#25
Post
autor: Wiles » pn lis 10, 2014 15:40 pm
Wczoraj wybrałem się na "Interstellar" do Bydgoskiego Multikina. Idąc na film, prawdę mówiąc byłem nastawiony umiarkowanie sceptycznie. Filmy Nolana takie jak "Mroczny Rycerz" oraz "Incepcja" traktuję jako dobre, ale pozbawione wyrazistego nastroju patrzydła (niestety duża część zasług pod tym względem leci do Hansa Zimmera, którego bezpłciowa muzyka, odebrała owym obrazom sporo klimatu).
Co natomiast mogę powiedzieć o "Interstellar"? Jestem widzem, który chłonie filmy przede wszystkim pod kątem artystycznym. Uwielbiam dzieła, które oddziałują na mnie znakomitą kompilacją obrazu, muzyki, a dopiero chwilę później świetnym poprowadzeniem historii. Fabuła filmów może być niezwykle prosta, pełna dziur, nielogiczności, lecz kiedy zostaje zaserwowana przez reżysera, który jest artystą, a nie tylko przyzwoitym rzemieślnikiem, to znaczy umiejętnie łączy obraz z muzyką i dobrą grą aktorską, wtedy dzieło zyskuje inny, niezwykle pozytywny wymiar. Nolan był dotychczas dla mnie jedynie przyzwoitym rzemieślnikiem. Brakowało mi w jego filmach polotu artystycznego. Do teraz...
"Interstellar" oczarował mnie. Niespieszne tempo filmu, doskonałe zdjęcia i efekty specjalne, dobre aktorstwo, umiejętnie poprowadzona fabuła oraz (Uwaga! Fanfary! Tego się nie spodziewałem...) całkiem klimatyczna muzyka Hansa Zimmera spowodowały, że otrzymałem jeden z najlepszych filmów jakie widziałem w ostatnich latach.
Miałem nosa... Poprzednie filmy Nolana nie zachwyciły mnie, natomiast recenzenci i widzowie opiewali je pod niebiosa. "Interstellar" nie wzbudza już takiej sympatii, więc powiedziałem sobie (trochę może bez wielkiej wiary), to może być film dla mnie. Nie pomyliłem się. Moja ocena 9/10.