Akurat sceny batalistyczne mi się podobały i było parę momentów, które właśnie na dużym ekranie robiły wrażenie. Co do samego filmu, to dalej mam problemy aby go ocenić. I w sumie można go potraktować trochę jak "Amadeusza" Formana, który w ubarwiony sposób ukazuje Mozarta. I tutaj podobnie jest z Napoleon, przy czym naturalnie, nie jest to tak dobry film jak "Amadeusz", który w ogóle jest filmem wybitnym.
Dalej myślę nad oceną tego filmu, ale uważam, że w skrócie bardziej pasował by tutaj tytuł "Napoleon & Josephine".