Świadomość o muzyce filmowej w narodzie

Tutaj dyskutujemy o poszczególnych ścieżkach dźwiękowych napisanych na potrzeby kina.
Wiadomość
Autor
Awatar użytkownika
Tomek
Redaktor Kaktus
Posty: 4257
Rejestracja: pn maja 02, 2005 21:43 pm
Kontakt:

Świadomość o muzyce filmowej w narodzie

#1 Post autor: Tomek » czw maja 26, 2005 00:11 am

Nie, nie będzie to żaden mądry post :) Na mojej stronie znalazł się o to taki komentarz pod recenzją "Atlantis: The Lost Empire" James'a Newtona Howarda:

Debile!
Do cholery szukam tekstów piosenek z walta disneya a nie podrób!211!

Normalnie nie wywlekałbym takich rzeczy na światło dzienne, ale kuriozalna natura tej wypowiedzi daje do myślenia na temat świadomości przeciętnego zjadacza chleba na temat ilustracyjnej muzyki filmowej. Czy jesteśmy aż na takim marginesie :?: :?[/b]
Obrazek

Awatar użytkownika
Paweł Stroiński
Ridley Scott
Posty: 9316
Rejestracja: śr kwie 06, 2005 21:45 pm
Lokalizacja: Spod Warszawy
Kontakt:

#2 Post autor: Paweł Stroiński » czw maja 26, 2005 12:50 pm

Wydaje mi się, że jest z tym coraz lepiej. Ludzie zaczynają dostrzegać nazwiska kompozytorów. Myślę, że w Polsce trzeba mówić o dwóch bardzo dużych sukcesach komercyjnych, myślę o Titanicu i Gladiatorze. Nie wiem jak dobrze sprzedawał się u nas Hannibal (a po sukcesie Gladiatora zajmował około połowę miejsca na muzykę filmową w takich EMPiK-ach czy innych sklepach, wiem to z własnego doświadczenia), sukcesem byli także Piraci z Karaibów, może Ostatni samuraj, ostatni duży komercyjny sukces Zimmera. Prawdą jest, że duża część kompozytorów jest w Polsce nieznana, dlatego należy polecać wybitnych kompozytorów takich jak chociażby Jerry Goldsmith (tematy Williamsa rozpoznasz, z Goldsmitha najwyżej Star Treka).

Propagowanie muzyki filmowej jest zadaniem portali takich jak ten czy soundtracks.pl. Należy jednak uważać z tym, co się propaguje. Wybitne ścieżki do Matrixów nie trafią do każdego (chociaż na pewno wielu fanów znajdzie Mona Lisa Overdrive). Z drugiej strony, należy propagować wszystkich kompozytorów. Myślę, że nie jesteśmy na marginesie, a nawet jeśli, wychodzimy z niego.

Awatar użytkownika
Łukasz Wudarski
+ Sergiusz Prokofiew +
Posty: 1326
Rejestracja: czw kwie 07, 2005 19:41 pm
Lokalizacja: Toruń
Kontakt:

#3 Post autor: Łukasz Wudarski » czw maja 26, 2005 16:57 pm

Ja nie byłbym tak optymistycznie nastawiony jak Paweł. Sądzę, że jesteśmy na marginesie i nie wiem czy w ogóle jesteśmy w stanie zeń wyjść. Dlaczego? Po pierwsze trudność tej muzyki. Dla wielu ona wciąż jest zbyt mało przebojowa, zbyt mało słuchalna (nawet w dzisiejszym skomercjalizowanym świecie) żeby mogła być konkurencyjna z popową sieczką. Niestety tacy twórcy jak Rabin, Badelt czy Horner są mimo wszystko zbyt mało autonomiczni w brzmieniu dla zwykłego zjadacza chleba (a jeśli są autonomiczni to jedynie w drobnych wypadkach- główny temat etc, ale żeby od razu cała płyta? To już za dużo). Tym bardziej, że porównajmy to z taką Shakirą czy Britney. Na płycie takiej wykonawczyni dostajemy 17 utworów marnej jakości ale chwytliwych, wpadających w ucho a poza tym nadających się do tańca! Do bardzo ważny aspekt o którym często się zapomina. Przy Williamsie potańczyć się nie da chyba że walca… Nic wiec dziwnego że dla przeciętnego zjadacza chleba wyższą jakość będzie mieć Shakera. No dobrze ale w takim razie co z tymi prawdziwymi znawcami muzyki? Otóż dla nich twórczość filmowa jest niestety zbyt konserwatywna. Owszem zachwycić może taki Davis i jego Matrixy (wbrew temu co pisze Paweł uważam że one prędzej osiągną sukces niż album Hornera czy nawet, niektóre dzieła Hansa). Dlaczego? Właśnie ze względu na swą awangardowość. Ci co szukają w muzyce czegoś nowego nie znajdą jej w trącących erą romantyzmu dziełach muzyki filmowej. Natomiast jeśli szukają czegoś łatwego do słuchania to wybiorą przecież nie Badelta czy Rabina (który właśnie kojarzy im się z niesłuchalną awangardą) a Shakirę czy Britney. I jak widać koło się zamyka. Wiec dla kogo jest właściwie muzyka filmowa? Odpowiedz chyba jest jasna. Dla takiego marginesu jakim jesteśmy my. Co nie znaczy że nie warto jej promować. To powinno być naszą krucjatą, wytępienie tej głupoty która objawia się potem takimi komentarzami jakiego przykład przytoczył Tomek
Why So Serious !?

Awatar użytkownika
Tomek
Redaktor Kaktus
Posty: 4257
Rejestracja: pn maja 02, 2005 21:43 pm
Kontakt:

#4 Post autor: Tomek » czw maja 26, 2005 19:45 pm

Ja również zgodzę się z Łukaszem, iż do optymizmu raczej daleko. Dla potężnej większości ludzi muzyka filmowa to nudne, smętne smęcenie, szczególnie w typowym, symfonicznym, romantycznym wydaniu. Druga sprawa to to, że muzyka filmowa stawia jakieś wyzwania, trzeba się skupić, wyciszyć, nie pomylę się dodatkowo, że trzeba mieć pewną wrażliwość muzyczną. Ludzie dzisiaj na to nie mają czasu, chcą czegoś prostego, niezobowiązującego, nie wymagającego wysiłku. Ale też nie można ich za to winić :) Może nie mówmy o "wytępianiu" tej głupoty, co raczej o uświadomieniu, bo właśnie kompletny brak świadomości jest tutaj najgorszy. I tu się zgodzę, że taką rolę powinny pełnić strony zajmujące się muzyką filmową.
Obrazek

Gość

#5 Post autor: Gość » czw maja 26, 2005 21:03 pm

Łukasz Wudarski pisze:Sądzę, że jesteśmy na marginesie i nie wiem czy w ogóle jesteśmy w stanie zeń wyjść.
Słuszne spostrzeżenie. Sam nierzadko czułem się jakby wyobcowany ze środowiska za sprawą moich gustów muzycznych. Idealnym przykładem mogą być niektórzy znajomi, lubujący się w <b>radiowych hiciorach</b>, którzy uważają mnie za dziwaka, dlatego bo słucham "jakiś symfonii". Wątpię by muzyka filmowa stała się kiedyś tak popularna choćby nawet jak jazz.
Łukasz Wudarski pisze:Na płycie takiej wykonawczyni dostajemy 17 utworów marnej jakości ale chwytliwych, wpadających w ucho a poza tym nadających się do tańca! Do bardzo ważny aspekt o którym często się zapomina. Przy Williamsie potańczyć się nie da chyba że walca… Nic wiec dziwnego że dla przeciętnego zjadacza chleba wyższą jakość będzie mieć Shakira.
Większość ludzi słuchających jakąkolwiek muzykę to ludzie prości, dopatrujący się najwyzszych wartości w tekstach utworów. Tymczasem nierzadko <b>muzyka ma więcej do powiedzenia, niż nawet najpiękniejszy tekst piosenki</b>, ale o tym się już zapomina w dzisiejszym świecie, a szkoda.
Łukasz Wudarski pisze:Ci co szukają w muzyce czegoś nowego nie znajdą jej w trącących erą romantyzmu dziełach muzyki filmowej. Natomiast jeśli szukają czegoś łatwego do słuchania to wybiorą przecież nie Badelta czy Rabina (który właśnie kojarzy im się z niesłuchalną awangardą) a Shakirę czy Britney.
To jest właśnie najgorszy problem. Ludzie szerokim łukiem omijają muzykę filmową. Czemu ta ksie dzieje? Czy to zawsze jest wina awangardowości tego gatunku? Według mnie niekoniecznie. Ważnym elementem jest tu komercja, która szerzy się po świecie niczym najgorsza zaraza. Wiele ludzi nie zdaje sobie sprawy czym jest muzyka filmowa tylko dlatego, że nie mają dostępu do informacji o niej. W zamian za to zalewają nas tony informacji na temat sukcesów finansowych i muzycznych <b>gwiazd i gwiazdeczek</b>. W telewizji, czy radiu jeżeli są jakieś programy muzyczne, to z pewnością nie znajdziemy w nich nic na temat muzyki filmowej, a jeżeli nawet, to tylko wzmiankę o piosenkach, które promują filmy, a w rzeczywistości nie mające nic wspólnego z oryginalną partyturą. W przeciwieństwie do niektórych "hiciorów" popowych, muzyki filmowej nie da się wylansować.
Tomek pisze:Dla potężnej większości ludzi muzyka filmowa to nudne, smętne smęcenie, szczególnie w typowym, symfonicznym, romantycznym wydaniu. Druga sprawa to to, że muzyka filmowa stawia jakieś wyzwania, trzeba się skupić, wyciszyć, nie pomylę się dodatkowo, że trzeba mieć pewną wrażliwość muzyczną.
Masz rację Tomku. Zgadzam się w 150%!

Awatar użytkownika
Ghostek
Hardkorowy Koksu
Posty: 10224
Rejestracja: śr kwie 06, 2005 23:17 pm
Lokalizacja: Wyłoniłem się z Nun
Kontakt:

#6 Post autor: Ghostek » czw maja 26, 2005 21:07 pm

sorki za tego "Gościa" to był mój post tylko zapomniałem sie zalogować :]
Obrazek

Marcin Bensz
Gość od wnoszenia fortepianu
Posty: 97
Rejestracja: wt maja 31, 2005 12:20 pm

#7 Post autor: Marcin Bensz » sob cze 04, 2005 23:37 pm

Widzę, że nie jestem odosobniony w problemie niezrozumienia, a nawet i nietolerancji ze strony innych, tylko dlatego, że słucham muzykę filmową.

Nie warto się oszukiwać. W naszym kraju panuje tendencja słuchania tylko tego, co zaserwuje nam RMF FM, RadioZet i TVP. Na całe szczęście czasy Disco-Polo odeszły już do lamusa, jednak po ostatnich badaniach rynku wydaje się, że nawet i ten znienawidzony gatunek powoli powraca do łask naszych rodaków. Jest to o tyle zadziwiające, że muzyka tego typu, może nawet i łatwo wpadająca w ucho, nie jest w stanie dostarczyć słuchaczowi swoistego rodzaju uniesienia, które towarzyszy słuchaczom muzyki filmowej, czy klasycznej. Kwestię tekstów piosenek na razie przemilczę. ;-)

Od czasu, kiedy zacząłem swoją pierwszą przygodę z muzyką filmową nic się nie zmieniło. Kiedy pytam się wśród grona przyjaciół czy słyszeli taką, a taką ścieżkę - patrzą się na mnie pustym wzrokiem, który po chwili przeradza się na patrzenie spode łba, tudzież na wzrok politowania. Jednak jest to niczym w porównaniu do momentów, kiedy podczas ogladania czy to programów dokumentalnych, czy też wszelakiej maści programów rozrywkowych zacznę im opowiadać, że w danym momencie w tle mogą usłyszeć muzykę z takiego, a takiego filmu. Ich wzrok przeradza się wówczas w osłupienie połączone z doktryną beznadziejnej obojętności. Nawet sam fakt wykorzystywania muzyki filmowej w wielu imprezach i programach nie wystarcza im do zaakceptowania tego rodzaju muzyki.

Nie jestem zbyt optymistycznie nastawiony do tego, co będzie w przyszłości. Z pewnością grono miłośników muzyki filmowej się zwiększy, jednak dalej część społeczeństwa nawet nie bedzie sobie zdawała sprawy z istnienia czegoś takiego, jak muzyka filmowa. Po części możemy się pocieszyć tym, że nie każdy zna takie formacje, jak Nine Inch Nails, czy A Perfect Circle. Podobnie ma się sprawa z naszą muzyką. :-)

Awatar użytkownika
Mariusz Tomaszewski
Szofer w RCP
Posty: 164
Rejestracja: sob kwie 30, 2005 21:04 pm
Lokalizacja: Łódź
Kontakt:

Kącik połamanych serc

#8 Post autor: Mariusz Tomaszewski » ndz cze 05, 2005 00:40 am

Cóż mogę dodać? Ja mam jeszcze gorzej. Kiedy mówię, że słucham muzyki filmowej, to nie spotykam pustych oczu, a wielkie oczy. Wiele osób nie ma pojęcia, że w filmie jest jakaś muzyka. Czasami kusi mnie, żeby iść do kina i po filmie podać się za reportera jakieś stacji radiowej, po czym przeprowadzić ankietę na temat: co myślisz o muzyce w filmie który właśnie oglądałeś/aś? Ciekawi mnie, jak procentowo wyglądałyby odpowiedzi na następujące pytania:
- kto napisał muzykę do tego filmu?
- czy słyszałeś/aś muzykę w filmie? :D (nie koleżanko, nie chodziło mi o tą piosenkę pod koniec :P)
Podsumowując, ja również jestem daleki od optymizmu. Ale też nie zakładajmy tu klubu, w którym to będziemy się żalili do siebie, jak to jest przykro, bo on i ona nie słuchają tej muzyki która ja lubię. Oni są buuuuuu... a my jesteśmy cacy :P

bladerunner

#9 Post autor: bladerunner » czw gru 02, 2010 11:52 am

minęło 5 lat Pawle i nic się nie zmieniło chyba. Nadal jesteśmy na marginesie :? :cry: .

Awatar użytkownika
Adam
Jan Borysewicz
Posty: 58235
Rejestracja: wt lis 24, 2009 19:02 pm

#10 Post autor: Adam » czw gru 02, 2010 11:53 am

Bladu FAIL = mega odkop :D:D

bladerunner

#11 Post autor: bladerunner » czw gru 02, 2010 12:03 pm

Adam Krysiński pisze:Bladu FAIL = mega odkop :D:D
Po prostu dobrze jest odnieść się do wypowiedzi sprzed 5 lat tym bardziej, że temat świeży :) .

Awatar użytkownika
Arthur
Nominacja do odkrycia roku
Posty: 1135
Rejestracja: śr paź 20, 2010 21:16 pm
Lokalizacja: Pzn

#12 Post autor: Arthur » czw gru 30, 2010 21:18 pm

gdzie tam, dział soundtracki na pebie ma się w najlepsze :lol:

A tak na poważnie to macie rację. Dla większości muzyka filmowa sprowadza się do "muza", która dostaje ocene: świetna lub brak oceny i na tym kończy się rozmowa dt. muzyki. I to stwierdzenie pada tylko przy bardzo wyrazistych(mocno eksponowanych w filmie) pracach, lub ilustracji połączonej z wpadającym w ucho songtrackiem. Niestety zalety piosenek to mur nie do zdobycia przez orkiestre wspomaganą elektroniką:(

bladerunner

#13 Post autor: bladerunner » czw gru 30, 2010 21:33 pm

czoug pisze:gdzie tam, dział soundtracki na pebie ma się w najlepsze :lol:

A tak na poważnie to macie rację. Dla większości muzyka filmowa sprowadza się do "muza", która dostaje ocene: świetna lub brak oceny i na tym kończy się rozmowa dt. muzyki. I to stwierdzenie pada tylko przy bardzo wyrazistych(mocno eksponowanych w filmie) pracach, lub ilustracji połączonej z wpadającym w ucho songtrackiem. Niestety zalety piosenek to mur nie do zdobycia przez orkiestre wspomaganą elektroniką:(
I w sumie się nie dziwię, kupowanie płyt to naprawdę zbędny rarytas, zwłaszcza w dzisiejszych dość ciężkich czasach :).

Po co kupować CD? jak ją można ściągnąć z neta za FREE? - tak rozumuje 90% ludności :).

Muzyka filmowa nie jest wbrew pozorom łatwa w odbiorze, dlatego ludność woli piosenki.

Awatar użytkownika
Arthur
Nominacja do odkrycia roku
Posty: 1135
Rejestracja: śr paź 20, 2010 21:16 pm
Lokalizacja: Pzn

#14 Post autor: Arthur » czw gru 30, 2010 22:47 pm

bladerunner pisze: I w sumie się nie dziwię, kupowanie płyt to naprawdę zbędny rarytas, zwłaszcza w dzisiejszych dość ciężkich czasach :).
Racja, najpierw musimy się upewnić czy warto(ściągając). Później to burza mózgów: kupić czy nie? a na końcu i tak- szkoda kasy.
Ja tam się jednak cieszę z procesu zbierania/oszczędzania pieniędzy, poszukiwania krążka i jak się uda zwieńczenia w postaci osobistego odbioru kolejnego magicznego pudełeczka w skromniutkiej szufladzie.

Brakuję mi u ludzi radości w kupowaniu, idziemy po coś jakby już nam się należało.

bladerunner

#15 Post autor: bladerunner » czw gru 30, 2010 23:37 pm

zgadzam się , chociaż mi kilka płyt się zdarzyło kupić w ciemno :) .

Ja tam się ciesze z nowo zakupionych scorów :)

ODPOWIEDZ