Ale teraz to ja już nie rozumiem o co właściwie Ci chodzi?
Ja zgadzam się, że kampanie promocyjne filmu albo wykładają wszystkie karty na stół, tak że w trakcie seansu nic Cię już nie zaskakuje, albo podkręcają emocje, a potem finalny efekt Cię rozczarowuje. Co do kulisów powstawania filmów, to zależy od osoby. Są tacy, którzy nie znoszą dodatków, reportaży, szczegółów produkcji, ponieważ wolą kino magiczne, gdzie każdy efekt jest tajemnicą twórcy i wokół niego unosi się niesamowita aura. Moja koleżanka odmówiła oglądania dodatków z rozszerzonego wydania Władcy Pierścieni, bo jak zaczęła je oglądać, to magia zaczęła pryskać. Ale są też tacy, którzy są ciekawi jak film powstawał, jakie intencje mieli twórcy, z czego wynikają pewne rozwiązania i generalnie anegdoty są fajne. Kwestia tylko taka, czy usłyszysz to wszystko przed obejrzeniem filmu czy po. Jeśli przed, to ta magia kina znowu może ulecieć, a element zaskoczenia też znika, no i zbytnie napalenie też może się obrócić przeciwko widzowi. Jeśli po, no to wtedy oglądasz na własne życzenie, nikt Cię nie zmusza jeśli nie chcesz, i wówczas przyjemności oglądania filmu też Ci już nikt nie popsuje, bo film już widziałeś.
Miałem jeszcze jakiś czas temu takie zamierzenie, żeby Godzilli nie słuchać, nie oglądać do momentu premiery w kinie, ale to zadanie mnie przerosło
Tylko że ja sobie przesłucham ten score 1-2 razy i przystopuję, żeby wiedzieć czego mam się spodziewać w kinie, a jednak nie utracić jeszcze wrażliwości na tę muzykę. Bo niestety, ale lubię oglądać film z muzyką, którą znam
Jak jest mi nieznana, to nie mogę się skupić jednocześnie na słuchaniu i analizie (!), czytaniu napisów i oglądaniu obrazów. A niestety muzyka filmowa jest jednym z najważniejszych dla mnie elementów oceny filmu i potrafię czasami znienawidzić film tylko dlatego, ze muzyka mi nie pasi, mimo że tłum ludzi w ogóle na takie rzeczy nie zwraca uwagi. Ot, takie zboczenie "zawodowe".
Co do playlisty - nie lubię temp-tracku, podobnie zresztą jak Desplat, a wszechobecny PR i spojlery unoszące się w powietrzu nie sprzyjają magii kina, ale w tym przypadku playlistę trzeba tylko potraktować jako ciekawostkę, zresztą dopiero się przekonamy czy Desplat się na tym w jakikolwiek sposób wzorował. A nawet jeśli, to to, że będziemy mieli to potwierdzone wprost i podane na tacy nie musi być czymś złym. Wręcz czasami brakuje mi potwierdzenia od twórców co mieli na myśli coś robiąc. No ale to zależy od tego, czy komuś zależy na magii kina czy bardziej na analizie procesu tworzenia.
Nie wiem co do tego zagadnienia ma narodowość??? Natomiast może nie jestem człowiekiem starej daty, ale też takich podziwiam. Mam sentyment do tradycji, ale nie jestem jej ślepo oddany. Imponuje mi też nowoczesność. Więc suma sumarum lawiruję pomiędzy. No ale to chyba ma sens, kiedy wykorzystujesz i zachowujesz dobre tradycje, ale jednocześnie idziesz do przodu? Jak odczytujesz dawne prawdy na nowo we współczesnym świecie? No dobra, trochę się zapędziłem nie na temat. W każdym razie to zjawisko to po prostu komercha
Gdyby nie było tej wielkiej machiny blockbusterowej, to by nie było kasy na produkcje bardziej niszowe i artystyczne
Jakaś tam równowaga w przyrodzie jest.