
Co do pana Jablonsky'ego, któremu powierzono tę wdzięczną tematykę... Kilka banalnych anthemów, trywialna muzyka akcji, prostacki heroizm (miałem wrażenie, jakbym słuchał dwugodzinnej krzyżówki Króla Artura z Now We Are Free) składają się na podręcznikowy McScore. Ale funkcjonuje to poprawnie, trzeba przyznać, jak to banał i przerabiane po raz n-ty schematy. Szkoda że nawet porządnego tematu nie ma, bo można by coś więcej wynieść z kina, no ale w każdym razie Jablonsky wie, jak tanim kosztem robić blockbustery. Ktoś już widział/słyszał? Jak się podobało?
Wyobraźcie sobie, co mógłby z tym zrobić Powell czy Goldenthal (Elliot to dowcip, już go widzę w filmie Baya
