dziekan pisze:Dzieki za wysilek Wawrzyniec.

Your welcome
dziekan pisze:Dzieki twojej liscie zrozumialem,ze chyba nie jest ze mną az tak zle jak mogloby sie wydawac,ale i tak mam wrazenie,ze popelniasz taki sam blad co ja.
A mianowicie za bardzo ograniczam sie do poszczegolnych kompozytorow.
Nie bądź taki pewny, w końcu według niektórych ja do tych "normalnych" się nie zaliczam

A już na poważnie to ja nie widzę nic w tym złego, że się ograniczamy (mimo, że ja twierdzę, że się nie ograniczam) do poszczególnych kompozytorów. Słuchanie muzyki ma być przede wszystkim przyjemnością, a że mamy ulubionych kompozytorów, których muzyka sprawia nam największą przyjemność to dlaczego mamy nie poświęcać im najwięcej uwagi? Słuchaj Williamsa, Zimmera, Elfmana i wnioskując po avatarze Jamesa Newtona Howarda ile wlezie, skoro ich lubisz

Tak moja rada, z którą zapewne mało kto się zgodzi
dziekan pisze:ale wczoraj jak zabralem sie za sluchanie wymienionego przez ciebie 140minutowego kolosa Johna Debneya 'Wyspa Piratow' wyobrazilem sobie,ze tak dobrych sciezek moze byc mnostwo.
Istniej chyba "normalna" krótsza wersja "Wyspy Piratów" jakbyś chciał wiedzieć. Jeżeli jesteś zainteresowany innymi dobrymi ścieżkami z lat 90tych to na dobry początek mogę polecić jeszcze:
-"The Mighty" Trevor Jones
-"Merlin" Trevor Jones
dziekan pisze:Niestety czesto bywa tak,ze dany kompozytor nie trafia do ciebie tak jak do recenzentow i sluchanie wychwalanego przez niego dziela czasami zamiast sprawic prawdziwą przyjemnosc nieoczekiwanie z niezrozumialych przyczyn zaczyna przytłaczac.Czesto tak mialem i tylko to mnie usprawiedliwa,że mam swoich ulubionych kompozytorow do ktorych czesto wracam i niestety w rezultacie ograniczam sie do ich tworczosci.
Doskonale Ciebie rozumiem

I nawet nie wiesz jak bardzo Ciebie rozumiem. I tak pewnie nikt mi nie uwierzy, ale ja np. słucham innych kompozytorów i staram się poznawać nowe soundtracki. I tak też np. Alexandre Desplata naprawdę parę soundtracków przesłuchałem. I pamiętam ile razy pod rząd słuchałem "Ostrożnie Pożądanie" czy też "Benjamina Buttona", aby się przekonać do tej muzyki i móc tak samo się nią zachwycać jak większość osób i recenzenci.
A "Slumdog" Rahmana. Przecież ten soundtrack parę razy słuchałem, męcząc się przy tym niemiłosiernie. I w sumie i tak po paru przesłuchaniach "Slumdoga..." musiałem sobie zapodać sporą dawkę Williamsa i Zimmera

Czy też najnowszy przykład z "The Stoning of Soraya M." Johna Debneya. Adam bardzo zachwalał tę muzykę, a że mimo jego docinek szanuję go i liczę się z jego słowem, postanowiłem przesłuchać tę muzykę. Byłem naprawdę optymistycznie nastawiony, gdyż Debney to dobry kompozytor i lubię jego muzykę. Niestety muzyka ta mnie w ogóle nie zachwyciła, a co gorsza strasznie umęczyła.

I naprawdę przez pewien czas starałem się sobie wmówić, że to dobra muzyka i nie wyrażałem swojej opinii, gdyż obawiałem się reakcji na nią. W końcu jednak się przełamałem i jak widać, jeszcze żyję
A więc wiedz, że przynajmniej ja Ciebie rozumiem
Zresztą i tak najgorsza jest sytuacja kiedy Tobie spodoba się jakiś soundtrack, który większość dookoła krytykuje i zjeżdża. Wtedy to dopiero jest nieciekawie
dziekan pisze:A tak z innej beczki to wydaje mi sie,ze moj stosunek do muzyki filmowej jest względnie inny od niektorych osob,poniewaz mam powazny problem ze sluchaniem danej sciezki zanim nie obejrze filmu.Przerasta mnie potraktowanie danej sciezki jak dzielo autonomiczne.
Na pewno nie jest on "inny" względem mnie

Gdyż ja też w większości przypadków najpierw oglądam film, a dopiero potem zapoznaję się z muzyką. Tak też "Avatara" po raz pierwszy przesłuchałem dopiero po wizycie w kinie i nie żałuję. Na marginesie to właśnie teraz sobie słucham tej płytki

Oczywiście jeżeli chodzi o jakieś japońskie soundtracki, czy też mniej znane, to oczywiście nie oglądam danego filmu. Ale zdarzyło mi się też parę razy, że po przesłuchaniu danego score'u sięgnąłem po film, jak chociażby w przypadku "Sky Crawlers" Kenji Kawaia.
dziekan pisze:Wczoraj sluchajac Piratow Debneya tez tak mialem.Mimo,ze sciezka mi sie podobala to jednak daleki bylem od zachwytow zawartych w recenzji.Z tego co przeczytalem to muzyka do Wyspy Piratow w polaczeniu z obrazem traci na wartosci,poniewaz schodzi na drugi plan.Skoro tak to wyglada to niewiem czy w ogole warto zapoznac sie z tym filmem,ktory rzekomo jest slaby.
Film ten jest nie tylko słaby, ale i okropnie nudny. Niby film o piratach, ale tak nudny, tak schematyczny i przewidywalny, że chyba rzeczywiście najlepszą rzeczą w tym filmie to jest ta muzyka. Ja przynajmniej nie polecam, ale to już moje zdanie.