Strona 1 z 1

John Debney - Lair

: śr paź 10, 2007 09:35 am
autor: Marek Łach
Rynek gier komputerowych nam się rozwija, ale kto by pomyślał jakieś 8-10 lat temu, że aż tak... Wtedy szczytem znakomitości muzycznej byli dla mnie Heroes of Might and Magic 3, piękna muza do dzisiaj tak swoją drogą, ale nigdy jakoś nie spodziewałem się, że do 2007 roku ten podgatunek tak się rozwinie.

Do rzeczy: szkoda, że nie mam Playstation i najnowszą pracę Debneya mogę usłyszeć tylko na albumie :lol: Lair obiektywnie dość trudno ocenić, bo jest ofiarą temp-tracku, na każdym kroku słychać inspiracje innymi twórcami, zwłaszcza Williamsem, Goldsmithem, gdzieniegdzie nawet Rozsą! Do pewnego stopnia nie przeszkadza to zbytnio, ale są momenty, gdzie niebezpiecznie zahacza ta maniera o ripki... Zresztą, Debney po n latach swojej kariery tak naprawdę dalej nie ma swojego głosu, może poza gatunkiem komedii, nawet dwie jego najlepsze ścieżki, Wyspa piratów i Pasja to po prostu efektowna wariacja tego, co już było (odpowiednio całego gatunku swashbucklera i Ostatniego kuszenia...).

Lair nawet dalej się tu posuwa, ale... ale jak się tego słucha :wink: Teraz rozumiem zachwyty nad pracami Arnolda, nad Wehikułem czasu Badelta, nawet nad Piratami z Karaibów, bo zapomniałem już, ile frajdy może dostarczyć zupełnie przewidywalna, ale sprawnie napisana muzyka filmowa, w tym przypadku w naprawdę starym, dobrym stylu. Muzyka akcji to seria kopii z JW i Goldsmitha, choć jest jedną z najbardziej efektownych w ostatnich miesiącach (tylko potwierdza maestrię obu panów); tematy - fajne, chwytliwe, może trochę banalne, ale banalne na modłę poledourisowską, gdzie ten banał rzadko przeszkadza, bo tak fajnie jest rozpisany. Brakowało mi takiego score, bezpretensjonalnego i chwytliwego, gdyby tylko zachowywał jakiś przyzwoity poziom oryginalności, dostalibyśmy nieoczekiwaną perełkę. A tak jest naprawdę nieźle, ale bez tej dodatkowej ikry.

A dla fanów Arnolda: chodzą ploty, że może być zatrudniony przy trzeciej Narni. Nie cieszy mnie to zbyt, ale może ktoś usłyszawszy taki news, będzie miał dobry dzień :wink:

: śr paź 10, 2007 22:38 pm
autor: Paweł Stroiński
Trzecia Narnia to nie plotka. Arnold współpracuje z reżyserem Michaelem Aptedem w zasadzie już od World is Not Enough (o ironio, jeden z ich wspólnych filmów nazywa się Enough właśnie :D), więc informacja o Arnoldzie jest potwierdzona w zasadzie.

Mnie to też średnio cieszy. Kto tym razem będzie w temp-tracku?

Re: John Debney - Lair

: czw paź 11, 2007 17:29 pm
autor: Tomek
Marek Łach pisze:Teraz rozumiem zachwyty nad pracami Arnolda


Muszę to wydrukować i powiesić w ramce, bo chyba ktoś wreszcie zrozumiał w jakim był błędzie :P :D
Marek Łach pisze:A dla fanów Arnolda: chodzą ploty, że może być zatrudniony przy trzeciej Narni. Nie cieszy mnie to zbyt, ale może ktoś usłyszawszy taki news, będzie miał dobry dzień :wink:


Ten news akurat mnie raczej ani grzeje ani ziębi, a bardziej mnie interesuje jego tegoroczna dramatyczna praca "Amazing Grace", której słyszałem fragmenty i brzmią świetnie ;) Chyba za stary jestem już na trzecie części Narnii :twisted:

Re: John Debney - Lair

: pt paź 12, 2007 01:11 am
autor: Marek Łach
Tomek pisze:
Muszę to wydrukować i powiesić w ramce, bo chyba ktoś wreszcie zrozumiał w jakim był błędzie :P :D
:mrgreen: Rozumiem, ale od strony powiedzmy psychologicznej, bo moja ocena jakości tej muzyki nie zmieniła się :wink: Debney sięga tu chyba do troszkę innych wzorców niż Arnold, który dla mnie zawsze był przyciężki, w tej potędze trochę toporny. Tutaj mamy efektowną akcję rozpisaną na modłę goldsmithowską (ach, to co lubię), mimo że score jest przeładowany akcją, to nie ma w nim miejsca na ścianę dźwięku. Cholera no, w tym momencie byłbym albumowi gotów wystawić maksa, tak świetnie się przy nim bawię :lol: ale zaraz przypominam sobie o góra dwóch gwiazdkach za oryginalność i ocena ogólna szybko zjeżdża na właściwe tory.

Gdybym miał wybierać w tym momencie, to do trzeciej Narni wziąłbym nie Arnolda, a Debneya :mrgreen:

: sob paź 13, 2007 12:50 pm
autor: Koper
Zgadzam się z Markiem, w kwestii "Lair". Wszystkich tam słychać, z Williamsem na czele, ale...
No właśnie, żeby tak wyglądała muzyka do takich filmów jak "The Last Legion" (chociaż te smęty Doyle'a pewnej osobie na stronce nawet się podobały :P) i tym podobnych produkcji fantasy, to byłoby super.
W grze brak oryginalności zapewne nie przeszkadza, na płycie momentami może nieco razić.
A Debney mógłby zilustrować nowego Conana, skoro ma taką smykałkę. Mógłby iść tym tropem, co w "Lair", tylko pokusić się o większą oryginalność. :)

: ndz paź 21, 2007 21:46 pm
autor: Corsito
Może w grze ta muzyka spełnia swoją role idealnie, ale po 4 krotnym przesłuchaniu jakoś nie mogę się zachwycić tą ścieżką. Na pewno jest dobra, lepsza niż większość obecnie pojawiających się płyt, ale brakuje w niej 'magii', tego czegoś co powoduje że się taką płytę pamięta przez lata.