Godzilla vs. Kong - Tom Holkenborg

Tutaj dyskutujemy o poszczególnych ścieżkach dźwiękowych napisanych na potrzeby kina.
Wiadomość
Autor
Awatar użytkownika
Kaonashi
Joe Hisaishi
Posty: 13561
Rejestracja: pt sie 19, 2011 17:36 pm
Lokalizacja: Kraina Bogów

Re: Godzilla vs. Kong - Tom Holkenborg

#121 Post autor: Kaonashi » wt kwie 13, 2021 23:24 pm

Oczywiście, że tak.
Gdyby nie piraci, byłbym jak Zbigniew Hołdys - Eric Clapton.

Awatar użytkownika
Ghostek
Hardkorowy Koksu
Posty: 10200
Rejestracja: śr kwie 06, 2005 23:17 pm
Lokalizacja: Wyłoniłem się z Nun
Kontakt:

Re: Godzilla vs. Kong - Tom Holkenborg

#122 Post autor: Ghostek » śr kwie 14, 2021 06:23 am

Ależ oczywiście że dałoby się z tego o wiele wiele wiele więcej wyciągnąć. Tutaj pojawia się pewna ograniczoność związana z samym twórcą oraz / ewentualnie tym, że potraktował ten projekt jak standardową naparzankę. Trudno mi jednak sobie wyobrazić, że ta muzyka w formie soundtracku prezentuje najgorsze dno jakie może nam zaoferować gatunek. A ocena 1/5 właśnie takowe odzwierciedla. :)
Obrazek

Awatar użytkownika
Gieferg
Asystent orkiestratora
Posty: 429
Rejestracja: wt paź 25, 2016 16:30 pm

Re: Godzilla vs. Kong - Tom Holkenborg

#123 Post autor: Gieferg » śr kwie 14, 2021 09:54 am

Widziałem film trzy dni temu (3/10, szkoda czasu) i na chwilę obecną nie byłbym nawet w stanie powiedzieć czy tam, w ogóle była jakaś muzyka :mrgreen:
Muzyka filmowa na Filmożercach

Want list: Tyler - (John) Rambo / Silvestri - Avengers

Awatar użytkownika
Kaonashi
Joe Hisaishi
Posty: 13561
Rejestracja: pt sie 19, 2011 17:36 pm
Lokalizacja: Kraina Bogów

Re: Godzilla vs. Kong - Tom Holkenborg

#124 Post autor: Kaonashi » śr kwie 14, 2021 13:35 pm

Jakby album trwał 30 minut, to by się może i uzbierało 2. A prawie 70 minut takiej mizerii to katorga.
Gdyby nie piraci, byłbym jak Zbigniew Hołdys - Eric Clapton.

Awatar użytkownika
Paweł Stroiński
Ridley Scott
Posty: 9316
Rejestracja: śr kwie 06, 2005 21:45 pm
Lokalizacja: Spod Warszawy
Kontakt:

Re: Godzilla vs. Kong - Tom Holkenborg

#125 Post autor: Paweł Stroiński » śr kwie 14, 2021 15:51 pm

Ghostek pisze:
wt kwie 13, 2021 22:12 pm
A mi się wydaje że głównym problemem jest tutaj stosowana skala porównawcza. Staramy się uporządkować całość muzyki filmowej względem pewnych wzorców, a tymczasem tak się nie da. Idąc takim sposobem i na przykład wszystko porównując do tworów mistrzów gatunku, to każda jedna praca wychodząca spoza tego zakresu będzie poza skalą. Bo to tak jakby zacząć porównywać śpiew Celine Dion z Jamesa Hetfielda i próbować odpowiedzieć na pytanie "kto lepiej śpiewa". Gówno z tego wyjdzie.
Jeszcze rozumiem jakbyśmy tutaj te skale porównawcze stosowali do filmu naprawdę dobrego, ale mówimy o zwykłej popcornowej rozrywce, której nawet twórcy nie mamią w wypowiedziach po co to robili. Jeżeli już chcemy to do czegoś porównać to np do Godzilli Beara (a nie Desplata). Wtedy wyłania się pełniejszy obraz koncepcyjnej biedy Holkenborga i braku umiejętności w aranżowaniu. Ale za to nie można mu odmówić przebojowości w tym co robi i sorry, ale soundtrack na 1/5 nie zasługuje przez wzgląd na to, że niektórych fragmentów słucha się po prostu nieźle. Sam postawiłbym takie 2/5 z perspektywą że kiedyś tam wrócę np do bitwy o Hong Kong.
Jest jeszcze jedna rzecz, dużo prostsza:

Negatywne recenzje mają dużo wyższy standard argumentacyjny niż pozytywne. Dlaczego? Pozytywna może wkurzyć tylko fanów, którzy nie lubią ścieżki. W negatywnej trzeba brać pod uwagę człowieka, który tę muzykę skomponował (jak lubię Southalla, uwaga z początku Tomb Raidera, to jak sam stwierdził, przesada), fanów tej muzyki, i innych. Akurat mamy tutaj postać wyjątkowo polaryzującą, jak Junkie XL, który ma zagorzałych fanów, ale raczej nikt go nie postrzega jako średniaka. Ja miałem mocno schizofreniczną sytuację, po której w zasadzie zaczęło się moje rozstanie z fanbazą zimmerowską, z którą tam przez chwilę jakoś tam się trzymałem. Man of Steel. Wszędzie widziałeś albo hejt, albo uwielbienie godne nie wiem czego. A ja widzłałem ten score jako średniak i do tej pory go, szczerze mówiąc, tak postrzegam.

Tutaj chodzi o to, by oddzielić człowieka od dzieła. I nie, Junkie nie spytał Winony Ryder, czy "uciekała przed piecem" (oven dodger) na imprezie w LA, nie wszedł w odbyt 13-latce w domu Jacka Nicholsona, ani też potencjalnie nie zgwałcił adoptowanej córki w domu w Connecticut (sprawa dość złożona, dlatego piszę "potencjalnie"). Nie można tutaj stosować tych samych standardów, co do Gibsona, Polańskiego (tak, wiem, kontrowersyjne, i ja tak ostry nie jestem, ale im radykalniejszy i bardziej kontrowersyjny przykład, tym lepiej) czy Woody'ego Allena. Facet pisze kiepską muzykę filmową, a wszyscy zachowują się, jakby zabił Kennedy'ego. Hans i całe RCP tak ma. I nie tylko, Clemmensen, jak się nie zgadza z wyborem, uznaje kompozytora za kretyna, bo napisał inaczej niż on chciał. I to widać w recenzjach. Nieważne, czy to Hans Zimmer, Junkie XL czy nawet James Horner, któremu się trafił atak za Patriot Games.

Awatar użytkownika
Koper
Ennio Morricone
Posty: 26132
Rejestracja: pn mar 06, 2006 22:16 pm
Lokalizacja: Zielona Góra
Kontakt:

Re: Godzilla vs. Kong - Tom Holkenborg

#126 Post autor: Koper » śr kwie 14, 2021 17:53 pm

Jak dla mnie to Junkie może iść na imprę do Hansa (bo Nicholson to go raczej nie zaprosi :P ) i kogoś przelecieć analnie, jeśli tylko dzięki temu jakość jego muzycznych tworów ulegnie znacznej poprawie. :P
"Hans Zimmer w tej chwili nic nie potrzebuje. (...) Ciebie też nie potrzebuje." - Paweł Stroiński

Awatar użytkownika
Wawrzyniec
Hans Zimmer
Posty: 33788
Rejestracja: sob lip 12, 2008 02:00 am
Kontakt:

Re: Godzilla vs. Kong - Tom Holkenborg

#127 Post autor: Wawrzyniec » śr kwie 14, 2021 18:16 pm

Uuu, Koper jest tak niepoprawny politycznie, że gdyby był na Twiterze to już dawno byłby cancel. :P Ale co do jednego to się akurat nie zgodzę, że Junkie nie dostałby się na imprezę do Jacka Nicholsona. Plus nawet skąd wiesz, że na takich już nie był? Co by tu nie mówić, ale jako DJ, to on miał wielkie sukcesy i naprawdę ten remix Elvisa to był wtedy wielgachny sukces na całym świecie! Dlatego też Junkie na pewno niejedną imprezę już widział, był i na wielu grał. W sumie to wtedy w obronie Junkiego Hans, wyskoczył z tym kuriozalnym argumentem, że skoro Junkie potrafił zapełnić halę w Rzymie z milionową publicznością na jakimś tam festiwalu, to wie jak zapełnić film muzyką. :P Więc kto wie, czy Junkie w przeszłości na jakiś hollywoodzkich imprezach nie grał. Co tak naprawdę było częścią jego planu: Grał na tych imprezach tak głośno, że producenci ogłuchli i teraz go zatrudniają do filmów. :P

A Paweł to trochę jak na mój gust tak nonszalancko wychodzi z tymi oskarżeniami, gdzie obok sprawy Polańskiego wrzuca Gibsona, który nikogo nie zgwałcił, a z tego opisu można tak wnioskować, a tu już pod pomówienie podchodzi. Plus Woody Allen też oficjalnie skazany nie został i jak to mówił Dumbledore w Komntacie Tajemnic: "Niewinny dopóki nie ma dowodów winy", a jednostronny "dokument" HBO, to trochę za mało. I nie jestem jakimś obrońcą Allena, ale też uważam, że należy być ostrożny z oskarżeniami.

Plus w naszym przypadku chyba nikt nie zarzuca, że atakujemy Junkiego jako osobę. Plus Kaonashi ocenił jego muzykę i to przez pryzmat filmu, a nie wyłącznie przesłuchał album i napisał tekst.
Paweł Stroiński pisze:
śr kwie 14, 2021 15:51 pm
Akurat mamy tutaj postać wyjątkowo polaryzującą, jak Junkie XL, który ma zagorzałych fanów, ale raczej nikt go nie postrzega jako średniaka. Ja miałem mocno schizofreniczną sytuację, po której w zasadzie zaczęło się moje rozstanie z fanbazą zimmerowską, z którą tam przez chwilę jakoś tam się trzymałem. Man of Steel. Wszędzie widziałeś albo hejt, albo uwielbienie godne nie wiem czego. A ja widzłałem ten score jako średniak i do tej pory go, szczerze mówiąc, tak postrzegam.
Cóż, we live in a Rian Johnson's society Batman:

youtu.be/XpqgYSUL38M
#WinaHansa #IStandByDaenerys

Awatar użytkownika
Adam
Jan Borysewicz
Posty: 58191
Rejestracja: wt lis 24, 2009 19:02 pm

Re: Godzilla vs. Kong - Tom Holkenborg

#128 Post autor: Adam » śr kwie 14, 2021 23:53 pm

A ja generalnie uważam tak - każdy tam w branży wie że XL w muzyce filmowej to półgłówek i szkodnik. Ale ostatnio kilku - za granicą - chce go usilnie wbrew logice wepchnąć do 1 ligi. Na czele z tyradą Hansa, z której bekę cisnęli nawet kompozytorzy po fachu, co o czymś świadczy. XL sobie był, każdy go traktował na zasadzie dziecka z downem - no dostaje te projekty po protekcji i whatever. Nie przeszkadza nam. Na imprezy branżowe się nie wpycha. Sral go pies.
Hejt się zaczął wylewać dopiero, jak machina pr z XL zaczęła robić drugiego Johna Williamsa. I wtedy już nawet kompozytorzy nie wytrzymali.
#FUCKVINYL

Awatar użytkownika
Kaonashi
Joe Hisaishi
Posty: 13561
Rejestracja: pt sie 19, 2011 17:36 pm
Lokalizacja: Kraina Bogów

Re: Godzilla vs. Kong - Tom Holkenborg

#129 Post autor: Kaonashi » śr kwie 14, 2021 23:59 pm

Którzy kompozytorzy go krytykowali?
Gdyby nie piraci, byłbym jak Zbigniew Hołdys - Eric Clapton.

Awatar użytkownika
Adam
Jan Borysewicz
Posty: 58191
Rejestracja: wt lis 24, 2009 19:02 pm

Re: Godzilla vs. Kong - Tom Holkenborg

#130 Post autor: Adam » czw kwie 15, 2021 00:00 am

Nie jego, a Hansa, z tego co wiem (No bo politycznie poprawniej to wyglada wtedy)
#FUCKVINYL

Awatar użytkownika
Paweł Stroiński
Ridley Scott
Posty: 9316
Rejestracja: śr kwie 06, 2005 21:45 pm
Lokalizacja: Spod Warszawy
Kontakt:

Re: Godzilla vs. Kong - Tom Holkenborg

#131 Post autor: Paweł Stroiński » czw kwie 15, 2021 00:54 am

To doprecyzuj posta, bo ciągle mówisz o Junkiem.
Wawrzyniec pisze:
śr kwie 14, 2021 18:16 pm
Uuu, Koper jest tak niepoprawny politycznie, że gdyby był na Twiterze to już dawno byłby cancel. :P Ale co do jednego to się akurat nie zgodzę, że Junkie nie dostałby się na imprezę do Jacka Nicholsona. Plus nawet skąd wiesz, że na takich już nie był? Co by tu nie mówić, ale jako DJ, to on miał wielkie sukcesy i naprawdę ten remix Elvisa to był wtedy wielgachny sukces na całym świecie! Dlatego też Junkie na pewno niejedną imprezę już widział, był i na wielu grał. W sumie to wtedy w obronie Junkiego Hans, wyskoczył z tym kuriozalnym argumentem, że skoro Junkie potrafił zapełnić halę w Rzymie z milionową publicznością na jakimś tam festiwalu, to wie jak zapełnić film muzyką. :P Więc kto wie, czy Junkie w przeszłości na jakiś hollywoodzkich imprezach nie grał. Co tak naprawdę było częścią jego planu: Grał na tych imprezach tak głośno, że producenci ogłuchli i teraz go zatrudniają do filmów. :P

A Paweł to trochę jak na mój gust tak nonszalancko wychodzi z tymi oskarżeniami, gdzie obok sprawy Polańskiego wrzuca Gibsona, który nikogo nie zgwałcił, a z tego opisu można tak wnioskować, a tu już pod pomówienie podchodzi. Plus Woody Allen też oficjalnie skazany nie został i jak to mówił Dumbledore w Komntacie Tajemnic: "Niewinny dopóki nie ma dowodów winy", a jednostronny "dokument" HBO, to trochę za mało. I nie jestem jakimś obrońcą Allena, ale też uważam, że należy być ostrożny z oskarżeniami.

Plus w naszym przypadku chyba nikt nie zarzuca, że atakujemy Junkiego jako osobę. Plus Kaonashi ocenił jego muzykę i to przez pryzmat filmu, a nie wyłącznie przesłuchał album i napisał tekst.
Nie mówię, że Gibson kogoś zgwałcił, ale że też jest cancelowany. To było nie dość precyzyjne (ostatnio Winona Ryder powiedziała, że nazwał ją oven dodger, czyli ta, co uciekła z pieca, tak jak ci, którzy uciekali od wcielenia do wojska i wysłania do Wietnamu).

Awatar użytkownika
Wawrzyniec
Hans Zimmer
Posty: 33788
Rejestracja: sob lip 12, 2008 02:00 am
Kontakt:

Re: Godzilla vs. Kong - Tom Holkenborg

#132 Post autor: Wawrzyniec » czw kwie 15, 2021 10:49 am

Ale tu Adam namieszał. :? Ale z drugiej strony poruszył dość ciekawe kwestie i chciałbym, aby je rozwinął, choć jak zaznaczyłem niektóre rzeczy tutaj nie trzymają się kupy. :?

To kto w końcu i kogo krytykował? I nawet nie chodzi mi o podawanie konkretnych nazwisk? I rozumiem, że chodzi o zagranicznych kompozytorów, tych z branży hollywoodzkiej, tak? Gdyż to, że w Polsce tam co niektórzy "smiley" odnośnie Junkiego puścili to wiem.
I pytanie brzmi, to w końcu na kogo poleciała ta krytyka, na Hansa, czy Junkiego? Gdyż dlaczego niby krytykowanie Hansa jest politycznie poprawne, a Junkiego nie? :? Tego nie rozumiem, gdyż oboje są białymi heteroseksualnymi mężczyznami, a więc raczej można spokojnie po nich jechać i nawet domagać się aby zostali #cancel nie musząc się bać, że wyjdą z tego jakieś problemy na Twitterze.

Gdyż z tego co Adam opisał to brzmi to trochę jak np. Michael Giacchino i Alexandre Desplat zareagowali w sprawie Junkiego tak jak rodzice przychodzą do innych rodziców, że ich dzieciak ma zły wpływ na ich dzieci: "Słuchaj Hans, musisz zrobić coś z tym Junkim, gdyż on ma zły wpływ na muzykę filmu. Zajmij się nim, bo inaczej my się Tobą zajmiemy i inaczej porozmawiamy." I na znak, że nie żartują Giacchino i Desplat biorą jedną z czaszkowych lamp Hans i cisnął nią o podłogę!!!...
A więc tak to Adam mniej więcej wyglądało? :?
Ostatnio zmieniony czw kwie 15, 2021 13:14 pm przez Wawrzyniec, łącznie zmieniany 1 raz.
#WinaHansa #IStandByDaenerys

Awatar użytkownika
Paweł Stroiński
Ridley Scott
Posty: 9316
Rejestracja: śr kwie 06, 2005 21:45 pm
Lokalizacja: Spod Warszawy
Kontakt:

Re: Godzilla vs. Kong - Tom Holkenborg

#133 Post autor: Paweł Stroiński » czw kwie 15, 2021 13:03 pm

Strasznie namieszał, bo tylko tacy, jak mówisz, mogliby mieć cokolwiek do powiedzenia. Taka krytyka mniejszych twórców mogłaby skończyć karierę.

Awatar użytkownika
MichalP
Nominacja do odkrycia roku
Posty: 1036
Rejestracja: czw wrz 07, 2017 04:28 am
Lokalizacja: Gdzies w Kanadzie

Re: Godzilla vs. Kong - Tom Holkenborg

#134 Post autor: MichalP » czw kwie 15, 2021 20:10 pm

Po tym wszystkich co powiedzieliscie, a w szczegolnosci sprawa kontekstu danej muzyki - rodzaju filmu do jakiego jest robiona to przychodzi mi do glowy tylko jeden pomysl. Zmienic zupelnie sposob oceniania, albo nie oceniac w ogole. Jest zbyt duzo zmiennych. Z jednej strony Ghostek ma troche racji wspominajac o tym, ze nie mozna za bardzo porownywac takiego Junkiego do Williamsa ze wzgledu na rodzaj filmu, ale... tez nie do konca bym sie z tym zgodzil, bo np taki Williams zrobil muze do Jurassic Parkow, ktore tez sa popcornowa rozrywka i jaka tam jest muza to kazdy slyszy. Wiec patrzac na to z perspektywy takiej, to Junkie nie zasluguje na wiecej niz jedna gwiazdke, bo nizej na prawde nie mozna juz upasc, no chyba, ze sie zacznie brac pod uwage muze do jakis nisko budzetowych filmidel klasy C i D z jakimis elektronicznymi/samplowanymi pierdami. Ale tutaj przeciez mowimy o najdrozszych blockbusterach z Hollywoodu, to nie mozemy sie chyba zaslaniac stwierdzeniem, ze to tylko popcornowa pazdziesz.

Ja bym osobiscie widzial przy ocenach jakas kategorie techniczna: czyli sposob uzycia palety instrumentalnej: aranzacja, instrumentacja, brzmienie (i nie musi to dotyczyc tylko orkiestry), czesciowo to podchodzi chyba pod oryginalnosc, ale problem z ta kategoria jest taki, ze kazdy to troche inaczej interpretuje i pozniej jest taki babol jak 3 gwiazdki za oryginalnosc dla Junkiego za Justice League bo wymeczyl kilka nowych tematow - a uj z tym, ze za kazdym razem uzywa ich na to samo kopyto i brzmia dokladnie tak samo jak setki podobnym anthemow z ostatnich 20 lat. Horner na dzien dobry za takie rzeczy dostawal jedna, czasami dwie gwiazdki.

Z Junkiem jest ten problem, ze owszem moze i on porwal tlumy, ale zrobil to jako DJ/aranzer i niestety do pelnokrwistego kompozytora to mu sporo brakuje. Jakby sobie siedzial i wymeczyl raz do roku jakas muzyke do troche mniej znanego filmu to by go moze na forum co poniektorzy odnotowali, przykleilo by sie late rokujacego i tyle w temacie. Ale poniewaz maszynka PR dziala, poparcie Zimmera sprawia, ze Junkie jest wszedzie teraz, to zaczyna miec to realany wplyw na scene kompozytorska w Hollywoodziu - sposob dobierania kompozytorow do projektow, sposob patrzenia producentow/rezyserow na sposob funkcjonowania muzy w filmie itp. Te zmiany zawsze nastepowaly przez dekady, ale dla mnie to nastepuja teraz za szybko i ida w zupelnie inny m kierunku. Hollywoodzka muza zaczyna sie robic coraz bardziej monotematyczna i coraz bardziej funkcjonalna, ale odarta z jakiejs takiej magii sluchania jej poza obrazem.

Cale szczescie, ze wydawane sa jeszcze rozne wznowienia i raz na jakis czas wyplywa cos mniej znanego, co przykuje uwage, bo mainstream poza paroma wyjatkami to praktycznie dla mnie przestaje istniec.

Awatar użytkownika
Paweł Stroiński
Ridley Scott
Posty: 9316
Rejestracja: śr kwie 06, 2005 21:45 pm
Lokalizacja: Spod Warszawy
Kontakt:

Re: Godzilla vs. Kong - Tom Holkenborg

#135 Post autor: Paweł Stroiński » pt kwie 16, 2021 02:42 am

To znaczy tak:

Parki Jurajskie to filmy Stevena Spielberga. Justice League jest Zacka Snydera, a cokolwiek myśli Adam Wingard nie mam pojęcia i nie wiem, czy wiedzieć na razie chcę. Reżyserzy, zwłaszcza reżyserzy o silnych osobowościach mają swoje własne gusta, z którymi można się nie zgadzać. Ja np. bardzo cenię ścieżki Jóhannssóna dla Denisa Villeneuve'a, ale jak przyszedł Hans z Wallfischem to pamiętam, że ludzie się cieszyli, że nie robi tego mistrz dronów, a jego music editor (filmu) napisał na jednym forum o filmówce: ej, ale pamiętajcie, że to ciągle jest score do filmu Villeneuve'a. Ridley Scott ma bardzo okreslone preferencje muzyczne. Goldsmith próbował dwa razy (choć w przypadku Legendy Ridley przyznał, że za mało Goldsmitha bronił i nie powinien go ciąć; w wersji reżyserskiej przywrócono Jerry'ego).

Weźmy kogoś innego może: Antoine Fuqua. Wziął za dolara Hornera i co mu Horner dał? Southpaw. Nie wiem, co by było, gdyby Horner nie zginął, ale wsadźmy Southpaw w kontekst nawet nie Zimmerowskich ścieżek dla Fuquy (Król Artur to zresztą produkt Bruckheimera), ale na przykład w kontekst Training Day (ktoś pamięta score Manciny?) czy Shootera. Pasuje. A Fuqua niespecjalnie jest reżyserem, który wykracza jakoś szczególnie poza mainstream. Ten sam Mancina rzucił Bad Boysy 2, bo się zorientował, że Baya w ogóle jego tematy nie interesują i chciał nawalankę, której nawet nieszczególnie podołał Rabin (!) (to dzięki BB2 przejął go Jablonsky, główny additional, obok, skądinąd, nawet HGW, filmu).

Jeśli chcesz ocenić dobrze muzykę, a ściśle, dobrze argumentować jej krytykę, pamiętaj po prostu o prostym fakcie: score wszedł do filmu, ktoś go przyjął. Reżyser i producent mają głos. Bardzo ważny głos. Tak ważny, ze William Friedkin potrafił wparować do studia w czasie nagrania i wywalić partyturę Schifrina do Egzorcysty.

Wartość techniczna score'ów. To jest niesprawiedliwe dla wielu kompozytorów. Największe, moim zdaniem, dzieło Hansa może się pochwalić tym, że Hans nie popełnił błędów aranżacyjnych, co mu się zdarzało, i że nie ma takich dziwadeł jak wtedy, kiedy przy Drop Zone nieco za bardzo zaszalał w niektórych fragmentach. Broken Arrow, Drop Zone czy Backdraft to fun, ale tam, gdzie ma być mniej przyjemnie (bardziej atonalne/dysonujące fragmenty), to jest po prostu topornie i nie ma co kłamać, że jest inaczej. Czwórki albo piątki (na dobry dzień, choć dla mnie dwa score'y na pewno by zasługiwały z tej listy co najmniej) by poszły dla ilu score'ów? Kod da Vinci (5), Piraci 3 (4,5-5 zależnie od dnia), As Good As It Gets i Wonder Woman? No i Spidey 2 fragmentami. Piątkę za technikę miałby zawsze wtedy Horner, chyba że score jest bardzo elektroniczny i przed Avatarem, wtedy brzmienia elektroniki mu by (tak, nawet Titanika, moim zdaniem zwłaszcza, ale to tylko ja) obniżały ocenę za technikę o 1-2 gwiazdki. Zimmerowi o 1-2 podwyższały. Jakie standardy tu przyjmujemy? Znowu - tutaj pakujesz się w kwestie zdolności programowania, preferencji brzmieniowej (Goldsmith tylko wywalał brzmienia, ale korzystał, jak przyznawał z tzw. presetów, sam nie programował).

Dla mnie uczciwość wobec kompozytora to przede wszystkim wyjście z założenia, że ktoś przyjął ten score. Pamiętajcie, że jak mówimy o procesie powstawania muzyki do filmu (pisałem o tym w Presto, musiałbym pogadać, czy całego tego, choć nieco skróconego cyklu, nie dałoby się na ich portal przenieść), to decyzje brzmieniowe podejmowane są na kilku etapach, od spottingu, po show and tell muzyki (reżyser przychodzi sprawdzić, jak idzie), często też zmieniane są detale na sesjach (ba, nawet orkiestracja; widziałem gdzieś nawet fotki, jak kompozytor szybko pisał kawałek na sesji samej), do tego jeszcze dochodzi sesja miksu/tzw. dubu, gdzie można na siebie nałożyć kawałki (porwanie w Man on Fire, gdzie Kidnapping Tony'emu Scottowi nie wystarczyło i nałożył na kawałek HGW finał Changing Lanes Arnolda; tutaj też jest historia z dokowaniem w Interstellar, które najprawdopodobniej powstało w formie filmowej w trakcie miksu już, stąd nie ma odpowiedniego pliku i zapewne wersja albumowa to rekonstrukcja, która najwyraźniej nie wyszła). Jest też pytanie co do selekcji albumu (moja recenzja Sherlocka Holmesa 2 wynikła głównie z niezgody na dobór materiału, a tutaj miałem wielki ból serca, bo byłem przecież na nagraniach tego score w Londynie).

Chodzi o to, że to, co mówię i na co staram się zwrócić uwagę, to nie jest kwestia łagodzenia ocen czy samej krytyki. Ale zwraca uwagę na czynnik ludzki. Krytykuje się dzieło, nie człowieka.

ODPOWIEDZ