Bardzo dobry film. Szacun dla foxa za dwa najlepsze blockbustery tego roku i to tak stonowane, odważne i ryzykowne, a przypomnę, że premiera Kingsman 2 jeszcze przed nami
Obraz zaskakuje przede wszystkim swoją formą, pierwsza połowa to klasyczny western, druga, kino więzienne. Ma to swoje plusy, nie jest to kolejny popcornowy, szablonowy blockbuster, jak i minusy, głównie jeśli chodzi o oryginalność i krytycy, którzy wymieniali swoje listy klasyków kina, którymi inspirowali się twórcy, mieli rację, a i ja po seansie dorzucił bym kilka, jak chociażby Spartacusa. Oczywiście nie będzie to kino dla każdego i Ci co spodziewali się epickiej napierdalanki między ludźmi i małpami mogą czuć się tu rozczarowani, jak nie oszukani. Mamy tu tylko początkową bitwę, a ludzie, jak to ludzie, walczą ze sobą, za co na końcu zostają ukarani. Warto jeszcze wspomnieć o CGI postaci, najlepsze jakie do tej pory powstało, cały czas miało się wrażenie obcowania z prawdziwymi istotami, na czym film tylko zyskiwał na autentyczności. Reasumując, mocne kino, dobra kontynuacja i zwieńczenie trylogii, znakomity Caesar, fajne nowe postaci (Nova, Bad Ape, Pułkownik, Donkey) i rozwiązania scenariuszowe, a sam seans niezwykle udany, przez te ponad 2 godziny, powolna i spokojna narracja, wręcz mnie zahipnotyzowała.
Michael po raz kolejny raz udowadnia, że jest obecnie najlepszym storytellerem w Hollywood, tak jak w najlepszych jego pracach, muzyka świetnie opowiada cały film, oglądając go można spokojnie posłuchać sobie całego soundtracku i vice versa, słuchając scoru, mamy streszczenie całego obrazu. Lejmotywika jest tu efektowna i mądrze stosowana, a dobrze znając Michaela i nie wdziawszy filmu można natknąć się na muzyczne spoilery, tak jak podejrzewałem "A Man Named Suicide" i jego końcówka, gdy gra nam temat ludzi będzie zapowiadać śmierć postaci Harrelsona, a zagrane razem nowy temat dramatyczny z motywem Caesar pod koniec "Paradise Found", będzie nam obwieszczał jego kres. Ogólnie cała warstwa tematyczna jest na bogato i dobrze prowadzi cały film. Nowy dramatyczny motyw z Exodus Wounds i jego aranżacje ładnie dają po emocjach. Temat podróży z pierwszej części filmu robi dobrą robotę, zastanawiałem się jak Michael umuzyczni pościg konno pokazany w zwiastunie i zrobił to znakomicie, "The Bad Ape Bagatelle" niczym najlepsze klasyczne westerny. Temat Novy jest doprawdy urodziwy i dobrze pasujący do tej niewinnej postaci i pierwsze trzy minuty "Apes Together Strong" wypadają pięknie nie tylko na płycie. Motyw pułkownika i jego ludzi w obrazie wypadł zaskakująco charakterystycznie, aż muszę sobie odświeżyć płytę pod jego kątem. Zaskakująco fajnie wypadł też motyw z "Planet of the Escapes", w filmie przed tym jak ten utwór wchodzi na dobre, był puszczany i powtarzany i tak wpadł mi w ucho, że to właśnie go nuciłem po wyjściu z kina i ogólnie "Planet of the Escapes" wraz z poprzedzającym go "A Tide in the Affairs of Apes" brawurowo umuzyczniły sceny przygotowań do ucieczki, jak i jej samej, tchnąc w obraz dużą dozę świeżości. Tematy z Dawn, małpi, ludzki i Cezara, grają tam gdzie trzeba i jest ich więcej niż na płycie, szkoda tylko, że zabrakło tematu Koby, tym bardziej, że była ku temu okazja. Co do głośności, to było w sam raz, ani za chicho, ani za głośno i w wielu scenach efekty dźwiękowe, ładnie ustępowały miejsca scorowi.
W stosunku do "War" nie było wielu oczekiwań, ot Michael przepisze jedynkę, doda coś nowego, a resztę zaleje underscorem, ale Giacchino tak jak w swoich dotychczasowych powrotach, Star Trek Into Darkness i Ghost Protocol, odpowiednio się przyłożył i tchnął w kontynuację nową jakość, co stanowi dobry prognostyk w oczekiwaniu na sequele Jurassic World i Iniemamocnych, a panowie Reeves i Giacchino otrzymują ode mnie oficjalnie zielone światło na realizację Batmana