Incepcja - dyskusja o filmie [zawiera spoilery]

To jest miejsce gdzie można podyskutować o samych filmach. Czekamy na wasze analizy, opinie, ciekawe spostrzeżenia, no i przede wszystkim produkcje godne polecenia. Zarówno te ambitne jak i te komercyjne. Piszcie, dyskutujcie, spierajcie się, niech forum zacznie wrzeć.

Najlepszy film Christophera Nolana to:

Following
0
Brak głosów
Memento
2
17%
Insomnia
0
Brak głosów
Batman Begins
1
8%
The Prestige
2
17%
The Dark Knight
2
17%
Inception
5
42%
 
Liczba głosów: 12

Wiadomość
Autor
Awatar użytkownika
Marek Łach
+ Jerry Goldsmith +
Posty: 5671
Rejestracja: śr maja 04, 2005 16:30 pm
Lokalizacja: Kraków

#46 Post autor: Marek Łach » ndz sie 01, 2010 22:57 pm

Film jest super - w zasadzie tylko dwie rzeczy mnie drażniły. Jedna to humor w kilku scenach, jakby z zupełnie innego filmu, aż się skrzywiłem. Dwa to trochę łopatologii momentami - np. Cobb coś sobie kojarzy, mamy przebitkę na twarz Cotillard czy dzieci - średnio rozgarnięty widz bez tego będzie wiedział, o czym Cobb akurat myśli. Takich kwiatków jest parę, łącznie z durnym komentarzem z offu w jednej ze scen.

Poza tym rewelka. Połączenie klasycznego pomysłu literatury SF na temat rzeczywistości snu z również klasycznym gatunkiem filmowym jakim jest heist movie - super. Postacie rozpisane bardzo porządnie, łatwo identyfikowalne dzięki czemu łatwo się poruszać po zakręconym świecie filmu. Koncepcyjnie świetnie, anomalie grawitacyjne, design limbo - klasa światowa. Gdyby nie te dwie wady, o których pisałem, to nie miałbym do czego się czepić. Film o kilka klas lepszy od TDK. 9/10

Awatar użytkownika
Koper
Ennio Morricone
Posty: 26513
Rejestracja: pn mar 06, 2006 22:16 pm
Lokalizacja: Zielona Góra
Kontakt:

#47 Post autor: Koper » pn sie 02, 2010 00:43 am

A mnie Marku te nolanowskie wariacje na tematy żywcem wzięte z prozy Dicka z dodatkiem Matrixa i paru innych filmów nie przekonały. Ale cała koncepcja snów wg Nolana to dla mnie kompletny bełkot (sny w snach i jeszcze w nich sny, jakieś limbo... czy ten Nolan nigdy nie spał i nie wie, jak wyglądają sny, że pociska nam takie bajeczki?) i pewnie dlatego nie potrafię kupić koncepcji tego filmu. Na temat innych zonków już pisałem, więc nie będę się powtarzał.
"Hans Zimmer w tej chwili nic nie potrzebuje. (...) Ciebie też nie potrzebuje." - Paweł Stroiński

Awatar użytkownika
Marek Łach
+ Jerry Goldsmith +
Posty: 5671
Rejestracja: śr maja 04, 2005 16:30 pm
Lokalizacja: Kraków

#48 Post autor: Marek Łach » pn sie 02, 2010 01:22 am

Ja na przykład nie wiem, jak wyglądają modelowe sny. Bo to co mi się śni raz jest surrealistyczne a raz (nawet częściej) realistyczne, więc nie ma tutaj zasady. A w filmie realne są pewnie m.in. dlatego, że - jak rozumiem - swój wpływ wywiera na nie osoba Architekta. No i wyraźnie widać, że Nolan wcale nie postawił sobie za cel epatowanie "wizualnością" snu - stąd stosunkowo mało surrealistycznego odlotu, sen to po prostu inna rzeczywistość, tło i determinanta akcji, "scene of a crime". Narzekanie na zbytnią realność snów w filmie to po prostu rozminięcie własnych oczekiwań z tym, co chciał osiągnąć Nolan. Z pomysłem snów w snach nie mam problemu.

Awatar użytkownika
dziekan
James Newton Howard
Posty: 3782
Rejestracja: śr lis 18, 2009 19:32 pm

#49 Post autor: dziekan » pn sie 02, 2010 02:52 am

Marek Łach pisze:Film jest super - w zasadzie tylko dwie rzeczy mnie drażniły. Jedna to humor w kilku scenach, jakby z zupełnie innego filmu, aż się skrzywiłem. Dwa to trochę łopatologii momentami - np. Cobb coś sobie kojarzy, mamy przebitkę na twarz Cotillard czy dzieci - średnio rozgarnięty widz bez tego będzie wiedział, o czym Cobb akurat myśli. Takich kwiatków jest parę, łącznie z durnym komentarzem z offu w jednej ze scen
Akurat ten humor jest jak najbardziej wskazany.On teoretycznie nic nie wnosi do tego smiertelnie poważnego filmu,ale z drugiej strony odnosi sie do charakteru wybranych postaci i chęci uczynienia ich pełnokrwistymi.
Fakt faktem jest on chwilami prymitywny(tak jak w Batmanach) ale popcornożercom też trzeba cos zaserwowac czyz nie? :wink:

A łopatologia jest potrzebna w Incepcji bo film musi byc czytelny i nieustannie przypominac o motywacjach głownego bohatera szczegolnie przy tak zagmatwanej fabule.Film trzeba przystosowac do szerszego grona publicznosci i na tym polega cała sztuka.

Marek Łach pisze:Poza tym rewelka. Połączenie klasycznego pomysłu literatury SF na temat rzeczywistości snu z również klasycznym gatunkiem filmowym jakim jest heist movie - super. Postacie rozpisane bardzo porządnie, łatwo identyfikowalne dzięki czemu łatwo się poruszać po zakręconym świecie filmu. Koncepcyjnie świetnie, anomalie grawitacyjne, design limbo - klasa światowa. Gdyby nie te dwie wady, o których pisałem, to nie miałbym do czego się czepić. Film o kilka klas lepszy od TDK. 9/10
Mnie podczas filmu ogarnęła paranoja bo za bardzo zacząłem wnikac w psychologie glownych bohaterów i ich poczucia rzeczywistosci w opozycji do tego czym sie zajmują.
Z psychologicznego punktu widzenia ten film to z lekka przegięcie bo człowiek nie jest w stanie tak życ.Prędzej dostanie na głowe niż zaakceptuje to co jest rzeczywiste a co nie.
Niewiem czy Incepcja w tym aspekcie jest przekonującym filmem.
Poza tym jest ok :)
Sam pomysł w Incepcji jest dosyc wiarygodny,ale musze przyznac,że nie do końca zrozumiałem jakimi zasadami rządzi sie siwadomosc czy też podswiadomosc bohaterów w fazie snu :?
To dosc zasadnicza kwestia bo teoretycznie we snie może sie zdarzyc wszystko,więc rozumiem,że najważniejsze w Incepcji jest kontrola nad wlasną wyobraźnią prawda?
Jeżeli tak jest to film jest strasznie naciągany :?

Awatar użytkownika
Mystery
James Horner
Posty: 25019
Rejestracja: pt gru 01, 2006 11:34 am

#50 Post autor: Mystery » pn sie 02, 2010 10:34 am

Bardzo dobre kino, ponad 2 godziny nieustannej akcji na najwyższym poziomie, na pewno będzie to jeden z najlepszych tytułów roku, ale w to chyba nikt nie wątpił. Także, wrażenia jak najbardziej pozytywne, acz pewien niedosyt jest i z wszystkich opinii z jakimi się tu spotkałem najbardziej przytaknę dla wypowiedzi Kopra, który słusznie neguje przypięcia temu filmowi znaczka Arcydzieło. Na pewno nie jest to film na jeden raz i troszkę ciężko skupić na nowym obrazie Nolana jako na całości, ale i tak parę rzeczy mnie tu gryzło, mianowicie:

- główny wątek filmu - ogrom całej akcji jest nieadekwatny do zadania które bohaterowie mają do wykonania, zasianie nowej idei w umyśle człowieka, jest okupione skrzętnie przyrządzonym misternym planem (przebajerzonym), ryzykowaniem zdrowia czy nawet życia, nie łatwiej by go było jakoś zahipnotyzować :wink:
Gdy już było po fajerwerkach odnosiło się wrażenie jakby przed chwilą nasi bohaterowie ocalili świat, ale nie, oni tylko podsunęli jakiemuś gościowi pomysł :)

- owy sen w śnie, ok mamy maszynę do przenoszenia się w sny, ale korzystanie z tej maszyny w samym śnie, do zagłębienia się w kolejne sny jest już co najmniej dziwaczne, ciężko mi to sobie wyobrazić :wink:

- tak samo czasy trwania kolejnych faz snu, kolejno 2 sek-2min-20min, wszystko wyliczone co do setnej sekundy i jeszcze jak ładnie to zsynchronizowane

- funkcjonowanie uzbrojonych po zęby projekcji w snach też było dla mnie nieco zastanawiające, ale co tam, była rozwałka jest ok :)

- nie podobała mi się jeszcze bondowska sekwencja z 3 snu, która nijak nie wpisywała się w klimat filmu - to jakby 8) jeździł na nartach w Matrixie :)

- no i to co pisał Koper, te sny są za mało senne, mógłby Nolan chociaż w jakieś filtry się pobawić :) To samo zakończenie, tym razem mogliby sobie takowe darować.

Oczywiście tyle po pierwszej projekcji z kolejnymi pewnie sporo się wyjaśni, albo dojdą nowe punkty, ale nie zmienia to faktu, iż Nolan po raz kolejny dostarczył nam rozrywkę na wyższym poziomie jazdy.

Ps. Pierwsze idea jaka wpadła mi do głowy po wyjściu z kina była taka - co by z takim filmem zrobił Lynch jakby dostał 160 baniek :D

Reasumując, Memento, wciąż najlepszym filmem Nolana, 10 lat na karku, a wciąż zachwyca jak za pierwszym razem :)
Ostatnio zmieniony pn sie 02, 2010 11:21 am przez Mystery, łącznie zmieniany 1 raz.

Awatar użytkownika
Bucholc Krok
Jean-Baptiste Lully
Posty: 17506
Rejestracja: wt wrz 16, 2008 20:21 pm
Lokalizacja: Golden Age

#51 Post autor: Bucholc Krok » pn sie 02, 2010 11:19 am

Filmu oczywiście nie widziałem, ale te reklamy, nawet na GG, są już wk..... Na złość nie obejrzę!

Awatar użytkownika
Marek Łach
+ Jerry Goldsmith +
Posty: 5671
Rejestracja: śr maja 04, 2005 16:30 pm
Lokalizacja: Kraków

#52 Post autor: Marek Łach » pn sie 02, 2010 11:54 am

dziekan pisze:Prędzej dostanie na głowe niż zaakceptuje to co jest rzeczywiste a co nie.
I z tego punktu widzenia Incepcja jest bardzo ciekawym filmem o epistemologii. ;)

Awatar użytkownika
Koper
Ennio Morricone
Posty: 26513
Rejestracja: pn mar 06, 2006 22:16 pm
Lokalizacja: Zielona Góra
Kontakt:

#53 Post autor: Koper » pn sie 02, 2010 16:33 pm

Marku, ja nie wiem co chciał osiągnąć Nolan, ale odnoszę wrażenie, że przechodzi tradycyjną drogę reżysera, który robi karierę w Hollywoodzie. Czyli z filmów, w których niedostatki budżetu rekompensował świetnym pomysłem i ciekawą fabułą, przeszedł na filmy, w których niedostatki fabularne rekompensuje wielkim budżetem.

Mystery bardzo dobrze wypunktował dziwactwa, nielogiczności etc. filmu, a ja bym dorzucił jeszcze parę kwestii, które mi się nie podobały:

To co mówił Mystery: zadanie bohaterów to czysta głupota. Bo po 1. Łatwiej byłoby wynająć killera i dziedzica miliardera po prostu sprzątnąć, a po 2. idea, którą mu wmawiają też jest kretyńska "Ojciec Cię kochał i nie chciałby, żebyś go naśladował tylko robił po swojemu". A co z tego u licha wynika dla firmy? Młody Fischer (czy jak mu tam było) po zaszczepieniu tej idei może sobie jechać ratować lasy deszczowe na Borneo, a firmę zostawić wujowi i panu Sato nic a nic to nie pomoże. De facto jak dla mnie oglądamy więc misterny, przekombinowany plan i jego realizację po to by nie osiągnąć kompletnie nic sensownego. Trudno więc się specjalnie tym emocjonować.

Skoro wg koncepcji Nolana (już nie będę dobijał abstrakcyjności i irracjonalności jej jako takiej) za wnętrze snu odpowiadał architekt a za postaci (poza tymi gościnnie podłączonymi) odpowiadał główny śniący, to skąd w każdym śnie pojawiała się żona Cobba, która powinna występować tylko i wyłącznie w JEGO snach i niczyich innych. A jeśli każdy może sprowadzać do cudzych snów wytwory swojej podświadomości, to dlaczego robił to tylko Cobb i tylko dotyczyło to jego żony i dzieci? Bo jest głównym bohaterem? :P

Na początku filmu, gdy dziewczyna grana przez ładniutką skądinąd Ellen Page po raz pierwszy bawi się w architekta snu, oglądamy surrealistyczne sekwencje, w których sprawdza ona swoje możliwości. Tworzy mosty, zawija ulicę nad głowy itd. itp. I pytanie - co z tego wynika dla dalszej akcji? NIC! W ogóle nie wykorzystuje tych możliwości później. Obejrzeliśmy więc efekty dla efektów.

I do czego właściwie ten film prowadzi? Co z niego wynika? Cobb (który był tak naprawdę mało fascynującą postacią, jak zresztą wszystkie inne - niczyj los tak naprawdę widza specjalnie nie interesował; większość sobie była po prostu) śni w tym tzw. limbo (bo zakładam, że tak właśnie się skończyło, bo czy aby dzieci nie wyglądały identycznie jak w jego snach? ale tego dokładnie nie pamiętam, więc nie będę się upierał) I co z tego? Co się stało z resztą? Tylko czy kogoś to obchodzi? Jaki morał wynika z tego filmu? Co Nolan tu przekazuje? Bawi się pomysłami zaczerpniętymi z różnych książek i filmów, skleja je na swoją modłę i niby w swoim autorskim projekcie wydaje się być mniej sobą, niż w robionych dla studia Batmanach.

Recenzentka jednej z gazet podsumowując "Incepcję" pisze coś takiego, ze dobre SF to takie, które sprawia, że możemy choć przez chwilę uwierzyć, że opowiedziana historia mogła się (lub będzie mogła kiedyś) się wydarzyć. U Nolana takiego wrażenia nie mamy ani przez moment.
"Hans Zimmer w tej chwili nic nie potrzebuje. (...) Ciebie też nie potrzebuje." - Paweł Stroiński

bladerunner

#54 Post autor: bladerunner » pn sie 02, 2010 16:40 pm

Recenzentka jednej z gazet podsumowując "Incepcję" pisze coś takiego, ze dobre SF to takie, które sprawia, że możemy choć przez chwilę uwierzyć, że opowiedziana historia mogła się (lub będzie mogła kiedyś) się wydarzyć. U Nolana takiego wrażenia nie mamy ani przez moment.
A ja mam, a Ty nie więc nie mędrkuj już. Może potrzebujesz dojrzeć, by zrozumieć ten film. Jeszcze tylko brakuje stwierdzenia, że Avatar to lepszy film SF.

P.S Nie przegap dzisiaj Conana, bo leci w TV, boże jakiż ten film jest bezdennie głupi :D

Awatar użytkownika
Koper
Ennio Morricone
Posty: 26513
Rejestracja: pn mar 06, 2006 22:16 pm
Lokalizacja: Zielona Góra
Kontakt:

#55 Post autor: Koper » pn sie 02, 2010 16:48 pm

Bladu, ostrzegam Cię po raz ostatni. Jak nie masz nic mądrego do powiedzenia, to się ogranicz do działu Offtop. Kolejne Twoje wypowiedzi na takim poziomie jak powyższa będę kasował, a właściwie będę kasował wszystkie. Nie odniosłeś się do żadnego mego zarzutu wobec filmu Nolana, tylko wyskoczyłeś z "Conanem" (którego zresztą nie rozumiesz, choć wydaje się niemożliwe by nie rozumieć "Conana" :P), by pokazać jaki Ty jesteś zajebisty, bo wolisz "Incepcję".
"Hans Zimmer w tej chwili nic nie potrzebuje. (...) Ciebie też nie potrzebuje." - Paweł Stroiński

bladerunner

#56 Post autor: bladerunner » pn sie 02, 2010 16:51 pm

Ja nic nie próbuje udowodnić, bo nie muszę.

Tak mi się tylko przypomniało, że leci w TV . Bardziej mi się kojarzysz z Conanem niż sam Basil :D

ee?? argument był dobry, może za wolno łapałeś, musisz drugi raz obejrzeć,
albo nie lubisz kina SF na takim poziomie :wink:

Awatar użytkownika
Mystery
James Horner
Posty: 25019
Rejestracja: pt gru 01, 2006 11:34 am

#57 Post autor: Mystery » pn sie 02, 2010 16:58 pm

Co do obydwu filmów, Conana ludzie oglądają i wracają do niego przez niemal 30 lat, a Incepcja to tak jak Dark Knight, jednosezonowiec :P

Awatar użytkownika
Koper
Ennio Morricone
Posty: 26513
Rejestracja: pn mar 06, 2006 22:16 pm
Lokalizacja: Zielona Góra
Kontakt:

#58 Post autor: Koper » pn sie 02, 2010 16:58 pm

A "Avatar" to lepszy film SF, oczywiście. Na pewno lepszy jako SCIENCE-fiction, bo pod względem prawdopodobieństw naukowych Cameron miażdży Nolana na całej linii. Można by się u Camerona czepić paru rzeczy pokroju dlaczego w filmie nie pokazano jak duży wpływ planeta, wokół której krąży Pandora musi mieć na ten księżyc (pływy choćby), ale akurat Bladu to mogą dywagować astronomowie i fizycy nie Ty. Przeciętny widz może pomarudzić co najwyżej na kwestię Eywy, która i tak była logicznie wyjaśniona, nie to co dziwactwa snów u Nolana (w "Incepcji" było na zasadzie: tak bo tak i już).
Czy lepszy film jako film, to już kwestia gustu, ale jak dla mnie tak, bo nie jest tak pretensjonalny jak "Incepcja". Może "Avatar" przy "Incepcji" ma prostacką fabułę, ale przynajmniej Cameron nie pogubił się w nielogicznościach scenariusza, jak Nolan. Bohaterów ma podobnie papierowych, kobiece są ciekawsze u Camerona. :P
Mystery Man pisze:Co do obydwu filmów, Conana ludzie oglądają i wracają do niego przez niemal 30 lat, a Incepcja to tak jak Dark Knight, jednosezonowiec :P
Otóż to. :P Chociaż pewnie dorobi się kilku młodocianych fanbojów jak Bladu czy Maras. ;) A Ci powiem Bladu, że jak byłem mały i miałem 10 lat to też za bardzo "Barbarzyńcy" nie lubiłem. Dopiero jak dorosłem zrozumiałem koncepcję Milliusa. :P Może Tobie się też kiedyś uda.
"Hans Zimmer w tej chwili nic nie potrzebuje. (...) Ciebie też nie potrzebuje." - Paweł Stroiński

Awatar użytkownika
Marek Łach
+ Jerry Goldsmith +
Posty: 5671
Rejestracja: śr maja 04, 2005 16:30 pm
Lokalizacja: Kraków

#59 Post autor: Marek Łach » pn sie 02, 2010 17:01 pm

Koper pisze:Łatwiej byłoby wynająć killera i dziedzica miliardera po prostu sprzątnąć
Akurat zabicie młodego Fischera prędzej doprowadziłoby do przejęcia firmy przez wuja, zarząd, czy kto tam mógł być następny w kolejce - stąd wyeliminowanie tej możliwości. Wtedy byliby zmuszeni do kolejnego zabójstwa albo do przeprowadzenia incepcji na nowym dziedzicu - tak czy siak droga do celu mogłaby się wydłużyć.
Tworzy mosty, zawija ulicę nad głowy itd. itp. I pytanie - co z tego wynika dla dalszej akcji? NIC! W ogóle nie wykorzystuje tych możliwości później. Obejrzeliśmy więc efekty dla efektów.
No właśnie nie, bo to był sen Ariadne, który jako "świadomie śniąca" mogła modyfikować w trakcie. W cudzych snach nie ma takiej możliwości - projektuje ona sen (też chyba nie cały, co raczej pewne elementy) niejako z góry, i w trakcie nie może go już zmieniać. Przedstawienie jej możliwości z zawijaniem ulic jest bardzo logiczne, bo dokładnie to samo robią potem (czy raczej przedtem) w limbo Cobb i Mal, co ma kolosalne znaczenie dla fabuły. Sen Ariadne jest klasycznym "wprowadzaczem" do tego motywu, który potem jest rozwijany, albo częściowo (w projektach cudzych snów), albo na maksa (w limbo).
skąd w każdym śnie pojawiała się żona Cobba, która powinna występować tylko i wyłącznie w JEGO snach i niczyich innych.
Jest to w filmie bardzo wyraźnie powiedziane - Cobb jest podłączony do cudzego snu i wpływa na ten sen. Jest powiedzane nawet więcej - im głębszy poziom snu, tym jego podświadomość może wpływać mocniej, aż dochodzi do tego, że z cudzego snu wrzuceni zostajemy do limbo Cobba.
A jeśli każdy może sprowadzać do cudzych snów wytwory swojej podświadomości, to dlaczego robił to tylko Cobb i tylko dotyczyło to jego żony i dzieci? Bo jest głównym bohaterem? :P
Jest to uproszczenie, ale generalnie tak, bo jest głównym bohaterem. :P Jest rozchwiany emocjonalnie, tym bardziej że tragedia jego życia (o ile jego życie to rzeczywistość, a nie jeszcze jeden poziom snu) miała ścisły związek ze snami i limbo. Relacja z Mal była bardzo silna, Cobb ma na jej punkcie wręcz obsesję (tak samo na punkcie dzieciaków), stąd te wpływy. O innych bohaterach za mało wiemy żeby teoretyzować, ale można po prostu stwierdzić, że są stabilniejsi. Zresztą pewnym wyjątkiem jest tu Saito, który w końcu stwarza własny kształt limbo.
Jaki morał wynika z tego filmu? Co Nolan tu przekazuje?
Ten film to klasyczny przykład dzieła postmodernizmu - gra z widzem, fałszywe tropy, których jest mnóstwo, kilka równorzędnych interpretacji, wielopoziomowość, intertekstualność. W najogólniejszym ujęciu dotyka on teorii poznania. Konwencja SF jest tu nośnikiem. Przypomina mi ten film Dystrykt 9 - ogólnie kino rozrywkowe, ale inteligentne (pod względem konstrukcji i kontaktu z widzem chyba inteligentniejsze niż film Blomkampa).

bladerunner

#60 Post autor: bladerunner » pn sie 02, 2010 17:08 pm

Koper pisze:A "Avatar" to lepszy film SF, oczywiście.
Cameron zawiódł na całej linii nadal uważam, że T2 to jego najlepszy film.


Dziękuje, gorsze bzdury to już chyba tylko Bladu wypisuje o X-Menie :wink:

ODPOWIEDZ