Pfff, teraz się kapnąłeś?

Nie, na poważnie. Zdjęcia kręcili w Zabrzu, więc pomyślałem: a co mi tam, zobaczę jak to wygląda i sobie dorobię. No i dzwoniła do mnie pani co jakiś czas, pytając, czy bym przyszedł na takie i owakie statysowanie (np. o 6 rano w Świętochłowicach). Zazwyczaj mówiłem: dziękuję, nie mogę, mam uczelnię. Aż tu raz dzwoni i mówi "zdjęcia jutro w zabrzu, jakaś tam scena na przyjęciu, w pomieszczeniu, ma pan tylko siedzieć i podjadać przez parę godzin (pomyślałem, że dam radę), koniec zdjęć około 22. No to zwolniłem się z uczelni chwilę wcześniej, wsiadłem w busa, na miejscu podpisałem umowę (kary za zerwanie, czyli wyjście z planu - w chuj wysokie). Skierowali mnie do garderoby, żeby mi dac jakieś łachy z lat 70tych. No i dostaję sweter. Jeden, drugi, trzeci i na to jeszcze płaszcz. Tutaj zaczynam się zastanawiam na cholerę mi tyle tych łachów do scen w pomieszczeniu, więc nieśmiało pytam:Wawrzyniec pisze: ↑ndz maja 14, 2017 01:42 amNa poważnie?Czy nas tutaj wszystkich podpuszczasz na zasadzie, że "film na Śląsku z węglem, to byłem tam statystą".
![]()
![]()
![]()
A jak to, to gratuluję
![]()
![]()
-nie zgrzeje się w tym?
-na dworze, w nocy?
-wut?
Poszedłem zatem do pani, która organizowała umowę (studentka wydział radiofonii i telewizji, była jeszcze młodsza, niż ja) i pytam o to, jak z tymi zdjęciami. A ona, że plenerze, do piątej rano - wszyscy o tym wiedzieli, tylko mnie źle poinformowała. Więc nieco poirytowany powiedziałem to i owo, no ale umowa już podpisana, więc trudno. Tak więc sobie stałem w tym całym tałatajstwie do rana na mrozie (był listopad i jak tylko była przerwa między zdjęciami, to wszyscy się rzucali do koksowników). Doświadczenie dość ciekawe, no ale nie w taką pogodę i nie w tygodniu roboczy - następnego dnia miał kolokwium, na które nawet nie poszedłem, bo jak wróciłem do domu o 7 rano, to już nie widziałem na oczy, i do tego nie za takie pieniądze - po odliczeniu podatku zarobiłem mniej, niż teraz w godzinę. Samo statystowanie trwało 14 godzin, jakby doliczyć do tego transport i organizację ciuchów, to by doszły do tego kolejne dwie lub trzy. Ciuchy jakie mi dali wydawały się dosyć dziwne i faktycznie, wiele starszych osób mówiło, że ludzie od kostiumów je jakoś dawali bez ładu i składu i nikt normalny się tak nie ubierał - co zostało potwierdzone też przez moją mamę, która jest z zawodu krawcową i jako młoda dziewczyna była na bieżąco z modą.
Generalnie to mam nadzieję, że się nie łapałem w kadr, a jak łapałem, to że mnie wycięli, a ta psia kasa to mi nie starczyła nawet na opłacenie warunku po uwaleniu kolosa
