OK zażyłem rano dwa razy soundtrack z Interstellar, jeden raz Memento, Inception i Dark Knight Rises i mogę się teraz wypowiadać o filmie i o "muzyce".
Dobry film zarżnięty przez okropną ścieżkę dźwiękową, której nie nazwę muzyką.
We wtorek zobaczę go w IMAX, a więc będę miał porównanie, ale już teraz jestem pewny, że raczej na tych dwóch seansach się skończy i nie będzie siedem jak w przypadku Interstellar. W ogóle w zestawieniu z Interstellar, Inception, Memento, Prestige, Batman Begins i The Dark Knight Tenet niestety wypada jako najsłabszy film Christophera Nolana. Co nie znaczy, że to jest zły film i jest o wiele lepszy od wszelakich Marveli, McFilmów i innych współczesnych produkcji. Ale jak na kino do którego przyzwyczaił mnie Nolan to przy Tenet nie odczułem ani efektu WOW!, ani poczucia skali otaczających mnie wydarzeń.
Film jest naprawdę dobrze nakręcony. Sceny akcji są takie jak lubię, bardzo czytelne i niektóre pomysłowe. Tylko oglądając ten film czułem się trochę, że mam do czynienia z wideoprezentacją, do filmów o Jamesie Bondzie. Film jest bardzo bondowski, sceny akcji, pościgi, luksus, jachty, lokalizacje i zły złoczyńca. Tylko fabuła jest trochę mniej wciągająca i sam motyw cofania czasu zostałem moim zdaniem tylko muśnięty. Od drugiej połowy kiedy wreszcie mamy z nim do czynienia jest naprawdę fajnie, ale znowu trzeci akt był dla mnie zbyt poprawny. Poza Nolanem, wiadomo, że kocham Lucasa u którego w jego Gwiezdnych wojnach trzeci akt, jest zawsze najbardziej emocjonalny, najbardziej dramatyczny i najbardziej efektowny. Przyznaję cała szarża pod koniec jest efektowna i z rozmachem, ale ogólnie sam koniec był dla mnie dość antyklimatyczny. Tym bardziej, że w międzyczasie mieliśmy świetny pościg w Talinie, efektowny wyścig katamaranów i pomysłową i dobrze nakręconą bijatykę w korytarzu. (Samolot był OK, ale poza rozmiarami aż tak wielkiego wrażenia nie zrobił).
Bohaterowie też tylko byli OK. NieDenzel Washington jest głównym bohaterem i tyle mogę o nim powiedzieć. Zdecydowanie ciekawszy jest Robert Pattinson i był najsympatyczniejszą z postaci. Elizabeth Debicki w porządku i jest wysoka. Kenneth Branagh trochę balansuje, ale w sumie go lubię i też widzę, że chciał coś zrobić z tej postaci i się nią trochę pobawić. A i tak znamiennym jest, że Michael Caine w swym króciutkim występie był najbardziej charyzmatyczny i roztaczał aurę elegancji i klasy.
I jak na film Nolana, zabrakło mi trochę tego uczucia, że mamy do czynienia z super ważnymi rzeczami. Jakoś nie czułem, że tutaj jestem świadkiem wydarzeń, które mogą wpłynąć na los całego świata. I tak też nie do końca zrozumiałem dlaczego NieDenzelowi tak zależało na Debicki, skoro jakiejś specjalnej więzi między nimi nie poczułem.
Ale skłamałbym, gdybym napisał, że nie bawiłem się dobrze na tym filmie. Właśnie ja się bardziej bawiłem, a więc czułem się bardziej jak w bawialni niż war room, gdzie ważyły się losy wszechświata, jak przy innych filmach Nolana. A pewnie bawiłbym się jeszcze lepiej, gdyby nie ścieżka dźwiękowa Ludwiga Göranssona, którą już teraz mogę określić najgorszą ze wszystkich filmów Christophera Nolana.
Wiadomo można mówić, że nie podobała mi się, gdyż jestem fanbojem Hansa Zimmera. Ale jakby co ja lubię także ambientowe prace Davida Julyana, które w dawnych filmach Nolana potrafiły tworzyć niesamowity klimat. A co tworzy ta ścieżka? HAŁAS!
Właściwie Ludwig bardzo dosłownie potraktował początek filmu z niszczeniem instrumentów. I sam niszczy instrumenty, melodie, tematy na rzecz wrzaskliwego sound designu, ciągłych loopów i innych zmiksowanych odgłosów z gabinetu dentystycznego. Ja nie mam nic do eksperymentów, ale w przypadku tej ścieżki dźwiękowej naprawdę chciałem, aby przestała grać i ktoś ją wyłączył. Nie tylko moim zdaniem nie wnosi ona nic do filmu, a wręcz go sabotuje.
Ludwig Göransson może i wygląda jak Jezus, ale tą ścieżką dźwiękową nie zbawia tego filmu, a wręcz go krzyżuje. Nie ma tu żadnych tematów, ani też jakiejkolwiek funkcji narracyjnej, to zwykła krzykliwa tapeta. I naprawdę nieraz podczas seansu ta ścieżka zabijała mi przyjemność oglądania, czy delektowania się, lub ekscytowaniem naprawdę dobrze nakręconymi scenami.
Weźmy na przykład wyścig katamaranów, który wygląda naprawdę ładnie i wszystko się zgadza i aż prosiłoby się o jakiś ładny podkład, a zamiast tego otrzymujemy jakieś skrzypiące dźwięki. Ale to nic w porównaniu z genialnym pościgiem w Talinie, który Ludwig masakruje swoją "muzyką". Perfekcyjnie nakręcona scena, a jako podkład wchodzi elektronika z pogranicza techno i eksperymentów DJów z Ibizy i podziemnych berlińskich klubów, którzy zjedli halucynogenne grzybki, przegryźli je LSD i popili wódką z płynem chłodniczym. A najgorsze, że to wszystko takie banalne, wręcz za proste. Ciągłe elektroniczne loopy robiące DU Du Du Du Du Du DU DU DU DU DU DU i mamy action score. A reszta krzyczy, kwiczy, skrzypi, jęczy, dudni, wali, pierdzi, trzaska, mlaska... i wszystko stosując się do pierwszej zasady metalu: "Play it fucking loud!"
I to nie jest tak, że Zimmer u Nolana nie eksperymentował i nie było sound designu. Ale mimo wszystko u niego dalej były melodie, były tematy. A Tenet to jawi się trochę jak taki szkielet Inception i Dunkirk, podłożony bardzo głośno i to ma niby wystarczyć.
I jak pisałem we wtorek zobaczę po raz drugi film i ciekawe czy się moja opinia zmieni. Ale naprawdę nie wiem, czy potem będę chciał jeszcze raz do niego wrócić. Chyba, że ktoś zrobi w przyszłości ładną wersję, gdzie podłożony zostanie inny score.
Tak też dziękuję Christopher Nolan za to, że znowu mogłem pójść do kina i cieszyć się kinem na dużym ekranie. I mam nadzieję, że w przyszłości będę mógł się delektować jeszcze wiele razy. I przy następnym filmie Christophera Nolana oczywiście będę w kinie i liczę, że będzie lepiej niż Tenet. Gdyż nawet jak tu jest słabiej, to w końcu:
"Why do we fall?"
Obniżam niestety ocenę końcową za muzykę i liczę na zmianę przy następnym filmie. Chris, kochasz Bondy, to posłuchaj jaką tam muzykę skomponował John Barry i takiej zażądaj na przyszłość od Hansa. Gdyż ja wierzę, że będziemy jeszcze mieli Dark Hans Rises, czy też Dark Hans Returns.