Muzyka filmowa - Forum FilmMusic.pl

WaterTower Music, 28 lutego, digital
Waxwork Records, CD i winyle



1. Bon Appetit
2. Immigrant
3. Frog
4. Nasha
5. Vaccine
6. Multiple
7. Barnes
8. Calm Before the Storm
9. Umma
10. Ulsang
11. Attention
12. Arrival
13. Nasha Is Amazing I
14. Bon Appetit with Strings
15. Mayhem
16. Corridor of Love
17. Why Kill Luco?
18. Set Off
19. Chaos
20. Nasha Is Amazing II
21. Rejoice in the Lord – Mark Ruffalo, Toni Collette, Daniel Henshall & Anamaria Vartolomei


youtu.be/XIIkbHn2Gsw

No ciekawe co z tego będzie, bo żeby się Azjata tak sprzedał Hollywoodowi to od czasu świetności Johna Woo chyba nie było takiego…

Paru Azjatów można wymienić, którzy całkowicie zaprzedali duszę Hollywood. Z tych najbardziej znanych: Tajwańczyk Ang Lee, Hindus M. Night Shyamalan.

Ale oni od zawsze robili w Hollywood.

Ang Lee faktycznie się potrafił sprzedać jako reżyser do wynajęcia (Hulk, Bliźniak) ale Shaymalan to raczej cały czas kręci swoje wymysły.
Niestety.

Bong póki co też kręci te filmy w Ameryce po swojemu.
Póki co nie widać na szczęście by miał dla kasy machnąć jakiegoś marvela albo coś z franczyzy Bonda dla Amazona.

Będzie Vinyl, a CD?... Cóż, chyba nie ma co pytać.

Ma też być.
Ale spokojnie - najpierw to trzeba przesłuchać czy w ogóle warte piniędzy

Wczoraj u Colberta:


youtu.be/55-Ge12R3A8


youtu.be/hICOpUJmPrQ

Bong chyba znów dowiózł, bo na RT fresh

Bong do Bonda.

A na poważniej,film miał premierę na Berlinale i niektórzy moi znajomi mieli okazję go zobaczyć i twierdzili, że dobry. Plus podobno Robert Pattinson był bardzo sympatyczny i uprzejmy dla personelu Berlinale (znajomy pracował w Guests Lounge inni w Berlinale Palast). Timothee Chalamet miał być w porządku, choć już jego Entourage z Kylie Jenner na czele mieli być mniej przyjemni i bardziej wymagający.

Wygląda, że trochę bez echa przechodzi ten film, jak i też soundtrack do niego.

Film 25 marca już na VOD, więc może niedługo zrobi się głośniej

Wawrzyniec pisze: ↑

sob mar 15, 2025 14:56 pm

Wygląda, że trochę bez echa przechodzi ten film, jak i też soundtrack do niego.

A czego można się spodziewać po Azjacie ledwo gadającym po angielsku, który przez lata wybitne i nowatorskie ojczyste kino autorskie nagle sprzedał dla kasy po Oscarowym sukcesie, by zrobić dla chciwej korporacji nikomu niepotrzebny blockubuster scifi w Hollywood? Takie rzeczy prawie nigdy nie wychodziły na dobre co historia nie raz pokazała.

Dzis idę na to, wiec się wieczorem oceni.

Akurat byłem na tym w piątek. Niektórzy widzą tu jakieś lemy, dicki, dukaje, ale nie wiem gdzie, bo raczej nie w inteligentnym pisarstwie czy podejmowaniu trudnych tematów. Pierwowzoru nie czytałem, choć z tego co widzę, film po prostu odarł go z głębi i zrobił głupią bezbecką komedyjkę z satyrą na Trumpa. Każda postać to po prostu kreskówka z jedną cechą osobowości, sceny dramatyczne nie działają, za dużo czasu podporządkowano humorowi, a za mało o ile w ogóle budowaniu jakiegoś napięcia. Kilka razy pada w filmie pytanie "Jak to jest umrzeć?" i pan reżyser w ogóle nie eksploruje tego wątku, jest to jeno wyraz przedstawienia pewnych npcowych postaci jako annoying & quirky, wiecie heheszki. Pattinson wypruwa tu flaki aktorstwem żebrząc o uwagę widza ostatkiem sił.

Słaby film, angażujący tylko przez pierwsze 20 minut, bo później scenariusz nie potrafi nic rozwinąć historii. Dostajemy zlepek kilku plotów z filmów scifi, plotu z Hugo Draxa z Bonda, a najbardziej boli fakt, że efekt drukowania/zwielokrotnienia ludzi - jako niby motor napędowy filmu i jego promocji - jest tutaj całkowicie zbędny, bo cała historia mogła zostać tak samo opowiedziana przez jednego żyjącego bohatera i nikt by nie zauważył różnicy. Ten, kto wpadł na pomysł by Ruffalo z tak marnym skutkiem przez cały film kopiował mówienie Trumpa jest skończonym idiotą - nie wyszło to w ogole, nie wyszło to prześmiewczo, ani pochwalnie, a żenująco (Ruffalo mógł wziąć lekcje aktorstwa w tym temacie od Aleca Baldwina).

Score bardzo ładny ale koooompletnie nie pasuje do filmu i gryzie się z nim - fortepianowe granie, albo utwory podrabiające klasyki orkiestrowej muzyki współczesnej (rozumiem że niby jako podróba Odysei Kosmicznej żeby nie dawać oryginalnych Mozartów itp?) Ale po album sięgnę w wolnej chwili w tygodniu.