Kaonashi pisze: ↑wt cze 28, 2022 16:18 pm
Wawrzek alert!
Hej, ale tym razem to naprawdę nie ja
To lud! To lud przemawia!
Mystery pisze: ↑ndz cze 26, 2022 21:17 pm
Kawałki podpisane nazwiskiem Rossa brzmią jeszcze jako tako gwiezdno-wojennie, choć "I Will Do What I Must" to rzeczywiście padaka, ale sam score Holt mogę skwitować tylko tak...
Wojteł pisze: ↑wt cze 28, 2022 18:56 pm
lis23 pisze: ↑wt cze 28, 2022 13:37 pm
Nikt z Nas nie wie, jak wyglądały prace nad nową trylogią, głównie w odniesieniu do aktorów z klasycznej Sagi.
Wiadomo, że Ford był niechętny - dostał w zamian kolejnego Indianę, którego premiera odbędzie się prawie osiem lat po premierze "Przebudzenia Mocy". Nie wiemy, w jakiej formie była Fisher, poza tym, że sporo trenowała do roli - wiadomo, że Lucas Film mocno postawił na Leię, pozbywając się zbyt szybko Luke'a, wszyscy wiemy, jak to się skończyło.
A co oni, też siedzieli na wygnaniu na Tatooine? Przecież było wiadomo, kto nad jakimi projektami pracuje, w dodatku w dzisiejszych czasach, kiedy aktorzy i filmowcy mają media społecznościowe, to naprawdę nie jest trudno ogarnąć, kto się czym zajmował. Nie mówiąc już o Fisher, która o swoich problemach zawsze była raczej wokalna i nie stroniła od nich we własnych książkach.
Bardziej jak Obi-Wan na wygnaniu, co to sobie latał po Galaktyce i odwiedział Leię i gdzieś miał opiekę nad Lukiem.
Prawda jest taka, że Lucas dał im "roadmap" z rozpiską co i jak, za którą nawet Bob Iger zapłacił. A którą później Bob i Kathleen Kennedy zużyli jako papier toaletowy i spuścili w kiblu. To, że pojedyncze rzeczy rzeczy wykorzystali, nie zmienia faktu, że nie było planu. I podobnie patrząc ile przy Kenobim gromadzi się autorów i gdzie jest też potwierdzone, że Kennedy ingerowała i kazała zmieniać rzeczy w scenariuszu i tu widać, że większego planu nie było.
I tak jak w seuquelach, tak i tutaj znowu było większe pompowanie w Leię, jako najważniejszą postać Sagi. Gdzie całe wrzucenie jej nie miało tu z punktu kanonu sensu. Ale twórcy dali jasno do zrozumienia, że Leia jest ważniejsza od Luke'a. Zresztą było to widać, kiedy Obi-Wan wygrzebuje się z kamieni za pomocą Mocy. I wtedy myśli o Lei, gdzie może jedno, albo dwa ujęcia są z Lukiem, a tak to głównie Leia.
Ogólnie cały pomysł na ten serial/film miał średni sens zważywszy, że kiedyś Lucas sam przyznał, że między Epizodem III, a IV Obi-Wan i Vader nigdy się nie spotkali, a Qui-Gon Jinn nigdy nie odzyskał fizycznej formy. Ale OK, on już nie ma do tego praw, a więc prawnie mogą zmieniać co im się podoba, nawet jak to nie robi sensu.
Ja tutaj już wspominałem wcześniej pomysł, jak można byłoby to rozegrać. Obi-Wan jest na Tatooine i trochę bardziej jak samotny smauraj, rewolweriec czasami pojawia się w różnych lokalizacjach i pomaga mieszkańcom, czy to z jakimiś bandytami, ludźmi pustyni itd. I aby nie było to zbyt minimalistyczne, to można dać w czasie jego medytacji retrospekcje do czasów Wojen klonów i jego czas z Anankinem, to i jeszcze fani Clone Wars byliby zadowoleni.
Aha i oczywiście trzeba byłoby zatrudnić jakiegoś dobrego reżysera co potrafi kręcić sceny akcji. Operatorowi podarować statyw i leki na epilepsję i zatrudnić jakiegoś dobrego kompozytora. Ba, mógłby być nawet Balfe, który moim zdaniem nie odwaliłby tutaj takiej maniany jak Holt.
Z bólem muszę przyznać, ale zwiastun Andora wygląda bardziej profesjonalnie, jeżeli chodzi o skalę i zdjęcie, plus Nicholas Britell ma za duży talent i szacunek do siebie, aby też taki score' odwalić. A więc o dziwo serial o postaci, która mnie mało interesuje ma potencjał okazać się o wiele lepszy od tego poświęconego (niby) jednej z najsłynniejszej postaci z Uniwersum Star Wars.