A jednak obejrzałem!
Wrażenia? Całkiem przyzwoite. Na początku bałem się, że będziemy miec do czynienia po raz n-ty z taką oklepaną, mainstreamową kompilacją (po kolei szły standardy: Nietykalni, Dawno temu w Ameryce, 1900, Cinema Paradiso), ale szybko przyszła miła niespodzianka - kilka omijanych czasem, uroczych utworów, z intrygującym The Working Class Goes to Heaven na czele. Całkiem nieźle Maestro zaczął je przeplatac ze swoimi czołowymi klasykami i generalnie koncert mógł się podobac i totalnemu laikowi i komuś, kto liznął już co nieco Morricone.
Ale też nie wszystko wyszło idealnie. W Nietykalnych niezbyt dobrze wyszła głosnosc poszczególnych części orkiestry, 1900 minęło w ogóle niezauważone, a pod koniec Morricone wrzucił niepotrzebnie nudnawe The Desert of the Tartars. Nieźle za to zagrano westerny - co prawda podczas rozkręcania tematu z The Good The Bad and the Ugly gdzieś zagubiła się główna melodia, ale i to, i Dawno Temu na Dzikim Zachodzie, i Garsc dynamitu, udały się naprawdę dobrze. O Casualties of War nie wspominam już, bo wykonanie było znakomite.
Ogólnie koncert nie powalił mnie, ale na pewno mi się podobał. Oby jeszcze lepszy był w czerwcu w Krakowie
