BRIAN TYLER & BRETON VIVIAN - REDEEMING LOVE (2022)

Tutaj dyskutujemy o poszczególnych ścieżkach dźwiękowych napisanych na potrzeby kina.
Wiadomość
Autor
Awatar użytkownika
Koper
Ennio Morricone
Posty: 26132
Rejestracja: pn mar 06, 2006 22:16 pm
Lokalizacja: Zielona Góra
Kontakt:

Re: BRIAN TYLER & BRETON VIVIAN - REDEEMING LOVE (2022)

#16 Post autor: Koper » ndz sty 23, 2022 12:43 pm

Przecie fanbojem Brajana to tylko Ty tu jesteś :D
"Hans Zimmer w tej chwili nic nie potrzebuje. (...) Ciebie też nie potrzebuje." - Paweł Stroiński

Awatar użytkownika
Adam
Jan Borysewicz
Posty: 58190
Rejestracja: wt lis 24, 2009 19:02 pm

Re: BRIAN TYLER & BRETON VIVIAN - REDEEMING LOVE (2022)

#17 Post autor: Adam » ndz sty 23, 2022 12:55 pm

Jak widać nie :>
#FUCKVINYL

Awatar użytkownika
Paweł Stroiński
Ridley Scott
Posty: 9316
Rejestracja: śr kwie 06, 2005 21:45 pm
Lokalizacja: Spod Warszawy
Kontakt:

Re: BRIAN TYLER & BRETON VIVIAN - REDEEMING LOVE (2022)

#18 Post autor: Paweł Stroiński » ndz sty 23, 2022 14:51 pm

Turek fanbojem Briana nigdy nie był. Lubił jego pumpin i tyle, ale fanbojem tutaj jesteś w tej chwili tylko Ty, bo nawet Tomkowi Gosce się już Tyler trochę przejadł. Sądząc po FSM, świat też uważa Cię za jedynego fanboja (a nawet wielokrotnie się zastanawiano, czy może Ci Tyler płaci, a może po prostu jesteś nim).

Krytykujemy wizerunki różnych kompozytorów, wielokrotnie były pojazdy po wizerunku Hansa, sam też to uprawiałeś, więc tu nie będziemy chronić Briana, który ewidentnie posiłkuje się jakąś swoistą, nieco metro, autokreacją. Sorry, to podlega krytyce, bo to jest publiczna persona (nie chodzi mi o to, że Tyler jest osobą publiczną, co krytykujemy jego autokreację, jest to OK; chodzi o definicję persony jako publicznej "maski" danej osoby, zresztą słowo to oznacza maskę i używane jest w psychologii Junga).

Co do plastikowości brzmienia: nie zgodzę się, że nie brzmi to szczerze i nie wiem, czy powiedziałbym, że sztucznie. Tyler nigdy nie jest kompozytorem specjalnie celującym w wielką dramatyczną ekspresję (kiedy to robił, to rżnął z Hornera i Zimmera jednocześnie, nazywa się to "Greatest Game Ever Played"), ale w tym jego zwyczajowym wyciszeniu coś jest. Uważam Redeeming Love jako swoiste przedłużenie Yellowstone, a także tej dramatycznej części piątego Rambo. Jeśli tutaj to nie zawsze stuprocentowo przekonuje, problemem jest akurat autopromocja tego score'u (nie, Brian, obok koncertu skrzypcowego ten score nawet nie stał) i robienia z niego wydmuszki przez samego Tylera:

1. Jak mówiłem, choć może akurat nie do końca zawsze jest to Lark Ascending (które jest jednak skrzypcowe): ten score w wielu fragmentach jedzie Vaughanem Williamsem. Zakładam, że Tyler sięga bezpośrednio do źródła, a nie pisze ten score przez pryzmat JNH cytującego Vaughana Williamsa (choć akurat JNH jest bardziej subtelny);
2. Partie skrzypcowe są zbyt proste, by nazwać to koncertem. Sorry, definicja się kłania: koncert zakłada z definicji partie wirtuozerskie. Ten score wykonałby bez problemu pierwszy lepszy skrzypek po studiach, nie wymagał nikogo wybitnego. Strzela sobie tym Brian w stopę trochę jak Hans Joshuą Bellem w Aniołach i demonach, gdzie skrzypce może mają cudowne brzmienie, ale doprawdy to nie są trudne partie. Jest, co prawda hipoteza, że w przypadku Hansa Bell został nieco wymuszony wydawcą score'u (artysta Sony, to samo było z Hornerem i Iris);
3. Tyler jest kompozytorem, który, jak mówiłem, hiperekspresyjny poza akcją (gdzie jego najlepsze kawałki to po prostu mistrzostwo post-MV wkurzenia pod względem ekspresji) nigdy nie był. A Yellowstone (czy Truth też!) akurat są o tyle ciekawe pod względem wymogów ekspresji, ze Brian ewidentnie lepiej się czuje, kiedy musi pisać rzeczy bardziej refleksyjne, niejako "wsobne", czy może lepiej, introwertyczne. W tym jest szczery i to z reguły działa. A kiedy ma przyhornerzyć, to jeśli przy okazji nie przepisuje Wichrów namiętności, to jest w tym po prostu mało prawdziwy.

Awatar użytkownika
Michał Turkowski
Nominacja do odkrycia roku
Posty: 1239
Rejestracja: sob wrz 15, 2012 13:45 pm

Re: BRIAN TYLER & BRETON VIVIAN - REDEEMING LOVE (2022)

#19 Post autor: Michał Turkowski » ndz sty 23, 2022 15:32 pm

Adamie - żadnym fanbojem nie jestem, błagam Cię :)

Paweł ma w sumie rację co do tego że Tyler dobrze się czuje, gdy ma być tak refleksyjnie, cały Yellowstone jest tego dowodem, bo tam takie podejście pasuje idealnie ale jeśli wywołujemy Hornera, to mocno Hornerowsko wybrzmiewa w serialu (przynajmniej w pierwszych 4 odcinkach) temat z 1883 i w tym przypadku jest to naprawdę trafne i efektowne.

Z kolei Reedeming Love, nie trafia do mnie kompletnie, mam wrażenie że to tylko taka pusta popisówka. Co jeszcze - tak, te partie skrzypiec to mógłby każdy jeden solista z orkiestry zagrać i efekt byłby taki sam.

Awatar użytkownika
Koper
Ennio Morricone
Posty: 26132
Rejestracja: pn mar 06, 2006 22:16 pm
Lokalizacja: Zielona Góra
Kontakt:

Re: BRIAN TYLER & BRETON VIVIAN - REDEEMING LOVE (2022)

#20 Post autor: Koper » ndz sty 23, 2022 16:45 pm

Paweł Stroiński pisze:
ndz sty 23, 2022 14:51 pm
1. Jak mówiłem, choć może akurat nie do końca zawsze jest to Lark Ascending (które jest jednak skrzypcowe): ten score w wielu fragmentach jedzie Vaughanem Williamsem. Zakładam, że Tyler sięga bezpośrednio do źródła, a nie pisze ten score przez pryzmat JNH cytującego Vaughana Williamsa (choć akurat JNH jest bardziej subtelny);
No właśnie tak się zastanawiam czy tam aby nie było jakiegoś temp-tracku z JNH...
"Hans Zimmer w tej chwili nic nie potrzebuje. (...) Ciebie też nie potrzebuje." - Paweł Stroiński

Awatar użytkownika
Paweł Stroiński
Ridley Scott
Posty: 9316
Rejestracja: śr kwie 06, 2005 21:45 pm
Lokalizacja: Spod Warszawy
Kontakt:

Re: BRIAN TYLER & BRETON VIVIAN - REDEEMING LOVE (2022)

#21 Post autor: Paweł Stroiński » ndz sty 23, 2022 17:25 pm

Tak bardzo zrzynasz temp-track, że zrzynasz źródło oryginału bardziej niż autor temp-tracka? :mrgreen:

Awatar użytkownika
Kaonashi
Joe Hisaishi
Posty: 13561
Rejestracja: pt sie 19, 2011 17:36 pm
Lokalizacja: Kraina Bogów

Re: BRIAN TYLER & BRETON VIVIAN - REDEEMING LOVE (2022)

#22 Post autor: Kaonashi » ndz sty 23, 2022 17:53 pm

Paweł Stroiński pisze:
ndz sty 23, 2022 14:51 pm
2. Partie skrzypcowe są zbyt proste, by nazwać to koncertem. Sorry, definicja się kłania: koncert zakłada z definicji partie wirtuozerskie.
W której definicji jest tak napisane?
Gdyby nie piraci, byłbym jak Zbigniew Hołdys - Eric Clapton.

Awatar użytkownika
Paweł Stroiński
Ridley Scott
Posty: 9316
Rejestracja: śr kwie 06, 2005 21:45 pm
Lokalizacja: Spod Warszawy
Kontakt:

Re: BRIAN TYLER & BRETON VIVIAN - REDEEMING LOVE (2022)

#23 Post autor: Paweł Stroiński » ndz sty 23, 2022 18:02 pm

Wrócę do tematu, jak znajdę gdzieś w bałaganie domowym małą encyklopedię muzyki i Podstawowe wiadomości o muzyce Lasockiego ;)

Awatar użytkownika
Kaonashi
Joe Hisaishi
Posty: 13561
Rejestracja: pt sie 19, 2011 17:36 pm
Lokalizacja: Kraina Bogów

Re: BRIAN TYLER & BRETON VIVIAN - REDEEMING LOVE (2022)

#24 Post autor: Kaonashi » ndz sty 23, 2022 18:20 pm

Z definicji, którą znam, koncert zakłada utwór zbudowany na podstawie relacji instrumentu solowego z orkiestrą. Wirtuozeria partii solowych nie jest warunkiem bezwzględnym.
Gdyby nie piraci, byłbym jak Zbigniew Hołdys - Eric Clapton.

Awatar użytkownika
Paweł Stroiński
Ridley Scott
Posty: 9316
Rejestracja: śr kwie 06, 2005 21:45 pm
Lokalizacja: Spod Warszawy
Kontakt:

Re: BRIAN TYLER & BRETON VIVIAN - REDEEMING LOVE (2022)

#25 Post autor: Paweł Stroiński » ndz sty 23, 2022 18:26 pm

Ja spotkałem się z koncepcją, ze jest to utwór wirtuozerski, ze względu np. na coś takiego jak "Koncert na orkiestrę" Lutosławskiego.

Awatar użytkownika
Kaonashi
Joe Hisaishi
Posty: 13561
Rejestracja: pt sie 19, 2011 17:36 pm
Lokalizacja: Kraina Bogów

Re: BRIAN TYLER & BRETON VIVIAN - REDEEMING LOVE (2022)

#26 Post autor: Kaonashi » ndz sty 23, 2022 19:04 pm

Paweł Stroiński pisze:
ndz sty 23, 2022 18:26 pm
Ja spotkałem się z koncepcją, ze jest to utwór wirtuozerski, ze względu np. na coś takiego jak "Koncert na orkiestrę" Lutosławskiego.
Bartok też miał "Koncert na orkiestrę" - może po prostu z Lutosem nie mieli pomysłu jak nazwać utwór. :wink:
Zresztą, nawet jeśli, to nie wydaje mi się, żeby takową koncepcję miał Tyler na myśli, a raczej to, o czym ja pisze. Myślę, że podpięcie tego score'u pod koncert, ze świadomością pewnego uproszczenia, nie jest jakimś rażącym błędem.
Gdyby nie piraci, byłbym jak Zbigniew Hołdys - Eric Clapton.

Awatar użytkownika
Paweł Stroiński
Ridley Scott
Posty: 9316
Rejestracja: śr kwie 06, 2005 21:45 pm
Lokalizacja: Spod Warszawy
Kontakt:

Re: BRIAN TYLER & BRETON VIVIAN - REDEEMING LOVE (2022)

#27 Post autor: Paweł Stroiński » ndz sty 23, 2022 19:38 pm

Wiesz, myślę tutaj raczej w kategoriach tego, że Williams nigdy nie mówił o Liście Schindlera jako koncercie skrzypcowym, czy Siedmiu latach w Tybecie jako koncercie wiolonczelowym, choć np. korzysta z pewnych zabiegów koncertowych, z których Brian na przykład nie korzysta tu w ogóle (smyczki grają np. główny temat, a w połowie taktu podejmuje go solista), i robi to nawet w ścieżkach, gdzie nie ma jakiegoś ważnego solisty w ogóle. Może nie jest to jakiś wielce rażący błąd, ale jednak jak mówisz o "koncercie skrzypcowym", to to buduje pewien hype, że te partie będą miały jakiś wyróżniający charakter. A tutaj po prostu skrzypce solowe są i gra go znany skrzypek, ale... wiele więcej o nich nie powiesz. Te partie są doprawdy niewiele bardziej skomplikowane niż to, co ma Hans w Aniołach i demonach, gdzie ma nawet bardziej kultowego solistę niż Brian, a jakbyś Hansowi powiedział, że Anioły i demony to "koncert skrzypcowy", to by spojrzał na Ciebie jak na debila. Pod tym względem Brian zawstydził turbodymomana :mrgreen:

Pomijając fakt, jak to się ma do publicznego wizerunku Tylera.

Awatar użytkownika
Adam
Jan Borysewicz
Posty: 58190
Rejestracja: wt lis 24, 2009 19:02 pm

Re: BRIAN TYLER & BRETON VIVIAN - REDEEMING LOVE (2022)

#28 Post autor: Adam » ndz sty 23, 2022 21:32 pm

Brawa dla Koanashiego. Jeden trzeźwo myślący bez zacietrzewienia.

Powiedzenie przez kompozytora jeden raz „That’s something like my personal violin concerto” w jednym wywiadzie na zoomie trudno nazwać „opieraniem całej promocji scoru na tym że to jest koncert skrzypcowy”. Ale pewnie, można się dalej złośliwie czepiać.

Tyler czytający te wasze wywody:

Obrazek
#FUCKVINYL

Awatar użytkownika
Paweł Stroiński
Ridley Scott
Posty: 9316
Rejestracja: śr kwie 06, 2005 21:45 pm
Lokalizacja: Spod Warszawy
Kontakt:

Re: BRIAN TYLER & BRETON VIVIAN - REDEEMING LOVE (2022)

#29 Post autor: Paweł Stroiński » pn sty 24, 2022 00:39 am

Bardziej Shaham niż Tyler, no ale.

I tak, jeśli zatrudniasz znanego skrzypka, to masz trochę ten problem, co Hans, kiedy wziął Bella do Aniołów i demonów. Choć na świecie wypomniał mu to chyba tylko Babuch :mrgreen: . Poza tym to Ty najbardziej wyciągasz tę wypowiedź. Ja tylko z niej rozliczam ;) .

Awatar użytkownika
Wawrzyniec
Hans Zimmer
Posty: 33787
Rejestracja: sob lip 12, 2008 02:00 am
Kontakt:

Re: BRIAN TYLER & BRETON VIVIAN - REDEEMING LOVE (2022)

#30 Post autor: Wawrzyniec » pn sty 24, 2022 01:24 am

Paweł Stroiński pisze:
pn sty 24, 2022 00:39 am
I tak, jeśli zatrudniasz znanego skrzypka, to masz trochę ten problem, co Hans, kiedy wziął Bella do Aniołów i demonów. Choć na świecie wypomniał mu to chyba tylko Babuch :mrgreen: .
Chodzi oto, że Babuch uważał, że Hans zmarnował "Bella"? A co do kwestii koncertowych i jakże ciekawej tutaj dyskusji to w takim razie mnie zastanawia, czy Christopher Young miał prawo nazwać swój utwór "Concerto to Hell"? Tym bardziej, że w przypadku tych genialnych partii na skrzypce, specjalnie je pospieszył w komputerze po nagraniu, aby bardziej pasowały do czegoś co tylko diabeł byłby w stanie zagrać.


youtu.be/8T_88UjHvmQ

Chociaż tutaj akurat mówię "walić teorie", gdyż to genialny utwór i dla mnie spokojnie Young ma prawo nazywać go "Concerto". :)

A co do Briana i jego promowania się to nawet nie byłbym taki surowy. I chociaż też jego look a la Chris Jenner średnio do mnie przemawia, to też wiem, że we współczesnym świecie musisz być aktywny na social mediach i trochę grać z mediami itd. Plus tak jak z muzyką Briana różnie bywa i tak jak podczas FMFu, gdzie nawet będąc częścią Gali promował się na swoich profilach, jak główna gwiazda tej gali, to jednak podczas after party, gdzie jak z Wojtkiem mogliśmy trochę sobie z Brianem pochatować, to sprawiał wrażenie bardzo cool i sympatycznego gościa. Tylko właśnie czasami trzeba odróżnić ludzi od sztuki, którą tworzą i to się udziela w oba kierunki.
Weźmy takiego Desplata, który komponuje delikatną, często plumkającą muzykę. I nawet tutaj narzekaliśmy, że od kiedy nie skomponuje muzykę do tego filmu Del Toro, to nie usłyszymy Desplata w horrorze. I niektórzy z nas nawet twierdzili, że Desplat i horror do siebie nie pasuje. Ale z drugiej strony każdy kto był podczas jego pamiętnego koncertu w Teatrze Słowackiego na własnej skórze poczuł, że Desplat potrafi być przerażający i na pewno niejedna osoba podczas tego koncertu zesrała się ze strachu. :shock:
Albo spójrzmy na takiego Hisaishiego i jego przepiękne "Sixth Station" ze Spirited Away. Utwór tak piękny, tak niesamowity, że trzeba byłoby mieć kamień zamiast serca, aby czegoś nie poczuć podczas jego słuchania. Ale np. osoby w towarzystwie Hisaishiego mogą też poczuć talerze roztrzaskujące się o ich głowy, jeżeli coś kompozytorowi nie odpowiada.
A taki Hans Zimmer, to już w ogóle Dr. Jekyll i Mr. Hyde. Kiedy trzeba to przyłóż do rany, kochany Hansu, aby potem parę minut później bić Southalla kablem od żelazka.

Dlatego tak z tego spotkania na FMFie i tego jak widzę jak Brian reaguje i komunikuje się ze swoimi fanami na social mediach, to naprawdę jawi się spoko koleś. I też tak nie chcę się na nim paść. Ale muzycznie to ten kawałek, to ładne to, ale dla mnie to poziom co "The Mountain Between Us", gdzie może nawet motyw Djawadiego jest lepszy.
#WinaHansa #IStandByDaenerys

ODPOWIEDZ