Odejście od tematyki w współczesnej muzyce filmowej
: pn lip 25, 2005 14:20 pm
Do poruszenie tego tematu sprowokowała mnie w pewnym stopniu recenzja Łukasza Waligórskiego o Batman Begins, choć już dawno zacząłem poruszać to "zjawisko" w swoich tekstach
Chodzi mi tu bynajmniej o odejście współczesnych, czołowych kompozytorów filmowych od tematycznej brawury, która była tak silnie akcentowana w latach 80-ych i 90-ych i którzy to ci sami twórcy zapewnili nam w przeszłości tyle wspaniałych, niezapomnianych tematów. Ci sami twórcy idą dziś bardzo silno w underscore w wyszukane tekstury muzyczne oparte to o minimalizm, atonalizm, dodekafonię, ogólnie pojęte kreowanie klimatu ponad silne rozwinięcia. Muzyka staje się bardziej złożona (tak zresztą mi się wydaje), nastawiona na detal, wyciszona, wymaga więcej przemyślenia, skupienia, wgłębienia się w nią, za tym idzie większa ilość przesłuchań. Czasami jest obca, bezosobowa, anonimowa, nazywa się ją zapchajdziurą, ale też jak można z drugiej strony pisać cały czas melodyjne sekwence oparte o tematy? Coraz więcej muzyki jest bogato spomagane techniką i komputerowym i elektronicznym wspomaganiem, nie rzadko orkiestra klasyczna pełni rolę dodatku i tła. Coraz większą rolę odgrywa ambient i brzmienie industrialne, coraz więcej roli przypisuje się również wokalom, chórom, to również pewnego rodzaju znak. Przecież, np. partytury z lat 80-ch czy 90-ch miały o wiele mniej tych elementów.
Czy klasyczna partytura symfoniczna nie ma już dziś miejsca? Pierwszy z brzegu przykład: odrzucenie fantastycznej, napisanej w bardzo klasycznej formie muzyki Yareda na rzecz pseudo-nowoczesnej partytury Hornera.
Przykłady:
Hans Zimmer - ostatni Batman, również jego ostatnie projekty, Ostatni samuraj, Ring 1 i 2, w ogóle zmiana stylu po 1998 roku
James Newton Howard - ostatni Batman, ale także szeroko pojęty minimalizm w ścieżkach dźwiękowych do filmów Shymalana
James Horner - całkowite odejście od tematycznej brawury lat 90-ych na rzecz underscore
John Williams - wiele zmienione w jego stylu np. w stos. do lat 90-ych, duża rola underscore'u, szukanie nowych instrumentacji, atonalna akcja, choć nadal smykałka do pisania świetnych tematów
Danny Elfman - takie prace jak Hulk, Proof of Life, Big Fish i inne - nastawienie się na emocjonalny underscore, szukanie nowych brzmień, nadal fenomenalna "fantazja" orkiestracyjna (choć to zasługa chyba Steve'a Bartka), niby Spider-Man, ale temat choć dobry to daleko mu do jego najlepszych, tam również dużo formy
John Debney i jego Pasja
i inni twórcy, w tym Elliot Goldenthal (nastrojowa Frida, intensywne Final Fantasy), Craig Armstrong, Marco Beltrami, Thomas Newman i inni.
Jak tak popatrzeć z boku to praktycznie w ostatnich paru latch na palcach jednej ręki można wyliczyć jakieś wspaniałe tematy, jakie zostały stworzone a można uznać je za jako taką klasykę. Z pewnością nr 1 w tym temacie jest Howard Shore z jego tolkienowską trylogią, ale konwencja tych filmów wręcz wymuszała coś takiego.
Jak zapatrujecie się na to "zjawisko"? Praktycznie wszystkie ważne ściezki tego roku cechuje ten trend - Sin City, Ring 2, ROTS, KOH, Batman Begins, War of the Worlds. Osobiście bardzo intryguje mnie tego typu muzyka, pod warunkiem że ma coś ze sobą do przekazania i jest napisana na wysokim poziomie.

Czy klasyczna partytura symfoniczna nie ma już dziś miejsca? Pierwszy z brzegu przykład: odrzucenie fantastycznej, napisanej w bardzo klasycznej formie muzyki Yareda na rzecz pseudo-nowoczesnej partytury Hornera.
Przykłady:
Hans Zimmer - ostatni Batman, również jego ostatnie projekty, Ostatni samuraj, Ring 1 i 2, w ogóle zmiana stylu po 1998 roku
James Newton Howard - ostatni Batman, ale także szeroko pojęty minimalizm w ścieżkach dźwiękowych do filmów Shymalana
James Horner - całkowite odejście od tematycznej brawury lat 90-ych na rzecz underscore
John Williams - wiele zmienione w jego stylu np. w stos. do lat 90-ych, duża rola underscore'u, szukanie nowych instrumentacji, atonalna akcja, choć nadal smykałka do pisania świetnych tematów
Danny Elfman - takie prace jak Hulk, Proof of Life, Big Fish i inne - nastawienie się na emocjonalny underscore, szukanie nowych brzmień, nadal fenomenalna "fantazja" orkiestracyjna (choć to zasługa chyba Steve'a Bartka), niby Spider-Man, ale temat choć dobry to daleko mu do jego najlepszych, tam również dużo formy
John Debney i jego Pasja
i inni twórcy, w tym Elliot Goldenthal (nastrojowa Frida, intensywne Final Fantasy), Craig Armstrong, Marco Beltrami, Thomas Newman i inni.
Jak tak popatrzeć z boku to praktycznie w ostatnich paru latch na palcach jednej ręki można wyliczyć jakieś wspaniałe tematy, jakie zostały stworzone a można uznać je za jako taką klasykę. Z pewnością nr 1 w tym temacie jest Howard Shore z jego tolkienowską trylogią, ale konwencja tych filmów wręcz wymuszała coś takiego.
Jak zapatrujecie się na to "zjawisko"? Praktycznie wszystkie ważne ściezki tego roku cechuje ten trend - Sin City, Ring 2, ROTS, KOH, Batman Begins, War of the Worlds. Osobiście bardzo intryguje mnie tego typu muzyka, pod warunkiem że ma coś ze sobą do przekazania i jest napisana na wysokim poziomie.