Strona 1 z 1

Mumia 3 R.I.P.

: śr wrz 05, 2007 23:51 pm
autor: Marek Łach
"As to the score, Randy Edelman who did "DRAGON, THE BRUCE LEE STORY" and "DRAGONHEART" for me will be composing. A lot of decisions a director makes are based around knowledge of the talent with which he wants to collaborate, their strengths, their "wheel houses." The film I am making is so squarely in Randy's wheel house, my comfort in working with him, his obvious talent in symphonic/thematic writing, all pointed to this decision."

Buu tylko nie Edelman, a już miałem nadzieję na przyzwoity score przygodowy

: czw wrz 06, 2007 14:09 pm
autor: Mefisto
?Nie rozumiem, Dragonheart, Bruce Lee - złe to ścieżki?

: czw wrz 06, 2007 19:53 pm
autor: Marek Łach
Nie znoszę Edelmana, przede wszystkim w wydaniu "epickim", wszystkie Gettysburgi czy ostatnie 10 przykazań (które tylko pokazują, że gość formy większej obecnie nie ma) to dla mnie plastikowa papka. Dragonheart owszem, jest fajny, ale obawiam się, że to taki jednorazowy wybryk, też zresztą nie wybitny. Edelman zbyt często uosabia wszystko to, czego w muzyce filmowej nie lubię i dlatego czuję podskórnie, że Mumię ten pan może położyć totalnie. Nie ten repertuar...

: czw wrz 06, 2007 20:45 pm
autor: Koper
O, k***a, myślałby kto że Mumia to wybitne dzieło filmowe. Toż to taka kiczowata historyjka, którą się przyjemnie ogląda, że nazwisko Edelmana pasuje tu jak ulał. Edelmana w tej dobrej formie znaczy się, czyli z Dragonhearta, Anakondy etc. a nie 10 przykazań, które faktycznie były mierne. Wiadomo, że nowy score Edelmana od strony technicznej będzie cieniutki, ale może jakoś mu się uda przysłonic to tematyką, czy fajnym wykorzystaniem etniki jak w Anakondzie...

: czw wrz 06, 2007 23:57 pm
autor: Marek Łach
A ile dobrych czy wybitnych score'ów powstało do nędznych filmów, tego chyba nie muszę przypominać. Poprzednie Mumie arcydziełami muzycznymi nie były, ale gwarantowały solidny, światowy poziom, a Edelman ze swoimi śmiesznymi orkiestracjami i banalnymi temacikami (które oczywiście sprawdzają się w pewnym określonym repertuarze, głównie lekkich komediach, gdzie Randy dobrze sobie radzi), ale które nie wystarczają w przygodówkach i epice. Mielizny technicznej przysłonić mu się nie uda, chyba że ktoś o ten element muzyki w ogóle nie dba... Jeśli się mylę, to odszczekam.

: pt wrz 07, 2007 14:41 pm
autor: Tomek
Koper pisze:O, k***a, myślałby kto że Mumia to wybitne dzieło filmowe. Toż to taka kiczowata historyjka, którą się przyjemnie ogląda, że nazwisko Edelmana pasuje tu jak ulał. Edelmana w tej dobrej formie znaczy się, czyli z Dragonhearta, Anakondy etc. a nie 10 przykazań, które faktycznie były mierne. Wiadomo, że nowy score Edelmana od strony technicznej będzie cieniutki, ale może jakoś mu się uda przysłonic to tematyką, czy fajnym wykorzystaniem etniki jak w Anakondzie...
Anaconda to jeden z najgorszych score'ów Edelmana, i jeden z najgorszych jakie w życiu słyszałem. Muzyka tania do kwadratu...

Nie wiem po co te emocje - to tylko trzecia część kiepskiej, infantylnej, przeładowanej do bólu serii przygodowej. Gdyby oznajmiono, że Edelman zastąpił na stanowisku kompozytorskim Johna Williamsa przy Indiana Jones IV to rozumiem, a tak :D

: pt wrz 07, 2007 18:18 pm
autor: Koper
Nie zgodzę się. Muzyka z Anakondy znakomicie prezentuje się w obrazie, na płycie jest dużo gorzej, głównie ze względu na nieprzemyślany dobór i podział materiału, ale ten score ma kilka fajnych momentów.

Co do drugiej kwestii, to właśnie o tym pisałem- nie ma się czym podniecać, bo Mumia to taka kiczowata przygodówka, że nawet jakby tu miał pisać Steve Jablonsky, to żadnej wielkiej tragedii by nie było. ;)

: pt wrz 07, 2007 19:46 pm
autor: Tomek
Koper pisze:Nie zgodzę się. Muzyka z Anakondy znakomicie prezentuje się w obrazie,
Chyba z deksza ci się pomieszał poziom wartości, Łukasz... :-P "Anaconda" jest przykładem żenującego kina przygodowego i jej score bardzo dobrze przypasowuje się do jej poziomu. Jakich więc przymiotników użyć do jakichś 532-u lepszych merytorycznie ścieżek dźwiękowych, które się 'prezentują' w filmach ?
Koper pisze:na płycie jest dużo gorzej, głównie ze względu na nieprzemyślany dobór i podział materiału, ale ten score ma kilka fajnych momentów.
Ale my tu wydaje mi się oceniamy Edelmana za to co prezentuje właśnie jego muzyka poza filmami - jest właśnie uśredniając ją: bardzo przeciętna. To że działa w filmie jest OK, ale nadal nie zmienia faktu, że fan muzyki filmowej raczej nie będzie patrzył się na ścieżkę dźwiękową w oderwaniu od filmu.

Piszesz gdzie indziej, że 'Call of the Champions' jest "denne". A "Anaconda" znakomita? :) Coś tutaj jest zachwiane, jakiś obiektywny punkt widzenia ;)

: sob wrz 08, 2007 15:02 pm
autor: Koper
Gdzie to ja niby napisałem, że Anakonda jest "ZNAKOMITA"? :P

Żadna to rewelacja ale też nie tragedia. A i film nie jest taki zły. Lepszy od "Mummy Returns". :P

A "Call of the Champions" jest denne jak dla mnie. Taki schematyczny Williams, fanfarowy do bólu... ;) Miał dziesiątki, albo i setki lepszych tracków.

: sob wrz 08, 2007 23:55 pm
autor: Marek Łach
Ale ja po prostu miałem nadzieję na coś na poziomie The Sand Volcano albo My First Bus Ride... :lol:

: ndz wrz 09, 2007 00:06 am
autor: Koper
Swoją drogą te utwory to też żadne arcydzieła... :P

: ndz wrz 09, 2007 00:15 am
autor: Łukasz Wudarski
Zrekapituluje:

Anakonda jest denna (i film i muzyka). Nie warto słuchać a tym bardziej kupować
Dragonheart byłby fajny jakby się Edelman nauczył orkietrować. To co ten facet wyczynia spłaszczając nawet najlepiej rokujący temat jest wprost niepojęte. Plastik i cepeliada
Mumia 1 to fajna przygodówka. Film był mierny, muzyka lepsza, ale na płycie męczyła. Choć mam oryginał niezwykle rzadko doń wracam
Mumia 2 bardzo słaby film, i słaba też muzyka. Poprawna (tylko poprawna) w kinie i nie nadająca się do słuchania poza. Zarzynanie dęciaków przez godzinę to nie dla mnie. Żeby chociaż z jakimś ładem…
Co do Call of the Champions. Może wybitny Williams to to nie jest, ale szmirą bym tego nie nazwał. Miła chóralna wokaliza, a do tego citius altius fortius daje czadu, choć oczywiście do Basila się to nie umywa.

: ndz wrz 09, 2007 02:10 am
autor: Koper
1. ANAKONDA to przyjemny w oglądaniu horrorek o wężu w dżungli. Oczywiście jeśli ktoś się spodziewa kina moralnego niepokoju, to się może rozczarować. :P Muzyka jest dobra w filmie, gorzej na płycie, ale i tam jest kilka przyjemnych utworów i świetny etniczny temacik.

2. DRAGONHEART - tu masz trochę racji, ale zważywszy, że Edelmana prace orkiestrowali tacy fachowcy jak Greig McRitchie, to coś jest nie tak z jego sposobem pisania. Ale w filmach nie wymagajacych głębokiej, pełnoorkiestrowej muzyki, Randy sobie radził tworząc niezłe scory.

3. MUMIA 1 to podobnie jak Anakonda przyjemne filmidło bez ambicji bycia czymś więcej. Muzyka solidna ale bez rewelacji.

4. MUMIA 2 była już dużo gorsza. Poziom kiczu był dla mnie nie do zniesienia, podobnie jak nadmiar cyfrowości. Muzyka podobnie jak w 1, może z bardziej wyrazistym tematem, ale też jakoś nie mogę tego strawić na płycie.

5. CALL OF THE CHAMPIONS nigdy nie nazwałem szmirą, napisałem jedynie iż tytułowy utwór z tego albumu jest denny (w sensie: smętny, nudny, oklepany, schematyczny...), gdyż mnie to nudzi, drażni i generalnie nie podoba się. :P

I to tyle, celem sprostowania tych Twoich prawd objawionych. ;):P