Trent Reznor & Atticus Ross - The Vietnam War (2017)
Re: Trent Reznor & Atticus Ross - The Vietnam War (2017)
Serial ponoć miażdży, ciekawe czy w Europie wydadzą. Natomiast na muzykę najlepiej spuścić zasłonę milczenia. Półtorej godziny męczenia buły.
Re: Trent Reznor & Atticus Ross - The Vietnam War (2017)
poprzedni serial tej samej tematyki tego rezysera jest na netflixie, więc pewnie kwestia czasu...
#FUCKVINYL
Re: Trent Reznor & Atticus Ross - The Vietnam War (2017)
serial miażdży i przede wszystkim pozwolił odkryć ten score (i song album choć on akurat opiera się na szlagierach w większości).. jednak opłacało się wytrzymać pierwsze 7 utworów by usłyszeć ten 8 i 9
youtu.be/6tB-D3ILmLc
youtu.be/HIa5ovrDGBo
Blade Runner 2050
youtu.be/6tB-D3ILmLc
youtu.be/HIa5ovrDGBo
Blade Runner 2050
#FUCKVINYL
- Koper
- Ennio Morricone
- Posty: 26140
- Rejestracja: pn mar 06, 2006 22:16 pm
- Lokalizacja: Zielona Góra
- Kontakt:
Re: Trent Reznor & Atticus Ross - The Vietnam War (2017)
Wymiękłem po 20 sekundach
"Hans Zimmer w tej chwili nic nie potrzebuje. (...) Ciebie też nie potrzebuje." - Paweł Stroiński
Re: Trent Reznor & Atticus Ross - The Vietnam War (2017)
lepiej wymięc po 20, niż zasnąć po 10
#FUCKVINYL
Re: Trent Reznor & Atticus Ross - The Vietnam War (2017)
Co z tego że ci dwaj goście w temacie muzyki filmowej to dziś już jeden wielki żart, skoro salony i mainstreamy będą biły ukłony i pisały peany dotyczące czegokolwiek, co oni spłodzą. Nie śmiejcie się z gitarzysty z PJ, bo przy odpowiednim zbiegu okoliczności i "plecach" za swoje "zabawy" jakiego Oscara mu jeszcze przyznają.
Re: Trent Reznor & Atticus Ross - The Vietnam War (2017)
a co ma piernik? akurat on zrobił dobry score w swoim klimacie i własnym comfort zone.
#FUCKVINYL
Re: Trent Reznor & Atticus Ross - The Vietnam War (2017)
Uszy więdną przy tych kawałkach. Dramat.
Gdyby nie piraci, byłbym jak Zbigniew Hołdys - Eric Clapton.
Re: Trent Reznor & Atticus Ross - The Vietnam War (2017)
Piernik ma to, że to identyczna historia jak z Reznorem i całym tabumem rzekomych geniuszów, którzy poprzychodzili do filmówki ze sceny muzyki popularnej i wydaje im się, że będą umieli pisać muzykę filmową. A całe gremia krytyków i branża biją im brawo za płodzenie takich właśnie "buł", jak to co robi Reznor czy Holkenborg. Jedyne co w większości potrafią to właśnie to - zrobić coś w swoim "comfort zone", bo o dramatycznej roli muzyki filmowej nie mają zielonego pojęcia.
Potem dostają do roboty jakieś franszyzy, filmy science-fiction, fantasy, dramaty etc. i wszyscy się dziwią, jak banalna i tandetna jest ta ich muzyka. Choć niewiele wcześniej zachwycali się że takie wielkie gwiazdy, "znane" nazwiska w ogóle obłaskawiły filmówkę. Założę się, bo nie chce mi się szukać, że w czasach "Social Networka" na tym forum pewnie też zaciekle broniono Reznora, że to takie "nowe brzmienie", "oryginalne", "jedyne w swoim rodzaju" etc.
Re: Trent Reznor & Atticus Ross - The Vietnam War (2017)
Ale słuchałeś tego scoru McCready'ego w ogóle? To nie ma nic wspólnego z pierdami i smętami Reznora. Gość zrobił po prostu gitarowo-perkusyjne jam session i brzmi to spoko i w jego klimacie.
#FUCKVINYL
Re: Trent Reznor & Atticus Ross - The Vietnam War (2017)
A ty przeczytałeś to co napisałem? Co z tego, że gościu napisał, to co umie, jak tylko to umie i nic więcej - i dajmy na to dadzą go zaraz do jakichś filmów innych, które wymagają innego rodzaju muzyki, podejścia, a on będzie w każdym robił sobie te swoje dżem-sesziony i będzie za to hołubiony, bo jakże można inaczej napisać i powiedzieć o członku Pearl Jam?
Zwracam uwagę tylko na pewne trendy, które obecnie panują, a które po części powodują, że muzyka filmowa jest tak miałka jak jest.
Zwracam uwagę tylko na pewne trendy, które obecnie panują, a które po części powodują, że muzyka filmowa jest tak miałka jak jest.
Re: Trent Reznor & Atticus Ross - The Vietnam War (2017)
Nie jest miałka, najlepszy rok w filmówce od paru lat. a że Tobie się nie podoba, cóż, żyjesz PRL-em filmówki i nie akceptujesz nowości. Zreszą, o czym tu gadać, skoro i McCready i Reznor w tym roku nie zrobili nic w mainstreamie, tylko obydwoje dokumenty, więc nie ma ich za co tępić.
#FUCKVINYL
Re: Trent Reznor & Atticus Ross - The Vietnam War (2017)
Pieprzysz te same frazesy o mnie, co zawsze. Szkoda nawet strzępić sobie języka. Wiemy, że twój zmysł(gust?) muzyczny jest mocno stępiony, więc takie deklaracje o "najlepszym roku od lat" co najwyżej uśmiech politowania i ziew mogą wywołać.
To właśnie te dokładnie gadki, o których pisałem. Głaskanie, że "nic się nie stało", tworzenie nimbu nadzwyczajności wokół miszczów z rejonu muzyki popularnej, producentów, dj-ów, a potem biadolenia "jaki to kupsztal". Oni może nie - ale cały tabun naśladowców stylu a la Reznor ile filmów zepsuło już, choćby w tym roku?
Re: Trent Reznor & Atticus Ross - The Vietnam War (2017)
konkrety prosze. KTO poza jakimiś RCP i Junkiem XS (to wina Hansa i RCP, a nie ludzi z zespołów muzyki popularnej)
#FUCKVINYL
- Paweł Stroiński
- Ridley Scott
- Posty: 9316
- Rejestracja: śr kwie 06, 2005 21:45 pm
- Lokalizacja: Spod Warszawy
- Kontakt:
Tomek:
1. Nikt na forum nie bronił Social Network, zwłaszcza, że score ten konkurował w Oscarach z Incepcją, która jednak, delikatnie rzecz biorąc, została tu lepiej przyjęta, i pierwszym Smokiem, który dość powszechnie uznano za score roku, jak pamiętam. Social Network uznano za dno. I Reznor/Ross nie mają tu zbyt wielu fanów akurat, wręcz przeciwnie.
2. To, że kompozytorzy filmówki przychodzą ze świata muzyki popularnej to nihil novi. Musiałbyś się zacząć czepiać nie tylko Mansella (brak znajomości nut to dla niego powód wręcz do dumy), Arnolda (nie raz chyba przytaczałem historię o tym, jak na sesji Barry'ego raz rozdziawił z wrażenia usta na widok nut, które... były do góry nogami), Zimmera, Elfmana, ale także Morodera, Faltermeyera (OK, tu ja odpadam), Barry'ego. Ba, w czasach Silver Age jakiś score (z asystą samego Bernarda Herrmanna!) Paul McCartney popełnił, a on też nuty zna dość średnio, z tego, co czytałem jego biografię. Wpływy jazzu i muzyki popularnej, które właśnie wtedy wchodziły (wcześniej bardziej nieśmiało zresztą też, ale zawsze w "idiomie" muzycznofilmowym, jak w przypadku Alfreda Newmana), odświeżały regularnie muzykę filmową. I to niezależnie od tego czy kompozytor miał wykształcenie czy nie.
3. Plotki o upadku/śmierci muzyki filmowej są mocno przesadzone. Nie nazywam klasycznego brzmienia PRL-em filmówki, bo one w pewnych kręgach (w animacjach nawet RCP pisze aż nadto klasycznie, patrz Balfe czy, ba, Ramin!) filmowych wciąż funkcjonują. W ogóle w tej chwili jest kilka modeli ilustracyjnych i wbrew pozorom propozycja Reznor-Ross nie jest aż tak dominująca. Raczej dominuje, jeśli już tak szukamy, model post-Batmanowski późnego RCP. Ale to nie wina Reznora czy Hansa w żadnym razie. W sprawie Reznora i Rossa ja się nie wypowiadam, bo Social Network posłuchałem dopiero w zeszłym roku i nie widziałem jeszcze filmu.
1. Nikt na forum nie bronił Social Network, zwłaszcza, że score ten konkurował w Oscarach z Incepcją, która jednak, delikatnie rzecz biorąc, została tu lepiej przyjęta, i pierwszym Smokiem, który dość powszechnie uznano za score roku, jak pamiętam. Social Network uznano za dno. I Reznor/Ross nie mają tu zbyt wielu fanów akurat, wręcz przeciwnie.
2. To, że kompozytorzy filmówki przychodzą ze świata muzyki popularnej to nihil novi. Musiałbyś się zacząć czepiać nie tylko Mansella (brak znajomości nut to dla niego powód wręcz do dumy), Arnolda (nie raz chyba przytaczałem historię o tym, jak na sesji Barry'ego raz rozdziawił z wrażenia usta na widok nut, które... były do góry nogami), Zimmera, Elfmana, ale także Morodera, Faltermeyera (OK, tu ja odpadam), Barry'ego. Ba, w czasach Silver Age jakiś score (z asystą samego Bernarda Herrmanna!) Paul McCartney popełnił, a on też nuty zna dość średnio, z tego, co czytałem jego biografię. Wpływy jazzu i muzyki popularnej, które właśnie wtedy wchodziły (wcześniej bardziej nieśmiało zresztą też, ale zawsze w "idiomie" muzycznofilmowym, jak w przypadku Alfreda Newmana), odświeżały regularnie muzykę filmową. I to niezależnie od tego czy kompozytor miał wykształcenie czy nie.
3. Plotki o upadku/śmierci muzyki filmowej są mocno przesadzone. Nie nazywam klasycznego brzmienia PRL-em filmówki, bo one w pewnych kręgach (w animacjach nawet RCP pisze aż nadto klasycznie, patrz Balfe czy, ba, Ramin!) filmowych wciąż funkcjonują. W ogóle w tej chwili jest kilka modeli ilustracyjnych i wbrew pozorom propozycja Reznor-Ross nie jest aż tak dominująca. Raczej dominuje, jeśli już tak szukamy, model post-Batmanowski późnego RCP. Ale to nie wina Reznora czy Hansa w żadnym razie. W sprawie Reznora i Rossa ja się nie wypowiadam, bo Social Network posłuchałem dopiero w zeszłym roku i nie widziałem jeszcze filmu.