HANS ZIMMER - DUNE 1 & 2 (2021 / 2024)
Re: HANS ZIMMER - DUNE (2021)
Ale siara ten score. Szkicownik zjada finalny produkt na śniadanie. Szkoda mi zwłaszcza świetnego "House Atreides", które na soundtracku sprowadzono do roli niezobowiązującego pierda puszczonego w towarzystwie. Pytanie jaki to smutny i ponury film musi być, skoro wszystkie te - ciekawe, jakby nie patrzeć - pomysły zminimalizował do prostej tapety, n-tej z rzędu w mainstreamowym kinie. Plus jeśli muzyka w filmie ryczy, jak napisał Wawrzek, to po prostu żal.de
- MichalP
- Nominacja do odkrycia roku
- Posty: 1044
- Rejestracja: czw wrz 07, 2017 04:28 am
- Lokalizacja: Gdzies w Kanadzie
Re: HANS ZIMMER - DUNE (2021)
To bylo do przewidzenia, ze Zimmer podzieli cale towarzystwo sluchaczy. Ten typ juz tak ma . Nie chce mi sie powtarzac za innymi, ale po przesluchaniu szkicownika i OSTu i z tego co sobie poczytalem o Bondzie, to z mojego punktu widzenia chlop popelnil jeden kardynalny blad. Od poczatku obral zle podejscie do komponowania muzyki do obydwu filmow. Oczywiscie, ze na taki a nie inny sposob mialo wplyw cale gremium producencko/rezyserskie .
Ale szczerze to bardziej by mi odpowiadalo jakby zamiast sound designu do Diuny po prostu skomponowal cos w stylu typowego Zimmera, ala Gladiator/King Arthur/Crimson Tide/Krol Lew - pompatycznie, melodyjnie, dramatycznie, ladne wokalizy, jakies specjalne instrumenty. Zrobic z tego Zimmerowy klasyk, tak jak Shore podszedl do LOTRa.
A wlasnie Bonda zostawic sobie na eksperymenty: moze nie pojsc zupelnie w sound design, ale na boga nie robic copy and paste od innych kompozytorow: Kamen mogl, Conti mogl, George Martin mogl i fajne rzeczy im powychodzily. A Zimmer, ktory zjadl sobie zeby na elektronice walnal klasyczny score ala Arnold/Barry i jeszcze uzyl ich melodie i tematyke Bez sensu to. Diuna jest po prostu nudna przez wiekszosc czasu - pewnie po obejrzeniu filmu troche ta muzyka zrobi sie bardziej rozpoznawalna, ale na razie to sie mi wszystko zlewa i nic w glowie nie zostaje. A nowy Bond jezeli faktycznie jest takim odgrzewanym kotletem, gdzie i tak spora czesc jest Mazzaro, ktorego jedyna zasluga jest, ze ladnie umie innych nasladowac, no to o czy my tu mowimy.
Ale szczerze to bardziej by mi odpowiadalo jakby zamiast sound designu do Diuny po prostu skomponowal cos w stylu typowego Zimmera, ala Gladiator/King Arthur/Crimson Tide/Krol Lew - pompatycznie, melodyjnie, dramatycznie, ladne wokalizy, jakies specjalne instrumenty. Zrobic z tego Zimmerowy klasyk, tak jak Shore podszedl do LOTRa.
A wlasnie Bonda zostawic sobie na eksperymenty: moze nie pojsc zupelnie w sound design, ale na boga nie robic copy and paste od innych kompozytorow: Kamen mogl, Conti mogl, George Martin mogl i fajne rzeczy im powychodzily. A Zimmer, ktory zjadl sobie zeby na elektronice walnal klasyczny score ala Arnold/Barry i jeszcze uzyl ich melodie i tematyke Bez sensu to. Diuna jest po prostu nudna przez wiekszosc czasu - pewnie po obejrzeniu filmu troche ta muzyka zrobi sie bardziej rozpoznawalna, ale na razie to sie mi wszystko zlewa i nic w glowie nie zostaje. A nowy Bond jezeli faktycznie jest takim odgrzewanym kotletem, gdzie i tak spora czesc jest Mazzaro, ktorego jedyna zasluga jest, ze ladnie umie innych nasladowac, no to o czy my tu mowimy.
- Wawrzyniec
- Hans Zimmer
- Posty: 33874
- Rejestracja: sob lip 12, 2008 02:00 am
- Kontakt:
Re: HANS ZIMMER - DUNE (2021)
Dune - klasyka science-fiction, ale jeżeli mam być szczery to sam nigdy nie traktowałem tej książki, serii jako biblię fantastyki czy ósmy cud świata. Dlatego też ta adaptacja interesowała mnie przez pryzmat osób zatrudnionych przy tym projekcie niż sam materiał źródłowy. I na szczęście ci twórcy mnie nie zawiedli, chociaż pozostaje pewien niedosyt, że to zaledwie początek większej historii.
Zadając sobie pytanie czym jest Diuna Villemeuve'a, trzeba sobie zadać pytanie czym ona nie jest? Przede wszystkim nie jest to typowy blockbuster, a już w szczególności nie kolejny komiksowy kopiuj-wklej blockbuster a la Marvel. Nie ma tu miejsca na głupie dowcipy rozładujące atmosferę, mruganie do widza, ani też (na szczęście) żadnych META-komentarzy i BARDZO DOBRZE!
Jestem też przeciwny do mówienia o Diunie jako "nowych" Gwiezdnych wojnach, "nowym Władcy Pierścieni" , czy "nowej Grze o Tron". Gdyż to, że pewne elementy z nich znajdziemy w tym filmie , to jeszcze nie oznacza, że mamy do czynienia z ich następcą. Tym bardziej, że jeszcze niektórzy mogą się czuć potem zawiedzeni, że nie otrzymali kosmicznych bitew jak w Gwiezdnych wojnach, nie otrzymali krajobrazów Nowej Zelandii jak we Władcy Pierścieni, ani nie zostali obrzuceni łajnem w ostatnim akcie jak w Grze o Tron. Nie Diuna to Diuna, ale jaka ona jest?
Przede wszystkim styl Denisa Villemeuve'a jest tu bardzo widoczny i odczuwalny. Narracja jest powolna, ale film nie nudzi mimo długiego czasu trwania. Nie jest tak, że nie ma żadnej akcji, ale film nie jest nią przeładowany. Tym bardziej kiedy coś się dzieje, to jeszcze bardziej odczuwa się impakt tych wydarzeń.
Worldbuilding jest naprawdę dobry i według mnie dla osób, które nie znają materiału wyjściowego powinny rozumieć film.
Porównania z filmem Lyncha nie mają większego sensu. Przede wszystkim jeżeli chodzi o stronę wizualną, to są to dwa odmienne filmy. Jeżeli Lynch w dekoracjach szedł w barokowy kicz, tak u Villemeuve'a mamy bardziej uczucie chłodu i osamotnienia. Co nie znaczy, że nie ma rozmachu. Co to to nie! To jest po prostu inne podejście. Szczególnie jeżeli chodzi o statki widać i czuć ich wielkość. Dla przykładu pojawienie się emisariuszy Imperatora poraża skalą. Wszystko gra perfekcyjnie: reżyseria, atmosfera gdzie czuć, że jesteśmy świadkami ważnych wydarzeń. Ale też kostiumy, skala statków i wreszcie muzyka Hansa Zimmera tworzą niezwykły miks z innego świata. To nie jest tam pomalujemy kogoś na niebiesko i ma to ukazać, że to inny świat w kosmosie. Nie, nie, nie tutaj ujęcia na orszak z naprawdę interesującymi kostiumami, którym towarzyszą mroczna nieziemska muzyka gdzie Hans Zimmer mruczy i buczy i robi Brrrraswwer, Mrrrawwwrmm i inne ponure odgłosy. Świetnie to wypada, po prostu świetnie! Ale nie chcę tutaj za wiele zdradzać poszczególnych scen, dla tych co obejrzą ten film w przyszłości.
Co do obsady to też nie chcę za wiele zdradzać, ale Timothee Chalamet i Rebecca Ferguson to są tutaj główne role i to im poświęcony jest główny czas ekranowy. I oboje są bardzo przekonywujący i pasują do tych ról, w pełni mnie kupili. Widać też początku Hero's Journey i przemianę Paula i o dziwo bez poniżania jego i nie będzie to żaden spoiler jak napiszę, że w filmie nie ma żadnych scen, gdzie Paul doiłby lub robił jakieś nieprzyzwoite i uwłaczające rzeczy z piaskowymi robalami. Wiem to bardzo staroświeckie podejście jeżeli chodzi o kinematografię, ale mnie się podoba jak tutaj postacie są zarysowwne. Szczególnie Ferguson jest naprawdę dobra i trochę dziwne, że jej głową na plakacie jest mniejsza od Zandayi i w ogóle nie jest wymieniana przed nią. Z drugiej strony mnie to nie dziwi, gdyż Zendaya jest pewnie ważniejsza w kwestiach marketingowych, ale jej rola w tym filmie to w 90% reklama perfum. Chodzi po piasku, a wiatr smaga jej włosy i wygląda to ładnie, ale rola jej tu jest prawie żadna. Dune - the new fragrance by Zendaya.
Oscar Isaac też dobry i czuć w nim, że jest głową wielkiego rodu. I spokojnie nie ma momentów, że Lady Jessica, czy inna kobietą bije go w twarz, gdyż uratował gdyż uratował załogę przed wielkim piaskowym robalem. I spokojnie nie mówi też dialogów w stylu ,"Somehow Harkonnen have return" .
A co do Harkonnenów to Baron Skarsgarda jest całkowitym przeciwieństwem Barona u Lyncha. Tutaj nie jest on parodią i naprawdę budzi respekt, grozę i można sobie wyobrazić, że stoi on na czele potężnego i groźnego rodu. Villeneuve też ciekawie go ukazuje, unikając zbyt dużych close-upów. Stellan Skarsgard jeden z lepszych, tylko aż tak dużo go w filmie nie ma. Paul i Lady Jessica to główni bohaterowie, a cała reszta choć dobra i wyrazista to mają mniejsze o wiele mniejsze role. W kategoriach męskich Josh Brolin, Jason Momoa i Dave Batiste'a są bardzo męscy, ale nie ma ich aż tak dużo w obrazie. Wiem np. Że postać Jasona Momoa to Duncan Idaho, ale dla mnie to był Jason Momoa robiący rzeczy jak Jason Momoa, co jest super! Javier Bardem mało, ale przekonująco. Ale znowu to Paul i Lady Jessica tutaj są głównymi postaciami.
Po części byłbym ciekaw jakie zdjęcie dałby tu Roger Deakins, ale i te mi się podobały. Chociaż znowu to nie kolorowy Lynch, ale chłodny, mroczny klimat. I ta pustynia tutaj sprawia wrażenie nieludzkiej i trudnej do mieszkania.
Ale znowu jest to audiowizualne przeżycie, jak się kupi tę atmosferę. Czyli mam tu na myśli mrok i chłód, ale też muzykę Hansa Zimmera, która jest całkowitym przeciwieństwem epickiej, klasycznej space operowy. Nie znaczy że nie jest epicko i głośno i wiadomo co jak co, ale Hans Zimmer potrawi uderzyć. Ale jest to bardzo nastrojowa muzyka, nastawiona główne na budowanie odpowiedniej atmosfery i klimatu. Chociaż jest kilka świetnych momentów, ale wtedy musiałbym bym zdradzać poszczególne sceny.
Jednak aby w pełni zrozumieć tę muzykę, trzeba obejrzeć film. I ja w pełni kupiłem tę atmosferę, konstrukcję tego świata i jak najbardziej chcę więcej. I piszę to jako osoba, dla której Diuna Herberta nigdy nie była pismem świętym. Jedynie szkoda, że film się tak nagle urywa. Nie ma jakiegoś wielkiego epickiego zakończenia, ale nagle po prostu mamy koniec i czuć, że to nie jest prawdziwy koniec. Dlatego też mam nadzieję, że film ten odpowiednio zarobi, gdyż bardzo chcę drugą część, na którą niestety przyjdzie sporo czekać. Ale na razie można cieszyć się tą, nawet jeżeli nie jest to film miły łatwy i przyjemny do spożywania popcornu, popijania colą i mlaskania. Jest to bardzo, ale to bardzo poważne kino, które jak najbardziej do mnie przemawia i które należy oglądnąć na dużym ekranie, aby móc w pełni poczuć i przenieść się na pustynną planetę.
Dziękuję za uwagę.
Zadając sobie pytanie czym jest Diuna Villemeuve'a, trzeba sobie zadać pytanie czym ona nie jest? Przede wszystkim nie jest to typowy blockbuster, a już w szczególności nie kolejny komiksowy kopiuj-wklej blockbuster a la Marvel. Nie ma tu miejsca na głupie dowcipy rozładujące atmosferę, mruganie do widza, ani też (na szczęście) żadnych META-komentarzy i BARDZO DOBRZE!
Jestem też przeciwny do mówienia o Diunie jako "nowych" Gwiezdnych wojnach, "nowym Władcy Pierścieni" , czy "nowej Grze o Tron". Gdyż to, że pewne elementy z nich znajdziemy w tym filmie , to jeszcze nie oznacza, że mamy do czynienia z ich następcą. Tym bardziej, że jeszcze niektórzy mogą się czuć potem zawiedzeni, że nie otrzymali kosmicznych bitew jak w Gwiezdnych wojnach, nie otrzymali krajobrazów Nowej Zelandii jak we Władcy Pierścieni, ani nie zostali obrzuceni łajnem w ostatnim akcie jak w Grze o Tron. Nie Diuna to Diuna, ale jaka ona jest?
Przede wszystkim styl Denisa Villemeuve'a jest tu bardzo widoczny i odczuwalny. Narracja jest powolna, ale film nie nudzi mimo długiego czasu trwania. Nie jest tak, że nie ma żadnej akcji, ale film nie jest nią przeładowany. Tym bardziej kiedy coś się dzieje, to jeszcze bardziej odczuwa się impakt tych wydarzeń.
Worldbuilding jest naprawdę dobry i według mnie dla osób, które nie znają materiału wyjściowego powinny rozumieć film.
Porównania z filmem Lyncha nie mają większego sensu. Przede wszystkim jeżeli chodzi o stronę wizualną, to są to dwa odmienne filmy. Jeżeli Lynch w dekoracjach szedł w barokowy kicz, tak u Villemeuve'a mamy bardziej uczucie chłodu i osamotnienia. Co nie znaczy, że nie ma rozmachu. Co to to nie! To jest po prostu inne podejście. Szczególnie jeżeli chodzi o statki widać i czuć ich wielkość. Dla przykładu pojawienie się emisariuszy Imperatora poraża skalą. Wszystko gra perfekcyjnie: reżyseria, atmosfera gdzie czuć, że jesteśmy świadkami ważnych wydarzeń. Ale też kostiumy, skala statków i wreszcie muzyka Hansa Zimmera tworzą niezwykły miks z innego świata. To nie jest tam pomalujemy kogoś na niebiesko i ma to ukazać, że to inny świat w kosmosie. Nie, nie, nie tutaj ujęcia na orszak z naprawdę interesującymi kostiumami, którym towarzyszą mroczna nieziemska muzyka gdzie Hans Zimmer mruczy i buczy i robi Brrrraswwer, Mrrrawwwrmm i inne ponure odgłosy. Świetnie to wypada, po prostu świetnie! Ale nie chcę tutaj za wiele zdradzać poszczególnych scen, dla tych co obejrzą ten film w przyszłości.
Co do obsady to też nie chcę za wiele zdradzać, ale Timothee Chalamet i Rebecca Ferguson to są tutaj główne role i to im poświęcony jest główny czas ekranowy. I oboje są bardzo przekonywujący i pasują do tych ról, w pełni mnie kupili. Widać też początku Hero's Journey i przemianę Paula i o dziwo bez poniżania jego i nie będzie to żaden spoiler jak napiszę, że w filmie nie ma żadnych scen, gdzie Paul doiłby lub robił jakieś nieprzyzwoite i uwłaczające rzeczy z piaskowymi robalami. Wiem to bardzo staroświeckie podejście jeżeli chodzi o kinematografię, ale mnie się podoba jak tutaj postacie są zarysowwne. Szczególnie Ferguson jest naprawdę dobra i trochę dziwne, że jej głową na plakacie jest mniejsza od Zandayi i w ogóle nie jest wymieniana przed nią. Z drugiej strony mnie to nie dziwi, gdyż Zendaya jest pewnie ważniejsza w kwestiach marketingowych, ale jej rola w tym filmie to w 90% reklama perfum. Chodzi po piasku, a wiatr smaga jej włosy i wygląda to ładnie, ale rola jej tu jest prawie żadna. Dune - the new fragrance by Zendaya.
Oscar Isaac też dobry i czuć w nim, że jest głową wielkiego rodu. I spokojnie nie ma momentów, że Lady Jessica, czy inna kobietą bije go w twarz, gdyż uratował gdyż uratował załogę przed wielkim piaskowym robalem. I spokojnie nie mówi też dialogów w stylu ,"Somehow Harkonnen have return" .
A co do Harkonnenów to Baron Skarsgarda jest całkowitym przeciwieństwem Barona u Lyncha. Tutaj nie jest on parodią i naprawdę budzi respekt, grozę i można sobie wyobrazić, że stoi on na czele potężnego i groźnego rodu. Villeneuve też ciekawie go ukazuje, unikając zbyt dużych close-upów. Stellan Skarsgard jeden z lepszych, tylko aż tak dużo go w filmie nie ma. Paul i Lady Jessica to główni bohaterowie, a cała reszta choć dobra i wyrazista to mają mniejsze o wiele mniejsze role. W kategoriach męskich Josh Brolin, Jason Momoa i Dave Batiste'a są bardzo męscy, ale nie ma ich aż tak dużo w obrazie. Wiem np. Że postać Jasona Momoa to Duncan Idaho, ale dla mnie to był Jason Momoa robiący rzeczy jak Jason Momoa, co jest super! Javier Bardem mało, ale przekonująco. Ale znowu to Paul i Lady Jessica tutaj są głównymi postaciami.
Po części byłbym ciekaw jakie zdjęcie dałby tu Roger Deakins, ale i te mi się podobały. Chociaż znowu to nie kolorowy Lynch, ale chłodny, mroczny klimat. I ta pustynia tutaj sprawia wrażenie nieludzkiej i trudnej do mieszkania.
Ale znowu jest to audiowizualne przeżycie, jak się kupi tę atmosferę. Czyli mam tu na myśli mrok i chłód, ale też muzykę Hansa Zimmera, która jest całkowitym przeciwieństwem epickiej, klasycznej space operowy. Nie znaczy że nie jest epicko i głośno i wiadomo co jak co, ale Hans Zimmer potrawi uderzyć. Ale jest to bardzo nastrojowa muzyka, nastawiona główne na budowanie odpowiedniej atmosfery i klimatu. Chociaż jest kilka świetnych momentów, ale wtedy musiałbym bym zdradzać poszczególne sceny.
Jednak aby w pełni zrozumieć tę muzykę, trzeba obejrzeć film. I ja w pełni kupiłem tę atmosferę, konstrukcję tego świata i jak najbardziej chcę więcej. I piszę to jako osoba, dla której Diuna Herberta nigdy nie była pismem świętym. Jedynie szkoda, że film się tak nagle urywa. Nie ma jakiegoś wielkiego epickiego zakończenia, ale nagle po prostu mamy koniec i czuć, że to nie jest prawdziwy koniec. Dlatego też mam nadzieję, że film ten odpowiednio zarobi, gdyż bardzo chcę drugą część, na którą niestety przyjdzie sporo czekać. Ale na razie można cieszyć się tą, nawet jeżeli nie jest to film miły łatwy i przyjemny do spożywania popcornu, popijania colą i mlaskania. Jest to bardzo, ale to bardzo poważne kino, które jak najbardziej do mnie przemawia i które należy oglądnąć na dużym ekranie, aby móc w pełni poczuć i przenieść się na pustynną planetę.
Dziękuję za uwagę.
#WinaHansa #IStandByDaenerys
- Koper
- Ennio Morricone
- Posty: 26136
- Rejestracja: pn mar 06, 2006 22:16 pm
- Lokalizacja: Zielona Góra
- Kontakt:
Re: HANS ZIMMER - DUNE (2021)
Nie bardzo czaję ten argument... Klękajcie narody przed Villeneuvem, bo nie nakręcił jak Marvel? Lista Schindlera to dobry film, bo to nie Marvel? Terminator to megakult bo nie Marvel? Barry Lyndon jest zajebisty tylko dlatego, że to nie Marvel? Itd. itp.? Ech, no wiadome było, że to nie ma być, nie będzie i nie może być żaden Marvel. To nawet nie miał być drugi Avatar.Wawrzyniec pisze: ↑czw wrz 23, 2021 13:58 pmPrzede wszystkim nie jest to typowy blockbuster, a już w szczególności nie kolejny komiksowy kopiuj-wklej blockbuster a la Marvel.
A tłumaczenie na dzień dobry, że to nie Marvel brzmi trochę, jakby kibic Barcelony po oklepie 3-0 od Bayernu wrócił do domu i po pytaniu żony o wynik zaczął od tekstu "Przede wszystkim to nie grali tak jak w polskiej ekstraklasie. Żadnego kopania na aferę, żółwiego tempa ani wywracania się o własne nogi".
"Hans Zimmer w tej chwili nic nie potrzebuje. (...) Ciebie też nie potrzebuje." - Paweł Stroiński
- Wawrzyniec
- Hans Zimmer
- Posty: 33874
- Rejestracja: sob lip 12, 2008 02:00 am
- Kontakt:
Re: HANS ZIMMER - DUNE (2021)
A) Niepotrzebnie trzeba w to mieszać Marka i Barcelonę.Koper pisze: ↑czw wrz 23, 2021 20:27 pmNie bardzo czaję ten argument... Klękajcie narody przed Villeneuvem, bo nie nakręcił jak Marvel? Lista Schindlera to dobry film, bo to nie Marvel? Terminator to megakult bo nie Marvel? Barry Lyndon jest zajebisty tylko dlatego, że to nie Marvel? Itd. itp.? Ech, no wiadome było, że to nie ma być, nie będzie i nie może być żaden Marvel. To nawet nie miał być drugi Avatar.
A tłumaczenie na dzień dobry, że to nie Marvel brzmi trochę, jakby kibic Barcelony po oklepie 3-0 od Bayernu wrócił do domu i po pytaniu żony o wynik zaczął od tekstu "Przede wszystkim to nie grali tak jak w polskiej ekstraklasie. Żadnego kopania na aferę, żółwiego tempa ani wywracania się o własne nogi".
B) I rozumiem, że mogłem zostać źle zrozumiany z tymi porównaniami. Nie chodziło mi oto, żeby chwalić ten film głównie przez pryzmat tego, że nie jest Marvelem, ale też aby przygotować osoby czego powinni, a czego nie powinni oczekiwać. Zważywszy, że współcześnie 2/3 dużych produkcji to Marvele i tym podobne rzeczy i też w internetach można znaleźć artykuły gdzie dziennikarze piszą o tej "Diunie", jako o "nowych Gwiezdnych wojnach", "nowym Władcy Pierścieni", czy nawet "nowej Grze o tron", to po prostu chciałem zaznaczyć, że takie porównania nie mają tu sens. I to także z Diuną Lyncha, gdzie w ogóle score Toto pasowałby tutaj jak Krystyna Pawłowicz do Miss Universe.
Dlatego też najmocniej przepraszam za zamieszanie i przyznaję, że ta Diuna może się sama bronić bez opierania i porównania się z innymi.
#WinaHansa #IStandByDaenerys
Re: HANS ZIMMER - DUNE (2021)
Na razie, to z tego co prawie wszędzie piszą, to Diuna się nawet jeszcze nie zaczęła, a już się skończyła...
#FUCKVINYL
- Wawrzyniec
- Hans Zimmer
- Posty: 33874
- Rejestracja: sob lip 12, 2008 02:00 am
- Kontakt:
Re: HANS ZIMMER - DUNE (2021)
Ludzi różne rzeczy piszą, ale mógłbyś rozwinąć te jakże przykre rzeczy? Gdyż z tego co widziałem, to na razie we Francji i w Niemczech film zanotował bardzo dobre otwarcie. A i u mnie sala była pełna... Oczywiście pełna z wolnymi miejscami, ze względu na sytuację pandemiczną. Ale wszystkie możliwe i dozwolone miejsca były zajęte.
#WinaHansa #IStandByDaenerys
Re: HANS ZIMMER - DUNE (2021)
5 moich dobrych znajomych widziało ten film, z czego dwóch to fanboje książki, i wszyscy zgodnie mówią, że takiej nudy opakowanej w ładne zdjęcia od lat nie oglądali.
Przypadek? I don't think so. Podejrzana zgodność
Przypadek? I don't think so. Podejrzana zgodność
#FUCKVINYL
- Wawrzyniec
- Hans Zimmer
- Posty: 33874
- Rejestracja: sob lip 12, 2008 02:00 am
- Kontakt:
Re: HANS ZIMMER - DUNE (2021)
Hm,a mnie i mojemu dobremu znajomemu z którym byłem w kinie i który podobnie jak ja uwielbia fantastykę, film się podobał. I podobnie jak ja chwalił, że ten film nie będzie na zawrót głowy i pozwala spokojnie budować ten świat. Nie wspominając, że pod koniec seansu ludzie bili brawa i czekali gdziecznie aż się napisy końcowe skończą. Przypadek? Nie sądzę.
#WinaHansa #IStandByDaenerys
- Wawrzyniec
- Hans Zimmer
- Posty: 33874
- Rejestracja: sob lip 12, 2008 02:00 am
- Kontakt:
Re: HANS ZIMMER - DUNE (2021)
I widzisz Koper, po to też jest potrzebny ten argument, gdyż współczesny widz się przyzwyczaił do Marvelów i innych blockbusterów, że film z trochę wolniejszym tempem od razu jest nudny. Ciekawe co by te osoby powiedziały, gdyby musieli oglądnąć coś Tarkowskiego, przy którym to narracja Villeneuve'a jawi się montaż z filmów Michaela Baya.
A tymczasem od tygodnia słucham non stop soundtracku do Diuny i mam już kilka moich muzycznych faworytów.
#WinaHansa #IStandByDaenerys
- Koper
- Ennio Morricone
- Posty: 26136
- Rejestracja: pn mar 06, 2006 22:16 pm
- Lokalizacja: Zielona Góra
- Kontakt:
Re: HANS ZIMMER - DUNE (2021)
E, dla Wawrzka pewnie za mało w tym brawwwrrrlll'ów i innych dziwnych odgłosów.
"Hans Zimmer w tej chwili nic nie potrzebuje. (...) Ciebie też nie potrzebuje." - Paweł Stroiński
Re: HANS ZIMMER - DUNE (2021)
btw, w Niemczech pewnie takie podniecenie na tym filmie, bo znów dubbing zrobili niemiecki jak do wszystkiego
#FUCKVINYL
- Wawrzyniec
- Hans Zimmer
- Posty: 33874
- Rejestracja: sob lip 12, 2008 02:00 am
- Kontakt:
Re: HANS ZIMMER - DUNE (2021)
Trudno, żeby w Niemczech zrobili dubbing francuski. Plus są pokazy w wersji oryginalnej i ja właśnie na takiej byłem.
A co do muzyki, to wiadomo, co gdzie pasuje i naturalnie w Bondzie nie oczekuję, że będzie brzmieć jak w Diunie i vice versa.
A co do muzyki, to wiadomo, co gdzie pasuje i naturalnie w Bondzie nie oczekuję, że będzie brzmieć jak w Diunie i vice versa.
#WinaHansa #IStandByDaenerys