę kino takie moralnego niepokoju, że niemoralnie jest o nim pisać. Radykalny polski przykład, przecież wraz z dostaniem dofinansowania od PISFu to naprawdę czy film się spodoba widzom czy nie, to już nie ma znaczenia.
Wiadomo, że amerykańska mainstreamowa metoda ma swoje wady: Nie raz się zdarza, że ktoś napisze np. dobry scenariusz do jakiejś komedii i producentom się podoba, ale życzą sobie parę "fart-joke'sów" aby prostą widownię rozbawić. I wiadomo, że troska o widza związana jest, aby wyciągnąć od niego parę banknotów. Ale ja się nie czuję przedmiotowo, gdyż też wychodzę z założenia, że twórcy starali się bardzo, aby mnie na ten film zachęcić i aby mi się podobał.
Ale wiadomo tutaj to jest kwestia gustu i każdy ma inne do tego podejście, więc tutaj konsensusu nie znajdziemy.

Niestety i pewnie za to co teraz napiszę dostanę Order Michaela Baya, ale strasznie nie lubię "Placu Zbawiciela". Właśnie w tym filmie cierpienie osiąga tak niebywały poziom, że wręcz przeraża się w śmieszność.Koper pisze:Poważniejsze dramaty - ok, ale zgadzam się trochę z Wawrzkiem. Taki Smarzowski niczym Słowacki z Mickiewiczem wychodzi chyba z założenia, że Polska jest "Chrystusem narodów", więc pokazują jak to nasi rodacy cierpią za miliony.
Said but true, przez polskie filmy przewijają się też polskie kompleksy, niedowartościowania. Chęć pokazania, naszego bohaterstwa, a z drugiej strony wiecznych zdrad i złego świata dookoła.
kiedyśgrześ tutaj wyszedł niby z amerykańską flagą i megalomaństwem. Ale właśnie taka jest różnica między amerykańskim zajmowaniem się historią, czy ma to być wielki patos, czy ma to być antywojenne rozliczanie się z Wietnamem, że nie trzeba sięgać po książki, zagłębiać się w tematyce, aby wiedzieć co się na ekranie dzieje.
Przecież nasza wiedza o Wietnamie w dużej mierze oparta jest o amerykańskie filmy. A weźmy nawet ostatniego "Lincolna" Spielberga. Fakt główny bohater jest megakrystaliczny, ale historia jest tak opowiedziana, że nawet europejski widz, któregoś jakaś tam poprawka może mało obchodzić, wie o co w tym filmie chodziło.
Polskie kino to spirala cierpiętnictwa:
Jest nam źle, kręci jak nam jest źle, oglądamy filmy jak nam jest źle, po których jest nam źle.
#WinaHansa #IStandByDaenerys
Re: ANTONI KOMASA-ŁAZARKIEWICZ - GOREJĄCY KRZEW (2013)
No to masz komedie romantyczne, Most Świętokrzyski, Złote Tarasy i Rondo 1, wszyscy piękni, bogaci, jedyne problemy to z miłościąWawrzyniec pisze:Nie wspominając o tym, że Polacy są bardzo przewrażliwieni na wszelakie stereotypy, ale dokładnie je powielają w swoich filmach. Co otrzymujemy w tych filmach (mówimy o tych 80%)? Pijaństwo, biedę i cierpienie. Jedna z pierwszych scen "W Imię" Małgośki: Na zarośniętym, wiejskim boisku do piłki nożnej z rozpadającymi się bramkami, grają dzieciaki w piłkę (oczywiście). W tle zaś nagle przez boisko przebiega wiejska baba ze stadem krów. Sala wybuchła śmiechem! Gdyż właśnie to jest taki obraz Polski jak niestety większość osób zagranicą ma. I polskie filmy wyświetlane na festiwalach pomagają kreować taki obraz.
Tak samo jak kiedyś jedna znajoma na uniwersytecie w Strasburgu zaprosiła swoich francuskich znajomych na pokaz polskiego dokumentu "Arizona", który okazał się być o taniej wódce Arizonie i o pijaństwie w Polsce.

- Wawrzyniec
- Hans Zimmer
- Posty: 34969
- Rejestracja: sob lip 12, 2008 02:00 am
- Kontakt:
Re: ANTONI KOMASA-ŁAZARKIEWICZ - GOREJĄCY KRZEW (2013)
Damn, zapomniałem zapisać, że produkcje TVNowskie z jogingiem na Moście Świętokrzyskim i sterylnymi apartamentami też mi nie odpowiadają. I ciągle poruszamy się w skrajnościach. Albo bieda i cierpienie do niebotycznych rozmiarów, albo robimy z Warszawy drugi Manhattan z ludźmi młodymi i pięknymi uprawiającymi joging na Moście Świętokrzyskim i aerobik na dachu Złotych Tarasów.
#WinaHansa #IStandByDaenerys
Re: ANTONI KOMASA-ŁAZARKIEWICZ - GOREJĄCY KRZEW (2013)
Ale akurat w Warszawie dużo ludzi biega, z roku na rok coraz więcej, teraz człowiek wychodzi wieczorem, to co chwilę jakiś biegacz go mija 

- Wawrzyniec
- Hans Zimmer
- Posty: 34969
- Rejestracja: sob lip 12, 2008 02:00 am
- Kontakt:
Re: ANTONI KOMASA-ŁAZARKIEWICZ - GOREJĄCY KRZEW (2013)
OK, to wiem, gdyż moja starsza siostra, mieszkająca w Warszawie też dużo biega. Ale prawda jest taka, że w każdej ITI produkcji musi się pojawić ten nieszczęsny Most Świętokrzyski, tak jak w każdym filmie Michaela Baya musi się pojawić śmigłowiec na tle zachodzącego słońca.
#WinaHansa #IStandByDaenerys
Re: ANTONI KOMASA-ŁAZARKIEWICZ - GOREJĄCY KRZEW (2013)
Nie no, z tego co pamiętam parę razy dali Siekierkowski 

- kiedyśgrześ
- + W.A. Mozart +
- Posty: 6088
- Rejestracja: sob lip 09, 2011 12:05 pm
Re: ANTONI KOMASA-ŁAZARKIEWICZ - GOREJĄCY KRZEW (2013)
hej Wawrzyniec, ale my robiliśmy już takie filmy, Czterej Pancerni, Kloss te sprawy, ja przez całe dzieciństwo byłem święcie przekonany, że my drugą wojnę światową wygraliśmyWawrzyniec pisze:kiedyśgrześ tutaj wyszedł niby z amerykańską flagą i megalomaństwem. Ale właśnie taka jest różnica między amerykańskim zajmowaniem się historią, czy ma to być wielki patos, czy ma to być antywojenne rozliczanie się z Wietnamem, że nie trzeba sięgać po książki, zagłębiać się w tematyce, aby wiedzieć co się na ekranie dzieje.
Przecież nasza wiedza o Wietnamie w dużej mierze oparta jest o amerykańskie filmy. A weźmy nawet ostatniego "Lincolna" Spielberga. Fakt główny bohater jest megakrystaliczny, ale historia jest tak opowiedziana, że nawet europejski widz, któregoś jakaś tam poprawka może mało obchodzić, wie o co w tym filmie chodziło.
Polskie kino to spirala cierpiętnictwa:
Jest nam źle, kręci jak nam jest źle, oglądamy filmy jak nam jest źle, po których jest nam źle.



Re: ANTONI KOMASA-ŁAZARKIEWICZ - GOREJĄCY KRZEW (2013)
Czterej pancerni i pies - megakult, szkoda, że takich rzeczy już nie robią, owszem megapropaganda radziecka, ale ogląda się zajebiście, produkcja z rozmachem zrobiona
@Wawrzek: Tak, w ogóle to ja zauważyłem, że nasi twórcy to nie tylko lubią ukazywać biedę w Polsce, oni nawet jak czasem pokazują jakieś miejsca poza Polską to też często jest bardzo biednie, weźmy np. te ostatnie Nieulotne, początkowo akcja rozgrywa się w Hiszpanii, no i ogólnie to wygląda to jak jeden wielki syf i malaria, później typ wraca do Krakowa i dokładnie to samo, znowu odrapane ściany, wielki syf w całym pokoju, ten jakiś tam Uniwerek to też wygląda jakby przez 50 lat nic tam nie nie zmieniali. No najlepsze, że kolesia stać na to, żeby sobie podróżować z Hiszpanii do Polski, a w takim syfie żyje

@Wawrzek: Tak, w ogóle to ja zauważyłem, że nasi twórcy to nie tylko lubią ukazywać biedę w Polsce, oni nawet jak czasem pokazują jakieś miejsca poza Polską to też często jest bardzo biednie, weźmy np. te ostatnie Nieulotne, początkowo akcja rozgrywa się w Hiszpanii, no i ogólnie to wygląda to jak jeden wielki syf i malaria, później typ wraca do Krakowa i dokładnie to samo, znowu odrapane ściany, wielki syf w całym pokoju, ten jakiś tam Uniwerek to też wygląda jakby przez 50 lat nic tam nie nie zmieniali. No najlepsze, że kolesia stać na to, żeby sobie podróżować z Hiszpanii do Polski, a w takim syfie żyje
