W sumie już tyle zostało o tym filmie i muzyce powiedziane, że od siebie mogę jedynie skopiować mą opinię z KMFu:
Teraz cztery!
Na początku miałem trochę obawy, czy styl Wesa Andersona mi się już nie przejadł i bałem się, że w tym filmie otrzymamy jego przesyt. Na szczęście jednak tak się nie stało i na filmie bawiłem się świetnie, głównie też dzięki świetnym kreacjom aktorskim. Ralph Finnes rządzi, ale i Willem Dafoe był świetny i tak można wymieniać. Miło też było zobaczyć F. Murraya Abrahama wreszcie w jakimś dobrym filmie.
W ogóle namnożenie świetnych gwiazd wyszło filmowi bardzo dobrze i każdy otrzymał tyle czasu ile trzeba.
Mnie oglądało się ten film dlatego też tak miło, gdyż widzę, że kręcony był w między innymi W Saksonii, w Dreźnie i Görlitz. Miło było patrzeć na lokalizacje, w których samemu się było. Jakby co turystycznie polecam te regiony i miasta!
Bardzo ładny film i przyjemność oglądania, ale podobnie jak przy innych filmach Andersona nie wiem czy będę do nich wracał. Ale jako, że w kinie bawiłem się dobrze (choć może oczekiwałem jeszcze więcej) to dam wysoką ocenę.
Z soundtrackiem też muszę się jeszcze dokładniej zapoznać. W filmie brzmiało to bardzo ładnie, bardzo żywo, bardzo skocznie, rytmicznie i przebojowo, ale niestety jakoś jakiegoś tematu przewodniego nie wychwyciłem. Mimo wszystko jestem w stanie zrozumieć zachwyty nad tą muzyką, gdyż ma ona prawo gwarantować sporo rozrywki i banana na twarzy.