Elektronika w muzyce filmowej
: pn lis 18, 2013 13:15 pm
Ostatnie dyskusje o latach 80-tych, które poszły w zupełnie innym kierunku, niż chciałem i, przyznam, że nie poczuwam się tu do winy, dały mi do myślenia w kontekście kilku rzeczy, które od długiego czasu mnie fascynowały.
Przyznam, że, być może z powodu tego, jak zacząłem z gatunkiem (choć, mimo że do muzyki filmowej na poważnie wprowadził mnie Zimmer, moim chyba pierwszym świadomym kontaktem z nią było coś zupełnie innego, o czym kiedyś powiem, a to dlatego, że wspomnienie tej historii byłoby offtopem w moim własnym temacie), a być może także częściowo z tego, jak później mocno rozszerzyłem swoje horyzonty, muzyka filmowa zawsze mnie fascynowała jako coś, co by po angielsku można określić jako crossover genre. Generalnie lubię w zasadzie chyba wszystkie epoki w muzyce filmowej (choć Golden Age'u często nie słucham, w dużej mierze dlatego, że nie jestem w stanie odbierać tej muzyki jako serii highlightów, muszę słuchać kompletów, bo duża część geniuszu takich kompozytorów, jak Alfred Newman, Herrmann czy Rozsa polega na całej koncepcji ścieżki, czyli mogę na poważnie słuchać TYLKO kompletów i nawet wybrany przez kompozytora album jest dla mnie tam większym przekłamaniem intencji niż, nie wiem, półgodzinny program Goldsmitha z połowy lat 90-tych), ale fascynuje mnie to, jak muzyka filmowa łączy pewne gatunki ze sobą.
W ten sposób przechodzimy do problemu elektroniki w muzyce filmowej. Wiem, że pierwsze eksperymenty (jak zwykle ok. 10-15 lat zapóźnione) z elektroniką to przede wszystkim Rozsa i Herrmann i ich zabawy z thereminem. Wiem też, jak wiele dobrego dla muzyki filmowej zrobił Robert Moog, dzięki jego wynalazkowi mamy takie geniusze jak np. score'y Barry'ego (OHMSS! Lion in Winter!) w latach 60-tych. No i oczywiście eksperymenty Jerry'ego Goldsmitha, który jako pierwszy bodaj na poważnie wniósł do muzyki filmowej MIDI i to dzięki niemu (przez niego?) w dużej mierze rozpoczęła się era mock-upów - elektronicznych dem, które reżyser akceptuje jeszcze przed nagraniem (choć wielu kompozytorów tęskni za czasami, kiedy reżyser musiał sobie wyobrazić, że ta partia fortepianu będzie świetnie brzmiała na np. trąbce czy klarnecie, chyba nawet Jerry Goldsmith sam się na to skarżył kiedyś). Jeszcze Bernstein i jego Fale Martenota.
Cokolwiek się stało, wszystko zmieniło wprowadzenie tak zwanych syntezatorów polifonicznych, co wyjaśnię, mimo że jest to dużo prostsze niż teoria kontrapunktu
. Pierwsze syntezatory, np. Moogi, były tym, co się nazywa monosynth, co oznacza, że naraz mogliście zagrać tylko jeden dźwięk. Dzisiaj oczywiście zagra się pełny akord, ale trochę zajęło dojście do tego etapu i przyznam, że nie wiem, który syntezator był pierwszym, jak to się określa w żargonie, polysynthem. Na pewno natomiast był nim dziś już legendarny Fairlight, na którym, jak mówi historia, np. Hans napisał, siedząc w bodaj mieszkaniu/domu Levinsona, całego Rain Mana (oczywiście z Nickiem Glennie-Smithem, o czym świadczy piękny utwór na bootlegu, gdzie Hans mówi: "Barry woli twój kawałek od mojego i pamiętaj: Kiedy coś spierdolę, to wiem, co spierdoliłem", chociaż dzięki Lali do historii przejdzie końcówka płyty Days of Thunder i piękne zniemczone "Christopher... you're fired"), z którego korzystał na pewno także Horner (Willow). Dzisiaj to wszystko wygląda oczywiście inaczej. Harold Faltermeyer całe score'y pisał na Synclavierze. Ale nie o sprzęcie chcę tu mówić.
Podobnie jak Barry, ludzie tacy jak Moroder, Faltermeyer czy Zimmer weszli do muzyki filmowej z muzyki popularnej. Specjalnie nie włączam tutaj Elfmana, który jednak zawsze miał bardziej klasyczny język muzyczny, o czym nie powinno się zapominać (choć elektroniką to on się posługiwać potrafi, ale jednak to trochę inna stylistyka jest i zawsze była). Z jakich wyszli tradycji? Dwa score'y szczególnie wpływowe to na pewno Midnight Express i Chariots of Fire, które dostały Oscara. Oprócz Axla F., co jeszcze? Spytałem Hansa o twórców, którzy wpłynęli na jego postrzeganie elektroniki: Isao Tomita (Ridley chciał go w Alienie, ale mu studio), Giorgio Moroder, Kraftwerk, Popol Vuh, Tangerine Dream, Vangelis i Wendy Carlos.
Kto jeszcze wywoływał w tych czasach wielki wpływ? Widzę, że dość ważny jest tzw. Krautrock.
Przyznam, że, być może z powodu tego, jak zacząłem z gatunkiem (choć, mimo że do muzyki filmowej na poważnie wprowadził mnie Zimmer, moim chyba pierwszym świadomym kontaktem z nią było coś zupełnie innego, o czym kiedyś powiem, a to dlatego, że wspomnienie tej historii byłoby offtopem w moim własnym temacie), a być może także częściowo z tego, jak później mocno rozszerzyłem swoje horyzonty, muzyka filmowa zawsze mnie fascynowała jako coś, co by po angielsku można określić jako crossover genre. Generalnie lubię w zasadzie chyba wszystkie epoki w muzyce filmowej (choć Golden Age'u często nie słucham, w dużej mierze dlatego, że nie jestem w stanie odbierać tej muzyki jako serii highlightów, muszę słuchać kompletów, bo duża część geniuszu takich kompozytorów, jak Alfred Newman, Herrmann czy Rozsa polega na całej koncepcji ścieżki, czyli mogę na poważnie słuchać TYLKO kompletów i nawet wybrany przez kompozytora album jest dla mnie tam większym przekłamaniem intencji niż, nie wiem, półgodzinny program Goldsmitha z połowy lat 90-tych), ale fascynuje mnie to, jak muzyka filmowa łączy pewne gatunki ze sobą.
W ten sposób przechodzimy do problemu elektroniki w muzyce filmowej. Wiem, że pierwsze eksperymenty (jak zwykle ok. 10-15 lat zapóźnione) z elektroniką to przede wszystkim Rozsa i Herrmann i ich zabawy z thereminem. Wiem też, jak wiele dobrego dla muzyki filmowej zrobił Robert Moog, dzięki jego wynalazkowi mamy takie geniusze jak np. score'y Barry'ego (OHMSS! Lion in Winter!) w latach 60-tych. No i oczywiście eksperymenty Jerry'ego Goldsmitha, który jako pierwszy bodaj na poważnie wniósł do muzyki filmowej MIDI i to dzięki niemu (przez niego?) w dużej mierze rozpoczęła się era mock-upów - elektronicznych dem, które reżyser akceptuje jeszcze przed nagraniem (choć wielu kompozytorów tęskni za czasami, kiedy reżyser musiał sobie wyobrazić, że ta partia fortepianu będzie świetnie brzmiała na np. trąbce czy klarnecie, chyba nawet Jerry Goldsmith sam się na to skarżył kiedyś). Jeszcze Bernstein i jego Fale Martenota.
Cokolwiek się stało, wszystko zmieniło wprowadzenie tak zwanych syntezatorów polifonicznych, co wyjaśnię, mimo że jest to dużo prostsze niż teoria kontrapunktu

Podobnie jak Barry, ludzie tacy jak Moroder, Faltermeyer czy Zimmer weszli do muzyki filmowej z muzyki popularnej. Specjalnie nie włączam tutaj Elfmana, który jednak zawsze miał bardziej klasyczny język muzyczny, o czym nie powinno się zapominać (choć elektroniką to on się posługiwać potrafi, ale jednak to trochę inna stylistyka jest i zawsze była). Z jakich wyszli tradycji? Dwa score'y szczególnie wpływowe to na pewno Midnight Express i Chariots of Fire, które dostały Oscara. Oprócz Axla F., co jeszcze? Spytałem Hansa o twórców, którzy wpłynęli na jego postrzeganie elektroniki: Isao Tomita (Ridley chciał go w Alienie, ale mu studio), Giorgio Moroder, Kraftwerk, Popol Vuh, Tangerine Dream, Vangelis i Wendy Carlos.
Kto jeszcze wywoływał w tych czasach wielki wpływ? Widzę, że dość ważny jest tzw. Krautrock.